Horror na farmie

Horror na farmie

Hodowca świń najgroźniejszym seryjnym mordercą Kanady

Niedaleko od strzelistych wieżowców centrum Vancouveru przez lata rozgrywał się dramat jak z najbardziej ponurych filmów grozy. Prostytutki i narkomanki bez śladu znikały z ulic. Policja nie przejmowała się losem kobiet z marginesu. „Nie stało się nic złego – przecież nie mamy ciał”, mówili funkcjonariusze.
Obecnie wiadomo już, jak przerażający los spotkał zaginione. Hodowca nierogacizny Robert Pickton zabierał dziewczyny na swą rozległą, zapuszczoną farmę położoną w Port Coquitlam, około 30 km na wschód od Vancouveru. Tam mordował je bezlitośnie, ciała gotował, ćwiartował i rzucał tucznikom. „To była skuteczna metoda – świnie niemal w całości pochłaniają ludzkie ciało – druzgoczą kości, aby dobrać się do szpiku”, twierdzą policyjni eksperci. Pickton był dumny ze swych wielkich kotłów i chętnie pokazywał je sąsiadom, chełpiąc się: „Patrzcie, w tych baniach sporządzam cholernie odlotową paszę”.
Od lutego 2002 r. szalony farmer przebywa w policyjnym areszcie. W lipcu br. został formalnie oskarżony o zgładzenie 15 kobiet w wieku od 22 do 46 lat. Z pewnością lista ofiar Picktona jest znacznie dłuższa. Na farmie policyjni specjaliści znaleźli ślady DNA także innych osób z listy 63 kobiet, które od początku lat 80. zaginęły w Eastside, ubogiej dzielnicy seksu na sprzedaż, przemocy i grzechu. Przypuszczalnie zbrodniczy farmer zdobędzie makabryczną sławę najbardziej krwawego seryjnego mordercy Kanady.
W anglikańskiej katedrze w Vancouverze ściany jednej z kaplic pokrywają kartki z imionami zaginionych oraz modlitwami napisanymi przez ich przyjaciół i bliskich.

Dookoła płoną świece.

Bracia, siostry, rodzice, dzieci i znajomi gromadzą się tu, aby uczcić pamięć ofiar. Codziennie się zastanawiają, jak to było możliwe. Dlaczego policja pozwalała mordercy tak długo grasować bezkarnie? Znikanie narkomanek i prostytutek od lat było mroczną tajemnicą Vancouveru. 31-letnia Joanne, która spędziła 12 lat na ulicach Eastside, czekając na „johnów”, czyli klientów, widziała, jak bez wieści giną jej przyjaciółki. „Początkowo nie rozumieliśmy, co się dzieje, potem jednak nam zaświtało. Tak, one mogły pojechać do domu, jednak żywi ludzie przysyłają kartki, czasem wpadają z wizytą. Ale te dziewczyny przepadły jak kamień w wodę”, mówi Joanne. Także 31-letnia narkomanka Helen Hallmark była przerażona, gdy traciła jedną koleżankę po drugiej. Postanowiła regularnie kontaktować się ze swą matką. Ostatni raz zadzwoniła w sierpniu 1997 r. Potem nie dała już znaku życia. Zrozpaczona matka, Kathleen Hallmark-McClelland’s, bombardowała telefonami policję w Vancouverze. Ale stróże prawa bez zapału zajęli się tą sprawą. „Nie zatelefonowali do mnie ani razu, dopiero po sześciu tygodniach przysłali detektywa. Ten sugerował, że Helen wyjechała na Florydę i zmieniła tożsamość. Tymczasem większość tych dziewczyn nie ma pieniędzy nawet na autobus do sąsiedniej dzielnicy. Gdyby w sąsiedztwie zginęło kilka psów, policja zapewne zrobiłaby więcej”, oburza się matka ofiary. Wydaje się, że funkcjonariusze rzeczywiście nie mieli chęci prowadzić śledztwa w Eastside, gdzie wśród zamkniętych sklepów, podejrzanych hotelików pod czerwoną latarnią i melin dilerów narkotykowych kobiety, które trafiły na margines systemu, niestrudzenie czekają na „johnów”. Prostytutki w Eastside żyją niebezpiecznie, są bite przez klientów i „opiekunów”. Twarze ulicznych dziewczyn pokrywają blizny jak u zawodowych bokserów. Tylko nieliczne potrafią wyrwać się z tego piekła – większość gotowa jest na wszystko, aby zdobyć pieniądze na działkę kokainy. Wśród zaginionych jest wiele „rodzimych Kanadyjek” czyli Indianek. Policja w Vancouverze wielokrotnie musiała się bronić przed oskarżeniami o rasizm.
A przecież energicznie prowadzone śledztwo pozwoliłoby na znacznie szybsze ujęcie zbrodniarza.

„Farmer Willy”

był znaną postacią w Eastside. Często przyjeżdżał tu rozklekotaną ciężarówką, aby zabierać dziewczyny, z którymi urządzał seksualno-alkoholowe orgie w barze Piggy’s Palace (Miss Piggy to świnka z programu „Muppet Show”). W lokalu, który bracia Picktonowie urządzili na terenie swej posiadłości, zbierały się tam tłumy amatorów whisky i ginu. Niekiedy rozbawione towarzystwo zaszczycał swą obecnością burmistrz. Robert i David Picktonowie gospodarowali na farmie wspólnie, pierwszy mieszkał w przyczepie kempingowej, drugi w walącym się domu. Obaj zarobili fortunę, sprzedając ziemię pod zabudowę, ale wszystkie pieniądze – setki tysięcy dolarów – przehulali w pubach i domach uciech. Sąsiad Picktonów, Eric, który obecnie usiłuje sprzedać swój dom, opowiada: „To byli dziwni faceci. Przez długie godziny urządzali walki kogutów. Zazwyczaj farmer wstaje o siódmej rano, ci jednak pokazywali się dopiero o siódmej wieczorem i do rana rozbijali się ciężarówką. A przy tym nigdy się nie myli – co za okropność”. Na bramie posiadłości Picktonowie umieścili napisy w rodzaju: „Trzymaj się z daleka – tu pilnuje pitbull chory na AIDS”.
W 1997 r. pewna zakrwawiona, skuta kajdankami kobieta uciekła z krzykiem z upiornej farmy. Opowiedziała, że Robert Pickton zwabił ją do Piggy’s Palace i usiłował zamordować. Policja nie dała wiary zeznaniom prostytutki. Detektywi zadowolili się wyjaśnieniami farmera, że działał w obronie własnej.
Dwa lata później prostytutki z Eastside, które wróciły z domu Picktonów, wszczęły alarm –

na farmie widziały zakrwawione kobiece ubrania

i dokumenty zaginionych. I tym razem detektywi zlekceważyli ten trop. Policja przystąpiła do energicznego śledztwa, dopiero gdy o zaginięciach w Vancouver zaczęła pisać prasa międzynarodowa. Wytropienie 53-letniego Roberta Picktona okazało się nietrudnym zadaniem. Jego brat nie został oskarżony.
Wszystkie zabudowania ponurej farmy zrównano z ziemią. Pracom ekip policyjnych przyglądali się krewni ofiar. Kiedy runął ostatni dom, rozległy się oklaski i okrzyki radości. Eksperci zdejmują kolejne warstwy ziemi – dosłownie centymetr po centymetrze. Poszukują śladów ofiar metodami, które Amerykanie zastosowali w 2001 r. w ruinach World Trade Center. Być może, szalony hodowca świń ukrył szczątki zgładzonych kobiet również w innym regionie, nad Fraser River, gdzie w 1995 r. znaleziono połowę ludzkiej czaszki.
Śledztwo potrwa jeszcze wiele miesięcy, proces oskarżonego rozpocznie się najwcześniej w połowie 2004 r.


Zostały tylko wspomnienia
Rodziny zaginionych piszą na ich cześć wiersze i przygotowują strony internetowe. „Z pewnością były kobietami, które zeszły na złą drogę, ale to przecież ludzkie istoty. Nie chcemy, aby ich pamięć umarła”, mówi Marylin Craft. Ślady DNA jej przybranej córki Cindy znaleziono na farmie Picktonów. Maggie de Vries wydała książkę „Missing Sarah”, aby uczcić pamięć swej siostry, narkomanki, która zaginęła w Vancouver w wieku 28 lat. Obecnie wiadomo, że także Sarah de Vries została zamordowana w Piggy’s Palace. Autorka zamieściła w książce wiersze i fragmenty pamiętnika, który Sarah pisała, gdy miała 10 lat: „Zrobiłam porządek w pokoju, jak nigdy w moim krótkim życiu. Biorę lekcję pływania, uczę się gimnastyki. Nauczycielka nazywa mnie „Panną Elastyczną”, bo udają mi się wszystkie ćwiczenia”, pisała mała Sarah. Maggie de Vries liczy, że kiedy ludzie przeczytają te słowa, będą myśleć o Sarah z szacunkiem.

 

Wydanie: 2003, 32/2003

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy