Kierunek Berlin

Kierunek Berlin

Nie wolno sprowadzać udziału polskich żołnierzy w II wojnie światowej do AK i armii Andersa

Za parę lat, kiedy wyjdziemy na spacer na ulicę lub pojedziemy poza rodzinne miasto, może nam się ukazać przykry widok. Pozmieniane nazwy ulic, pocięte lub zdeformowane i poprzerabiane pomniki, „poprawione” ekspozycje muzealne, zdewastowane przez złomiarzy skanseny militarne, zarośnięte cmentarze, przetrzebione biblioteki. To nie jest wizja z republiki bananowej, lecz wizja naszego kraju, państwa, które do walki z okupantem hitlerowskim podczas II wojny światowej wystawiło czwartą co do wielkości armię wśród aliantów, państwa, które nie chce pamiętać o przeważającej części swoich rodaków, którzy mieli „nieszczęście” wyzwolić Polskę od strony Bugu, a nie Renu.
Po zmianie ustrojowej w 1989 r. zaczęto m.in. poprawiać historię. Przeobrażenia dotknęły też polskiego wysiłku zbrojnego podczas II wojny światowej. Nagle okazało się, że polskie wojska idące ze wschodu zniewalają Polskę, a nie wyzwalają, że były wykonawcami poleceń Stalina. Z niektórych relacji wynika, że polskie wojsko walczące u boku Armii Czerwonej to była hołota w szynelach, nieidąca w bój bez upojenia spirytusowego, gwałcąca, rabująca po drodze, idąca na zachód nie po to, by wyzwolić swoją ojczyznę, z której wypędzili ich

okupanci hitlerowscy i sowieccy,

ale by zaprowadzić porządek komunistyczny. Głośna była swego czasu sprawa, kiedy to autor popularnych w latach 90. książek o historii PRL stwierdził, że kobiety z 1. Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki – czyli tzw. platerówki – to był frontowy dom publiczny dla żołnierzy Armii Berlinga. Nie za bardzo rozumiem, czemu mają służyć owe przeobrażenia. Owszem, wiadome jest, że za PRL czyn zbrojny Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie był pomijany, pomniejszany, żołnierzy wracających z Zachodu spotykały represje. Po 1989 r. historycy starają się to nadrobić, ale należy chyba zachować zdrowe proporcje i rozsądek. Ci, którzy nie zdążyli na transport do Andersa, poszli do Berlinga – to była jedyna szansa na wyrwanie się z radzieckiego zesłania.
Nie tylko w minionym półroczu w mediach nie mówiło się o rocznicach związanych z wyzwalaniem ziem polskich przez 1. i 2. Armię Wojska Polskiego. Wał Pomorski, Kołobrzeg, forsowanie Odry – to wydarzenia, które zostały wypchnięte przez relacje z zawodów w rzucie beretem lub bicia rekordu w grze na łupinach kokosowych. Stacje telewizyjne wolały uganiać się za jakimś niedźwiadkiem z berlińskiego zoo, niż pojechać w rocznicę forsowania Odry na cmentarz wojenny w Siekierkach, gdzie leży 1972 polskich żołnierzy poległych w tzw. operacji berlińskiej.
W 1945 r. 1. i 2. Armia Wojska Polskiego liczyły przeszło pół miliona żołnierzy, z czego, według obliczeń historyków wojskowości, w walkach wzięło udział 200 tys. Straty to ponad 50 tys. zabitych, rannych i zaginionych. W dniach 14-17 stycznia 1945 r. 1. Armia WP, działając w składzie 1. Frontu Białoruskiego, uczestniczyła w operacji warszawskiej. Warszawę, zniszczoną przez Niemców po powstaniu 1944 r. w 84%, ogłoszono twierdzą. Została wyzwolona w wyniku działania trzech armii. Radziecka 61. Armia z przyczółka warecko-magnuszewskiego i 47. Armia z rejonu Modlina uderzyły w kierunku Błonia, tworząc

tzw. kocioł warszawski,

w którym znalazła się część sił 9. Armii niemieckiej. 1. Armia WP uderzyła na Warszawę siłami głównymi z południa, od strony przyczółka pod Warką, a częścią sił frontalnie, z rejonu Łomianek, Pragi i Wilanowa. 6. Dywizja Piechoty ugrupowana na prawym brzegu rzeki sforsowała Wisłę w rejonie Śródmieścia, Żoliborza i Wilanowa i 17 stycznia, jako pierwsza, wkroczyła do lewobrzeżnej Warszawy. Nieco później do miasta dotarły jednostki 2. Dywizji Piechoty, które sforsowały Wisłę na północ od miasta i reszta sił 1. Armii z południa.
Po stoczeniu kilku walk ulicznych i potyczek jednostki 1. Armii WP zajęły Warszawę i oczyściły ją z nieprzyjaciela. Oddziały inżynieryjne rozpoczęły rozminowanie i zbudowały pierwszy most pontonowy na Wiśle. W dniach 19-29 stycznia oddziały 1. Armii WP wykonały marsz z rejonu Warszawy do Bydgoszczy, osłaniając jednocześnie zagrożone prawe skrzydło 1. Frontu Białoruskiego, a następnie, w dwóch kolumnach, maszerowały w kierunku zachodnim. Po zdobyciu Złotowa, Jastrowia, Podgajów i sforsowaniu Gwdy 1. Armia WP przełamała główną pozycję obrony przeciwnika. Najcięższe walki stoczyła 4. Dywizja Piechoty o przesmyk Morzyca i na północ od jeziora Dobre, a 6. Dywizja – o ufortyfikowany Nadarzycki Rejon Umocniony. Rozszerzenie wyłomu, zdobycie Mirosławca pozwoliło odeprzeć liczne kontrataki przeciwnika na pozycji ryglowej Wału Pomorskiego. W pierwszych dniach marca 1. Armia WP rozpoczęła walki w ramach operacji pomorskiej, mającej na celu zniszczenie niemieckiej Grupy Armii „Wisła” i wyzwolenie Pomorza.
Działając na styku 1. i 2. Frontu Białoruskiego armia przełamała silną obronę przeciwnika pod Wierzchowem, okrążyła i zniszczyła część sił 10. Korpusu SS i wraz z wojskami radzieckimi rozwinęła natarcie na północ: częścią sił w kierunku Kamienia Pomorskiego, a częścią na Kołobrzeg. Z bitwą o Wał Pomorski związane są dwie historie, które weszły już na stałe do opracowań i podręczników. W trakcie walk o Wał Pomorski w 1945 r., w miejscowości Podgaje (w samej bitwie o wieś kościuszkowcy stracili prawie 900 żołnierzy – zabitych, rannych i zaginionych) walczący po stronie niemieckiej żołnierze łotewscy z 15. Dywizji Grenadierów SS (1. łotewskiej), schwytali, a następnie skrępowali drutem kolczastym i spalili żywcem w stodole 32 kościuszkowców z 4. kompanii 3. pułku piechoty 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Ich prochy zostały przeniesione w 1953 r. na cmentarz wojenny w Drawsku Pomorskim, a w miejscu spalonej stodoły stoi pomnik odsłonięty w 1969 r. według projektu koszalińskich twórców, M. Kuśnierza i R. Moroza. Natomiast 1. marca pod Borujskiem (obecnie Żeńsko) ułani 1. Warszawskiej Samodzielnej Brygady Kawalerii dokonali ostatniej szarży polskiej kawalerii w ramach działań wojennych.
18 marca 1945 r. po ciężkich walkach wojska polskie zdobyły Kołobrzeg. Z bitwą o Kołobrzeg związane są

symboliczne zaślubiny z morzem,

nawiązujące do aktu gen. Józefa Hallera z 10 lutego 1920 r. w Pucku. Choć pierwsze powojenne zaślubiny z morzem miały miejsce w Mrzeżynie 17 marca 1945 r. – dokonał ich ułan kapral Sochaczewski z 1. Brygady Kawalerii – to do symboliki przeszły wydarzenia z 18 marca zorganizowane przez 7. pułk piechoty 3. Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta, kiedy to po mszy polowej, przemówieniu ppłk. Piotra Jaroszewicza, ówczesnego zastępcy dowódcy 1. Armii WP ds. polityczno-wychowawczych, kapral Franciszek Niewidziajło z plutonu dział 45 mm 3. batalionu 7. pułku 3. dywizji, wrzucił do morza złoty pierścień, a w falach Bałtyku zamoczone zostały sztandary jednostek walczących o miasto. W Kołobrzegu stoi pomnik upamiętniający to wydarzenie, jednak znajduje się on trochę dalej od miejsca zaślubin.
W ramach Operacji Pomorskiej inne jednostki 1. Armii WP walczyły pod Kamieniem Pomorskim i Dąbiem Szczecińskim, po czym zorganizowały obronę przeciwdesantową wybrzeża Bałtyku. 1 Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte, walcząc w składzie 2. Frontu Białoruskiego, zdobywała Wejherowo, Janowo, biła się pod Łężycami, Wielkim i Małym Kackiem, o Gdynię i Gdańsk, a na koniec o Kępę Oksywską, 16 kwietnia oddziały 1. i 2. Dywizji, po przygotowaniu artyleryjskim, sforsowały Odrę i umocniły się na zachodnim brzegu. 3. Dywizja Piechoty i część sił 2. Dywizji Piechoty wraz z 4. pułkiem ciężkich czołgów i 13. pułkiem artylerii pancernej uderzyły z przyczółka i włamały się w obronę niemiecką. Aby przyspieszyć tempo natarcia i zabezpieczyć północne skrzydło 1. Armii, w nocy z 16 na 17 kwietnia, na prawym skrzydle, wprowadzono do walki 6. Dywizję, co przechyliło szalę na korzyść wojsk polskich. 18 kwietnia jednostki 1. Armii WP przełamały główny pas obrony i osiągnęły wschodni brzeg Starej Odry. 19 kwietnia drugorzutowa 4. Dywizja Piechoty, wzmocniona czołgami i działami pancernymi, wspólnie z 3. Dywizją uderzyła spod Wriezen w skrzydło wojsk hitlerowskich. Dzięki powodzeniu tego manewru 2. Dywizji udało się sforsować Starą Odrę. Nieprzyjaciel rozpoczął odwrót i armia przeszła do działań w kierunku Oranienburga i Berlina. 30 kwietnia 1945 r. wojska polskie zostały włączone do bitwy o Berlin. 2 maja 1945 r. nad stolicą hitlerowskich Niemiec załopotał polski sztandar – dokonali tego żołnierze 7. baterii 3. dywizjonu 1. Pułku Artylerii Lekkiej z 1. Dywizji Kościuszkowskiej, którzy zatknęli na środku trzeciej kondygnacji Siegessäule (pruskiej kolumnie zwycięstwa) w parku Tiergarten biało-czerwony sztandar. Drugą flagę na balustradzie drugiej kondygnacji, na polecenie por. Piotra Potapskiego, powiesili żołnierze z 8. baterii 3. dywizjonu. Trzecią flagę powiesiło pięciu polskich żołnierzy z 1. Dywizji Piechoty (ppor. Mikołaj Troicki, plut. Kazimierz Otap, kpr. Antoni Jabłoński oraz kanonierzy Aleksander Kasprowicz i Eugeniusz Mierzejewski).
Pod sam koniec wojny krwawą i ciężką bitwę stoczyła 2. Armia Wojska Polskiego – przeszła ona do historii jako bitwa pod Budziszynem. Rozpoczęła się 21 kwietnia 1945 r. i trwała zasadniczo do ok. 26 kwietnia. Była to ostatnia

udana ofensywa niemiecka

w podczas wojny. W tym czasie cała 2. Armia WP poniosła bardzo ciężkie straty. 2. Armia straciła 57% swoich czołgów i dział pancernych, 20% moździerzy i innych dział, a straty w ludziach wyniosły 4902 poległych, 2798 zaginionych bez wieści i 10,5 tys. rannych. Polacy wzięli też udział w operacji na kierunku praskim, docierając 10 maja w rejon Mělníka, a pododdział rozpoznawczy dotarł na przedmieścia Pragi.
Na Zachodzie od grudnia 1943 r. walczył 2. Korpus Polski w składzie brytyjskiej 8. Armii, który uczestniczył w kampanii włoskiej. W maju 1944 r. Polacy walczyli na Linii Gustawa, odgrywając kluczową rolę w zdobyciu klasztoru Monte Cassino. Na tamtejszym cmentarzu spoczywa 1051 polskich żołnierzy wraz ze zmarłym w 1970 gen. Władysławem Andersem. Na cmentarzu jest napis: „Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli w jej służbie”, a na szczycie wzgórza stoi obelisk z frazą: „My, żołnierze polscy, oddaliśmy Bogu ducha, Ziemi Włoskiej ciało, a serca Polsce”. Polacy walczyli następnie na Linii Hitlera, a w lipcu 1944 r. na wybrzeżu Morza Adriatyckiego, gdzie wyzwolili Ankonę. Walki prowadzone były też o Linię Gotów. W kwietniu 1945 r. 2. Korpus Polski brał udział w bitwie o Bolonię. 20 kwietnia oddziały 2. Korpusu sforsowały rzeki Giana i Idice, a 21 o godzinie 6.05 9. Batalion Strzelców Karpackich (po bitwie Batalion otrzymał miano „Bolońskiego”) z 3. Brygady wkroczył jako pierwszy do Bolonii i zawiesił nad miastem polską flagę. O godzinie 8.00 do miasta weszli Amerykanie z 5. Armii. O tempie posuwania się świadczy odległość przebyta w ostatniej fazie: Polacy mieli do przebycia 50 km, a Amerykanie zaledwie 20 km. 2. Korpus Polski przez 13 dni wiązał walką trzy doborowe dywizje niemieckie (26. pancerną oraz 1. i 4. spadochronowe), brawurowo forsując cztery rzeki i dziewięć kanałów, umocnionych pod względem inżynieryjnym i zażarcie bronionych. Przełamanie frontu pod Bolonią i wyzwolenie tego miasta miało decydujące znaczenie dla zadania Niemcom ostatecznej klęski na froncie włoskim. Oddziały 2. Korpusu Polskiego wkroczyły do Bolonii witane owacyjnie przez miejscową ludność. Po bitwie o Bolonię korpus pozostawał w składzie wojsk okupacyjnych. W 1946 r. został przeniesiony do Wielkiej Brytanii. W walkach we Włoszech zginęło 2,6 tys. Polaków. Inna jednostka, która wsławiła się w walkach w latach 1944-1945, to 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Stanisława Sosabowskiego, użyta w operacji „Market-Garden” we wrześniu 1944 r. Brygada wskutek błędów w zaplanowaniu desantu straciła 23% stanu osobowego. 31 maja 2006 r. w uznaniu zasług poczynionych dla wyzwolenia Holandii 6. Brygada Desantowo-Szturmowa im. Generała Brygady Stanisława Franciszka Sosabowskiego z Krakowa, która jest spadkobierczynią tradycji, otrzymała z rąk królowej Beatrix Order Willema I. 1 sierpnia 1944 r. wylądowała w Normandii 1. Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka, która odniosła zwycięstwo w bitwie pod Falaise, wyzwoliła Bredę w Holandii, kończąc swój szlak bojowy 6 maja 1945 r., gdzie dociera do bazy Kriegsmarine w Wilhelmshaven.
Pod koniec maja 1945 r. liczba żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych wyniosła 210 tys. Po zakończeniu wojny w latach 1946-1947 żołnierze polscy pełnili służbę w okupowanych Niemczech i we Włoszech, aż do rozwiązania tych formacji w 1947 r. Specjalnie dla Polaków, którzy nie chcieli wracać do komunistycznej Polski, alianci utworzyli Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia, który umożliwiał emigrację np. do Stanów Zjednoczonych, Australii, a także ułatwiał podjęcie pracy w Wielkiej Brytanii czy też służbę w brytyjskiej armii. Część żołnierzy walczących na Zachodzie

powróciła do kraju,

często padając ofiarą terroru stalinowskiego, część pozostała na emigracji. Zasadniczą działalność korpus zakończył w 1949 r. Żołnierze w większości udali się do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii i państw Ameryki Południowej. Na ogólną liczbę 249 tys. żołnierzy PSZ na Zachodzie do Polski powróciło 105 tys. W ewidencji Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia znalazło się natomiast 120 tys. osób.
Nie ma miejsca na opisanie całej kampanii polskiego wojska w 1945 r. na ziemiach polskich i innych frontach świata, a zaprezentowane powyżej bitwy to tylko wybiórczy ich przegląd. Niepokojące jest to, że od dłuższego czasu daje się zauważyć swego rodzaju histerię i alergię nie tylko na wszystko, co lewicowe (bo to jest wiadome od dawna), ale też na czyn zbrojny polskich żołnierzy walczących wraz z Armią Czerwoną, nie wspominając już o planach zabrania uprawnień kombatanckich partyzantom Gwardii Ludowej i Armii Ludowej. Filmy takie jak „Kierunek Berlin” „Jarzębina czerwona”, „Ostatnie dni” czy „Kwiecień” znikły z naszej telewizji lub są pokazywane w nocy, z tzw. poprawnym komentarzem – wiadomo jakim. Skanseny militarne są dewastowane i rozkradane, likwiduje się izby pamięci, znikają tablice pamiątkowe – jak ostatnio w Poznaniu, gdy po remoncie elewacji Opery usunięto tablicę związaną z walkami o miasto w 1945 r.
Kombatancki elektorat zaczyna się naturalnie wykruszać, co nie znaczy, że nie należy darzyć go szacunkiem. Tym bardziej nie powinno się kupczyć ich głosami przed wyborami. Wielu działaczy SLD jest chyba pogubionych, boi się głośno i wyraźnie bronić historię, opluwaną i kopaną bezlitośnie w ramach „polityki histo(e)rycznej”. Nie depczmy ołtarzy przeszłości, zachowajmy umiar, miejmy szacunek dla 18-letnich żołnierzy, którzy w kwietniu 1945 r. wsiadali do barek desantowych, by przeprawić się pod huraganowym ogniem przez Odrę, by bić się o wolną Polskę. Szanujmy też tych, których krew piły maki na stokach wzgórza Monte Cassino. i tych, którzy wrócili z Zachodu, ale ze strony PRL spotkały ich szykany. Nie wartościujmy krwi polskiego żołnierza.

Autor jest doktorem nauk historycznych, zajmującym się dziejami najnowszymi

 

Wydanie: 19/2007, 2007

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy