Nobliści odchodzą, kołtun zostaje

Nobliści odchodzą, kołtun zostaje

Zmarła Wisława Szymborska. Jej ostatnią wolą było, by pogrzeb był świecki i by pochowano ją w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Rakowickim. Narodowo-katolicka prawica ma kłopot. Gdyby chciano ją pochować w krypcie zasłużonych na Skałce, jak noblistce przystało, byłaby okazja do awantur, protestów, do przypominania, że napisała kiedyś wiersz o Stalinie. Cholera, nie będzie pretekstu. Ten wiersz o Stalinie i tak się jej wypomina, ale możliwość protestu dawała nieporównanie większe możliwości. Teraz nie bardzo jest co oprotestować. Prawica wie, że i tak największym polskim poetą jest Jarosław Marek Rymkiewicz, któremu wybaczono, że należał kiedyś do ZMP, bo w porę nawrócił się na kaczyzm i napisał poemat o katastrofie smoleńskiej. No i imię ma piękne. Imię prawdziwego, co tam prawdziwego, najprawdziwszego Polaka.

Dla prawicy Miłosz był antypolakiem, bo szydził z polskości. Może nawet Litwinem, a jak wiadomo, Litwini prześladują polskość, a już zwłaszcza współczesnych polskich działaczy na Litwie. Szymborska, kto wie, może była jeszcze gorsza. To, że zażyczyła sobie świeckiego pogrzebu, tylko potwierdza przypuszczenie, że z jej polskością też nie było najlepiej, bo przecież wiadomo: Polak to katolik. Sama więc się wykluczyła z polskości. Dla prawicy to prawdziwa ulga. Nie musi już niczego udowadniać. Wszystko jasne.

Cały świat odnotował śmierć polskiej noblistki, prawdziwie polska prasa zrazu tego nie zauważyła. Dopiero rusza do bibliotek, szukać tego wiersza o Stalinie, będą cytować, oburzać się, gorszyć po raz kolejny. Cała reszta nieważna.

Pamiętam pogrzeb Miłosza. Komitet protestacyjny, który nie chciał dopuścić do pochowania go na Skałce. Licytacja głupoty, chamstwa, zacietrzewienia. Nawet wstawiennictwo Jana Pawła II było dla nich nieprzekonujące. Pamiętam stosunkowo niedawną debatę w Sejmie, gdy posłowie PiS protestowali przeciw ogłoszeniu roku 2011 rokiem Miłosza.
Szymborska zrobiła im kawał, kazała się pochować w rodzinnym grobowcu. Jak tu protestować?
Trzeba będzie się wysilać, aby coś jednak wymyślić, żeby napluć, wylać kubeł pomyj. A jak się nie da, to przynajmniej zignorować.
Szymborska, podobnie jak Miłosz, rozsławiła Polskę w świecie. Umocniła ojczyznę polszczyznę swoją poezją. Dla prawicy to bez znaczenia. Prawica Szymborskiej coś znajdzie. A na pewno będzie szukać.

Dziwnie mała jest ta Polska narodowo-katolickiej prawicy. Nie wszystko się w niej mieści.
Wobec Polaków Norwid był bardziej krytyczny niż Miłosz. Jak go kiedyś przeczytają, wykreślą z kanonu lektur jak Gombrowicza. Na szczęście są niedoukami.
Ropowsko-pisowsko-platformiany minister Sikorski chce zburzyć Pałac Kultury, jako symbol ruskiego panowania. Jak to dobrze, że nie zna historii Belwederu czy Pałacu Namiestnikowskiego. Z tych samych powodów musiałby je burzyć, skazując na bezdomność prezydenta Komorowskiego.
Kiedyś na krakowskich Plantach można było spotkać spacerującego Miłosza z Szymborską i Venclovą. Ten ostatni, wielki poeta, Litwin i oddany przyjaciel Polski, specjalnie kupił swego czasu w Krakowie mieszkanie, aby czasem odbyć taki spacer po Plantach, w takim towarzystwie, i specjalnie przyjeżdżał tu z Ameryki.
Nie ma już Miłosza, odeszła Szymborska. Nie ma już noblistów w Krakowie. Nastąpił dzień, o którym poetka pisała „Nazajutrz – bez nas”. Bez nich Kraków jest inny, Polska jest inna. Uboższa.
Tylko kołtun polski ma się dobrze. Nie bierze sobie do serca przestrogi wieszcza: „Klątwa ludom, co swoje mordują proroki”.
Zresztą, taki tam wieszcz. Przecież sam mówił o sobie, że „z matki obcej”, w dodatku podobnie jak Miłosz Litwin. Chyba po ojcu. Przecież pisał: „Litwo, ojczyzno moja”. To co on nas tu będzie pouczał! Nas, prawdziwych Polaków!
Szymborska to widziała. To o nich pisała: „Otacza nas tępota coraz szerszym kręgiem”. Może jednak dzięki jej poezji ten krąg głupoty będzie trochę mniejszy?

Wydanie: 06/2012, 2012

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy