Litwa w Krakowie

Litwa w Krakowie

Właśnie rozpoczyna się cykl imprez kulturalnych pod hasłem „Litwa w Krakowie”. Stosunki między Polską i Litwą są ostatnio nie najlepsze, warto więc wreszcie odnotować w tych relacjach coś pozytywnego i sympatycznego. Patronat nad wydarzeniem objęli ministrowie kultury Litwy i Polski, co tej imprezie nadaje charakter państwowy, a przez udział ministrów, chcąc nie chcąc, także polityczny. Cykl imprez rozpoczęło otwarcie w Żydowskim Muzeum Galicja wystawy poświęconej Żydowskiemu Instytutowi Naukowemu (YIVO), który przed wojną działał w Wilnie, mając dwie filie: w Nowym Jorku i Buenos Aires. Dziś Nowy Jork jest główną siedzibą instytutu. Wystawa prezentuje ocalałe z pożogi wojennej archiwalia instytutu, ilustrując kilkanaście lat jego wileńskiej działalności i dorobek tego okresu. Warto przypomnieć, że do roku 1939 Wilno było ważnym centrum kultury żydowskiej o niezwykle bogatej tradycji i zasięgu wręcz europejskim.

Litwa będzie też gościem honorowym 19. Międzynarodowych Targów Książki, które trwać będą od 22 do 25 października. W Filharmonii Krakowskiej odbędzie się koncert muzyki kameralnej organizowany przez filharmonie z Krakowa i Wilna, w programie którego przewidziano m.in. muzykę wybitnego litewskiego kompozytora i malarza związanego z Polską, Mikołaja Čiurlionisa. Wystąpią artyści z Litwy. W galerii Międzynarodowego Centrum Kultury otwarta zostanie wystawa jego obrazów. Polscy i litewscy muzycy wezmą udział w jeszcze jednym koncercie, tym razem muzyki symfonicznej. Na Wawelu wystawiony będzie przywieziony specjalnie na tę okazję ze zbiorów wileńskich arras herbowy Zygmunta Augusta, na którym zgodnie mieszczą się polski orzeł, litewska Pogoń i ruski Archanioł. W Pałacu Pod Baranami podczas Festiwalu Conrada odbędą się ciekawe dyskusje, m.in. z udziałem Tomasa Venclovy. Będą jeszcze wystawy: „Milion linii” w ramach XII Triennale Bałtyckiego i wystawa współczesnej fotografii litewskiej, a Litewski Narodowy Teatr Dramatyczny przyjedzie ze spektaklem „Plac bohaterów” Thomasa Bernharda w reżyserii Krystiana Lupy. Tylu skomasowanych w jednym miejscu i czasie litewskich imprez kulturalnych jeszcze w Polsce nie było. Prezentowane będą litewska muzyka, współczesna literatura, sztuki piękne i teatr. To ważne wydarzenie kulturalne ma nie tylko wspomniany polityczny aspekt. Można mieć nadzieję, że jeśli ministrowie kultury potrafią ze sobą się dogadać i zgodnie współpracować, to może w przyszłości uda się to także ministrom spraw zagranicznych.

Ale ma ono przede wszystkim niezwykły walor wychowawczy dla naszego społeczeństwa. Wielokrotnie już o tym pisałem. Przeciętnemu Polakowi Litwa kojarzy się jedynie z Jagiełłą, unią lubelską, Mickiewiczem („Litwo, ojczyzno moja…”). Tym, którzy byli w szkole pilniejszymi uczniami, jeszcze ewentualnie z filomatami i ich procesem, „Dziadami”, no może jeszcze z „Grażyną”. Starsze pokolenie, które czytało „Ogniem i mieczem”, pamięta Longina Podbipiętę, który mówił może trochę dziwacznie, śpiewnie zaciągając („słuchać hadko”), ale przecież po polsku! Potem jest luka, gdzieś tam majaczy postać Piłsudskiego, ktoś czasem hasłowo pamięta o wileńskiej AK i utracie Wilna po 1945 r. Współcześnie z mediów i od prawicowych polityków można usłyszeć o rzekomych prześladowaniach mniejszości polskiej. Nijak się to w całość nie składa. Większość naszych wycieczek na Litwę kończy się w Wilnie, gdzie zwiedza się tylko miejsca związane z Polską i jej tradycją. A więc Ostrą Bramę („co w Ostrej świecisz Bramie”), cmentarz Na Rossie i tam obowiązkowo Mauzoleum Matki i Serca Syna. Jeszcze może uniwersytet, gdzie każdego polskiego prawdziwego patriotę denerwują litewskie napisy, a im bardziej jest prawdziwym patriotą, tym bardziej go denerwują.

Litwini na ulicach litewskich miast zdają się być dla znacznej części polskich turystów prawdziwym zaskoczeniem, tak jak zaskoczeniem jest dla nich Litwin, który nie rozumie po polsku. Nie jest zbyt ryzykowne twierdzenie, że wielu Polaków jeżdżąc na Litwę, tak naprawdę jeździ tylko w poszukiwaniu polskich pamiątek i polskich mitów. Litewskiego otoczenia albo nie zauważają, albo je ignorują. Litwini na Litwie nie pasują im do obrazu wyniesionego ze szkoły i z domu. Pomijam już, że to, co za polskie pamiątki uważają, to na ogół pamiątki wspólnego dziedzictwa, ale nie zauważają przy tym Litwy współczesnej, z jej bogatą kulturą.

Otóż festiwal „Litwa w Krakowie” pokazuje, że Litwa współczesna ma znakomity teatr, doskonałych muzyków, wspaniałą literaturę. Przy okazji uświadamia, że na Litwie naprawdę mieszkają Litwini, a nie tylko duchy naszych praojców snujące się po cmentarzach i pustych ulicach.

Litewski plastyk Julius Bučelis zaprojektował oryginalną plakietkę, stanowiącą logo festiwalu. Jest to kontur Litwy wycięty z lustra. Każdy, kto się uważnie przyjrzy, zobaczy tam fragment swojej twarzy.

Tym, którzy ten festiwal wymyślili, którzy go zorganizowali, którzy w organizacji pomogli, należą się słowa najwyższego uznania. Wreszcie można było odnotować coś dobrego o stosunkach polsko-litewskich, co robię z przyjemnością, i wszystkich do przyjazdu do Galicji, do Krakowa, na festiwal „Litwa w Krakowie” zachęcam.

Wydanie: 2015, 41/2015

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy