Czy Hillary Clinton uda się wreszcie przebić szklany sufit i zostać prezydentem USA?
Chociaż do wyborów prezydenckich w USA zostało jeszcze półtora roku, a do konwencji wyborczych, w czasie których główne partie polityczne nominują kandydatów na prezydenta, 15 miesięcy, pretendenci do najwyższego urzędu – zarówno po stronie Demokratów, jak i Republikanów – już zaczęli się zgłaszać. Ze wszystkich chętnych tylko dwoje nosi nazwiska, które każdemu od razu mówią wszystko. To John Ellis „Jeb” Bush, syn i brat prezydentów USA, oraz Hillary Rodham Clinton. Teoretycznie wszystko ich dzieli – reprezentują dwa przeciwstawne obozy ideologiczne, dwie wizje Ameryki i jej roli w świecie – jednak w praktyce wiele też łączy: oboje stoją na czele potężnych klanów politycznych i maszyn wyborczych, które rządzą lub współrządzą Stanami Zjednoczonymi od dziesięcioleci. Mimo że ich starcie wydaje się dzisiaj równie nieuniknione jak kolejna część „Gwiezdnych wojen”, do walki o prezydenturę na razie bardziej zdecydowanie zabrała się Hillary Clinton.
Nowa kampania – nowa biografia
Walcząc o kolejne godności lub wspierając w tym swojego męża, Hillary Clinton przedstawiała się Amerykanom wielokrotnie. Specjalną wersję jej oficjalnej biografii przygotowano również na potrzeby tej kampanii wyborczej. Powtarza się romantyczna jak amerykański sen opowieść o przebojowej i błyskotliwej młodej prawniczce, absolwentce elitarnych Wellesley College i wydziału prawa Uniwersytetu Yale, która porzuciła doskonale zapowiadającą się karierę prawniczą w Waszyngtonie, by przenieść się na głęboką prowincję, do Arkansas, i poślubić tam młodego, przystojnego i bardzo zdolnego prawnika Billa Clintona. Reszta – w tym lata zaangażowania w bieżącą politykę jako pierwsza dama Arkansas, a następnie USA, potem zaś senator reprezentująca Nowy Jork i wreszcie sekretarz stanu – jest historią.
Foto: AP Photo EastNews
Cały tekst dostępny w E-KIOSK i EPRASA
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy