Chamberlain ocalił Hitlera

Chamberlain ocalił Hitlera

W 1938 r. tylko tchórzliwa polityka państw zachodnich uratowała życie führerowi

Panuje powszechna opinia, że niemiecka opozycja była gotowa zgładzić Hitlera dopiero wtedy, gdy klęska
III Rzeszy była nieuchronna. Nie do końca odpowiada to prawdzie. W 1938 r.
zawiązano przeciw Hitlerowi tzw. spisek wrześniowy (Septemberverschwörung). Wzięli w nim udział generałowie, dyplomaci, funkcjonariusze wywiadu. Oddział uderzeniowy (Stoßtrupp) 30 uzbrojonych śmiałków był gotów wedrzeć się do Kancelarii Rzeszy i zabić führera, zanim zdąży podpalić świat.
W polityce zagranicznej dyktator kroczył od sukcesu do sukcesu. Wystąpienie Niemiec z Ligi Narodów w 1933 r., wprowadzenie powszechnej służby wojskowej w 1935 r. i remilitaryzacja Nadrenii w roku następnym spotkały się z poparciem wszystkich odłamów elity politycznej oraz szerokich mas społeczeństwa. Aneksja Austrii w marcu 1938 r., dokonana bez rozlewu krwi, sprawiła, że Hitler znalazł się u szczytu potęgi. Ale to wpędziło go w szaleństwo. Uznał się za narzędzie opatrzności, geniusza, który się nie myli. Postanowił nie tylko odebrać Czechosłowacji Sudety, ale też unicestwić to sprzymierzone z Francją państwo, nawet gdyby miało to oznaczać światową pożogę.
Niemieccy politycy i wojskowi o nastawieniu narodowo-konserwatywnym także chętnie zagarnęliby Sudety. „Czechy w postaci narzuconej przez wersalski dyktat są nie do zaakceptowania dla Niemiec”, stwierdził w maju 1938 r. szef sztabu generalnego, Ludwig Beck. Ale nie chcieli wojny z mocarstwami zachodnimi, dobrze rozumiejąc, że skończy się rzezią europejską i zgubą Rzeszy. Przerażeni obłędem Hitlera generałowie, funkcjonariusze Abwehry i urzędnicy zorganizowali więc spisek.

Konspirator Hans Oster

Duszą sprzysiężenia został miłośnik koni i pięknych kobiet, płk Hans Oster z Abwehry (wywiadu wojskowego). Ten człowiek o wyrafinowanych manierach, syn pastora, uważał hitlerowski reżim za „bandę rozbójników”. Jak napisał niemiecki historyk Joachim Fest, Oster stanowił rzadkie połączenie moralności, lekkomyślności i przebiegłości. Nazywał Hitlera świnią, którą należy zgładzić. Kipiący energią oficer nie zrażał się niepowodzeniami. Stworzył rozległą sieć kontaktów. Wśród spiskowców znalazły się tak różne osobowości, jak konserwatywny dyrektor Reichsbanku, do 1937 r.
minister gospodarki Rzeszy Hjalmar Schacht, były nadburmistrz Lipska i rządowy komisarz ds. cen, narodowy konserwatysta Carl Goerdeler oraz szef policji berlińskiej, dawny zwierzchnik SA, zatwardziały antysemita Wolf-Heinrich von Helldorf. Kronikarzem niemieckiego ruchu oporu został prawnik Hans Bernd Gisevius. Szef Abwehry, obdarzony skomplikowanym intelektem, skłonny do melancholii Wilhelm Canaris, nie brał bezpośredniego udziału w konspiracji, ale ułatwiał Osterowi działania.
Wiosną i latem 1938 r. spiskowcy wysyłali licznych emisariuszy do Wielkiej Brytanii, próbując skłonić Londyn do stanowczego wystąpienia przeciw Hitlerowi. Liczyli, że jeśli imperium brytyjskie zagrozi Rzeszy wojną, niemieccy generałowie zrozumieją, że sytuacja jest dramatyczna, i dla dobra kraju zapomną o przysiędze wierności złożonej dyktatorowi. Nad Tamizę podążyli m.in. pomorski posiadacz ziemski i konserwatysta Ewald von Kleist-Schmenzin oraz przemysłowiec Hans Böhm-Tettelbach, próbował też dyplomata Theo Kordt, radca ambasady w Londynie. Zrozpaczony sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ernst von Weizsäcker prosił wysokiego komisarza Ligi Narodów w Gdańsku, Carla Jacoba Burckhardta, aby przy użyciu wszystkich swoich wpływów skłonił Brytyjczyków do stanowczego gestu wobec Niemiec. Powinni nawet wysłać do Berlina jakiegoś butnego generała ze szpicrutą, gdyż jest to jedyny język, który zrozumie Hitler – przekonywał von Weizsäcker.
Ale emisariusze nie wskórali niczego. W rozmowach nie byli skłonni wyrzec się zdobyczy dyktatora, więc brytyjscy politycy uznali ich za wilki w owczej skórze. Zresztą premier Neville Chamberlain wolał ułożyć się z Hitlerem. Prowadził pozornie racjonalną politykę. Zdawał sobie sprawę, że imperium brytyjskie, osłabione po I wojnie światowej, nie przetrwa następnego konfliktu. Chciał więc nasycić agresywne Niemcy, aż staną się „ociężałe, leniwe i skłonne do pokoju”. Był gotów oddać Hitlerowi nie tylko Sudety i całe Czechy, ale także polskie Pomorze i Górny Śląsk.

Chwiejni generałowie

Gen. Ludwig Beck był moralistą i wychowawcą, lecz nie człowiekiem czynu. Usiłował przekonać innych najwyższych dowódców, by zbiorowo podali się do dymisji. Ten akt nieposłuszeństwa miał skłonić Hitlera do rezygnacji z ataku na Czechosłowację i do oczyszczenia rządu z radykałów, uprawiających politykę międzynarodowego awanturnictwa. Generałowie przeważnie rozumieli, że wojna światowa skończy się klęską, ale nie byli gotowi do otwartego sprzeciwu wobec „wodza”. 18 sierpnia 1938 r. zniechęcony Beck podał się do dymisji. Jednak na prośbę dyktatora nie opublikował tej decyzji. W ten sposób stracił szansę, aby niepokój w armii i w całym narodzie przekuć w otwarte wyzwanie rzucone władzy politycznej. Następcą Becka został gen. Franz Halder. On także przystąpił do spisku. Był gotów aresztować Hitlera. Nazywał go krwiopijcą i obłąkanym, który traktuje moralność, religię i ojczyznę tylko jako narzędzia swojej bezgranicznej żądzy władzy. Ale również Halder hamletyzował, liczył, że wodza III Rzeszy usunie wypadek lub zamach zorganizowany przez kogoś innego. Był gotów wydać rozkaz do zamachu stanu tylko wtedy, gdy Hitler uderzy na Czechosłowację, a Wielka Brytania wypowie wojnę Rzeszy. Spiskowcy uzależnili więc własne działania od okoliczności zewnętrznych. To przyczyniło się do ich klęski.
1 września 1938 r. Halder w rozmowie z naczelnym dowódcą wojsk lądowych, gen. Waltherem von Brauchitschem, oświadczył, że podobnie jak Beck jest przeciwny wojennym planom Hitlera i w walce z dyktatorem wykorzysta wszelkie możliwości, jakie daje mu funkcja szefa sztabu. Brauchitsch spontanicznie uścisnął mu dłonie. Okazało się jednak, że dowódca Wehrmachtu nie potrafi zdecydować się na walkę z Hitlerem. Generałowie sprzeciwiali się tylko wojennym zamiarom führera. Inni sprzysiężeni z Osterem i Giseviusem byli radykalniejsi. Głosili, że ze względu na liczne zbrodnie reżim musi być usunięty w każdych okolicznościach. Powstał nawet swoisty „spisek w spisku”, zawiązany przez bezpardonowych przeciwników wodza III Rzeszy.
Na polecenie Haldera Hans Oster przystąpił do organizowania zamachu stanu. Wciągnął do sprzysiężenia
gen. Erwina von Witzlebena, komendanta berlińskiego okręgu wojskowego. Zapytany, czy jest gotów się przyłączyć, Witzleben odpowiedział: „W ogóle nie znam się na polityce, ale wcale tego nie potrzebuję, aby wiedzieć, co należy zrobić”. Do spisku dołączył dowódca 2. Grupy Armii we Frankfurcie, gen. Wilhelm Adam. 4 września Halder rozmawiał z Hjalmarem Schachtem, który przyrzekł, że w przypadku zamachu stanie na czele rządu. Witzleben pozyskał podwładnego, grafa von Brockdorffa-Ahlefeldta, dowódcę stacjonującej w Poczdamie elitarnej 23. Dywizji Piechoty. Jej żołnierze mieli zająć Kancelarię Rzeszy, kluczowe ministerstwa, placówki policji, gestapo i SS, rozgłośnie radiowe, przekaźniki i węzły łączności. Brockdorff-Ahlefeldt osobiście dokonał rozpoznania wszystkich obiektów, łącznie z nadajnikiem radiowym w Königs Wusterhausen.
1. Dywizja Lekka, której dowódcą był Erich Höpner, manewrująca na pograniczu Turyngii i Saksonii, miała zagrodzić drogę do Berlina dywizji osobistej ochrony dyktatora, SS Leibstandarte Adolf Hitler, stacjonującej wtedy w pobliżu granicy czeskiej. Na krótko przed 15 września Witzleben uznał przygotowania do wojskowego zamachu stanu za zakończone.

Zabić czy aresztować?

Gisevius oraz młodsi spiskowcy chcieli zabić Hitlera. Witzleben, Beck, Canaris i inni zamierzali go aresztować i osądzić. Oster proponował, aby postawić go przed komisją lekarską, która uzna go za człowieka niespełna rozumu. Na przewodniczącego tego gremium przewidziano słynnego psychiatrę Karla Bonhoeffera, którego zięciem był jeden ze spiskowców, Hans von Dohnanyi z Ministerstwa Sprawiedliwości Rzeszy.
Czekano na rozkaz Hitlera o mobilizacji, kiedy niespodziewanie 13 września wieczorem nadeszła wiadomość, że premier Chamberlain gotów jest przybyć w każde miejsce i prowadzić negocjacje. Przyleciał dwa dni później do alpejskiej rezydencji wodza w Berchtesgaden. Spiskowcom opadły ręce. Oczekiwali ze strony Londynu wypowiedzenia wojny, a nie ustępstw. Czyżby Hitler miał odnieść następny triumf? „W rozpaczy zwiesiliśmy głowy. Wszystkie znaki wskazywały, że to koniec naszej rewolty”, zapisał Gisevius. Konspiratorzy zdołali jednak się pozbierać. Kiedy Witzleben zauważył, że Halder się waha, zapowiedział, że w razie konieczności sam wyda rozkaz do akcji. 20 września w mieszkaniu Ostera odbyła się narada, w której wzięli udział Witz-
leben, Beck, Gisevius, zapewne Goerdeler, kpt. Friedrich Wilhelm Heinz oraz kapitan marynarki wojennej Franz Maria Liedig. Tym dwóm oficerom powierzono wcześniej zadanie stworzenia grupy uderzeniowej, która, dowodzona przez Witzlebena, unieszkodliwi policjantów pilnujących Kancelarii Rzeszy przy Wilhelmstraße 78, złamie opór esesmanów i wedrze się do gabinetów Hitlera.
Kpt. Heinz był weteranem I wojny światowej. Walczył przeciwko polskim powstańcom na Górnym Śląsku i został ciężko ranny. Był w SA i w prawicowej organizacji paramilitarnej Stahlhelm. Wstąpił do NSDAP i został z niej usunięty, ponieważ należał do jej narodowo-bolszewickiego, przeciwnego Hitlerowi skrzydła. Dzięki znajomościom ten „pies wojny” stworzył Stoßtrupp, złożony z ok. 30 młodych oficerów, studentów i robotników, zuchwałych i brutalnych, biegle posługujących się bronią. Kiedy Witzleben wyszedł z mieszkania Ostera,
kpt. Heinz stwierdził, że nie wystarczy aresztować Hitlera, lecz należy go zabić. Nawet pojmany dyktator jest bowiem silniejszy niż cały korpus armijny. Oficer zapowiedział, że podczas aresztowania doprowadzi do szamotaniny, podczas której führer zostanie zastrzelony. Po pewnych wahaniach Oster wyraził zgodę, aczkolwiek zdawał sobie sprawę, że generałowie są przeciwni zgładzeniu Hitlera.
Chamberlain nie przeczuwał, że Hitler chce nie ugody, lecz wojny. 22 września zadowolony brytyjski premier ponownie wylądował w Niemczech, tym razem w Bad Godesberg nad Renem. Przywoził zgodę Londynu i Paryża na zajęcie Sudetów. Dzień wcześniej rząd Czechosłowacji pod naciskiem brytyjskim zgodził się na rozbiór kraju. Ale w Godesbergu führer zażądał nie tylko prawa do natychmiastowego wkroczenia wojsk niemieckich w Sudety, ale także zaspokojenia pretensji terytorialnych Polski i Węgier wobec Czechosłowacji. Chamberlain poczuł się upokorzony i oszukany. Rokowania zostały zerwane. Hitler zapowiedział, że zatrzyma swoje dywizje tylko wtedy, gdy warunki, które postawił w Godesbergu, zostaną spełnione do 28 września, do godziny 14. Wojna wydawała się nieuchronna. Do Berlina przybył sir Horace Wilson, najbliższy doradca dyplomatyczny Chamberlaina, który 26 września ostrzegł Hitlera podczas rozmowy w Kancelarii Rzeszy: „Jeżeli, postępując zgodnie ze swymi zobowiązaniami traktatowymi, Francja podejmie kroki wojenne przeciwko Niemcom, Zjednoczone Królestwo będzie czuło się zobowiązane do wsparcia jej”. Dyktator odpowiedział tego dnia wieczorem, wygłaszając wściekłą tyradę przeciwko Czechom w Pałacu Sportu. Francja powołała pod broń rezerwistów.

Złudzenia Chamberlaina

Spiskowcy z nowym zapałem przystąpili do działania. Oster za kulisami postarał się, aby Hitler tym razem nie opuścił Berlina. Członkowie grupy uderzeniowej kpt. Heinza, zaopatrzeni w broń, amunicję, granaty ręczne i materiały wybuchowe, czekali na sygnał w różnych kwaterach prywatnych w Berlinie, np. przy Eisenacher Straße 118.
28 września, o godzinie 11, Erich Kordt, przywódca spiskowców w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, otrzymał od brata z Londynu informację, że Wielka Brytania wypowie Rzeszy wojnę, jeśli armia niemiecka wkroczy na teren Sudetów. Erich Kordt oraz zastępca szefa policji berlińskiej, Fritz-Dietlof von der Schulenburg postanowili, że razem otworzą od wewnątrz wielkie drzwi Kancelarii Rzeszy i wpuszczą grupę uderzeniową do środka. Kordt usilnie prosił: „Nie czekajmy do popołudnia ani do jutra. Musimy uderzyć natychmiast, zanim zostaniemy wykryci!”. W kwaterze głównej wojsk lądowych podniecony Witzleben ogłosił, że „nadszedł czas”. Gen. Halder chciał jednak czekać do godziny 14. Jako szef sztabu generalnego nie miał prawa wydawania rozkazów oddziałom, usiłował pozyskać pomoc Brauchitscha, naczelnego dowódcy
Wehrmachtu. Ten nie mógł się zdecydować. Powiedział, że najpierw musi się udać do Kancelarii Rzeszy, aby osobiście zbadać sytuację. W siedzibie Abwehry Oster siedział przy biurku, gotów wysłać grupie uderzeniowej sygnał do ataku. Wszyscy czekali. „Minuty przechodziły w godziny niewysłowionego napięcia”, zanotował Gisevius.
Dosłownie w ostatniej chwili nadeszła wieść, że Hitler zgodził się na udział w czterostronnej konferencji pokojowej w sprawie Czechosłowacji, którą zaproponował Mussolini. Wódz ugiął się pod naciskami wszystkich stron i do końca życia żałował, że wtedy nie wszczął wojny. Zaszokowani spiskowcy zrozumieli, że ich plany legły w gruzach. Tylko Gisevius gorączkowo wzywał do zamachu stanu. Ostro zganił go Witzleben, stwierdzając, że żołnierze nie wystąpią przeciw Hitlerowi w godzinie jego największego triumfu. W Monachium mocarstwa zachodnie zgodziły się na rozbiór Czechosłowacji. Chamberlain łudził się, że ocalił pokój na całe pokolenie, w ojczyźnie zaś przyjęto go jak zbawcę. Polska, zamiast w stosownym czasie wspierać Pragę i zachęcać do twardej postawy sprzymierzoną Francję, ułatwiła zadanie brunatnemu dyktatorowi, uczestnicząc w podziale łupów.
Po kilku dniach garstka smętnych konspiratorów zebrała się przy kominku w domu Witzlebena. Jak zapisał Gisevius, rozmyślając nad klęską i nieszczęściem, jakie spadło na Europę, wrzucili swoje wspaniałe projekty do ognia. Już po wojnie Franz Halder powiedział gniewnie w rozmowie z brytyjskim dziennikarzem: „To wasz premier, wasz premier pogrzebał nasze nadzieje, ulegając Hitlerowi”. „Chamberlain ocalił Hitlera”, oskarżał Gisevius. Trzeba przyznać, że także brak zdecydowania przyczynił się do klęski konspiratorów. Historyk Joachim Fest napisał, że żadna z prób obalenia Hitlera nie miała większych szans powodzenia niż spisek wrześniowy.
Krzysztof Kęciek

Wydanie: 2012, 44/2012

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy