„Karta” przeciw Kresowianom

„Karta” przeciw Kresowianom

Polemika z redaktorem naczelnym Zbigniewem Gluzą

Pan Zbigniew Gluza
Redaktor Naczelny „Karty”

W 64. numerze „Karty”, w artykule „Komu znowu służymy” zaatakował Pan środowisko kresowe, kombatanckie i mnie osobiście. Do napisania tego listu skłoniły mnie insynuacje, mianowicie takie, że: organizacje kresowe w stosunku do „Karty” wysuwają nierzeczywiste zarzuty, nie liczą się z jakimikolwiek faktami, nie wiedzą, co mówią, mijają się z prawdą i tworzą jakiś front polsko-ukraiński. Wizja frontu zupełnie mnie zaskoczyła, nikt bowiem nie zamierza walczyć z Ukrainą, owszem, podczas II wojny światowej walczyliśmy z faszyzmem na wspólnym froncie z Ukraińcami, ale ten front i ci Ukraińcy Pana nie interesują.
Ile można pisać, że Kresowianie nie mają żadnych pretensji do narodu ukraińskiego, że za ludobójstwo odpowiada jego margines mieszkający na Kresach Południowo-Wschodnich II RP, skrótowo określany jako OUN-UPA. Domagamy się tylko ujawnienia prawdy, potępienia sprawców i organizatorów największej w historii Polski tragedii Polaków. W świetle powyższego posądzanie Kresowian o paranoidalne zachowania, a obrońców sprawy narodowej o faszyzm, operując Pana słownictwem, jest podłością. Na kim, jeśli nie na świadkach ciąży obowiązek przekazania prawdy, w przeciwnym wypadku Historia wyda na nas wyrok za to, że nie umieliśmy godnie wypełnić obowiązku wobec bestialsko pomordowanych, poległych w walkach obronnych żołnierzy samoobrony i regularnych formacji Wojska Polskiego.
Polemika z Panem byłaby bardzo trudna, zbyt wiele nas dzieli, ja jestem Kresowianką, kombatantką, a także świadkiem barbarzyństwa upowskiego, a przedtem policji ukraińskiej. Pan natomiast zna sprawę z opowieści pogrobowców OUN, a to nie jest to samo. Ja uważam, że dla dobra obu narodów problem należy uregulować jak najszybciej, by nie zostawić go następnym pokoleniom. W tym celu solidaryzuję się ze wszystkimi, którzy proponują dialog

z prawdziwymi reprezentantami Ukrainy

– nie z postounowcami. Panu, jak się okazało, bliżsi są rodzimi kontynuatorzy tradycji OUN-UPA, którzy nie reprezentują ani państwa, ani narodu ukraińskiego, mimo że za takich się podają. Otwarcie deklarują, że nadal opierają się na nazistowskiej ideologii Doncowa i wnoszą roszczenia do państwa polskiego, co stanowi poważne zagrożenie w przyszłości.
Ja nie odważyłabym się oskarżać Ukraińców o dokonanie zbrodni przeciw ludzkości, dlatego że dzięki nim przeżyłam rzeź wołyńską, sprawców, którzy zhańbili dobre imię Ukraińca, nazywam po imieniu, a Pan margines narodu, dotknięty nieuleczalną chorobą nacjonalizmu ounowskiego, utożsamia z całym narodem ukraińskim.
Nieufność Kresowian do „Karty” i Archiwum Wschodniego datuje się od dawna, jeszcze od czasu Mysiły. W 1994 r. „Karta” zorganizowała w Podkowie Leśnej spotkanie, na którym dowartościowano najbardziej agresywny odłam OUN. W „Komunikacie Polsko-Ukraińskim” napisano, że uczestnicy spotkania zgodzili się co do „narodowowyzwoleńczego charakteru Ukraińskiej Powstańczej Armii”. Jaka to była armia? Istotę jej działania określili ukraińscy weterani w oświadczeniu wydanym w czerwcu 2005 r. oraz polscy dokumentaliści w pracach dokumentacyjno-historycznych.
Zaapelował Pan do Kresowian o rozsądek, ale przekształcanie ukraińsko-ideologiczno-politycznego ruchu typu faszystowskiego w armię narodowowyzwoleńczą ze zdrowym rozsądkiem ma niewiele wspólnego, tym bardziej że świat potępił wszystkie nazizmy i ekstremizm.
„Karta” zapoczątkowała organizowanie licznych imprez, na których dominowała polityka, a nie nauka. Przykładowo zaproszono ostatniego dowódcę tzw. UPA i aktualnych działaczy OUN z prawem głosu, podczas gdy rzetelni badacze problematyki ukraińskiego nacjonalizmu i dokumentaliści takiego prawa nie mieli. Czy wobec tych faktów mamy Panu okazywać wdzięczność?
Stanisław Woczeja w elaboracie, jak Pan to określił, wyraził pogląd Kresowian i słusznie napisał: „Celem „Karty” powinna być prawda historyczna, czasem bolesna, ale prezentowana w sposób w pełni rzetelny i jak najbardziej obiektywny”. A jak jest z obiektywnością na łamach „Karty”, podam tylko przykład. Bez komentarza redakcyjnego zamieścił Pan tendencyjny, nieobiektywny, opracowany przez znanych wybielaczy OUN-UPA artykuł o akcji „Wisła”, bez słów o przyczynach jej przeprowadzenia i celach, które OUN-UPA zamierzała osiągnąć na tym terenie. Stać było Pana tylko na podziękowanie aktywistom ZUwP – gloryfikatorom OUN. Spuentowanie, po interwencji, w następnych numerach jest bez znaczenia, wiele osób powołuje się właśnie na 49. numer „Karty”. (…)
Pan zamierza tworzyć „Kartę” dożywotnio. Panie Redaktorze, nic nie trwa wiecznie, wystarczy, że

zmieni się trend wielkiej polityki

i trzeba będzie korygować Pana osiągnięcia dotyczące stosunków polsko-ukraińskich, jestem przekonana, iż tej wyjątkowo okrutnej zbrodni nie da się ukryć ani niczym usprawiedliwić.
Kresowianie i kombatanci szybko zorientowali się, że nie mogą liczyć na instytucje państwowe, a tym bardziej na zależny od sponsorów Ośrodek „Karta”. Zorganizowali się więc i opracowali imienną dokumentację ofiar OUN oraz jej wszystkich zbrojnych formacji, łącznie z dywizją Waffen SS-Galizien, której rekruci przysięgali na całe życie wierność Adolfowi Hitlerowi.
Dobrze byłoby, aby Pan poznał zasoby Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, organizacji społecznej współpracującej z Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN.
Nie sądzę, że będzie Pan zmuszony do pisania tekstu pozbawionego nadziei, my jej nie tracimy. Z Ukrainy nadchodzą pocieszające wieści, deputowany do ukraińskiego parlamentu, W. Koleśniczenko, w rozmowie dla „Myśli Polskiej” (23-30 maja 2010 r.) powiedział: „Najgorszym zakłamaniem… jest gloryfikacja OUN-UPA, która zaczęła niszczyć dobre relacje polsko-ukraińskie na poziomie zwykłych ludzi” i że „państwa nie można budować na bagnie”.
W Symferpolu odsłonięto pomnik poświęcony wszystkim ofiarom OUN-UPA. Rosyjskojęzyczni Żydzi z Wszechzwiązkowego Kongresu Żydów powołali Międzynarodowy Ruch „Świat bez nazizmu”, zorganizowali serię znaczących konferencji poświęconych odradzaniu się nazizmu głównie na Ukrainie. Do sądu został złożony pozew w sprawie nadania przez Juszczenkę tytułu bohatera Ukrainy Banderze i Szuchewyczowi, obywatelom polskim, aktualnie proces się toczy. Do parlamentu zostały wniesione projekty ustaw, zabraniające rehabilitacji kolaborantów hitlerowskich i propagandy nazizmu. Minister oświaty i nauki, D. Tabacznyk, oświadczył, że faszyzm ukraiński zagraża bezpieczeństwu państwa i że zdecydowanie należy skończyć z gloryfikowaniem Bandery i Szuchewycza. Zapowiedział zmianę kierunku polityki w zakresie edukacji.
Duże nadzieje wiążemy z podjętą przez Sejm RP uchwałą „W sprawie tragicznego losu Polaków na Kresach Wschodnich”. Apel do premiera o wdrożenie uchwały w życie Pan podpisał, ale gdy prof. dr hab. E. Bakuniak (przewodniczący komitetu organizacyjnego) i A. Żupański (członek Prezydium Zarządu Głównego ŚZŻAK) nie wyrazili zgody na udział w przedsięwzięciu

przedstawicieli mniejszości ukraińskiej

w Polsce, oświadczył Pan, że pisma w tej sprawie nie współfirmował i tego poglądu nie podziela. Jaki jest powód zmiany stanowiska? Pozostaje to Pana tajemnicą.
Kresowianie, opierając się na wspomnianej uchwale, będą się domagać przeprowadzenia powszechnej akcji informacyjnej o tym, co za sprawą OUN-UPA stało się na polskich Kresach Wschodnich, przede wszystkim wystąpią o dokonanie korekty programów nauczania historii w szkołach wszystkich stopni. Młodzież nie może się uczyć na „Tekach edukacyjnych”, opracowanych przez apologetów OUN-UPA. Wkrótce być może dowiemy się, czy tym razem urzędnicy MKiDN popukają się w czoło i czy tak jak w 1993 r. odpowie Pan: „Karawana jedzie dalej”.

Wydanie: 05/2011, 2011

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy