Mroczne zagadki Soliny

Mroczne zagadki Soliny

Bieszczadzkie Morze stało się miejscem przeżywania przygód. Jasiek Joniak ze wszystkich opresji wychodził cało. Wielu innych, których zalew oczarował, nie miało już takiego fartu

Poznanie tajemnic Soliny zawsze mnie kusiło – pisze we wstępie do drugiego, rozszerzonego wydania swojej książki „Tajemnice Soliny” Henryk Nicpoń. – Czy zapora została wybudowana zgodnie ze sztuką projektową? Co było przyczyną niewytłumaczalnych wydarzeń podczas robót? Dlaczego Jezioro Solińskie pochłania coraz to nowe ofiary? Co przyciąga tu samobójców z całej Polski?
Wokół tych i wielu innych zagadek oplatają się wątki tej interesującej książki, opisującej jeden z najchętniej odwiedzanych przez prawdziwych turystów zakątków Polski.

Zalew kusił. Działał szczególnie na wyobraźnię młodych ludzi marzących o żeglowaniu po morzach i oceanach świata. Przykład Leonida Teligi, który w czasie oddawania do użytku zapory okrążał samotnie Ziemię na jachcie „Opty”, zrobił swoje. Marzycieli o dalekich wyprawach mnożyło się bez liku, a tylu tajemniczych zatok, zatoczek, głębokich fiordów, półwyspów, wysp, stromych brzegów, ile znajdowało się tutaj, trudno było gdzie indziej w Polsce szukać. Dla nich Jezioro Solińskie stało się egzotycznym, niezbadanym morzem. Ogromnym, niezmierzonym akwenem. Pełnym wyzwań oraz miejsc do odkrycia i zagadek. Obszarem, na którym można było spotkać dobre i złe wiatry; lekkie i gwałtowne, wręcz sztormowe; ciepłe i za chwilę przenikliwie zimne; orzeźwiające i piekielne. Miejscem do przeżywania żeglarskich przygód. Niektórzy nawet zaczęli go nazywać Bieszczadzkim Morzem. Od zamieszkałych tu z dziada pradziada poznawali burzliwe dzieje

miejscowości pochłoniętych przez spiętrzoną wodę.

Od nich ze zdziwieniem dowiadywali się, że władzę nad nim objęli Perełesnyk – duch marzeń, Perewerteń – duch ludzkiej zguby i Stryboh – duch wiatrów, oraz topilce, topielice, topielczyki, upiory i różne demony. Historia i kultura tego terenu coraz bardziej ich intrygowała.
Wśród marzycieli, którzy zamieszkali nad brzegami jeziora, znalazł się Jasiek Joniak. Po raz pierwszy zalew oczarował go podczas uroczystości oddania do użytku zapory i elektrowni. Następnie, za każdym przyjazdem, jeszcze bardziej się nim zachwycał. Tak uwiodło go jego piękno, że postanowił całe życie nad nim spędzić. Miejscowi powiedzieliby, że musiał nawiedzić go Perełesnyk. Inaczej nie sposób wytłumaczyć takiej decyzji. Tylko ten duch wie, jak zamknąć każdego w świecie ułudy. Tylko on potrafi tak zabałamucić człowiekowi w głowie, że będzie żył w świecie marzeń i mrzonek. Tylko on ma sposób na rozpalenie w ludzkim sercu takich żądz i namiętności, że traci się poczucie rzeczywistości. Aż nazbyt często czyni to na zgubę. Nie waha się przybrać postaci najlepszego przyjaciela albo wywołać iluzję niespotykanego piękna, aby tylko wyprowadzić ofiarę na manowce. Zawładnięty przez Perełesnyka człowiek gotów jest ponieść największe trudy i doznać niebywałych upokorzeń, aby zdobyć wyśniony przedmiot marzeń i westchnień.
Jasiek Joniak pozostał tutaj, aby jak najczęściej widzieć unoszące się nad wodą bajeczne poranne mgły. Pragnął podziwiać różne kolory jeziora w zależności od pogody i pory roku, od zielonego po granatowy. Cieszyć oczy ciągle zmieniającymi się barwami brzegów: od pasteli wiosennych po różnokolorową eksplozję jesienną. Zachwycać się w nadbrzeżnych lasach kwitnącymi drzewami i kwiatami. Poznawać: w maju smak poziomek, czerwcu – malin, lipcu – czarnych jagód, sierpniu – brusznic, wrześniu – laskowych orzechów oraz od lipca do późnej jesieni – grzybów.
Przede wszystkim jednak, aby żeglować po solińskim morzu i zgłębiać tajemnice jego głębin. Co najważniejsze, szczęście mu dopisywało. Błądził podczas nocnych mgieł po zalewie, zmagał się z nielitościwymi wiatrami,

stawiał czoła gwałtownym burzom,

widział jakby na wyciągnięcie ręki piwnice po zatopionych domostwach w Horodku, zatopiony martwy las na Łęgu, ale ze wszystkich opresji wychodził cało. Wielu innych, których zalew oczarował, nie miało już takiego fartu. (…)

Często miejscowi ostrzegali turystów i wczasowiczów przed najbardziej żądnym ofiar Perewerteniem, który właśnie do swojej służby zaciągnął topilce, topielice i topielczyki. Henryk Choroba, który urodził się w Solinie, nie wierzył w takie bajki. Bez strachu przeprawiał się wraz z dwójką przyjaciół na łodzi z Polańczyka, gdzie mieszkali, do Jawora, gdzie prowadzili lekcje nauki pływania na basenie w jednym z wojskowych domów wczasowych. Zawiłykowa wróżąc z kart, ostrzegła najmłodszego z nich, że w ciągu roku utonie w zalewie. Od tego czasu – chociaż był wyśmienitym pływakiem – zawsze ubierał na siebie kapok, kiedy przyszło mu tylko gdziekolwiek wypłynąć. Choroba podśmiewywał się z niego, ale ten swoje wiedział. Tak się złożyło, że w kwietniu, kiedy już kra schodziła z jeziora, ściągnięto ich niespodziewanie z urlopu do Jawora, aby przeprowadzili egzamin na kartę pływacką dla uczniów jednej ze szkół leskich. Z powrotem do Polańczyka wypłynęli wieczorem. Szybko

zniknęli w wiosennej mgle

i tyle ich widziano. Co się później wydarzyło, trudno powiedzieć. Na drugi dzień najmłodszego z trójki nauczycieli pływania odnaleziono unoszonego przez kapok na wodzie. Zmarł z wychłodzenia. Pozostałych dwóch nie znaleziono nigdy. (…)

Chociaż liczba ofiar wśród przyjeżdżających do Soliny rosła w zatrważającym tempie, Perełesnyk, duch marzeń, sprawiał, że coraz więcej ludzi z Polski i z zagranicy tu ściągało. Piękno dzikich brzegów Morza Bieszczadzkiego uwodziło każdego. Ze statków spacerowych można było podziwiać szczyty: Jaworu, Stożka, Tołsty, Wysokiego Horbu, Horbeku, Plisza, Czakowa, Żukowca i Stromego Berda. Zaskakiwały swą urodą wyspy i półwyspy. Amatorzy żeglowania, jak Jasiek Joniak, chwalili wiejące tu wiatry. Stryboh, bieszczadzki władca wiatrów, jak mówili miejscowi, zadomowił się tu na dobre. To on sprawiał, że warunki do ścigania się po tym jeziorze żaglówkami bywały wprost wymarzone. Młodzi chłopcy z całej Polski marzyli żeglować na pokładzie „Sliczoty”, łajby, która stała się symbolem Jeziora Słońskiego.

Fragment książki Henryka Nicponia Tajemnice Soliny, która ukazała się nakładem Podkarpackiego Instytutu Książki i Marketingu, Rzeszów 2010

Wydanie: 2010, 34/2010

Kategorie: Książki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy