Krótka piłka, długi mecz

Krótka piłka, długi mecz

Politycy dostrzegli, że kibice wyszli poza stadiony i jest z tym problem

Kampania wyborcza wymknęła się politykom z rąk. Widać, że lekcje politycznego marketingu przeszły nie tylko partie, lecz również te grupy społeczne, które czekały na wyborczy ferment, żeby dać wyraz swoim poglądom. Do mediów przebiły się przede wszystkim protesty o charakterze eventów – zorganizowanych akcji promujących określony interes zawodowy lub społeczny, takie jak gwiaździsty protest warszawskich taksówkarzy czy jednodniowy płacowy strajk Przewozów Regionalnych. Protesty te nie dały żadnych efektów. Przedwyborczy ferment najlepiej rozegrali kibice. Zmienili styl gry i awansowali od razu na sam szczyt. Z nowym wizerunkiem i bez pośredników rozmawiali z samym premierem. I to nie tylko o piłce.

1:0 dla premiera?
To miała być krótka piłka, tak jak wojna z dopalaczami. Po majowym finale Pucharu Polski w Bydgoszczy, gdzie doszło do zamieszek, w których udział brali kibice Lecha Poznań oraz Legii Warszawa, a także policjanci i ochroniarze, premier Donald Tusk zaproponował nową taktykę gry: „Dla bandyterki i chuligaństwa nie będzie tolerancji ze strony władzy”.
Kibice zaprotestowali. Przede wszystkim w sprawie prezentowania ich jako przestępców, dilerów i stadionowych chuliganów. Decyzja wojewodów o zamknięciu stadionów wyprowadziła kibiców najpierw przed stadiony, a później na ulice. Tym razem klubowe barwy ustąpiły miejsca transparentom z hasłami: „Stadiony to nie stocznie, nas nie zamkniecie” albo „Zamknijcie Rycha i Zbycha, nie stadiony”. Wśród nich pojawiło się to najbardziej nośne, które wkrótce miało dodać skrzydeł opozycji: „Donald, matole, twój rząd obalą kibole”. Bo na początku ogólnopolskiego protestu kibiców stricte politycznych celów nie było.
– Jakie są interesy kibiców?
Diabli wiedzą – mówi politolog dr Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista od marketingu politycznego, i dodaje: – Kibice poczuli siłę, kiedy Tusk poczuł na plecach oddech opozycji i politycznie zasugerował wojewodom zamknięcie stadionów. To był błąd. Bo sytuację wykorzystała opozycja. Stanęła w obronie pełnoprawnego obywatelstwa kibiców i przejęła inicjatywę.
Tym razem intuicja jej nie zawiodła, bo kibice to nie dzieci, a stadiony to nie przedszkola i nie będą biernym tłem kampanii. Rodzice za nimi się nie wstawią ani nie zaprotestują. Sami kibice przygarnąć się nie dali, ale nie unikali też udziału w grze upolitycznienia ich głosu. – To była odpowiedź prokibicowska, bo zastosowano odpowiedzialność zbiorową w idiotyczny sposób. Po pierwsze, władza zaczęła robić porządki od zamknięcia dwóch stadionów uznawanych za najbezpieczniejsze w Polsce. I to było niezrozumiałe, bo nie chodziło chyba o bezpieczeństwo? Policja podczas zamieszek nikogo nie zatrzymała, zrobiono to dopiero po kilku dniach. Po drugie, pomylono pojęcia kibiców, widzów i bandytów. Wszystkich wrzucono do jednego worka: kibole. A to była obraza – oponuje Ali Hassine ze Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa. Przypomina również, że osławiony „Staruch” podczas bydgoskich zamieszek nawoływał przez megafon kibiców Legii do spokoju. Miał u nich posłuch, bo jest szanowany za swoją pracę na rzecz klubu i należy do najaktywniejszych członków stowarzyszenia kibiców. – To nie jest widz, który przychodzi na mecz jak do kina. Obejrzy i pójdzie. Kibic robi wszystko, żeby jego drużyna wygrywała. Miłość do klubu jest wielka i wymaga poświęceń wszystkich, nie tylko piłkarzy. Co zrobili dla klubów politycy? – pyta Hassine. – Dla przestępców miejsca na trybunach nie ma. Ale i u nas nie kibicują sami aniołowie – przyznaje. Argument, że stadionowe zło to koszty demokracji dopuszczającej wszystkich obywateli – tych dobrych i tych złych – do udziału w życiu publicznym, którego elementem są mecze piłki nożnej, padał wielokrotnie z różnych stron, nie zawsze związanych emocjonalnie z autentycznym kibicowaniem. Obrońcy jego wiarygodności ciągle podkreślali, że środowisko kibiców jest demokratyczne, od profesorów do wielopokoleniowych i wielodzietnych rodzin, a tych w medialnych relacjach z meczów nie pokazywano. Zamiast tego było widać wyrywane krzesła, kopnięcie operatorki kamery, race rzucane w policję. Różnego rodzaju zakazy stadionowe ma w Polsce ponad 1,7 tys. osób, to jedna dwudziesta wszystkich widzów na trybunach podczas jednej kolejki ekstraklasy. Stosunek ten zmieni się na korzyść kibiców bez zakazów, jeśli weźmie się pod uwagę, że wszystkich lig piłkarskich mamy kilka, a dyscyplin jeszcze więcej.

„Nadciąga aryjska horda”
W ramach demokratycznych stosunków i społecznej rozpiętości sami kibice wyrażają różne opinie o własnym środowisku. Michał, 37 lat, studiował socjologię, dwa miesiące temu wziął ślub, wkrótce zostanie ojcem:
– To widać, że niektórzy kibole są w bliskiej zażyłości ze skinheadami i faszystami. Jednym i drugim chodzi tylko o to, żeby z kimś się pobić. Tacy jak oni byli w szalikach Legii na marszach antyglobalistów, tam gdzie protestowały tylko środowiska lewicowe. Ale myślę, że raczej liczyli na zadymy z policją…
W odpowiedzi na takie stanowisko nietrudno znaleźć przeciwną opinię. W witrynie Kibice.net wisnia88 ocenia działalność projektu RedWatch, którego zadaniem jest m.in. tropienie komunistycznych zdrajców: „Każda inicjatywa obnażająca lewackie ścierwo jest dobra, a czy coś da…?”.
Sześć miesięcy ograniczenia wolności oraz dwuletni zakaz wejścia na mecze pomiędzy drużynami z Rzeszowa, Stalą i Resovią, obowiązujący na terenie Podkarpacia dostał 20-letni Mirosław Ch. Podczas derbowego spotkania w maju 2010 r. rozwiesił transparenty z napisami: „Nadciąga aryjska horda” i „Śmierć garbatym nosom”, na których była jeszcze karykatura Żyda w jarmułce w niebiesko-białe pasy. Drugi oskarżony został uniewinniony, ponieważ trzymał ten transparent, ale go nie widział, więc nie mógł wiedzieć, że jego treść była zniewagą dla innego narodu. Od początku lat 90. zjawisko rasizmu i ksenofobii na polskich stadionach zaczęło narastać. Trybuny wypełniały się pomarańczowym kolorem, który w Europie Zachodniej upodobały sobie środowiska neofaszystowskie. Polityczne i biznesowe otwarcie granic przełożyło się również na transfery większej liczby zawodników z wielu krajów, w tym uznawanych wtedy za bardzo egzotyczne. Na murawę posypały się skórki od bananów. – Dzisiaj liczba incydentów związanych z propagowaniem treści rasistowskich spada. Ale trzeba tu wziąć pod uwagę wszystkie polskie ligi. Różnie bywa na małych stadionach – przestrzega przed uogólnieniami i pochopnymi wnioskami Jacek Purski ze Stowarzyszenia Nigdy Więcej, rzecznik akcji „Wykopmy rasizm ze stadionów”. – Każdego roku mamy powyżej stu spraw o nawoływanie do nienawiści z powodu koloru skóry czy pochodzenia. Na dużych stadionach rasistowska symbolika przestaje funkcjonować, ale w niższych ligach nadal pojawiają się jednoznaczne hasła. Dzieje się tak, bo delegaci PZPN, którzy mają takich zachowań pilnować, tam się nie pojawiają. Są tylko na dużych imprezach.
Purski dodaje, że czasy, kiedy środowiska kibiców były zdominowane przez skrajnie prawicowe ruchy, poszukujące wśród młodzieży na trybunach zwolenników, już minęły i obecnie takie zachowania stanowią niewielki odsetek. Ideologiczne podziały ocenia jako margines i nie można mówić o lewicowych bądź prawicowych większych grupach kibicowskich czy nawet klubach, jak to jest w niektórych krajach Europy (patrz ramka).
21-letni Karol L., student prawa z KUL, usłyszał kilka dni temu wyrok ośmiu miesięcy pozbawienia wolności z zamianą na nieodpłatne, kontrolowane prace społeczne za felietony napisane do broszury Stowarzyszenia Kibiców Korony Kielce „Złocisto-Krwiści”. Autor używał epitetów, o które „poza »Gazetą Wyborczą« nikt się nie obraził”, jak argumentował jego adwokat, a które w opinii sądu dyskryminowały „grupy ludności z powodu jej przynależności rasowej i znieważały premiera RP”. Jednocześnie sąd przyznał, że kontekst publikacji wskazywał, do kogo i w jakim celu były kierowane słowa o „czarnym rasizmie”, „białych, rdzennych mieszkańcach Zachodniej Europy”, „kolorowych osobnikach”, „intruzach”, „zwyczajnym ćwoku i prostaku, medialnej dziwce, bezradnym sukinsynu i specjaliście od PR, od którego mógłby się uczyć sam Joseph Goebbels” (cytat za lokalnym wydaniem „GW” w Kielcach). Część środowiska kibiców sprawę kwituje słowami: – Miała być druga Irlandia. Jest druga Białoruś.

Spottersi
Szef rady nadzorczej Śląska Wrocław, Józef Birka, musiał się usprawiedliwiać mediom z naiwnej wiary, „że jeśli chodzi o kibiców, złe czasy już się we Wrocławiu skończyły”. 30 sierpnia kibice Widzewa Łódź zostali powitani na stadionie we Wrocławiu okrzykami: „Waszym domem Auschwitz jest, j…ć, j…ć RTS, bo czerwona k… ta pójdzie dzisiaj do pieca”. Czerwona Łódź to nie jest uwaga estetyczna z powodu czerwonej cegły XIX-wiecznych łódzkich pałaców i fabryk, to aluzja do nazwy Widzewa: Robotnicze Towarzystwo Sportowe. I niepolityczna obelga. – PiS wykorzystało nie dyskusję, ale przepychankę i są tego efekty – mówi dr Jabłoński. – Sami kibice swojego politycznego rzecznika nie mają, dlatego nie zaistnieją w kampanii – dodaje.
Mapa politycznego podziału stadionów oficjalnie nie istnieje. Nieoficjalnie też nie. – Jako człowiek mam poglądy, jako kibic nie. Politykę u siebie muszą zwalczyć sami kibice. Piłkarze też – mówi Piotr. Ma 35 lat, dziewczynę i siedmioletnią córkę, jest właścicielem warsztatu samochodowego, kibicuje Legii Warszawa. Widział na stadionie transparenty z nazwą jednej partii, ale odpowiada, że to nie jego sprawa i osobiście mógłby takiego kibica wyrzucić. Nie chce polityki na stadionach, bo najważniejszy jest klub, którego siłą są fani piłki. Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji, też nie potwierdza takich politycznych granic na trybunach i mówi, że podziały mają przede wszystkim charakter przestępczy. – Wystarczyło skutecznie egzekwować przepisy, żeby ze stadionów zaczęli znikać przestępcy.
W tym roku policja ujawniła związki przemytu narkotyków z terminarzem rozgrywek ligowych. Okazało się, że część przestępców wykorzystywała podróże kibiców na wyjazdowe mecze ich drużyn do zbudowania dróg przemytu narkotyków. Zatrzymano ponad 800 osób. Obowiązująca od tygodnia nowa ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych mocno zaostrzyła środki, co, zdaniem policji, przy wzrastającej frekwencji na stadionach może prowadzić do zbudowania tzw. systemu brytyjskiego, w którym na jeden karnet kibica przypada kilku chętnych. – Nikt, kto go zdobędzie, nie będzie chciał go stracić – dodaje Mariusz Sokołowski. To nowe zjawisko nazywa samokontrolą. Widział, jak przed meczem Legii kibice przywoływali do porządku niesfornych kolegów, którym wyrwało się „niewłaściwe słowo”. Stowarzyszenie Nigdy Więcej szkoli obecnie specjalną jednostkę policji do pracy z kibicami, zwaną spottersami, jak odróżniać polityczne treści od poprawnego kibicowania. Bo problemy polityczne na stadionach stale się aktualizują, a docierają razem z kibicami. Fanatycy Ruchu Chorzów zaczęli niedawno wznosić hasła w języku śląskim i niemieckim. To bez wątpienia rezultat odrodzenia Ruchu Autonomii Śląska. Środowiska kibiców cechuje regionalny patriotyzm. We Wrocławiu częściej niż gdziekolwiek indziej pojawia się nazistowska symbolika: swastyki, żelazne krzyże i rzymskie powitanie ręką wyciągniętą w górę. Przywiązanie do lokalnych wartości objawia się ponadto w szczególnym kulcie powstańców warszawskich w stolicy, wielkopolskich w Poznaniu czy żołnierzy wyklętych we Wrocławiu. We właściwe rocznice kibice zapalają znicze i celebrują historyczną pamięć narodowych bohaterów. Rzadziej opiekują się domami dziecka, jak to robią m.in. kibice Legii Warszawa. Zupełnie poza kampanią kibice wypowiedzieli się w sprawie wolności Palestyny. Po meczu w Bełchatowie 24 września fani Legii rozpięli na trybunach transparent „Wolna Palestyna”. Jednak w opinii wielu kibiców to nie jest poparcie dla Palestyńczyków, tylko zakamuflowany, kolejny przejaw antysemityzmu. Argumentem za tym może być transparent „Dżihad Legia” wywieszony na stadionie Legii w czasie meczu z izraelskim Hapoel Tel Awiw, za co z pewnością UEFA nałoży na klub karę. I na pieniężnej chyba się nie skończy.

Grupa reprezentująca kibiców
Piotra Staruchowicza, ps. „Staruch”, w ciągu kilku dni media wyniosły do rangi czołowej postaci świata polskich kibiców. A tak nie jest, bo „Starucha” co najwyżej można przypisać do grupy tzw. ultrasów. Kibiców dbających o jakość dopingu, treść przyśpiewek i wizualnej oprawy meczów, w odróżnieniu od aktywnych hools (skrót od ang. hooligans), którzy zdobywają flagi i szaliki drużyny przeciwnika. Formalnie środowiska kibiców w rozmowach z organizatorami spotkań i służbami porządkowymi reprezentują oficjalne stowarzyszenia, które w 2007 r. powołały do życia Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców z prezesem, jego zastępcami i komisją rewizyjną. Na jego czele stanął Krzysztof Markowicz z Wiary Lecha. Oprócz niego do zarządu weszli przedstawiciele Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa, Górnika Zabrze, Pogoni Szczecin (Portowcy), Lechii Gdańsk (Lwy Północy) i Arki Gdynia. Źródło porozumienia ponad podziałami tkwi jeszcze w latach 70., kiedy powstawały pierwsze przymierza pomiędzy zwolennikami różnych drużyn, a kibice próbowali zorganizować się w regularne zespoły. Ich rozkwit przypada dopiero na późne lata 90. Korzyść z funkcjonowania w ustalonej regulaminem formie dostrzegli nie tylko kibice. Zainteresowane były też kluby. Współpraca jednak nie zawsze układała się poprawnie. Wystarczy wspomnieć głośny konflikt pomiędzy właścicielami Legii Warszawa, firmą ITI a kibicami, którzy zarzucali m.in. brak kompetencji zawodowych nowych pracowników (głównie władz) klubu, szykanowanie kibiców i medialną nagonkę koncernu, co w efekcie doprowadziło do wypaczonego obrazu sympatyków warszawskiej drużyny. OZSK i PZPN w mediacjach klub-kibice ponieśli porażkę, ITI wycofała się z rozmów. Z drugiej strony dobre współżycie kibiców z zarządami klubów nie zawsze dobrze się kończy. W Poznaniu padło podejrzenie na Krzysztofa Markowicza, że obraca milionami, załatwiając sobie na wyłączność sprzedaż pieczonych kiełbasek i wykorzystując pomieszczenia klubu do prowadzenia własnych interesów, co jest tym bardziej niewłaściwe, że jest jego pracownikiem. Przy okazji Markowicz obsługiwał catering dla władz miasta. Oskarżenia padały nie tylko ze strony dziennikarzy, lecz także ze strony kibiców. Po udowodnieniu na podstawie zapisu kamer, że Markowicz bił i opluwał rodzinę kibiców z dziećmi, nie stawił się na prośbę PZPN, żeby wyjaśnić sytuację. Klub wystawił mu usprawiedliwienie: Nie może przyjechać, bo jest zajęty pracą w klubie. Prezesem OZSK już nie jest.

Jaka kampania, taki protest
Protest kibiców w kampanii wyborczej został w końcu dostrzeżony. Politycy zauważyli, że w swoich programach identyfikowali społeczny zamęt z problemami, które Polaków nie obchodzą albo obchodzą inaczej. Naiwny i bezpośredni sposób manifestacji własnych poglądów przez kibiców paradoksalnie wynika również z sympatii do demokracji i obywatelskiej apatii w innych obszarach. Kiedy związki zawodowe podpisują się wyraźnie pod partyjnymi interesami, a gros organizacji pozarządowych częściej niż na statutowej działalności koncentruje się na pozyskiwaniu środków finansowych, obywatele poszukują społecznej identyfikacji na własną rękę. I tak protestują, jak podpatrzą to u innych. Chociażby u polityków.
Bo kibiców też dotyczą parytety. Do ich osiągnięcia jeszcze im daleko, ale przełamali seksistowski szablon, że kibic to tylko płeć męska. Okazało się, że najlepszymi rzecznikami kibiców są ich dziewczyny, żony i matki, które nieodłącznie towarzyszyły im w czasie manifestacji pod stadionami i przy tuskobusie. Razem z panami śpiewały: „Zamiast zająć się drogami, kopiesz piłkę z dzieciakami” albo „Cała Polska z was się śmieje, gdzie są drogi i koleje”. Feministyczny wątek wystąpień kibiców był jednak tłem do poważnych i podsycanych przez niektórych polityków tematów ograniczania wolności słowa i łamania praw obywatelskich. Znowelizowaną ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych krytykowano m.in. za zbyt restrykcyjne podejście do wizualnej i werbalnej oprawy kibicowania. Stowarzyszenia kibiców spotkały się z Tuskiem m.in. w Centrum Dialogu Społecznego i przedstawiły własny program naprawy bezpieczeństwa imprez masowych. Padły propozycje zniesienia klubowych zakazów wejść na stadiony, specjalnego traktowania rytualnych, stadionowych bluzgów i używania rac. Krzysztof Wąsowski, prawnik i kibic Legii, powiedział wówczas, że „premier zdaje się rozumieć swoistość miejsca, jakim jest stadion, i to, że pewne zachowania należy inaczej traktować”. Bo kibice mają własne obrzędy. Zdobytą flagę przeciwnika wywiesza się we własnym sektorze „do góry kołami”, tzn. do góry nogami, żeby następnie ją zniszczyć. Zdobyte szaliki rywali zszywa się w tzw. dywan, a później pali.
Tusk, wybierając metodę bezpośredniej kampanii wyborczej, wsiadł w autobus i ruszył w Polskę. Pojedynek z kibicami/kibolami skończył się remisem. Kolejny mecz/rewanż po wyborach.


„Zgody” i „kosy”

Kluby, z którymi trzyma się sztamę, to „zgody”, a te, z którymi jest walka i rywalizacja, to „kosy”. W Polsce istnieją różne formy takich układów. Np triady „zgód”: Śląsk-Wisła-Lechia, Lech-Arka-Cracovia czy pojedyncze: Legia-Pogoń Szczecin, Legia-Zagłębie Sosnowiec, jednak Pogoń Szczecin-Zagłębie Sosnowiec to już „kosa”.

Do najbardziej znanych kibicowskich chuliganów należą: Teddy Boys związani z kibicami Legii Warszawa, a działający od 1995 r., Psychofans powiązani z Ruchem Chorzów, Sharks z Wisły Kraków czy Jude Gang z Cracovii – obrońcy Żydów, krytykowani za używanie w walkach tzw. sprzętu: maczet, kijów, siekier i noży.


Ekipy lewicowe
Celtic Glasgow – kibice Celticu to głównie katolicy, potomkowie irlandzkich emigrantów. Podczas meczów fani The Bhoys często skandują hasła sławiące lewicowe grupy terrorystyczne IRA i INLA. Pojawiają się także transparenty z podobizną Che Guevary, a czasem nawet z sierpem i młotem.
Olympique Marsylia – marsylczycy nie kryją lewicowych sympatii. Wywieszają flagi z podobizną Che Guevary, rastafariańskie oraz różnych państw Afryki, gdyż wielu fanów Olympique to imigranci. Z tego też powodu klub z południa Francji podczas meczów ligowych jest adresatem rasistowskich wyzwisk ze strony kibiców innych drużyn.
AS Livorno – ekipa skrajnie lewicowa, która podczas meczów prezentuje oprawy z symboliką komunistyczną: sierpem i młotem, podobiznami Lenina i Stalina, w hasłach nawołująca do proletariackiej rewolucji. Nazwa jednej z grup kibicowskich brzmi Armata Stalinista.
Athletic Bilbao – klub La Liga, którego kibice w większości mają sympatie lewicowe i separatystyczne. Źródeł lewicowych nastrojów na trybunach klubu można sie dopatrywać w fakcie, że Kraj Basków, podobnie jak Katalonia, podczas wojny domowej w Hiszpanii w latach 1933-1939 wyraźnie opowiedział się po stronie Frontu Ludowego.


Ekipy prawicowe
Rangers FC – fani popularnych The Gers to w przeważającej większości protestanci, unioniści i lojaliści. Cechuje ich niechęć do Irlandczyków oraz kolorowych imigrantów. Na stadionie Ibrox często śpiewane są pieśni sławiące lojalistyczne bojówki z Ulsteru: UVF i UDA oraz sekciarskie, wymierzone w Irlandczyków: „Głód się skończył. Dlaczego nie wróciliście do domu?”.
Paris St. Germain – kibice należący do grupy Boulogne Boys prezentują poglądy skrajnie prawicowe i rasistowskie, sympatyzują z Jeanem-Marie Le Penem. Największą niechęcią pałają do imigranckiego Olympique’u Marsylia. Warto zauważyć, że w ramach ruchu kibicowskiego na Parc des Princes działa także grupa Supras Auteuil, która pozostaje w otwartym konflikcie z Boulogne Boys.
Lazio Rzym – rzymianie słyną z poglądów skrajnie prawicowych i nacjonalistycznych. Często posługują się symboliką faszystowską: krzyżami celtyckimi, a nawet swastykami. Dla wielu wzorem i autorytetem jest Benito Mussolini. Bożyszczem kibiców jest jednak były piłkarz Paolo Di Canio, który otwarcie przyznaje, że jest faszystą. Po meczach często wykonywał w stronę kibiców Lazio salut rzymski.
Real Madryt – główna zorganizowana grupa kibicowska Ultras Sur zrzesza przede wszystkim osoby o poglądach prawicowych. Dla nich gen. Franco to bohater, który uratował kraj przed kataklizmem komunizmu. Obecnie członkowie grupy coraz częściej traktowani są przez władze klubu jako element niepożądany.

Wydanie: 2011, 40/2011

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy