Gra na przeczekanie

Gra na przeczekanie

Sąd nie dał się nabrać na fortel prezesa TVP, Jana Dworaka

Warszawski sąd okręgowy nie zakończył trwającego od kilkunastu miesięcy sporu w telewizji publicznej. Nie zakończył, bo nie miał prawnych przesłanek. Zamiast tego oddalił powództwo prezesa TVP w sprawie mandatu członka Rady Nadzorczej TVP, Marka Ostrowskiego. W uzasadnieniu sędzia Marek Dobrzyński wyjaśnił, że fundamentalną zasadą procesu jest to, iż opiera się on na sporze stron. „Tymczasem pan Marek Ostrowski zajmuje takie samo stanowisko jak powód. De facto sporu nie ma”.
Już kilka tygodni temu informowaliśmy, że konstrukcja pozwu Dworaka jest przewrotna. Wszystko wskazywało na to, że prezesowi nie chodzi o wyjaśnienie konfliktu, tylko o przeczekanie. Teraz to się potwierdziło.

Zmowa procesowa?

Spór w sprawie mandatu Marka Ostrowskiego trwa w TVP od kilkunastu miesięcy. We wrześniu ub.r. Ostrowski, będąc członkiem RN, został wicedyrektorem TVP 3. Tym samym złamał prawo (był jednocześnie szefem i podwładnym). Wówczas pojawiło się też pytanie, czy mandat Ostrowskiego w radzie nadzorczej automatycznie wygasł. Prezes Dworak przekonywał opinię publiczną, że rozstrzygający werdykt w tej sprawie wyda sąd.
Pisaliśmy wtedy, że w tym wypadku wiara w zbawczą moc sądu będzie złudna. Kilkanaście dni temu identyczny scenariusz przedstawił „Presserwis”, serwis internetowy miesięcznika „Press”. Podparł go specjalnie zamówioną na tę okazję ekspertyzą. Z analizy mecenasa Rafała Szymkowiaka z kancelarii prawnej Dr Krystian Ziemski & Partners wynikało, że sąd nie zajmie się w ogóle tą sprawą. – Ten proces byłby podręcznikowym przykładem kolizji, a więc zmowy procesowej, w której strona procesowa dąży (prowadząc fikcyjny proces) do uzyskania orzeczenia sądowego w sobie znanym celu. Możliwość spisku procesowego jest dla sądu powodem do umorzenia postępowania ze względu na fakt, że orzeczenie w tej sprawie jest niedopuszczalne – stwierdził mecenas Szymkowiak. Anna Milewska z Rady Nadzorczej TVP tłumaczy to na przykładzie: – Zniknęła książka. Wiemy, że ani ja, ani nikt z moich znajomych jej nie ukradł. Idziemy jednak do sądu, by ten stwierdził, że nie jesteśmy złodziejami. Sąd odeśle nas z kwitkiem, nie znajdując przedmiotu sprawy, którą miałby się zająć.
Najwyraźniej więc prezesowi zależało na czasie, a nie na rozwiązaniu sporu. W ten sposób konserwował obecny stan rzeczy w TVP. – Dworak w nieuzasadniony sposób postawił spółkę po jednej ze stron sporu. Złamał zasady korporacji i doprowadził do eskalacji konfliktu. Powinien podać się do dymisji – twierdzi Anna Milewska.
Wszystko wskazuje na to, że sprawa sporu w TVP trafi jednak na wokandę. I to niebawem. Do sądu okręgowego wpłynął bowiem pozew Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przeciwko Ostrowskiemu i TVP, w którym rada wnosi o ustalenie, że stosunek prawny między telewizją a Ostrowskim wygasł. Tak skonstruowany pozew sąd będzie musiał rozpatrzyć.
Warto przypomnieć, że w sprawie sporu w TVP istnieje też kilka niezależnych ekspertyz prawnych. Niemal wszystkie są zgodne: Ostrowski złamał prawo. Różnią się co najwyżej mocą swoich stwierdzeń. Prof. Szwaja, autor komentarza do kodeksu spółek handlowych, twierdzi, że mandat Ostrowskiego w radzie nadzorczej wygasł. Nie pozostawia złudzeń również ekspertyza prawna prof. Andrzeja Kidyby z Katedry Prawa Gospodarczego i Handlowego UMCS, stwierdzająca: „Nawiązanie przez członka rady stosunku pracy, który powoduje bezpośrednią podległość zarządowi, skutkuje wygaśnięciem mandatu członka rady nadzorczej. (…) Mandat wygasa z mocy prawa i dzieje się to automatycznie. (…) Ma wymiar absolutny, a nie przejściowy”.

Co dalej?

Podpierając się ekspertyzami i mając na uwadze przedłużający się stan niepewności w spółce, na początku czerwca KRRiTV przyjęła uchwałę stwierdzającą wygaśnięcie mandatu Ostrowskiego. Na jego miejsce powołała Krzysztofa Czeszejkę-Sochackiego. Zarząd TVP tego nie uznał. Mimo że obligowały go do tego termin oraz zalecenie ministra skarbu państwa, nie złożył wniosku do Krajowego Rejestru Sądowego o zarejestrowanie nowego członka RN TVP i wyrejestrowanie jego poprzednika. Wystosował jedynie pismo wyjaśniające. W tej sytuacji o wpisanie nowego członka rady nadzorczej do rejestru z urzędu wystąpiła KRRiTV.
Sprawa sporu wokół Ostrowskiego jest bardzo ważna. Jeśli okaże się, że jego mandat w radzie wygasł, będzie to oznaczało, że nieważne jest zawieszenie Ryszarda Pacławskiego w obowiązkach członka zarządu telewizji ds. programowych. Nieważne okaże się też zawieszenie innego członka zarządu, Marka Hołyńskiego. Najprawdopodobniej unieważnione zostaną też wszystkie inne decyzje, w podejmowaniu których uczestniczył Ostrowski.
W tej chwili pozostaje więc czekać na sprawę w sądzie okręgowym. Wcześniej powinna natomiast zapaść decyzja Krajowego Rejestru Sądowego. Jeśli KRS wpisze Czeszejkę-Sochackiego do rejestru, będzie to automatycznie oznaczało wykreślenie Ostrowskiego. Co zrobią wówczas Ostrowski i popierająca go część członków rady nadzorczej? Leszek Rowicki jest ostrożny: – Jeśli moi koledzy z rady nie uznają Czeszejki-Sochackiego, będzie to działanie bezprawne. Ale mnie już nic nie jest w stanie zdziwić.
Ryszard Pacławski wierzy w pomyślne zakończenie sporu: – Są jakieś granice. W końcu żyjemy w państwie prawa, a nie w dżungli.
Miejmy nadzieję.

 

Wydanie: 2005, 28/2005

Kategorie: Media
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy