Co jest powodem radykalizacji na polskiej scenie politycznej?

Co jest powodem radykalizacji na polskiej scenie politycznej?

Prof. Jan Baszkiewicz, historyk myśli politycznej i ruchów społecznych, uczestnik obrad Okrągłego Stołu
Mamy tu splot różnych przyczyn, chyba dość banalnych. Zbliżają się wybory, a stawka jest podwójna, parlamentarna i prezydencka. Dziś nie ma kandydatów na prezydenta bardzo przekonujących, wybory parlamentarne zaś przyniosą najpewniej zwycięstwo podzielone. To skłania do robienia hałasu i do licytowania się w radykalizmie. Opozycja ma ochotę na przełamanie sprawdzającej się od 13 lat reguły, wedle której żadna większość nie może u nas przetrwać dłużej niż jedną kadencję. Ciągle pojawiają się apetyty na władzę długą, co najmniej przez osiem lat. Najradykalniejsi marzyciele myślą o takiej długiej władzy, głównie są to politycy wyposzczeni, którzy nigdy nie rządzili albo rządzili krótko i dawno temu. Niestety, zwycięzcy sprzed trzech lat sami się opozycji podłożyli, głównie poprzez nagromadzenie błędów w doborze kadr, zresztą, jak myślę, nie na bardzo wysokich szczeblach władzy. Nie dziwię się opozycji, że nie zamierza darować rządzącym ich grzechów, ale dziwię się, że ona nie obawia się przefajnowania w tej kampanii: jeżeli stosuje oskarżenia na wyrost, manipulacje, przekłamania, groźby i inwektywy, a nawet posuwa się do łamania prawa (na tym polega ta radykalizacja), skutki nagonki mogą być dalekie od oczekiwań.

Dr Wojciech Kajtoch, socjolingwistyka, UJ
Powód jest taki jak zawsze – rządząca ekipa przestaje kontrolować sytuację, więc inni, wyczuwając możliwość zdobycia apanaży i zaszczytów, starają się zasugerować, że oto wiedzą, co zrobić, i szybko nas uszczęśliwią. Najpierw jednak trzeba być zauważonym, więc – szukając niezagospodarowanych segmentów elektoratu – rzuca się dziwne pomysły (np. niedawno obiecywano przywrócenie praw miejskich utraconych po 1863 r.), układa piosenki disco polo („Olek, Olek, na prezydenta tylko ty”) itd., ale metodą główną jest energiczny atak na rządzących. Przy czym im mniejsze stronnictwo, tym bardziej krzykliwe, radykalne i tym wyraźniej jego liderzy wykraczają poza kanon politycznej poprawności. Liczący się przywódca powie najwyżej o aferzystach czy przestępcach – szef małej grupki o bandzie złodziei, wszawej żydokomunie lub kapitalistycznych bandziorach. I nie ma końca tej radykalizacji, bo papier wszystko zniesie, formy kontroli druku są szczątkowe, a sądy w Polsce nierychliwe i nie dla wszystkich. Granicą przyzwoitości są tylko normy gramatyczne. Polityk wystrzega się np. błędów składni czy wymowy, nie chcąc uchodzić za niewykształconego; unika się także nagromadzenia wulgaryzmów. Chyba że dochodzi do całkowitej wymiany elit i mówienie „po naszemu”, „jak robotnik” staje się modne. Ale teraz jej nie będzie – nie widzę sponsorów kolejnej rewolucji.

Aldona Michalak, posłanka SLD
To problem bardzo złożony. Jednak głównymi powodami radykalizacji są, po pierwsze, nieudolność samej lewicy i brak merytorycznej pracy wśród elit politycznych, a po drugie, zanik pamięci, wręcz amnezja powyborcza lewicy. Odpowiedzialna za ten stan jest przede wszystkim lewica, bo w końcu ona rządziła, a nie jakieś czynniki zewnętrze ani tym bardziej międzynarodowe.

Dr Jerzy Głuszyński, dyrektor Instytutu Badania Opinii i Rynku Pentor
Radykalizacja oczywiście ma związek ze zbliżającymi się wyborami. Okoliczności są takie, że od sprawy Rywina mamy permanentny festiwal afer. Radykalizujący się politycy uznali, iż mówienie o naprawianiu państwa w sposób miękki rozmija się z oczekiwaniami wyborców. Stąd projekty dużych zmian, np. Trzeciej RP na Czwartą RP, lub poszukiwanie jakiejś puenty. Wciąż nie wiemy, czy polska transformacja to był dobry, czy zły czas, czy trzeba chwalić, czy negować genezę Okrągłego Stołu itd. Nie ma bilansu, który byłby akceptowany, i w tym klimacie tworzy się przestrzeń dla partii radykalnych. Lewica pod rządami Millera nie wyciągnęła z tego wniosków, uznała, że zawsze będzie silna, a partie radykalne podrosły. Mówiono już o Samoobronie, że może przejąć władzę. Teraz Giertych triumfuje i nadaje ton radykalizacji, a inne ugrupowania znalazły się w pułapce, bo stały się mniej przekonujące. Platforma Obywatelska, chcąc zawalczyć o maksimum, musi zdobyć głosy kosztem swoich koalicjantów i zakłada, że środek i tak nie będzie miał wyboru. Umiarkowani i liberalni nie będą się ukierunkowywać na partię najbezpieczniejszą. Radykalizm może mieć funkcje wyborcze, ale na wiele ważnych pytań nie odpowiada, np. jak po tych wszystkich zmianach, po szarpnięciu cugli będzie funkcjonowało państwo. W polityce nie można operować złożonymi teoriami, ale proste Leppera stały się już nudne. Giertych wszedł do pierwszej ligi walczących, narzucił pewną retorykę i w tej roli został doceniony, sam się stał przedmiotem poważnych ocen i wielu się zastanawia, czym da się go zabić.

Prof. Barbara Markiewicz, filozofia polityki
Określenie stopnia radykalizacji to zadanie dla socjologów. Moim zdaniem, radykalizacja ma raczej charakter moralny, a nie polityczny. Tak mogę ocenić biegunowość działania komisji sejmowych. Ujawnianie afer będzie się objawiać w niechęci i oburzeniu, ale nie przekłada się na układ sił politycznych. Mimo prób, by np. zdelegalizować SLD, radykalizacja nie przekłada się na programy, na myśl polityczną, pozostaje tylko na powierzchni. Nie jest możliwe, by doprowadziła do zdecydowanych zmian. Program musi mieć ekonomiczne zakorzenienie, wyrastać z niezadowolenia ekonomicznego i być umiejętnie dostosowany do politycznej opcji. Moralne oburzenie daje się tylko zamknąć w pewnych hasłach, ale z tego nic nie wyniknie np. dla bezrobotnych. Jeśli nawet powie się, że „złodziejom trzeba zabrać”, to takie hasła już były i to się nie sprawdziło. Być może, w jakiejś perspektywie oburzenie moralne znajdzie ujście polityczne, np. zostanie wykorzystane przez różne partie, ale czy to będzie właściwy wyraz postaw politycznych, tego nie jestem pewna.

Prof. Wojciech Modzelewski, socjologia ruchów politycznych, Uniwersytet Warszawski
Podłożem radykalizacji nie jest np. wzrost niezadowolenia społecznego. Jest to radykalizacja ekip partyjnych. U jej podstaw leży perspektywa zbliżających się wyborów, walka o głosy, walka o władzę między partiami politycznymi, pogłębiona przewidywaną klęską wyborczą SLD. Sama ta walka nie powinna dziwić, jest – można powiedzieć – naturalną cechą wolnych wyborów, demokracji. Ocenie powinna podlegać jakość tej międzypartyjnej konkurencji. Obecnie liczy się na to, że radykalizm będzie popłacał. Można powiedzieć, że szczególnie główne partie opozycyjne uciekają się do demagogii. Wprowadzenie kary śmierci, speckomisje, delegalizacja SLD, tzw. program PO to pomysły niebędące odpowiedzią na problemy Polski, pogłębiające i tak dużą dezorientację wyborców. Wbrew pozorom postulaty legalizacji związków partnerskich czy liberalizacji ustawy o aborcji, jakkolwiek również mogą być podejmowane ze względu na perspektywę wyborów, odpowiadają rzeczywistym długofalowym trendom przemian w UE, a także w Polsce. Tamte są tym trendom przeciwne.

Dr Halina Walentowicz, filozofia społeczna, autorka książki „Przyszłość w prognozach K. Marksa i F. Engelsa”
Bezpośrednią przyczyną jest znużenie społeczeństwa aferami i miałkością życia politycznego. Przeciętny człowiek jest zupełnie bezradny, bo demokracja w takiej formie nie daje instrumentów oddziaływania na scenę polityczną. Narasta więc nieufność do polityków i świadomość, że nawet gdy przyjdą inni, wcale nie będzie inaczej. Oczywiście, istnieją też „grubsze przyczyny” radykalizacji, bezrobocie i brak perspektyw dla młodego pokolenia, one jednak gromadzą się podskórnie i kumulują, natomiast wymienione wyżej działają bardziej doraźnie, choć są tylko na powierzchni życia.

 

Wydanie: 2004, 49/2004

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy