Jaki Irak po wojnie?

Jaki Irak po wojnie?

Nie mamy żadnej gwarancji, że w Iraku powstaną rządy demokratyczne, w stylu amerykańskim

Rozmowa z prof. Januszem Daneckim, arabistą i islamistą

– Jak świat arabski będzie reagował na wojnę wytoczoną Irakowi?
– Amerykanie zaatakowali jedno z państw muzułmańskich i – nieważne, jakie ono jest – zagrożenie wywołuje w muzułmanach poczucie wspólnoty. W sprawie Iraku pojawiają się oznaki solidarności. Ale nie jest to solidarność z Husajnem, tylko z muzułmanami w Iraku. Od tego do jedności świata muzułmańskiego w celu stawienia czoła Stanom Zjednoczonym daleko. Nawołują do niego tylko skrajni fundamentaliści.

– W naszych mediach nagromadziło się mnóstwo fałszywych stereotypów na temat świata islamu. Saddam Husajn kojarzony jest z islamskim fundamentalizmem, tymczasem to nieporozumienie. Pan profesor jest islamistą, to znaczy specjalistą od islamu. Tymczasem w języku naszych mediów ma to oznaczać islamskiego ekstremistę.
– Irak zawsze trzymał się z daleka od religii, a zatem i od fundamentalizmu religijnego. Dopiero w ostatnich latach Saddam Husajn próbował zinstrumentalizować religię, wzywał do dżihadu, świętej wojny. Ale to było skierowane do innych państw muzułmańskich: słuchajcie, wasi bracia, muzułmanie, zostali zaatakowani, musicie ich bronić!

– Czy islamski fundamentalizm to rzeczywista siła, której Zachód musi się obawiać?
– Cywilizacja islamu nie jest monolitem, ale większość państw muzułmańskich – skonstruowanych notabene na wzór europejski – akceptowała do tej pory Zachód, chociaż świat muzułmański zawiera w sobie nurty całkowicie odrzucające zachodnie wartości. Fundamentalizm oznacza powrót do fundamentu, do pierwotnego państwa muzułmańskiego, czyli odrzucenie wszystkiego, co zapożyczone z zewnątrz, od kultury Zachodu. Jako przykład naprawdę fundamentalistycznego kraju, choć bez terroryzmu, wymieniłbym na pierwszym miejscu Arabię Saudyjską. Jednak fundamentalistów o antyzachodnim nastawieniu jest procentowo niewielu. Są tylko bardzo głośni.

– Głośna bywa ich broń, bomby, które podkładają.
– Spirala przemocy na Bliskim Wschodzie rozkręca się coraz bardziej. Brałem niedawno udział w dyskusji na temat islamu w pewnym prestiżowym piśmie katolickim. Jeden z uczestników zwrócił uwagę na fakt, że na przykład palestyński Hamas zaledwie 5% swego budżetu wydaje na walkę zbrojną, podczas gdy 95% na opiekę społeczną, szpitale i szkolnictwo.
I, oczywiście, na propagowanie walki z okupantem.
Najwcześniejszy islamski fundamentalizm pojawił się w IX w., po czym wielokrotnie powracał. Mamy dziś fundamentalistów-myślicieli religijnych i fundamentalistów-terrorystów, jak Osama bin Laden z jego Al Kaidą, choć nie mam jasności, czym ona właściwie jest. I czy w ogóle istnieje.

– Wojna może pogłębić przepaść między światem chrześcijańskim a światem islamu.
– To bardzo prawdopodobne. Nie dlatego, że Saddam Husajn miałby sam przygotowywać akcje terrorystyczne na całym świecie, tylko dlatego, że organizacje terrorystyczne będą wykorzystywać pretekst Iraku do tego, żeby upowszechniać swoją ideologię. Fundamentalizm to ideologia, która rzeczywiście szczególnie przemawia do ludzi w chwilach głębokiej frustracji ekonomicznej i zagrożenia militarnego.

– Przez stulecia chrześcijaństwo i islam żyły w stanie wzajemnej wrogości. Islamskie państwo powstałe dzięki podbojowi terytoriów Bizancjum zagarnęło Hiszpanię i dopiero Karol Młot zatrzymał w VIII w. pochód w Hiszpanii. W XII-XIII w. nastąpiły krucjaty. Mieliśmy też oblężenie Wiednia i zajęcie Ziemi Świętej przez Turków. Ale historia kontaktów między dwoma wielkimi religiami monoteistycznymi nie składa się wyłącznie z konfliktów.
– Potrzeba dialogu wynika z wspólnych korzeni dwóch religii monoteistycznych – chrześcijaństwa i islamu, dla którego Chrystus jest prorokiem. Libańscy maronici i iraccy chaldejczycy, egipscy koptowie to chrześcijanie zanurzeni w islamskim morzu. Muzułmańska modlitwa hadith jest prawie identyczna z naszym „Ojcze nasz…”. Koran, który według Mahometa został przekazany mu bezpośrednio przez Boga, stanowi ostateczne uzupełnienie Biblii, uznawanej z pewnymi zastrzeżeniami przez muzułmanów. Ale potrzeba dialogu to również kwestia wspólnych interesów, zwłaszcza w obrębie Morza Śródziemnego.

– Czy Irakijczycy są gotowi na przyjęcie wolności i demokracji z rąk Amerykanów?
– Może trochę takich Irakijczyków jest. Zwłaszcza na emigracji. Ale pamiętajmy o tym, że w świadomości społeczeństwa Iraku to Amerykanie przez trwającą od 1991 r. blokadę Iraku sprawiali, iż cierpi ono nędzę i wyrzeczenia.

– Postawa Kościoła katolickiego, Jana Pawła II w obliczu wojny przeciwko jednemu z krajów muzułmańskich nawiązuje do wielkich historycznych tradycji we współżyciu dwóch wielkich i dawnych kultur: chrześcijaństwa i islamu.
– Cały europejski renesans to rezultat przekazania nam przez muzułmanów dorobku wszystkich cywilizacji antycznych, które zbierał jak odkurzacz na swojej drodze i syntetyzował, czyli tworzył nowe wartości. To widać na każdym kroku: mamy słynne cyfry arabskie, które są oczywiście indyjskie i dzięki Arabom zostały upowszechnione. Mamy papier, który jest pochodzenia chińskiego, ale został upowszechniony dzięki Arabom. Mamy dziedzictwo filozofii greckiej, które przetrwało w znacznej mierze dzięki Arabom. Nauki ścisłe Arabowie przejęli, ale udoskonalili. I tak dalej. Świat muzułmański chętnie przekazał to wszystko Europie. Dlatego muzułmanie czują się dziś pokrzywdzeni. Mówią Zachodowi: my daliśmy wam wszystko, co mieliśmy, a wy teraz próbujecie nami rządzić i nie dopuszczacie do zdobyczy waszej technologii.

– Arabowie obciążają Zachód winą za ogromny regres, jaki nastąpił w ich krajach.
– Ten upadek datuje się od XIII w., ale w XIX w. nastąpiło odrodzenie pod wpływami europejskimi. Dlaczego jednak ten świat się nie rozwinął? Nam się wydaje, że tam są olbrzymie pieniądze z ropy naftowej. Te pieniądze pojawiły się dopiero po 1973 r. i głównie w krajach Zatoki Perskiej, łącznie z Irakiem, którego rozwój zastopowała jednak w 1991 r. blokada ekonomiczna. Nagle pojawiła się olbrzymia ilość pieniędzy, która została wykorzystana do rozwoju infrastruktury i szkolnictwa. Notabene Irak rozwijał się fantastycznie we wszystkich dziedzinach, od techniki po kulturę i edukację.

– Ale większość krajów arabskich jest bardzo biedna.
– Egipt, na przykład, jest bardzo rozwiniętym krajem, ale analfabetyzm sięga tam 70%, dlatego że nie ma pieniędzy, mimo iż Egipt jest drugim w kolejności po Izraelu beneficjentem amerykańskiej pomocy wojskowej. Natomiast pomocy ekonomicznej i kulturalnej stara się udzielać Europa w ramach uzgodnionej w 1995 r. tzw. inicjatywy barcelońskiej, której celem jest włączenie państw muzułmańskich w cywilizacyjny basen Morza Śródziemnego.

– Mówiło się, że „książki drukuje się w Libanie, a czyta w Iraku”.
– Gdy byłem pod koniec lat 80. na uniwersytecie bagdadzkim, studiowała tam wielka liczba kobiet, chociaż w innych salach niż mężczyźni. Przeznaczanie części dochodu narodowego na cele publiczne i społeczne, w tym na edukację, wynika z nakazów islamu. Islam nie podważa własności prywatnej, ale krytykuje tych, którzy gromadzą bogactwa dla zaspokojenia własnej przyjemności, skąpiąc na cele społeczne.

– Czy „islamski socjalizm” Saddama Husajna i innych dyktatorów nie wzorował się w jakiejś mierze na socjalizmie europejskim?
– To nie jest dokładnie tak. Muzułmanom nie były na ogół potrzebne socjalistyczne wzorce z Europy, ponieważ w islamie zasada sprawiedliwości społecznej o charakterze majątkowym istniała od samego początku, co prowadzi do zderzenia z tym, co niesie globalizacja. Każdy muzułmanin jest zobowiązany prawem muzułmańskim do poświęcania ściśle określonej części swojego majątku – niezależnie od podatku od dochodów – na wspólne cele. Jałmużna, zakat, wynosi dokładnie 1/40 majątku i płaci się ją co roku. Przy założeniu, iż życie przeciętnego człowieka trwało 40 lat, był to dorobek całego jednego roku. Jeśli ktoś nie dokładał starań, aby majątek pomnożyć, wkrótce przez lenistwo i nieróbstwo tracił wszystko. Była to więc również zachęta do pracy. Ale zakat nie obowiązuje najbiedniejszych.

– Czy islam jest w ogóle do pogodzenia z podstawowymi prawami człowieka w naszym, zachodnim rozumieniu? Wiadomo, że państwa arabskie mają kłopoty z zaakceptowaniem ONZ-owskiej Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z 1948 r. Pluralizm religijny, kulturalny, demokracja w pojęciu zachodnim, równe prawa kobiet – do tego państwa muzułmańskie podchodzą na swój sposób. Zasadnicze pytanie brzmi: czy świat zachodni może narzucić światu islamu demokrację w naszym rozumieniu?
– Jest jedna przeszkoda – sami ludzie. W islamie, zresztą jak w każdej religii, najwyższe prawo jest prawem boskim. Nic zatem nie może stać wyżej od prawa boskiego. Demokracja – czyli prawa człowieka – stoi w naszej laickiej koncepcji wyżej od prawa boskiego. Dla nich jest to nie do przyjęcia. Ale to muzułmańskie prawo boskie interpretują ludzie, którzy mogą je naginać w jedną stronę lub w drugą. Przeszkodą we wprowadzeniu w świecie islamu takich praw człowieka, jakie my byśmy chcieli, jest sam człowiek, muzułmanin.

– Począwszy od XIX w., świat islamu nieustannie się reformuje.
– To oznacza, że stara się dostosować do rzeczywistości, do współczesności. Ten reformizm idzie przede wszystkim w kierunku przyjmowania pewnych instytucji, wartości europejskich i asymilowania ich do islamu. Tak m.in. powstało państwo, nastąpiła reforma prawa muzułmańskiego. Kiedy jednak się okazało, że ten świat europejski niekoniecznie przynosi pozytywne rzeczy, coraz mocniej zaczęły się ujawniać przeciwne tendencje. Przełom nastąpił wyraźnie po II wojnie światowej, w latach 40.-50. Pojawiają się ponownie nurty fundamentalistyczne, które jednak nie dominują.

– Są wszakże wyjątki.
– To przede wszystkim Iran, gdzie nastąpiła reakcja na nadmierną europeizację i władzę objęli duchowni, oraz Algieria, gdzie sami Algierczycy wybrali fundamentalistów, a potem się z tego wycofali. Wreszcie jest Sudan, w którym mamy znowu bardzo silne niepokoje. Rządy talibów w Afganistanie doprowadziły do całkowitego zniekształcenia islamu. Natomiast w pozostałych krajach mamy do czynienia z ruchem dostosowującym je do wymogów współczesności.

– A Irak z jego dyktaturą?
– Irak był właśnie doskonałym przykładem państwa reformatorskiego, dalekiego od religijnego fundamentalizmu.

– Czy w Arabii Saudyjskiej, będącej dobrym sojusznikiem Zachodu, gdzie jednak przejście z islamu na inną religię jest karane śmiercią, jest więcej demokracji niż w Iraku?
– Powiedziałbym, że jest tam mniejsza demokracja. Jest to państwo równie despotyczne jak Irak, choć władcy są może mniej okrutni. Znakomita większość państw arabskich to państwa dyktatorskie. Różnią się one osobowościami dyktatorów. Nawet takie państwo jak Turcja, gdzie wojskowi jednak pilnują równowagi.

– Egipski laureat literackiej Nagrody Nobla z 1988 r., Magib Mahfuz, wielki obrońca dialogu miedzy islamem a judaizmem, po zamachu z 11 września kategorycznie potępił islamski terroryzm i w tym samym wystąpieniu zaapelował do świata o jak najszybsze rozwiązanie problemu palestyńskiego. „Nie ma skutku bez przyczyny”, powiedział Mahfuz.
– Istnieje wyraźnie iunctim między sprawą palestyńską a tym, co się w tej chwili dzieje w Iraku. Kiedy nasza strona, strona zachodnia, popełnia jakieś błędy, kiedy Izrael gnębi Palestyńczyków, to oczywiście sami siebie nie będziemy za to karać. Amerykanie nie będą karać Izraela. Izrael jest bowiem traktowany jako przedłużenie Zachodu, a przede wszystkim Ameryki na arabskim Bliskim Wschodzie. Świat arabski widzi nieproporcjonalność w reakcjach USA na wydarzenia na Bliskim Wschodzie: w odpowiedzi na Kuwejt – Pustynna Burza, w odpowiedzi na nieustanne najazdy ziem Autonomii Palestyńskiej – łagodne upomnienia Waszyngtonu.

– Czy w możliwym do przewidzenia czasie władze okupacyjne będą w stanie stworzyć iracką władzę, która byłaby alternatywą Saddama Husajna?
– Husajn zniszczył właściwie wszelką opozycję. Irak będzie mógł po wojnie funkcjonować jedynie przy tej władzy, która była dotąd i której niższe szczeble zostaną zapewne zachowane. Ci, którzy są na zewnątrz, są do przejęcia władzy nieprzygotowani. Opozycja jest skrajnie podzielona. Jeśli któraś z opcji – np. Kurdowie czy sunnici – przejęłaby rządy, natychmiast napotka silną opozycję i będzie władzą mniejszości. Gdzieś kiedyś powstanie jakiś rząd. W końcu znajdzie się jakaś postać nadająca się na przywódcę. Ale jak długo to potrwa i czy da się to zrobić pod amerykańską kuratelą? I nie mamy żadnej gwarancji, że w Iraku powstaną rządy demokratyczne, w stylu amerykańskim. Sądzę, że wchodzimy w okres dość daleko posuniętej wrogości wobec Amerykanów w świecie arabskim. Nawet w krajach najbardziej z nimi związanych.

 

Wydanie: 13/2003, 2003

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy