Krwawy geniusz Czyngis-chana

Krwawy geniusz Czyngis-chana

Wielki mongolski zdobywca był także krzewicielem cywilizacji

Od dziesięcioleci nie tylko naukowcy toczą spór o Czyngis-chana. Pretensje do bohatera ze stepów roszczą sobie Mongolia i Chiny. Coraz częściej rozlegają się głosy, że władca wojowniczych koczowników nie tylko masakrował setki tysięcy swych wrogów, ale także w pozytywny sposób zmienił dzieje świata.
Na podbitych terenach Czyngis wytępił grabieżców i rabusiów, ustanowił surowe prawa, co umożliwiło rozkwit handlu. Od Pekinu aż po granice Syrii zapanował „pokój mongolski” – Pax Mongolica. Mówiono, że pod rządami chanów dziewica niosąca na głowie złoty dzban mogła przejść przez całą Azję i nikt nie ośmieliłby się jej napastować.
Czyngis urodził się jako Temudżyn w jednym z plemion Mongołów, koczowników wypasających stada koni i owiec między rzekami Onon, Kerulen i Argun. Wydawało się, że chłopiec nie osiągnie wiele – jego ojciec, Jesugej Dzielny, zmarł wcześnie, zapewne otruty przez Tatarów (południowo-wschodnich sąsiadów Mongołów). Od bezbronnej wdowy z gromadką potomstwa odeszli poddani i przyjaciele. Jak opowiada oficjalna Tajna Kronika Mongołów, matka Temudżyna, Hoelun, „nacisnąwszy na czubek głowy czepek i krótko się podpasawszy, biegała w górę i w dół Ononu, zbierała różne jagody i dzień i noc zapychała nimi gardła swoich dzieci”.
Kiedy podrósł, Temudżyn zatrwożył bliskich brutalnością – zabił starszego brata, z którym się pokłócił o podział ubitej zwierzyny. Ale porywczy młodzieniec okazał się też mistrzem w nieustannej walce o wpływy, stada i władzę, która toczyła się wśród nomadów Wielkiego Stepu. Umiejętnie dobrał sobie cennych sojuszników. Ponosił dotkliwe porażki, lecz w końcu zwyciężył swych wrogów. Podporządkował sobie nie tylko wszystkie klany mongolskie, ale także ludy Najmanów, Tatarów, Merkitów. Upojeni zwycięstwami wojownicy nadali swemu wodzowi tytuł Czyngis-chana (czyli Wielkiego Chana, lub, co jest bardziej prawdopodobne – Chana Oceanu). Jak podaje Tajna Historia Mongołów, „Kiedy Czyngis-chan poddał w ten sposób swej władzy ludy w wojłokowych jurtach, zebrano się w roku tygrysa (1206 r.) u źródeł Ononu, zatknięto w ziemię biały buńczuk z dziewięcioma ogonami i tam nadano Czyngis-chanowi tytuł władcy”. Był to początek imperium mongolskiego.
Chan Oceanu miał teraz pod rozkazami prawie 100 tys. odpornych na wszelkie trudy konnych łuczników. Wiedział, że musi ich zająć podbojami, w przeciwnym razie znów rozpoczną wewnętrzne waśnie. Nomadowie niezbyt przejmowali się sprawami religii, byli szamanistami oddającymi cześć przodkom i duchom natury. Ich najwyższym bóstwem było Wieczne Niebo.
Czyngis gorąco wierzył, że narody całego świata muszą się poddać rozkazom Wiecznego Nieba. Pokorni zostaną otoczeni opieką, tych jednak, którzy stawią opór, czekają najsroższe kary. Władca koczowników był pewien, że prowadzi podboje w imieniu Wiecznego Nieba, i kazał tracić opornych tysiącami bez żadnych wyrzutów sumienia. Czyngis-chan ujął swych stepowych wojowników w karby żelaznej dyscypliny, tak że nic nie było w stanie oprzeć się ich furii. Pierwsze jej ofiarą padły północne Chiny. W 1215 r. Mongołowie zdobyli stolicę państwa Kinów, Czung-tu (Pekin). Hordy koczowników wtargnęły nawet do Korei. Na zachodzie Czyngis-chan unicestwił wielkie muzułmańskie państwo Chorezm, obejmujące Afganistan i Iran. Hordy mongolskie spustoszyły Gruzję, a w 1223 r. zadały druzgoczącą klęskę nad rzeką Kałką książętom ruskim. Kiedy Czyngis zmarł w 1227 r. podczas kolejnej wyprawy do Chin, władał największym imperium w historii. Jego wnuk, Hulagu, zdobył Bagdad, inny wnuk, owiany legendą Kublaj-chan, zawojował całe Państwo Środka i został założycielem panującej w Chinach mongolskiej dynastii Juan (Początek).
Nawet apologeci Czyngis-chana nie ukrywają, że dokonywał on przerażających rzezi. W kilkudziesięciotysięcznym mieście Merw w Chorezmie Mongołowie oszczędzili życie zaledwie garstki rzemieślników. Każdy wojownik własnoręcznie uśmiercił 400 osób. Mongołowie spełnili ten makabryczny rozkaz bez emocji – mówili, że trudniej jest zabijać owce niż ludzi (należy bowiem uważać, aby zbytnio nie uszkodzić cennej owczej skóry). Według ostrożnych szacunków, wojownicy Czyngisa zgładzili w Chorezmie w ciągu zaledwie dwóch lat ponad milion mężczyzn, kobiet i dzieci. Było to ludobójstwo na niespotykaną skalę. Nawet Asyryjczycy czy Rzymianie nie dopuszczali się takich rzezi.
Ale potem rozwiały się dymy i w Azji zapanował „mongolski pokój”. Otwarty został słynny Jedwabny Szlak. Jak napisał z zachwytem pewien florencki kupiec: „Jest tam nadzwyczaj bezpiecznie, czy to we dnie, czy w nocy, chociaż srebro, jakie nasi ludzie wieźli do Kataju (Chin), zabrał im pan Kataju, to dał im papierowe pieniądze, to za te pieniądze możesz kupić jedwab i inne materiały i nie musisz płacić za nie wysokich cen”. Nastała epoka swobodnej podróży, dzięki której Europejczycy przejęli od Chińczyków umiejętność druku i w XV w. wyszła spod prasy pierwsza książka Gutenberga. Zintensyfikowały się kontakty między cywilizacjami, wzrosła wiedza Zachodu na temat wojskowości, żeglugi i medycyny. Spaghetti, potrawa, z której tak dumni są Włosi, przybyła z Chin Jedwabnym Szlakiem.
Misjonarze i poszukiwacze przygód, tacy jak Marco Polo, mogli bez przeszkód wędrować przez bezkresne państwo chanów. Te wyprawy i spisane z nich relacje sprawiły, że Europejczycy zapragnęli poznawać dalekie krainy. Tak doszło do wyprawy Kolumba, odkrycia Nowego Świata i zamorskiej ekspansji Europejczyków. Kolumb zamierzał przecież, płynąc na zachód, dotrzeć do Japonii, a zwłaszcza Chin, które Marco Polo opisał jako źródło bajecznych bogactw. W 1995 r. dziennik „Washington Post” uznał Czyngis-chana za człowieka tysiąclecia. Zdaniem publicystów gazety, władca Mongołów zasługiwał na ten tytuł bardziej niż Kolumb. W epoce ekspedycji Kolumba także inni żeglarze marzyli o zachodniej drodze do Chin. Gdyby genueński żeglarz nie odkrył Ameryki, niewiele później uczyniłby to ktoś inny. Ale to „mongolski pokój” zaprowadzony przez Czyngisa otworzył przed Europejczykami nowe horyzonty, a w konsekwencji – bramy Nowego Świata.
Należy też podkreślić, iż w ogromnym państwie Mongołów zapanowała całkowita tolerancja religijna. Kiedy w Chinach taoiści wojowali z buddystami, w Europie Święta Inkwizycja zapalała stos za stosem, a chrześcijanie i muzułmanie toczyli kolejne święte wojny, zgodnie z dżasagu, prawem Chana Oceanu, swobodnie rozwijały się wszystkie religie. Czyngis sprowadził na swój dwór czcigodnego taoistycznego mędrca, Cz’ang C’una, aby wykorzystać jego łagodne rady do zarządzania imperium.
Wiele racji ma więc chiński historyk Zhu Yaoting, specjalista od dziejów Mongolii. Twierdzi on, że do dziedzictwa Czyngisa należy rozkwit kultury, nazwany włoskim odrodzeniem. Pan Wielkiego Stepu wprowadził przecież do Europy technologię druku i produkcji papieru, umożliwił wymianę kulturalną, wyzwolił europejską naukę z oków teologii, co zapoczątkowało epokę renesansu w Italii.
Znamienne, że właśnie chiński naukowiec sławi Chana Oceanu. Mongołowie uśmiercili miliony Chińczyków. Niegdyś przewodniczący Mao napisał złośliwy poemat o Czyngisie: „Bohater! Człowiek, z którego Niebiosa były dumne przez jedno pokolenie. Jedyne, co umiał, to polować na orły!”.
Ale teraz oficjalne stanowisko władz w Pekinie jest inne. Czyngis-chan został mianowany swego rodzaju „honorowym Chińczykiem” – przecież jego wnuk założył dynastię Juan, a chińska Mongolia Wewnętrzna jest ojczyzną wielu Mongołów. W Mongolii Wewnętrznej, w miejscu, przez które Czyngis prowadził swą ostatnią wyprawę, zbudowano mauzoleum Chana Oceanu. Historycy chińscy twierdzą, że polityka tolerancji Czyngisa jest wzorem dla obecnej polityki równych praw dla 56 oficjalnie uznanych mniejszości narodowych państwa (stanowiących około 7% ChRL, 93% populacji to Chińczycy Han).
Pretensje Pekinu do Czyngis-chana irytują mieszkańców niepodległej Mongolii. Kiedy ten rozległy kraj był satelitą ZSRR, sławienie wielkiego władcy było zakazane. Rosjanie nie mogli przebaczyć Mongołom podboju i długoletniego ciemiężenia Rusi. W czasach Stalina Sowieci dokonali w Mongolii okrutnych czystek, których ofiarą padło tysiące ludzi (trzeba jednak przyznać, że tylko dzięki radzieckiej protekcji Mongolia Zewnętrzna nie została wchłonięta przez Chiny).
Obecnie Czyngis jest w Mongolii niemal obiektem kultu, gwiazdą przewodnią i duchem opiekuńczym nie tylko państwa, ale także poszczególnych obywateli. Politycy w Ułan-Bator obawiają się, że chińskie „zawłaszczenie” Chana Oceanu i ekspansja ekonomiczna Państwa Środka zagrażają ich niepodległości. Zdaniem chińskich ekspertów, geniusz Czyngisa jest jednak tak wielki, że wystarczy go dla obu narodów.

Wzór dla Amerykanów?
Geniusz Czyngisa przywoływany jest także w bieżących debatach politycznych. Amerykański dziennik „Los Angeles Times” napisał, że jeśli Amerykanie od 2003 r. nie potrafią opanować sytuacji w Iraku, to dlatego, że nie mają organizacyjnego talentu stepowego zdobywcy. Mongołowie zdobyli Bagdad w 1258 r. i urządzili krwawą łaźnię. Potem jednak w Iraku zapanował spokój, gdyż zwycięzcy powierzyli administrację odpowiednim ludziom, obniżyli podatki dla kupców, zwolnili z podatków uczonych i przywódców religijnych, pozwalali, aby kobiety kształciły się na równi z mężczyznami. Muzułmanie szyiccy, chrześcijanie, buddyści, żydzi osiedlali się nad Tygrysem, aby żyć pod tolerancyjnym prawem Czyngis-chana. Obecnie w Iraku trwa niemalże wojna domowa na tle religijnym, a chrześcijanie masowo uciekają z kraju.

 

Wydanie: 03/2007, 2007

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy