Elektrownia pod napięciem

Elektrownia pod napięciem

Minister skarbu wniósł 100% akcji Elektrowni Kozienice do Grupy Energetycznej Enea. Tym samym pozbawił załogę akcji pracowniczych

Czekamy z bronią u nogi, bo przed nami wiele pytań i niewiadomych – nie ukrywa Sławomir Kutyła, przewodniczący Międzyzwiązkowego Komitetu Strajkowego w Elektrowni Kozienice SA. – Może być nawet tak, że elektrownia stanie i będzie ciemno. Obyśmy tego jednak nie doczekali.
Sytuacja w elektrowni jest napięta. Pracownicy warunkowo zawiesili strajk ostrzegawczy, ale grożą, że podejmą różne formy protestu, jeśli tylko obniży się poziom płac czy świadczeń socjalnych na rzecz regionu.
Awantura w elektrowni zaczęła się przed kilkoma tygodniami, gdy pracownicy dowiedzieli się o zamiarze konsolidacji Grupy Energetycznej Enea. Minister skarbu państwa, Wojciech Jasiński, zdecydował się to zrobić poprzez wniesienie 100% akcji Kozienic do nowego podmiotu. Tym samym pozbawił załogę prawa do akcji pracowniczych. – Stała się rzecz niesłychana – zdecydowanie wypowiada się przewodniczący Samorządnego Niezależnego Związku Zawodowego Pracowników Elektrowni, Józef Jasiński. – Do Enei wniesiono też 15% akcji, które ustawowo przyznano nam w momencie tworzenia jednoosobowej spółki skarbu państwa w 1996 r. Takich rzeczy nie można robić.

Ostrzeżenie przed strajkiem

Zaraz ukonstytuował się Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny, który powiadomił ministra o wszczęciu sporu zbiorowego i zamiarze podjęcia przez załogę czynnej akcji strajkowej. W ogłoszonym referendum ponad 94% głosujących zdecydowanie opowiedziało się za akcją protestacyjną.
Pierwszego dnia pracownicy planowali odejść od swoich stanowisk pracy na godzinę. Gdyby to nie dało rezultatów, w następne dni zaostrzaliby protest, wydłużając przerwę w pracy o kolejne godziny. Pracy nie zaprzestaliby tylko ci pracownicy, którzy bezpośrednio ratują życie i zdrowie ludzi, chronią urządzenia przed zniszczeniem.
W trybie pilnym odbyło się w Warszawie spotkanie trójstronnego zespołu do spraw branży energetycznej. Oddelegowani pracownicy elektrowni jeszcze raz powtórzyli swoje zastrzeżenia wobec programu konsolidacji elektroenergetyki. Powoływali się przy tym na zasady dialogu i zawarte porozumienia. Minister Wojciech Jasiński próbował uspokajać sytuację. Ostatecznie zakomunikował, że przyjedzie do elektrowni, by załodze złożyć nowe propozycje.
Komitet Protestacyjny przystał na to i zdecydował, by warunkowo zawiesić strajk ostrzegawczy. Jednocześnie przypomniał zarządowi firmy, że jakiekolwiek działania wobec uczestników akcji spowodują zaostrzenie protestu. Tym bardziej że pracodawca nie zawsze przestrzega przepisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych i komitet gotów jest nawet powiadomić prokuraturę.
Podczas spotkania z pracownikami przedstawiciele rządu, minister skarbu, Wojciech Jasiński, wiceminister Michał Krupiński i minister gospodarki, Krzysztof Tchórzewski, potwierdzili chęć konsolidacji Elektrowni Kozienice ze spółką Enea. Zadeklarowali przy tym, że pracownicy zachowają prawo do nieodpłatnego nabycia akcji poprzez wypłatę ekwiwalentu.
Jego wysokość obliczono na podstawie wartości całej elektrowni, którą wyceniono na około 3,5 mld zł. Wyszło, że 15% tej kwoty to około 500 mln. Uprawnionych do akcji w 1996 r. było ok. 3560 pracowników, czyli na każdego przypada średnio po około 140 tys. zł.
By nie płacić zbyt dużego podatku, pracownicy mogliby otrzymać ekwiwalent w dwóch ratach: w grudniu 2007 r. i styczniu 2008 r. Ci, którzy chcieliby wziąć akcje, muszą się uzbroić w cierpliwość, gdyż może to nastąpić dopiero po uchwaleniu ustawy dotyczącej konwersji akcji. Ministrowie zapewniali, że odpowiedni projekt został już przesłany przez prezesa Rady Ministrów do Sejmu.

Grożą nam ABW

– Takiej konsolidacji jeszcze nie było w kraju – denerwują się pracownicy. – My dopiero przecieramy ścieżkę. Może to być prawdziwa droga przez mękę. Tym bardziej że Sejm nie zdążył przyjąć ustawy i zdążył się już rozwiązać. Zmienią się ministrowie, prezesi zarządu Enei i może być tak, że nic nie otrzymamy.
– Wniesienie 100% akcji do Enei bez naszej akceptacji to zlekceważenie załogi – mówi stanowczo Sławomir Kutyła. – Nie wiemy, jakie będzie miejsce naszej firmy w przyszłym podmiocie i jakie będą zależności finansowe w grupie. Pytań jest zresztą znacznie więcej. Na jakiej zasadzie będzie dzielony zysk, według jakich kryteriów będzie się odbywać emisja akcji? Co z kapitałem zapasowym? Już przed kilkoma tygodniami wysłaliśmy pismo do ministerstwa i wciąż nie mamy odpowiedzi!
Pracownicy coraz głośniej się wypowiadają, że minister skarbu państwa może nie wywiązać się z danego słowa. – Generalnie chodzi o ustawę dotyczącą konwersji akcji – mówi konkretnie przewodniczący zakładowej „Solidarności” Andrzej Boński. – Sejmu nie ma i ustawy nie ma. To wszystko nam się łączy w jedną całość, bo już wcześniej minister nie we wszystkim dotrzymał słowa. Podpadł nam szczególnie za to, że bez zgody strony społecznej zrobił konsolidację i wniósł akcje do drugiej firmy.
Pracownicy pokazują przygotowaną przez prof. Andrzeja Szumańskiego ekspertyzę prawną, która pod znakiem zapytania stawia ich uprawnienia pracownicze. – Wszystko jest na wodzie pisane – wyjaśnia Józef Jasiński. – Przyjdzie inwestor zacznie koszty obniżać. Co go tam będą obchodzić dawne zobowiązania? Może zostaniemy podrzędną spółeczką? Jeśli ktoś mówi, że nowy agregat szybko wybuduje, to bajki opowiada. To są olbrzymie koszty.
Prof. Andrzej Szumański twierdzi wręcz, że działania Ministerstwa Skarbu Państwa są na pograniczu prawa i może się tak stać, że załoga nic nie otrzyma. Nawet wypłata ekwiwalentu jest zagrożona, bo to uszczuplenie majątku Enei. Członkowie zarządu mogą być pociągnięci do odpowiedzialności cywilnej i karnej za dokonanie niezgodnych z prawem wypłat z majątku spółki. O akcjach dla pracowników obecne przepisy w ogóle nie mówią.
– Gdy próbowaliśmy rozmawiać z wiceministrem Krupińskim o ekspertyzie prof. Szumańskiego, wyśmiał nas, twierdząc, że jest niepoważna – pamiętają pracownicy. – Powiedział, że ma u siebie prawnika, który przekazał mu inną ekspertyzę. Poza tym biuro legislacyjne Sejmu powiedziało, że wszystko jest w porządku. Nie do końca w to wierzymy, bo prof. Szumański zrobił nam ekspertyzę nieodpłatnie. Po prostu z samej chęci przekazania, że coś jest nie tak.
Komitet Protestacyjny nadal działa w elektrowni, chociaż na razie zawiesił działalność. Ludzie czekają na wywiązanie się rządu ze swoich deklaracji. – Strajk tylko wisi w powietrzu, bo nadal brakuje odpowiednich przepisów, którymi mamili nas ministrowie – mówi przewodniczący Sławomir Kutyła. – Chodzi o naprawdę duże pieniądze, o nadzieje dla ludzi, którzy zaplanowali już zakupy, budowy domów, mieszkań. Jak możemy się bronić? Blok po bloku wyłączać, aż zachwiejemy systemem energetycznym kraju i może wtedy ktoś nas posłucha? Niektórzy nam grożą, że po ostatnich przekształceniach nie możemy już strajkować. Nie jesteśmy jednak do końca tego pewni, bo przecież są prawa pracownicze. Ostatecznie ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego w kraju mogłoby to się skończyć w sądzie. Podobno nasłano na nas Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale nie boimy się tego!

Jak będzie naprawdę

Załoga nadal nie zna planów inwestycyjnych i nie wie, jakie środki będą przeznaczone na niezbędne prace remontowe, nowe urządzenia. Niektórzy obawiają się rygorystycznej polityki restrukturyzacji w nowym podmiocie i mają ku temu podstawy. Jeśli bowiem brakuje jakichkolwiek pisemnych gwarancji, można się spodziewać najgorszych wariantów.
Ludzie podają jeden z przykładów. Podczas spotkania z załogą ministrowie nic nie mówili o ograniczeniu prawa do nabywania akcji. Po kilku dniach przysłali stanowisko, że wniosą projekt odpowiedniej ustawy do Sejmu, jeśli więcej niż 10% uprawnionych opowie się za akcjami. Na szczęście podczas referendum w elektrowni za akcjami opowiedziało się znacznie więcej niż 10% uprawnionych. Cóż z tego, skoro Sejm nie zdążył przyjąć ustawy o zasadach nieodpłatnego nabywania od skarbu państwa akcji przez pracowników w procesie konsolidacji spółek sektora elektroenergetycznego. Nie zajął się też zasadami zamiany posiadanych przez nich akcji oraz zmianą ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.
Zarząd elektrowni uspokaja, że niepokoje pracowników są nieuzasadnione. Podczas referendum za ekwiwalentem opowiedziało się 65% uprawnionych osób, za akcjami 35%. – Pracownicy otrzymają swoje pieniądze – mówi prezes elektrowni Anna Łukaszewska-Trzeciakowska. – Z kolei akcje będą im przydzielone zaraz po uchwaleniu ustawy dotyczącej konwersji akcji.
Prezes przytacza nawet artykuł 3 ustęp 1 przygotowanej ustawy: „W przypadku wniesienia przez Skarb Państwa akcji spółki konsolidowanej, na pokrycie kapitału zakładowego spółki konsolidującej, uprawnieni pracownicy w miejsce prawa do nieodpłatnego nabycia akcji spółki konsolidowanej mogą skorzystać z prawa do nieodpłatnego nabycia akcji spółki konsolidującej”.
Zdaniem prezes Anny Łukaszewskiej-Trzeciakowskiej, ekwiwalent nie obniży wartości nowego podmiotu i zarząd nie musi obawiać się jakiejkolwiek odpowiedzialności cywilnej czy karnej. Enea nic nie traci, bo jej wartość wzrosła po wniesieniu akcji elektrowni. Po prostu podwyższony został jej kapitał zakładowy. Elektrownia nie stała się nic nieznaczącym podmiotem. Zachowała swoją osobowość prawną, odrębny status, własne organy statutowe, zarząd i radę nadzorczą oraz siedzibę w Świerżach Górnych koło Kozienic i nazwę spółki.
Każdy z pracowników ma zagwarantowane zatrudnienie. Będą też pieniądze na inwestycje, m.in. na nowy blok energetyczny, który kosztuje około 1,4 mln euro. – Ministerstwo Skarbu Państwa gwarantuje, że wypracowany przez nas zysk nie będzie pobierany w formie dywidendy i zostanie u nas w spółce, co pozwoli na niezbędne inwestycje – przekonuje prezes Łukaszewska-Trzeciakowska. – Dodatkowe środki wpłyną także z emisji akcji Enea SA, które trafią na giełdę.
Pracownicy te wyjaśnienia przyjmują z dużą ostrożnością. Obawiają się, czy po rozwiązaniu parlamentu nowymi przepisami zajmą się posłowie nowej kadencji, a jeśli tak, to kiedy. – Sytuacja polityczna w kraju jest niespokojna i jeśli politycy o nas zapominają, to my musimy im o sobie przypomnieć – mówią ludzie. – Każdy dzień przynosi nam kolejne obawy.

 

Wydanie: 2007, 41/2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy