Absurdy w „Parku Jurajskim”

Absurdy w „Parku Jurajskim”

Konsultantami filmu było ponad 20 paleontologów. Z naukowego punktu widzenia „Jurassic Park III” jest jednak niewypałem

To film schematyczny i pozbawiony niespodzianek. Dzieciom jak zawsze podobają się dziko ryczące i hasające po tropikalnej dżungli dinozaury. Dorosły kinoman zapyta jednak zdegustowany: Kiedy wreszcie drapieżne bestie pożrą dobrego doktora Granta?
Do polskich kin trafiła już trzecia część „Parku Jurajskiego”. Poprzednie (z 1993 i 1997 r.) wyreżyserował słynny Steven Spielberg, który jednak już podczas pracy nad drugą częścią („Zaginiony świat”) żalił się: „To zajęcie tak samo trzymające w napięciu jak sprzedawanie hot dogów”. Tym razem Spielberg był tylko producentem, film nakręcił jego współpracownik, Joe Johnson, najwyraźniej z mizernym rezultatem. „Nie elektryzuje, nie straszy i nie jest zabawny. Trzecia część pozbawiona jest czaru poprzednich”, stwierdził renomowany amerykański magazyn „Ifilm”. „Gadziego” obrazu nie uratowały nawet efekty specjalne i animacje komputerowe. Według niemieckiego magazynu „Der Spiegel”, mimo wszelkich supertrików akcja stosunkowo krótkiego, półtoragodzinnego filmu wlecze się tak monotonnie, iż widzowie marzą, aby „ogromne bydlęta wreszcie wyginęły”. Efekty nie są zresztą aż takie specjalne. Latające pterandony niekiedy machają skrzydłami z wdziękiem nietoperzy z przedwojennych filmów o Drakuli.

Daleko do oryginalności

Scenariusz napisało aż trzech autorów, niewątpliwie z tej przyczyny „dialogi są tak głupie, jak same dinozaury” („Der Spiegel”). Niestety, oceny te w znacznym stopniu należy uznać za prawdziwe. Jedyny oryginalny element to drapieżny spinozaur, który skonsumował (wraz z człowiekiem, a jakże) telefon satelitarny. Aparat oczywiście dzwoni w brzuchu potwora i bohaterowie zyskują kilka sekund, aby dać drapaka. To zapewne zamierzony hołd pod adresem Spielberga i jego „Hooka”. Któż z nas nie pamięta krokodyla, który połknął budzik i straszył perfidnego herszta piratów, które z dzieci nie chciałoby być Piotrusiem Panem?
Poza tym fabuła woła o pomstę do nieba. Na pełnej dinozaurów wyspie Isla Sorna ginie 14-letni Eric. Rozwiedzeni rodzice chłopca wyruszają na poszukiwania. Towarzyszy im w charakterze eskorty kilku uzbrojonych po zęby, gburowatych drabów. Rodzice podstępnie skłaniają też do udziału w wyprawie wybitnego znawcę dinozaurów, bohatera pierwszej części „gadziego eposu”, dr. Alana Granta. Oczywiście krwiożercze gady rzucają się na ludzi, ledwie samolot zdążył wylądować. Jak można przewidzieć, wszystkie mało sympatyczne postacie trafiają w paszcze bestii w ciągu kilku minut. Pozytywni bohaterowie uciekają w dżunglę i z odnalezionym (co za niespodzianka…) dzieciakiem uchodzą z życiem z wszelkich niebezpieczeństw. Półtorej godziny filmu to prawie wyłącznie pogoń i pościg, przygoda i kłapanie gadzich szczęk tuż nad głową szlachetnego dr. Granta. W pierwszej części Spielberg krytykował jeszcze naukowców, którzy poprzez manipulacje genetyczne bawią się w Pana Boga, w drugiej piętnował chciwych biznesmenów, pragnących dzięki dinozaurom nabić sobie kabzę. W ostatnim filmie nie ma właściwie żadnego przesłania, może – jak pisze dziennik „The Atlanta Journal-Constitution” – poza promowaniem wartości rodzinnych (rodzice Erica w obliczu zagrożenia się pogodzili). Przesłaniem filmu może być również pochwała amerykańskiej armii, która daje pokaz siły i ratuje naszych bohaterów z opresji (w takiej sytuacji żaden T-Rex czy raptor nie ośmielił się wyściubić nosa z lasu).
Na zakończenie ogromne pterandony, uwolnione z gigantycznej klatki, odlatują w siną dal, ku kolejnej części gadziej epopei. Z całą pewnością bowiem „Jurassic Park IV” zostanie nakręcony. Trzecia część filmu nie zyskała takiej popularności jak pierwsza, ale i tak przyniosła ogromne zyski (ponad 80 mln dol. w ciągu pięciu pierwszych dni), więcej niż „Pearl Harbor” czy „Tomb Rider”. Magia dinozaurów wciąż przyciąga tłumy widzów, mimo pozbawionej polotu fabuły.

Dinozaury tak się nie zachowywały

Konsultantami filmu było ponad 20 paleontologów. Z naukowego punktu widzenia „Jurassic Park III” jest jednak niewypałem. Złośliwi komentatorzy twierdzą, że eksperci od wymarłych gadów, których wiedzą nie są zainteresowane wielkie koncerny, usiłują znaleźć dodatkowe źródła dochodów jako konsultanci książek i filmów. Stąd też często udzielają zbyt pewnych odpowiedzi na kwestie, które wciąż pozostają zagadką, np. czy ogromny tyranozaur o karłowatych łapkach był drapieżcą, czy padlinożercą; jak szybko biegał welociraptor; czy opancerzone triceratopsy żyły w stadach, czy były samotnikami; jakie dźwięki wydawały wysokie jak dom apatozaury?
W każdym razie wygłoszona przez dr. Granta teza, że raptory były „bardziej inteligentne od waleni, delfinów, czy naczelnych” jest tylko fantazją, podobnie jak system dźwięków, którym w filmie posługują się te gady. „Nie wiadomo, o czym raptory rozmawiają, zapewne kłócą się, kto wyssie szpik”, zadrwił dziennikarz „The Atlanta Journal”. Wątpliwe również, aby prawdziwe dinozaury natychmiast zaatakowały ludzi, gdy tylko ci wyszli z samolotu. W filmie Joe Johnsona te bestie biegają z nieprawdopodobną szybkością, jak szalone rzucają się na samolot, zatapiają łódź i niszczą budynki, aby tylko dobrać się do ludzkiej skóry. „Tak nie zachowywało się żadne zwierzę, które kiedykolwiek chodziło po Ziemi. Zwierzęta nie są mściwe ani złośliwe. To istoty terytorialne, ale gdy wkroczymy na ich terytorium, nie zjedzą od razu nas ani naszego samochodu. Możemy obserwować zachowanie się lwów i tygrysów. One nie pożerają ludzi dla zabawy”, irytuje się John Horner, paleontolog z Montany, twórca nowej gałęzi nauki, badającej zachowania zwierząt ery mezozoicznej. Horner był konsultantem Spielberga podczas kręcenia pierwszych „Parków Jurajskich”, ale jego rady nie zostały wysłuchane.

Za mała wyspa

Ponadto na Isla Sorna doktor Grant i jego towarzysze spotykają głównie dinozaury drapieżne. Tymczasem na takiej niewielkiej wyspie nawet gigantyczni roślinożercy prędzej czy później umarliby z głodu, cóż mówić o dinozaurach żywiących się nimi? Przypuszcza się zresztą, że jeden tyranozaur mógł „utrzymać się” przy stadzie liczącym co najmniej stu roślinożerców (a raczej znacznie więcej). Gdzie zaś znajdowały pożywienie pterandony, spinozaury czy raptory? Nie miały chyba do dyspozycji aż tylu turystów? Świat dinozaurów, jak świadczą ostatnie odkrycia naukowe, był o wiele bardziej zróżnicowany, przy czym przeważali w nim roślinożercy, nieosiągający gigantycznych rozmiarów. Amerykański magazyn „Nature” poinformował o odkryciu na stepach Mongolii szczątków pięciometrowego gada, mającego masę 400 kg, zwanego Gallimimus bullatus. Zwierzę to, przypominające strusia, miało dziób i żywiło się mniej więcej tak, jak dzisiejsze kaczki – filtrując z wody plankton i inne drobne żyjątka. W skamieniałym dziobie widoczne są odpowiednie „sitka”. Oczywiście tak dobroduszne stworzenie nie mogłoby zmusić dr. Granta do ucieczki na drzewo, zatem twórcy filmu znów postawili na sprawdzone i (rzekomo) superinteligentne raptory, jakoby tropiące ludzi, którzy skradli im jaja z gniazda (żaden ze współczesnych gadów nie zdobyłby się na taki wyczyn).
Od kilku lat wśród paleontologów toczył się spór, czy pewne gatunki „strasznych jaszczurów” miały pióra (a więc mogły być przodkami ptaków). Obecnie ta dyskusja wydaje się rozstrzygnięta. Naukowcy Ji Qiang z Chińskiej Akademii Nauk Geologicznych i Mark Norell z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku odkryli w kamieniołomie w prowincji Liaoning w północno-wschodnich Chinach skamielinę szkieletu dromeozaura, szybko biegającego, 70-centymetrowego drapieżnika, bliskiego krewnego welociraptorów. Całe ciało gada pokryte jest puchem i prymitywnymi piórami. Przypuszczalnie niektóre dinozaury i młode (np. strasznego T-Rexa) były upierzone już w czasach, w których latających gadów (nie mówiąc o ptakach) jeszcze nie było. Pióra służyły im nie do lotu, lecz do utrzymywania stałej temperatury ciała. Być może dzięki piórom samce przybierały też ” imponujący wygląd ” podczas godów. Niektóre dinozaury z Isla Sorna powinny więc być upierzone lub przynajmniej pokryte puchem. W „Parku Jurajskim III” nie spotkamy jednak upierzonych gadów. Bo czy dzielny dr Grant miałby czmychać przed czymś w rodzaju ogromnego gołębia?

 

 

Wydanie: 2001, 37/2001

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy