Czernikowskie noce

Czernikowskie noce

Nocą Czernikowo należy do podpitej młodzieży, złodziei i włamywacza uzbrojonego w siekierę

Ludzie boją się coraz bardziej. Nie ufają już policji i pilnują dobytku sami. Z widłami oraz kijem bejsbolowym w rękach. Inwestują w alarmy i kamery.
Ekspedientka Joanna z całodobowego sklepu Bemar w podtoruńskim Czernikowie zauważyła zakapturzonego bandytę ok. 3.45 nad ranem. Zanim zdążył wyciągnąć siekierę z torby, już dzwoniła na policję. Gdy biegła ukryć się na zapleczu, usłyszała dźwięk tłuczonej witryny sklepowej.
– Spod stołu w moim biurze zadzwoniła do mnie, więc jak stałem, w piżamie, wsiadłem do auta i przyjechałem błyskawicznie. Ale już drania nie było – wspomina Marian Gerc, właściciel Bemaru. I jeszcze dziś denerwuje się, bo choć policjanci zastali włamywacza na gorącym uczynku, to pozwolili mu uciec. – Na ich widok rzucił na ziemię dwie kasy fiskalne, które chciał zabrać, i tyle go widzieli – nie kryje dezaprobaty szef Bemaru. – Jak mogą uzbrojeni i zmotoryzowani policjanci wypuścić z rąk włamywacza podanego im na tacy, który – wszystko na to wskazuje – przyszedł tu pieszo? – pyta.
Odpowiedź, że policjanci nie potrafią lub nie chcą złapać złodziei, nasuwała się sama. Tym bardziej że to, co zdarzyło się w Bemarze, było kolejnym ogniwem czarnej serii włamań i rozbojów w Czernikowie. A policji przez pół roku nie udało się złapać żadnego sprawcy.

Czarna seria

Wszystko zaczęło się w marcu, od napadu na księdza. Nocą kilku bandziorów weszło do jego sypialni. Związali wiekowego duchownego i zabrali mu pieniądze. W maju włamali się do baru Piko. Zadowolili się papierosami, alkoholem i wyrwaniem pieniędzy z automatu do gier. W lipcu okradli dom Maćkiewiczów. Dorota Maćkiewicz: – Pierwszy raz od lat wyjechaliśmy na wczasy. Zanim się zaaklimatyzowaliśmy w Kołobrzegu, dostaliśmy telefon o włamaniu. Zabrali nam cały sprzęt, m.in. komputer, wieże, kino domowe, wideo. Ale najgorsze, że okradli nam też garaż, gdzie mój mąż – cieśla – trzymał narzędzia, które są mu potrzebne do pracy. Jak to zobaczył, po prostu się rozpłakał. Straty oszacowaliśmy na ponad 10 tys. zł. Może to dla kogoś jest niewiele, ale dla nas to dużo.
W sierpniu złodzieje wrócili do baru Piko i wynieśli stamtąd dekoder cyfrowy. Pod koniec września młody mężczyzna, który twarz zakrył kominiarką, okradł całodobowy sklep Domex. Zbił sklepową szybę i przystawił ekspedientce siekierę do szyi. Opróżnił kasę, w której było ok. 5 tys. zł. Chwycił jeszcze butelkę wódki i ślad po nim zaginął. Dwa dni później być może ten sam mężczyzna próbował okraść Bemar.
Taka czarna seria, a zwłaszcza włamania z siekierą, przestraszyła wszystkich w niespełna trzytysięcznym Czernikowie. Również gminnych urzędników. – Jednak prośby o dodatkowe patrole wsi i wzmocnienie obsady czernikowskiego posterunku nic nie dawały – twierdzi wójt, Zdzisław Gawroński.
Kolejne włamania tylko podsycały spory, kto po wsi kradnie z siekierą. Czy to ta sama osoba? Miejscowy? A może ktoś z Torunia albo niedalekiego Lipna, które zwą Pruszkowem województwa kujawsko-pomorskiego? Marian Gerc jest przekonany, że przynajmniej do jego sklepu włamywał się miejscowy: – Dlaczego? Bo przyszedł na piechotę.
Wójt stawia na obcych: – We wsi zawsze kręci się sporo ludzi z zewnątrz, bo Czernikowo leży przy trasie przelotowej z Torunia z Warszawy. Poza tym mamy wiele sklepów, w których zaopatrują się ludzie nie tylko z naszej gminy, lecz także z sąsiednich.

Boimy się o życie

Gdy po włamaniu właściciel Bemaru poprosił policję, żeby w czasie kolejnych nocy czujniej obserwowała teren wokół jego sklepu, usłyszał, że od tego są ochroniarze, których może wynająć za pieniądze. To zdenerwowało Mariana Gerca i jego pracownice. Dlatego na dużym kawałku białego brystolu napisali: „Protestujemy przeciwko nieudolnej pracy policji i ciągłemu narzekaniu na brak środków. Boimy się o nasze życie i zdrowie. Chcemy pracować bezpiecznie. Żądamy od policji ochrony naszego życia i mienia i złapania bandyty z siekierą”. Podpisali i wywiesili na drzwiach sklepu.
Być może, ten apel zdesperowanej załogi ośmielił ludzi. A może włamania z siekierą tak ich przeraziły? W każdym razie czernikowianie poczuli, że mają dość bezradnej policji. I zaczęli głośno narzekać na stróżów porządku. Już nie tylko w domu i na ulicach, ale również w Internecie, od kiedy wójt Gawroński umieścił na stronie gminy apel załogi Bemaru.
Internauci nie zostawili na mundurowych suchej nitki. Najbardziej dostało się szefowi posterunku, st. asp. Wojciechowi Kaczorowi. Ludzie pisali, że policji nie widać na ulicy. Jeśli już, to w dzień. A przecież wszystkie włamania i rozboje zdarzyły się w nocy, więc czas najwyższy zorganizować nocne patrole. Że Czernikowo jest niebezpieczne nocą także dla zwykłych obywateli, bo rządzi wtedy podpita młodzież. I nie ma komu zaprowadzić porządku. Że policjanci wolą urzędować, niż być na ulicy. A szczególnie kierownik, który o 15.00 zamyka biurko i idzie do domu.
Zachęcony internetowym odzewem Gerc zebrał pod swoim apelem ponad sto podpisów i zawiózł go do komendanta miejskiego policji w Toruniu. Niestety, ani biegający z siekierą włamywacz, ani petycja mieszkańców nie zrobili wrażenia na toruńskich zwierzchnikach.
– Bo w Czernikowie wcale nie jest niebezpiecznie. To przecież jedna z najbezpieczniejszych gmin w powiecie toruńskim – twierdzi rzecznik toruńskiej policji, Lilianna Kruś-Kwiatkowska. I chętnie sięga do policyjnych opracowań statystycznych. Kradzieży z włamaniem było tam w bieżącym roku do końca września 19. W ubiegłym roku w analogicznym okresie – 20. Rozbojów w tym roku – pięć. Rok wcześniej – dwa.

Bunt ekspedientek

Bezpieczeństwo w statystyce mało przekonuje ludzi w Czernikowie. Po napadzie w Bemarze każdej nocy dyżurowały aż trzy ekspedientki. A i tak nie czuły się bezpieczne, więc Gerc przyniósł do sklepu widły, kij bejsbolowy oraz sierp do obrony. I razem z pracownicami pilnował nocą dobytku. Aż w końcu zbuntowały się mu ekspedientki. – Szefie, nie będziemy dyżurować nocą. To zbyt niebezpieczne – oznajmiły. Szef Bemaru zrezygnował więc z nocnego handlu, zainstalował w sklepie oraz wokół niego kilkanaście kamer i kupił lepszy system alarmowy. Ma nadzieję, że to odstraszy włamywacza z siekierą. A jeśli nie odstraszy, to przynajmniej dzięki kamerom łatwiej będzie można go złapać.
Wójt Gawroński też chce kupić dwie kamery i zainstalować w dwóch najniebezpieczniejszych punktach wsi. Pierwszą koło przystanku autobusowego przy drodze przelotowej z Torunia do Warszawy, gdzie ostatnio nocami podpita młodzież lubi się bawić, wystawiając na środek jezdni ławkę. Wygrywa ten, kto ostatni ją opuści tuż przed nadjeżdżającym tirem. Drugą – w centrum wsi obok okradzionego Domeksu i Bemaru.
Przy zakupie kamer gminę finansowo wspomoże Kujawski Bank Spółdzielczy, który bardzo zaniepokoił się po włamaniu do Domeksu, bo w ścianie tego okazałego sklepu tkwi bankomat KBS. Prezes wie, że bankomat konkurencyjnego banku w Czernikowie już został zniszczony i obrabowany, więc przyjechał, żeby osobiście zapytać wójta, co gmina chce zrobić, żeby poprawić bezpieczeństwo.
Na wszelki wypadek, nie czekając na decyzje gminnych urzędników, zarządził modernizację czernikowskiego monitoringu bankowego i zorganizował cykl szkoleń dla całej bankowej sieci, żeby pracownicy wiedzieli, jak się zachować w czasie napadów. – Po tych praktycznych szkoleniach, na których również symulowano włamania, poczułam się dużo bezpieczniej – twierdzi Elżbieta Lipińska, kierownik oddziału KBS w Czernikowie.

Moc telewizji

I pewnie na tym by się skończyło, gdyby nie okradziony w lipcu cieśla, Grzegorz Maćkiewicz. Po napadach z siekierą powiadomił o wszystkim prasę. Kilka dni później, w telewizyjnej debacie prezydenckiej prowadzący ubolewał nad sytuacją wsi, gdzie ludzie muszą sami się bronić przed bandytami, bo na policję nie mogą liczyć. – I padła nazwa: Czernikowo. Gdy to usłyszałem, cały zdrętwiałem w fotelu. Trochę się zląkłem, co z tego wyniknie – wspomina Marian Gerc.
Wynikło samo dobro. Niemal z dnia na dzień okazało się, że to, co było niemożliwe, stało się realne. I że statystyka policyjna nie jest najważniejsza. We wsi zaczynają pełnić służbę również policjanci z prewencji toruńskiej. Ustalono pierwsze nocne dyżury. Gmina chce też wykupić dodatkowe patrole policyjne, płacąc ochotnikom z Torunia 100 zł za ośmiogodzinne czuwanie. Natomiast pracę czernikowskich policjantów zreorganizuje nowy kierownik, kom. Jarosław Świątecki.
– Mam nadzieję, że policjantów w końcu będzie widać na ulicach. I we dnie, i w nocy. A obecność mundurowych i monitoring wsi muszą w końcu odstraszyć włamywaczy – wierzy wójt Gawroński.
Bo na razie niestety nic nie odstrasza. 13 października, nocą, młody, niezamaskowany mężczyzna przyłożył nóż do brzucha barmanki w miejscowym barze Europa i zażądał pieniędzy. Wziął wszystko, co było w kasie, czyli ok. 500 zł. – Kazał mi milczeć, bo powiedział, że wie, gdzie mieszkam, i policzy się ze mną. Wsiadł na rower i odjechał – wspomina szczupła, 23-letnia barmanka, Monika Jabłońska. Mimo gróźb natychmiast powiadomiła policję. Mundurowi zjawili się po kilku minutach. Po kilkunastu zdjęli odciski palców. A po kilkudziesięciu minutach aresztowali 24-letniego Marcina K. z Czernikowa, karanego w przeszłości za kradzieże i rozboje. Podejrzany spokojnie jadł frytki na pobliskiej stacji benzynowej. Pewnie był zdziwiony, że policja go dopadła.
Niespodziewany sukces czernikowskiej policji nie zmniejszył wcale strachu mieszkańców. Mniej odważni nawet boją się opowiadać o tym, co się dzieje we wsi. Obawiają się złodziejskiej zemsty. – Od czasu gdy rozmawiałem z dziennikarzem, ktoś nocą przychodzi pod dom i wali pięściami w szyby. Jestem już niemłody i zwyczajnie się boję. Chcę spokojnie handlować. Bardzo proszę. Niech mnie pani o nic nie pyta – prosi smutnym głosem jeden z nich.
Nawet odważny Marian Gerc ani myśli wracać do handlu nocnego, choć ma teraz dwie ekspedientki za dużo. Zwolnić nie chce, a i nie za bardzo wie, co z nimi zrobić. Nie ma do tego głowy. Ciągle myśli, co jeszcze zwiększyłoby bezpieczeństwo jego sklepu. Widły i kij bejsbolowy – na wszelki wypadek – trzyma ciągle pod ręką.

PS Z pierwszych, nieoficjalnych ustaleń policji wynika jednak, że to nie Marcin K. napadał na sklepy z siekierą w ręku.


 

Z internetowego forum mieszkańców Czernikowa

Przez Czernikowo nie da się przejść bez lęku. Nie jestem stąd, ale wystarczyło, że byłam trzy dni. I już się boję iść przez tę wieś. Paczka

Każdy średnio rozgarnięty obywatel zauważy, że jest pewna zasada działania naszej policji!!! Od rana do godzin popołudniowych posterunek jest pełen. Popołudnie albo noc – pustki.
sąsiadka komisariatu

Zamiast łapać włamywacza z siekierą, to podjeżdżają na parking i wlepiają mandat za złe zaparkowanie samochodu dostawczego. Tak jest wygodniej i przy takich działaniach są skuteczni i nie dostają zadyszki.
….

Środa rynek, a gdzie policja? Ile to osób już okradziono!
Kuku

Gdzie? A na skrzyżowaniu łapie rolników jadących ciągnikami i wlepia mandaty za niesprawne światła! Na takie sprawy to mają czas, a o poważniejszych ani myślą (włamywacz z siekierą, handel narkotykami na przystanku PKS w Czernikowie itp.). Panowie policjanci, rozejrzyjcie się!
Rolnik

Jak to możliwe, żeby bandyci lądowali policji na masce i jeszcze uciekali. Cha, cha, toć to wstyd. A tak poza tym to nasz posterunek jest przecież non stop zamknięty, a bandyci latają z siekierą po Czernikowie.
majka

 

Wydanie: 2005, 43/2005

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy