Murem za ruskimi

Murem za ruskimi

Barów mlecznych nie pokonały amerykańskie fast foody. Teraz ludzie nie pozwolili, by pokonał je budżet

Jest ich w Polsce 142. Jeszcze są tanie jak barszcz. Nad leniwymi zawisło, że wyciągną kopytka. Jednak sejmowa Komisja Finansów Publicznych odstąpiła od ustawy budżetowej zabierającej barom mlecznym dotacje na przyszły rok.

Pół porcji bez słoniny

Przetrwały gospodarcze rewolucje i mimo że nie zdobią ich neony, barów nie pokonały amerykańsko-chińskie wynalazki serwowane w trzy minuty. Mógł je jednak pozamykać nielitościwy budżet. Nad barowymi obiadami za grosze zawisła katastrofa.
Dotychczas, zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów z 1991 roku, dotowano ogólnodostępne zakłady zbiorowego żywienia, serwujące potrawy nabiałowo-mleczno-jarskie. W 2002 r. rząd dołożył do barów 16 mln zł. Miały dostać jeszcze tylko w styczniu 3 mln zł za grudzień. Ludzie się zbuntowali.
W warszawskim Barze Uniwersyteckim na Krakowskim Przedmieściu jest niezbyt intymnie. Kolejka wylewa się aż do drzwi, które kłapiąc nieustannie, buchają na zewnątrz ciepłą parą o pomidorowym zapachu. Na miejsca siedzące trzeba często czekać, ale można zjeść przy ścianie. Tu nikt się nie delektuje. – Najbardziej lubię, gdy obsługuje pan Adam, zawsze przyzwoicie przeleje barszczu po brzeg talerza – mówi Wojtek, student historii. – Studiuję głównie dzięki temu, że gospodaruję czterema złotymi dziennie. W to wliczone są posiłki. Jeśli zamkną bary, będę musiał przejść na dietę, żeby nie przerwać nauki. Na kolację Wojtek je zwykle 6 kajzerek i litr mleka. Na śniadanie też.
Bar Uniwersytecki wydaje dziennie ponad 1000 posiłków. Z barem sąsiaduje nowoczesna Cafe Amatorska, serwujące danie dnia (kurczak, frytki, sałatka) za 12 zł., a bar Naleśnik przy Nowym Świecie pierogi w tej samej cenie. Jednak te za 2 zł w barach mlecznych wybiera się najczęściej.
Lilianna Gałązka, która od 32 lat prowadzi Bar Uniwersytecki, nie widzi wyjść awaryjnych po cofnięciu dotacji. – Dla studentów co dzień trzeba ulepić ok. trzech tysięcy pierogów. Bez dofinansowania te same pierogi będą kosztowały 300% drożej. Co na to emeryci, których znam z widzenia, bo stołują się u mnie od lat? I tak biorą dziś pół porcji kopytek bez tłuszczu, żurek z podwójnymi ziemniakami i pokrojoną różową galaretkę za 50 gr… Dawniej słonina szła, teraz klienci się śmieją, że grosza nie ubędzie, tylko cholesterolu. Dopłata z budżetu wynosi 40% ceny dania. Jest obliczana po dodaniu do cen produktów marży gastronomicznej, która może wynieść maksymalnie 25%. Pani Lilianna dwoi się i troi, żeby jej nie przekroczyć. Wtedy przepadłoby dofinansowanie. Sama przywozi towar z giełdy w Ząbkach, oszczędzając na transporcie. – Cena fasoli idzie w górę. Z pieprzu naturalnego też zrezygnowałam, bo ziołowy jest tańszy – narzeka.
– Dotują nam nabiał, pieczywo, sól, cukier, herbatę, kawę zbożową, warzywa i owoce. Kakao już nie – wyliczają Wanda i Romuald Maziejuk, właściciele warszawskiego Baru Średnicowego, który istnieje w Warszawie już 40 lat. Też będą musieli zmienić ceny. Jeszcze ciągle można tu zjeść trzydaniowy obiad za 5 zł, z czego chętnie korzystają warszawskie ośrodki pomocy społecznej. – W dzielnicy Śródmieście ok. 600 osób odbiera talony – mówi Maryla Jarzęcka, dyrektor śródmiejskiego OPS. – To ludzie schorowani, samotni, którzy z powodu wieku lub niskiej emerytury nie ugotują sobie obiadu. Zamknięcie barów będzie się wiązało z zabraniem podopiecznym możliwości zjedzenia ciepłego posiłku. Nie stać nas na talon na obiad za 15 zł.

Dialogi znad talerza

Dziś w Warszawie jest 11 barów mlecznych, podczas gdy 10 lat temu było ich 44. Charakterystyczny wystrój mlecznych przypomina minioną epokę. Ceratowe obrusy, zaparowane okna, solniczki w słoiczku po musztardzie z dziurkami w zakrętce. Są do siebie podobne. Ich klienci nie. – To istny przekrój społeczeństwa – mówią kierownicy Baru Średnicowego, gdzie codziennie gotuje się ok. 120 litrów zupy. – Stołują się tu wszyscy: studenci, emeryci, renciści, bezrobotni. Zimą przychodzą bezdomni, żeby zagrzać się przy herbacie za 50 gr. Inteligencja pracująca też należy dziś do przedziału „ubodzy”. – Dawniej dobrze ubranych nie było – wspomina szefowa Baru Średnicowego. – Dziś panowie w krawatach wpadają na ziemniaki i pół kiełbasy z rożna. Co się z nami stanie? Nawet Balcerowicz zabierał mlecznym po trochu. Dziś chcą odebrać wszystko jedną ustawą.
Jeśli nawet bary nie znikną, ceny dorównają restauracjom. Będą serwować pizzę i hot-dogi. Ale czy dla tutejszej klienteli to będzie sielanka?
– Pani, w McDonaldzie nawet jak się prosi o wodę, chcą 20 gr za kubek, bo amerykański – żali się Helena Kwiatkowska, bezdomna z konieczności. – Nie szanujemy krajowych produktów. Zapalę ognisko na Krakowskim Przedmieściu i zupę ugotuję, jak zamkną mleczne.
– Tym ołówkiem chce pani walczyć o moje ziemniaki z kapustą – pyta zdesperowany emeryt, łykając ruskie pierogi bez okrasy (są o 30 gr tańsze). Przychodzi tu od siedmiu lat. Nie chce rozmawiać. On już nie wierzy.
Nareszcie znaleźli dobry sposób, żeby nam dokopać, bo zamiast gnieździć się w oparach z kapuśniaku, będę mógł spędzić czas obiadowy na świeżym powietrzu, z kartką i kubeczkiem na drobne. Pan Kazik, który utrzymuje się z dorywczej pracy, przytakuje barowej grupie: – Czasem uda mi się zarobić na plakatowaniu lub budowie. Mam swoją godność i nie pójdę na darmową zupkę do Caritasu.
Przy okienku stoi elegancki starszy pan z dwojakami. Jest emerytowanym nauczycielem, podobnie jak jego chora na Parkinsona żona, dla której nosi obiady. – Kamieniem u szyi naszej gospodarki jesteśmy – wzdycha. – Jak Kołodko zafunduje nam dietę, to wezmę sznurek…

„Sfora” budżetowa

Dialogi znad talerzy są wszędzie te same. Ludzie mają żal do lewicy, która jeszcze niedawno obiecywała, że się nimi zajmie. – Nawet ona się na nas zasadza – skarży się pan Józek, nie przerywając siorbać klusek z serem, aby nie wystygły. – Jeśli tak ma wyglądać ich opieka, dziękuję. Żeby tych na górze krew zalała. – Tak więc mamy emerytów, rencistów i sferę budżetową. To sfora proszę pani – twierdzi pan Mietek, kończący obiad budyniem. – Pozwolili nam oszczędzać w bankach zagranicznych, a my mamy tylko w portmonetce na drobne.
Przeciwko rządowym planom protestuje Federacja Młodych Unii Pracy, która od tygodnia zbiera podpisy (również w Internecie) wśród przeciwników ustawy. – W ciągu kilku dni pod naszą petycją podpisało się niemal pięć tysięcy osób – ocenia Adrian Zandberg, wiceprzewodniczący FMUP. – Zbieranie trwa też w innych miastach. Potrzebujących są w Polsce setki. Wręczę te podpisy ministrowi Kołodce. W socjaldemokratycznym kanonie wartości to nieprawdopodobne, żeby oszczędzać na najbiedniejszych.
W skali Warszawy dotacja wynosi poniżej miliona złotych. Kto się wzbogaci tą sumą? Przyszłoroczny budżet czy amerykańskie fast foody? – Jeżeli mamy pomagać, to tym, którzy tej pomocy potrzebują naprawdę – tłumaczy Anna Sobocińska, rzecznik prasowy Ministerstwa Finansów. – Kontrole wykazały dużo nadużyć w barach. Niektóre spełniają rolę cateringu, fundują obiady firmom. Nie możemy dopłacać do tych, którzy lubią pierogi i wstępują tu przypadkowo. Jeśli obetniemy dotację, pieniądze zamiast do jadłodajni trafią do ludzi bezpośrednio. Oni są rozpoznawalni przez opiekę społeczną, taką pomocą można lepiej sterować.
– Uwielbiam leniwe z mlecznego – dodaje Ewa Kuruliszwili, prezes Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej. – Nie kupię takich nigdzie. Państwo zbiednieje, jak raz na pół roku je zjem? Dawniej partia lewicowa pochylała się z troską nad ludźmi. To niedobra przemiana. Jestem za tym, aby wszystkie podmioty gospodarcze traktować tak samo, ale przecież biedniejemy. Ci, którzy wczoraj sobie radzili, dziś potrzebują tych barów.
Czy mleczne stracą swoją socjalną rolę? Biednemu zawsze wiatr w oczy, mówią zdesperowani, a piosenka, że nie zrozumie syty głodnego.


Mleczne menu w Warszawie:
Bar Szwajcarski (Nowy Świat 5): jarzynowa – 1,69 zł, ziemniaki + kotlet + kapusta – 6,86 zł, kisiel – 0,54 zł.
Bar Średnicowy (Al. Jerozolimskie 49): surówka z czerwonej kapusty – 0,46 zł, kasza gryczana z pieczarkami – 2,56 zł, kiełbasa z musztardą – 3 zł.
Bar Uniwersytecki (ul. Krakowskie Przedmieście 20/22): pomidorowa – 1,16 zł, naleśniki – 2,56 zł, pierogi ruskie – 2,51 zł, flaki z drobiu – 2,20 zł.


Będą dotacje
– Na czwartkowym posiedzeniu Komisji Finansów Publicznych, Stanisław Stec, wiceprzewodniczący KFP, poseł SLD, wnioskował o zmniejszenie wydatków majątkowych o kwotę 13,6 mln w administracji publicznej (pozostała działalność) i przeznaczenie jej na zwiększenie dotacji do barów mlecznych – powiedziała Anna Sobocińska, rzecznik prasowy Ministerstwa Finansów. Wniosek został przyjęty. Dotacja pozostanie na tegorocznym poziomie.

 

Wydanie: 2002, 45/2002

Kategorie: Kraj
Tagi: Edyta Gietka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy