Nagie plaże

Nagie plaże

Odkąd Ewa przykryła trójkącik figowym listkiem, ludzie podzielili się na tekstylnych i nudystów

– Do plaży, potem w prawo, będzie jakiś kilometr – rumieni się rozłożysta sprzedawczyni małej gastronomii tuż przy zejściu na plażę w Rowach. – Nie, nie ma tablicy. To znaczy chyba nie – przestępuje z nogi na nogę. Sama przecież nie bywa. – Co też pani! Czasu nie ma w sezonie.
Po jakichś 700 m drogi wzdłuż gorącego brzegu, od miejsca, gdzie stoi wysoki maszt, kolory kostiumów jakby giną, a golutkie oliwkowe ciała zlewają się z odcieniem piasku. To chyba już… Mija mnie, bez żenady, chłop jak dąb odziany jedynie w okulary. Potem drugi, jakaś para wesołych staruszków, wydepilowana w „tym” miejscu dziewczyna, chłopak z kolczykiem „tam”. Co rusz spuszczam wzrok, zerkając na fale Bałtyku. Oni za to patrzą śmiało.
Jedyna w majtkach ściągam podejrzliwe spojrzenia. Nie, jednak nie zdejmę. Zresztą białe łatki po opakowaniu dla tutejszych byłyby sygnałem. Przełamuję opory: – Dzień dobry… Ależ upał… – wkładam głowę za parawan. – Na takich jak wy mam nawet pistolet! – wyskakuje zirytowany goły jegomość. – Gazowy! Tajniacy się skończyli, to ci zaczęli szukać sensacji. – No właśnie! – wtrąca się golas obok. – Chcesz pisać, to się rozbierz! – Tacy to gorsi niż ci z lornetkami na wydmach – przytakuje tęgawa wczasowiczka tylko w żółtym kapeluszu. Nie, do tych państwa z psem jednak nie podejdę.
– Wie pani, jestem pierwszy raz. Próbowałam opalać się na dachu, żeby zobaczyć, jak to jest. Ale to pewnie nie to samo. Prawda? – zagajam rozmowę na drugim końcu plaży, gdzie jeszcze nie rzuciłam się w oczy. Nawiązuję zdawkowy dialog…
Rowy. Urocza wioska rybacka niedaleko Słupska jest tego lata modna wśród golasów. Każdy z zadów, zadków, tyłków, siedzeń i pup rozbiera się tu z innych powodów. Pan Zbigniew, lekarz z Poznania, w ten sposób jednoczy się z naturą. Jego towarzyszka razem z figami i gumkami wbijającymi się w ciało, z odpinaniem, zapinaniem i wciąganiem zrzuca stres. I pytania „A jak w tym wyglądam?”, czyli cały ten plażowy szpan. – Zresztą figi do niczego nie służą – kwituje. – Mokre tylko wychładzają nerki. – Wie pani – dowcipkuje pan Zbigniew – czym się różni moda plażowa z przełomu XIX i XX w. od dzisiejszej? Wtedy kobieta musiała zdjąć majtki, żeby pokazać pośladki. Dziś trzeba rozchylić pośladki, żeby zobaczyć majtki.
Chichotanie przerywa dźwięk budzika. Śliczna sąsiadka pana Zbigniewa dzięki budzikowi przekręca się dokładnie co 15 minut. – Tyłek ma każdy – podnosi głowę z ręcznika. – Przecież te wszystkie fatałaszki to hipokryzja. – Hm, na pewno nie będę tym bulwersować – odcina się piskliwie, gdy pytam, jak będzie się opalać, kiedy piersi już obwisną. Starość dla ślicznej Marioli jest tak odległa, że aż zabawna. – Zastosuję autocenzurę – dodaje.
Wszyscy niby bojkotują pruderię, ale nikt nie chce podać nazwiska i przysłania dyskretnie „centrum”, gdy przyznaję, w jakim celu tu jestem. Tak jak różowy pan Bogdan (plażuje dopiero od dwóch dni), którego natura wyposażyła szczodrze. Właściciela kilku warzywniaków w stolicy nie interesuje cała ta naturystyczna filozofia, która w latach 80. robiła w Polsce dużo pornograficznego szumu: – I bez systemu ściągnę slipy. Czuję się błogo, siadając gołą pupą w cieplutki piasek, ot ideologia.
– Przecież te szmatki dzisiejszych plażowiczek są tak umowne – Krzysztof z Bydgoszczy odwraca się w stronę masztu, za którym wylegują się tekstylni. Wraz z żoną od kilku lat fundują sobie w Rowach nagie dwa tygodnie. Nie, 12-letniej córki by nie zabrali. A już na pewno nie z tatą. Ania, zgrabniutka żona, po prostu nie znosi białych pasków na ciele, które wyglądają tak nieestetycznie, gdy wkłada duże dekolty. – Zresztą mokre tekstylia brzydko pachną – wygina wargi.
Krzysztof nie jest zazdrosny o spojrzenia na „centrum” małżonki. – To dowód, że ładna. No bo nikt nie spojrzy na tego różowego grubasa albo tamtą panią. Brzuch ma taki, że nawet własnej kuciapki nie widzi.
Oczywiście, Krzysztof się nie złości, jeśli na Anię patrzą tacy jak on. A nie wszyscy oglądają bezinteresownie. – No bo niech pani się tylko rozejrzy. Po co wychodzą za ten maszt? – pokazuje palcem spacerujących brzegiem tekstylnych. – O, na przykład ten, co tak drepce za tym małżeństwem i ordynarnie się gapi w zadki. Wiadomo, o co chodzi! Albo tamten chłopak. Niby fotografuje swoją dziewczynę, a proszę zobaczyć, jak mu obiektyw lata naokoło. Trzy lata temu takich partyzantów żeśmy rozebrali, związali z tyłu za ręce i puścili do domu na golasa.

Gołe pupy są równe

Z panem Romanem Schittlerem, ogorzałym 50-latkiem, umawiam się na plaży w podwarszawskim Miedzeszynie zwanej Piaskarnią. – Przenieśliśmy się tu w latach 80., gdy Świder stracił kameralny charakter. Jak prasa zaczęła nagłaśniać, nawet chłopaki z zakładów Kasprzaka pakowali ręczniki i przyjeżdżali sobie popatrzeć. No to się wyprowadziliśmy.
Siedzimy w kulturalnej odległości od gołych znajomych pana Romka. Ale gdy zaczynają podchodzić do nas bez skrępowania, mój przewodnik ściąga spodenki i przyłączamy się do grupki. Zupełnie nie umiem utrzymać wzroku podczas rozmowy. Biega mi pionowo od „tego miejsca” do góry. Ale tu, w przeciwieństwie do anonimowych parawanów w Rowach, wszyscy są życzliwi. Brzydkie zachowanie kogoś, kto nie ma się na sobie majtek, byłoby po prostu śmieszne, mówią. Namawiają chociaż do toplessu. – W slipach czułbym się tu jak w krawacie – dodaje odwagi Romek, zwany dzieckiem natury.
– Biorą rybki – do Bartka, geologa z Gocławia, podchodzi Ewa, też oliwkowa, lekko zaokrąglona tu i tam 60-latka. Powoli jestem ze wszystkimi po imieniu. To zasada. Tu się wchodzi jak w rodzinę. Obcy, nie daj Boże biały jak mąka, zawsze jest na oku. Bo to tak, jakby wprosił się do czyjegoś mieszkania. Jak ci dwaj młodzieńcy, którzy właśnie wskoczyli do wody. – Wyglądają na żołnierzy z tutejszej jednostki – patrzy nieufnie Ewa. – Widziałaś, jakim sprintem biegli? Nowicjusze czy podglądacze?
W krzakach naokoło co rusz jakiś się filtruje. Bartek widział już dziś dwóch onanistów, zwanych tu koniotrzepami: – Moja żona zrezygnowała z nudyzmu, jak zobaczyła takich chwastów.
Najczęściej jednak o podglądaczach mówią z pobłażliwością, a nawet współczuciem. Bo kto tu jest zboczony? – Rozłoży się taki, że prawie dotyka nam nosem pięt, i zagląda w krocza – irytuje się Ewa.
– Proszę pani, jak pani przyszła o nas pisać, to niech pani to z siebie ściągnie – ciągnie mnie grzecznie za ramiączko Stanisław Dziadowicz. – My nie jesteśmy małpki w zoo.
Staszek jest w Miedzeszynie legendą. Ostatnio wyliczył, że zna tu z nazwisk jakieś 200 osób. Wokół niego i Danusi, lekarza neurologa, skupia się nagie życie towarzyskie.
Właśnie na kawkę przyszli sąsiedzi z leżaka, obok Romek i małomówny Mieczysław rozgrywają kolejną partyjkę szachów, Bartek ciągle łowi, ktoś ogląda fotki, które chętnie wzajemnie sobie robią, wczoraj przyjechał Żorż, czyli pan Jurek z Ameryki, więc jest jeszcze weselej. Nawet lodziarz chodzący wokół leżaków jest goły (w Rowach spotkałam tekstylnego). Obrazek wygląda prawie jak uczta starożytnych Rzymian. Ale nie orgia. W końcu są dzieci. Goły mąż znanej telewizyjnej dziennikarki opowiada, że tu przecież rodzą się pokolenia. Na przykład córka Stasia i Danusi… Obydwoje nie wstydzą się nagości przed dziećmi. W okresie dojrzewania same zaczęły się trochę krępować. Ale już w liceum wróciły. Potem Danusia bez skrępowania rozebrała się nawet przed zięciem.
Zdecydowanie przeważa inteligencja. Dziennikarze, naukowcy, lekarze. Jest sporo biznesmenów i studentów. Ale gdy widzisz setkę gołych pup, nie sposób powiedzieć, kto jest profesorem, a kto nie. Bez splendoru szat wszyscy tu są równi. I niezafałszowani. – Bo prawda zawsze jest naga – kwituje Stanisław. – Zupełnie inaczej rozmawiasz z takim człowiekiem. Zostaje jedynie intelekt. Czasem nawet zna się kogoś dobrze z plaży, a na ulicy, w ubraniu, trudno rozpoznać.
O tym, że to obłuda jest ubrana, wie też pan Stanisław Bogdanowicz, 80-letni prekursor polskiego naturyzmu. – Często przychodzi dziewczyna, wszyscy się zachwycają, jaka wystrzałowa. A gdy się rozbierze, tu wada, tam feler, piersi podtrzymuje staniczek. Natomiast bidulka ściągnie figi i wygląda jak boginka.

Bez slipów, bez kompleksów

Powolnym krokiem kuśtyka miedzeszyńskim brzegiem nagi inwalida o kulach, z wielką skórzaną torbą na ramieniu. Wszyscy go tu znają. Ale zawsze jest jakoś na uboczu. Ciało na nagich plażach nie przypomina fotosów szczupłych czekoladek, serwowanych przez gazety. Młodych dziewczyn jest niewiele. Dominują pupy raczej kwadratowe. I mnóstwo innych nieklasycznych kształtów. Emerytki o sfatygowanych powłokach, panowie z brzuszkami na cienkich nogach, są nawet ciężarne. Nowicjuszy takich jak ja obwisłe kształty trochę szokują. Gdy goła Ewa w marynarskiej czapce wyciąga wizytówkę, opowiadając mi o swoim biurze tłumaczeń, o tym, że zapomniała oddać do przeglądu nowe renault, że kupiła dwie żaglówki, czuję się nieswojo. Nagi człowiek w postawie wyprostowanej rozmawiający o biznesie, polityce czy grający w tenisa w oczach nieobytego wygląda po prostu groteskowo.
– Rzeczywiście, lekka wstydliwość pojawia się po czterdziestce – przyznaje Bogdanowicz. – Ale proszę sobie wyobrazić, co się działo po wojnie! Przychodzili nawet bez rąk i nóg. Pamiętam kobietę z jedną piersią amputowaną, a drugą olbrzymią. Ale taka w niej drzemała żywotna czekoladka, że nikomu to nie przeszkadzało.
Pan Stanisław dylematy związane z tego rodzaju akceptacją rozwiązał w słynnym w latach 80. dekalogu, który cytowała prasa: „Nie mylmy nieestetycznego wyglądu spowodowanego niedbalstwem, nadużywaniem alkoholu itp. z naturalnymi zmianami związanymi z życiem (starość, ciąża) i z określonymi warunkami (wypadki, choroby). One nie powinny budzić ujemnych odczuć”. A jednak budzą.
Marek Marcyniak, seksuolog, opowiada, jak na Ibizie spotkał grupkę gołych niemieckich rencistek. – Miały na sobie tylko kwiaciaste kapelusze. Ale były takie pogodne, takie zadowolone, że wreszcie mogą sobie poskakać. – Co mają zrobić ci, których przecież będzie coraz więcej – pyta Zbigniew Liber, również seksuolog. – Przecież Europa się starzeje. Zresztą pofalowane ciała nie idą gołe do tramwaju.
Najwięcej dbających o estetykę można znaleźć na naturystycznych internetowych stronach. „Pozbywam się rzadkich włosów na pośladkach, bo tak czuję się czyściej, estetyczniej i mniej zwierzęco”, pisze internauta.

Zdobyć golasa

Dziś ściągnięcie majtek na plaży nie oznacza ani odwagi, ani walki z konwenansem. Ekscesów nie wzbudza, bo i nagość spowszedniała. – Panie chodzą, ale kto by tam sobie nimi głowę zawracał – macha ręką właściciel kwatery w Rowach. – Czy bym przyjął? Nic do nich nie mam.
Dla wszystkich miejscowych turysta jest dziś na wagę złota. Ubrany czy goły, byle z portfelem. Ale choć i oni, i władze lokalne zabiegają jak mogą, golasy wcale nie chcą zorganizować się oficjalnie, afiszować, stawiać tablic. Gdy rok temu z inicjatywą wydzierżawienia plaży dla nudystów wystąpił Leon Selin, właściciel baru plażowego w Chałupach, znów miało być głośno o plaży, która jest dziś legendą niemających nic do ukrycia. Nawet Wodeckiego planowano ściągnąć. – Pan Selin zebrał podpisy mieszkańców, urząd miasta nie stwarzał problemów – tłumaczy Roman Czerwiński, pełnomocnik burmistrza Władysławowa ds. plaż. – Wyszliśmy naprzeciw. Nawet sąsiednie Chłapowo podjęło uchwałę, że stworzy oznakowaną plażę. Ale nie było aplauzu wśród naturystów. Półwysep jest długi, wolą ciche zakątki. A ponieważ prawo polskie, w przeciwieństwie do zachodniego, zabrania grodzenia plaż, w każdym miejscu mają swobodny dostęp do morza.
W Polsce nie ma oficjalnych nagich plaż. Funkcjonują na zasadzie zwyczaju i „przymrużenia oka” mieszkańców. Bo i golasy, zamiast szukać pozwoleń u władz lokalnych, wolą wejść do Internetu na odpowiednie strony i po prostu się zgrać. „Małżeństwo około pięćdziesiątki będzie przebywać w Rowach. Chętnie poznamy inne”; „Poznam naturystkę z Trójmiasta. Wiek bez znaczenia”; „Para z Częstochowy. Jesteśmy początkujący”, „Para z Sosnowca pozna inne. Samotni panowie, prosimy nie pisać”.
Tym nieoficjalnym sposobem goły skwerek wszędzie się znajdzie.

W zdrowej pupie zdrowy duch

– Widzi pani, z czego jest ten paniny kostium? – ktoś znów naciąga mi ramiączko. – Sztuczne tworzywo. Proszę to lepiej zdjąć. Uczula i podrażnia. – Jak ty, dziewczyno, będziesz wyglądać – jakaś kobieta odchyla mi troskliwie stanik. – Przecież odparzysz sobie skórę! Oj, ze trzy sezony będziesz musiała się poopalać, żeby zlikwidować te białe ciapki – zagląda mi w majtki.
– Żadne maści mi nie pomagały, takiego grzyba nabawiłem się w wojsku po wewnętrznej stronie ud – rozchyla uda Bartek. – Dopiero gdy zacząłem się rozbierać do naga, słoneczko wyleczyło wszyściutko.
Każdy oprócz mnie w Miedzeszynie jest oliwkowy. Ale królem opalenizny jest Staszek Dziadowski. Czekoladka. Zwykle zaczyna się rozbierać na koniec lutego. W tym roku zima była długa, więc sezon rozpoczął na Wielkanoc.
Nie trzeba lekarzy, by udowodnić, że częste rozbieranie się motywuje do utrzymania ciała w dobrej kondycji. Niektórym pokazywanie się publiczne w stroju Ewy nawet pomaga psychicznie. Bo jeśli nie czujesz się dobrze w swojej skórze, odbija się to nie tylko na seksie, ale i codziennym samopoczuciu. Tym, którzy wahają się, zdjąć czy nie zdjąć, naturyści tłumaczą logicznie: przecież nagie ciało wchłania znacznie więcej promieni, a tym samym jest bogatsze w witaminę D. Ma lepsze krążenie. A pływanie bez majtek ujędrnia.
Ale dr Maria Noszczyk, lekarz dermatolog, zalecałaby ostrożność przy opalaniu genitaliów. – Oczywiście, że najłatwiej poparzyć piersi i pośladki, bo szybciej chwytają promienie. A to bolesne oparzenia. Pupie jednak słońce nie zaszkodzi. Starzenie się nie przyspieszy w tych okolicach, a i nowotwory raczej nie dotykają miejsc zasłanianych całe życie, bo liczy się całoroczna kumulacja. Gorzej z sutkami. Tu należy się obawiać nie tyle medycznych, ile kosmetycznych efektów. Piersi są jak twarz, łatwo podrażnić, narazić na starzenie, wiotczenie. Z genitaliami też trzeba ostrożnie, bo skórka jest delikatna. I poparzenia byłyby przykre.

Czy naturyzm jest grzechem?

– Z domu strach wyjść – cedzi sklepowa z Otwocka, która idąc z wnuczką miedzeszyńskim brzegiem, poczuła się okropnie, gdy zawisły nad nią męskie jądra. – Czy pani to rozumie? Żeby jeszcze ten człowiek spuścił wzrok! Ekshibicjoniści! Patrzą się goli jeden na drugiego. A jak się taki drab napatrzy, to do wszystkiego jest zdolny. Proszę pani, do oglądania rzeczy na literę d… jest łóżko. Dla dwojga, nie dla stada. Zresztą chłopa to jeszcze zrozumiem. Ale żeby baby?! Że się takie chociaż raka jak nie Pana Boga nie boją?!
Lokalni proboszcze i stróże moralności gołe plaże traktują niczym dom publiczny. Najbardziej nietuzinkowo w latach 90. odpowiedział na ich ataki naczelnik zielonogórskiej gminy Nowogród Bobrzański. Tłumaczył się z zezwolenia na otwarcie nagiej plaży w zalewisku Bobru tym, że pomylił słowo naturysta ze słowem maturzysta.
Takie głosy nie dziwią w społeczeństwie, w którym wciąż utożsamiamy gołe ciało z grzechem. – O tym, że chrześcijaństwo nas urządziło, przekonuję się najbardziej, gdy muszę zbadać mężczyznę – opowiada Grzegorz Południewski, ginekolog. – Widzę obłęd w oczach. Ale choć Kościół nas zafiksował, że wszystko, co związane z seksem i nagością, jest złe, a i kultura zrobiła swoje, z natury chyba jesteśmy bardziej za grzechem – dodaje.
Kościół na biblijnych cytatach o nagości wybudował całą teorię cnotliwego wstydu. Starotestamentowy Bóg nieraz odgraża się ludowi, że obnaży go z szat, wystawiając na pośmiewisko. – Biblia mówi: „Nie będziesz odsłaniał nagości swego ojca i nagości swojej matki” – zaczynam w ten sam sposób pytanie o to, czy naturyzm jest grzechem. Ale kapłanów oburza sam temat. – Proszę wybaczyć, ale nie będę się wypowiadał – ucina znany jezuita. – Niech pani otworzy „Słownik Teologii Moralnej” na haśle wstydliwość, to pani zobaczy, co Kościół ma do powiedzenia w tej sprawie. To oczywiste stanowisko.
– Bycie przedmiotem pożądania, obnażenie jest aktem degradującym – wyjaśnia inny kapłan. – Proszę zwrócić uwagę, że z tego powodu rozbierano niewolników, złoczyńców, więźniów hitlerowskich. – Często przychodzą do konfesjonału ludzie upokorzeni niewyobrażalną potrzebą oglądania cudzej nagości lub pokazywania własnej. To biedacy. Moralni nędzarze. Oni nawet nie rozumieją, na czym polega grzeszność tych sytuacji. A przecież Biblia mówi, że kto pożądliwie patrzy na kobietę, już dopuścił się cudzołóstwa.
Pytanie o grzeszny kontekst nagości brzmi jak pytanie, czy współżycie między kobietą i mężczyzną jest grzechem. W małżeństwie nie, w domu uciech tak. Publiczne obnażenie musi prowadzić do nieprawości. Bo kusi.
Jednak najpoważniejszy argument moralistów to szkodliwy wpływ nagusów na dzieci, które „napatrzywszy się”, muszą wyrosnąć na dewiantów. Goły komplet, czyli mama, tata plus pociecha budująca zamek z piasku to na plaży częsty widok. Ma tylu zwolenników ilu przeciwników. – Czy to nie za bardzo wynaturzone? Po co wprowadzać dziecko w świat, w którym nie wszyscy wyglądają jednakowo estetycznie? – zastanawia się dr Marcyniak. – Chyba lepiej, jeśli człowiek od zarania obcuje z pięknem.
Ale dr Południewski w gołych plażach widzi szkołę akceptacji pełni człowieczeństwa. – Zobaczenie matki w całej krasie bardziej pomaga w zrozumieniu świata niż wypacza.
– Jak to? Są części przyzwoite i mniej? – zastanawia się Romek, który otrzepuje pupę z piasku. I nie wygląda na zawstydzonego. – Skoro Kościół uczy, że człowiek jest najdoskonalszym tworem boskim, chyba doskonałe należy eksponować?

Piersi bez podtekstów?

„Nudno nudystom na plaży, czas się wlecze powoli, co jeszcze może się zdarzyć, gdy wszyscy goli?”, prowokował Adam Kreczmar w kabarecie Hybrydy. – Jakie podniecenie? Proszę zobaczyć, że wszystko jest w stanie spoczynku! – patrzy na swoje „centrum” Staszek. Ponoć wszyscy w Miedzeszynie patrzą na siebie i… nic. Już wielcy od seksu, czyli Arabowie, uznawali, że jedna hurysa bardziej podnieca niż cały harem. Mówią, że golizna w masie jest aseksualna.
– Bo mężczyźni bardziej się pocą, oglądając trójkąciki na cienkich sznureczkach. To są dopiero wabiki – tłumaczy Zbigniew Liber. – A jak wszystko jest jasne, nie ma nad czym się głowić. – Przecież pupa dopiero wtedy zaczyna być seksowna, gdy jest zakazana – przytakuje dr Południewski. – A nagość tłumu? Nazwałbym ją po medycznemu nagością techniczną. Dla chirurga czy ginekologa, mających do czynienia z atrakcyjną blondynką, to zajęcie kompletnie nieerotyczne. Dla nudystów chyba podobnie.
Tymczasem wśród seksuologów nie ma na ten temat jednego stanowiska. Wiesław Czernikiewicz twierdzi, że w każdym z bywalców gołych plaż jest troszkę skrzywionej osobowości. – Odwiedzają mnie często pacjenci uzależnieni od seksu, którzy nie mogą już doczekać się lata, Wisły, ściągnięcia majtek. Motywacja? Różna. Jednych ciągnie zew krwi, atawistyczna potrzeba kontaktu z naturą, chcą być tacy trochę wolni, trochę prymitywni, zrzucić więzy na urlopie. Inni to psychiczni lub seksualni ekshibicjoniści. Publiczne pokazanie się stanowi dla nich erotyczną gratyfikację. A są i tacy, którym goła plaża służy jako miejsce do naboru partnerów. No i rzesza dewiantów, fetyszystów, podglądaczy… Dla nich to raj.
– W każdym z nas jest odrobina narcyzmu – dodaje Grzegorz Południewski. – To normalne, że lubimy być oglądani, eksponować siebie jako atrakcyjnych kandydatów, przyciągać wzrok. Proszę zauważyć, że panie raczej usiłują coś zdjąć niż coś dodać.
Po cichu, jakby mimochodem, mówi się też o rozbudzonych chłopcach – antenowcach. Seksuolodzy radzą im intensywne kąpiele w zimnym Bałtyku, szczypanie pośladków przed wstaniem z ręcznika, ewentualnie tarzanie się w piasku. Ale nagłym podnieceniem dr Liber każe się nie krępować. – Żaden normalny młody mężczyzna nie może opanować wzwodu. I to wcale nie jest związane z moralnym kontekstem. Niech się nie wstydzą za to, na co nie mają wpływu.
– Nagi tłum jest aseksualny? Bzdura – puentuje Czernikiewicz. – Zawsze reagujemy seksualnie na innych. A już tym bardziej nagość nie pozbawia płci. Raczej uwydatnia. Tors, penis, piersi. To części ciała, które podniecają normalnych ludzi. A co odkrywamy w łóżku? Mają przyjemność, niech ją uprawiają bez filozofii. Tam od seksu aż kipi – i gorąco, i nago.


Pionierzy walki ze wstydem
Stanisław Bogdanowicz z Otwocka, opalony starszy pan, za szkłem trzyma medal Polskiego Towarzystwa Naturystycznego. Zaczęło się jeszcze przed wojną, gdy jako uczeń gimnazjum w Starym Sączu korespondował z niemieckimi kolegami. Kiedyś dostał w liście kolorowy folder tamtejszej organizacji naturystycznej. Pamięta nagusów okupujących w latach 50. warszawskie Bielany. Gdy miejsce zalał ściek, przenieśli się do Świdra nad Wisłą. W złotych latach 80. było ich nad Świdrem nawet 3 tys. Ściągnięcie majtek było wtedy jak wentyl swobód. Obłożony czarno-białymi fotografiami aktów Bogdanowicz z błyskiem w oku wspomina mandaty, tajniaków i baby z widłami. – Wisła czasem wylewała, więc przenosiliśmy się bliżej zabudowań. Nie, chłopom to nie przeszkadzało. Ale one wykrzykiwały, że jak chłopy się napatrzą na nasze dziewczyny, swoich potem nie chcą. Raz znajomy z plaży zaproponował mi spotkanie. Patrzę w kawiarni, a tu macha do mnie księżulek. Wysyłali go służbowo. Biskup kazał sprawdzić, co za bezeceństwa wyprawiamy. Ale gdy złożył sprawozdanie, dostojnik machnął ręką: a niech im Bóg błogosławi.
Pan Stanisław ubolewa, że umiera naturystyczna ideologia. Zmienia się w nudyzm, który jest jedynie opalaniem się na golasa. Jeszcze dwa lata temu był stałym bywalcem Miedzeszyna. Podleczy serce i ciśnienie, i może Bóg pozwoli pójść w przyszłym roku. Przecież nikt tak jak on nie ośmielał dziewczyn. Ściągały wszystko. Widać miał korzystny wpływ. A żona? Choć nie jest naturystką, stanowią idealne małżeństwo od 45 lat.
Henryk Zwoleń, dziennikarz tygodnika „Veto”, też przecierał szlaki społecznej akceptacji golizny. – To były lata 1983-1985. Gdy napisałem o gołej prywatce na Ursynowie, przyszły tysiące listów z pytaniem o adres gospodarzy. Żeby pociągnąć wątek, napisaliśmy, że moja żona chce się ze mną rozwieść po tym incydencie. Wie pani, ilu znanych ludzi z palestry chciało wziąć tę sprawę?! Była potrzeba ludzka w tej kwestii.
Żona z panem Heniem się nie rozwiodła. Do dziś są bywalcami nagich plaż. Ale pan Henio już nie dorabia do tego filozofii. Rewolucja obyczajowa minęła.
Troszkę zawrzało jeszcze w 1998 r., gdy ówczesny rzecznik rządu, Jarosław Sellin, porównał modę topless do barbarzyństwa, zagrażającego śródziemnomorskiej kulturze. Ale nikt się tym specjalnie nie przejął.


Nie tylko nad Bałtykiem
* Mekką golasów jest Chorwacja (ok. 300 naturystycznych ośrodków). W niektórych od zameldowania do wymeldowania można zapomnieć o opakowaniu.
* Francja dysponuje miejscami dla aktywnych nudystów. Można nago siedzieć w siodle, uprawiać wspinaczkę skałkową (tylko w uprzęży) lub narciarstwo biegowe. Tu jest też największe gołe miasto świata, Le Cap d’Adge, z nagą policją, fryzjerem i bankiem.
* Rajem dla golasów są w Europie również Austria, Dania, Norwegia, Szwecja, Niemcy, Holandia, Węgry.
* W Anglii, Irlandii, Tunezji i na Malcie zachowują do nagusów stosunek ostrożny.
* W Turcji i Maroku lepiej majtek pochopnie nie zdejmować, bo grozi to więzieniem.


Kodeks naturysty
1. Naturystą jest się zawsze i wszędzie. To filozofia i sposób życia, a nie tylko opalanie się na golasa.
2. Naturysta, jak mędrzec, może mówić „Wszystko, co ludzkie, nie jest mi obce”. Pamiętaj jednak, by to „wszystko” nie sprawiało innym przykrości, nie raziło ich przekonań i uczuć.
3. Naturyści są dla siebie przyjaciółmi, dlatego mówią sobie po imieniu.
4. Kąpią się i opalają nago dla zaznaczenia, że nic, co pochodzi od natury, nie wymaga ukrywania. Czynią to jednak we własnym gronie i siłą nie narzucają innym.

5. Jesteś cząstką natury. Chroń ją dla siebie i następnych pokoleń.
6. Naturysto, dbaj o higienę i estetyczny wygląd. Najlepiej nie pij i nie pal. Bacz, byś nie zabijał w sobie człowieczeństwa. Pamiętaj, że „Jesz aby żyć, a nie żyjesz, aby jeść”.
7. Nie zakłócaj głosów natury. Radio zostaw w domu.


Naturystyczne obyczaje
– Na plażę lepiej nie chodzić w pojedynkę. Samotni mężczyźni wzbudzają podejrzenia o ekshibicjonizm, kobiety o lekkie obyczaje.
– Niezbyt dobrze widziane są grupy męskie. Grupka pań to rzecz normalna.
– Kobiety powinny smarować okolice brodawek kremem z wysokim filtrem.
– „Kłopoty z męskością” oprócz nastolatka może mieć fotograf. Aparat fotograficzny daje bowiem złudzenie podglądania przez dziurkę od klucza, co podobno pobudza wyobraźnię.
– W naturystycznej kafejce (to dla naturystów wyjeżdżających za granicę – w Polsce miasteczek naturystycznych jeszcze nie ma) lepiej rozłożyć ręcznik na krześle. Jest higieniczniej.


Nagie plaże w Polsce
Nadmorskie
Rowy – ok. 30 km od Słupska
Dębki – koło Wejherowa
Chałupy – Półwysep Helski
Piaski – na końcu Mierzei Wiślanej
Gdańsk-Stogi – jedyna w Trójmieście
Jastarnia – koło Kuźnicy
Chłapowo – na wschód od Władysławowa

Grzybowo – w pobliżu Kołobrzegu
Rąbka – 2 km na zachód od Łeby

Śródlądowe
Miedzeszyn – na trasie Warszawa-Otwock
Kryspinów – koło Krakowa
Starganiec – 10 km od centrum Katowic
Chechło – koło Tarnowskich Gór
Bronisławów – nad Zalewem Sulejowskim, między Piotrkowem a Tomaszowem Mazowieckim

Piła – jezioro Jelonki – na trasie Bydgoszcz-Szczecin
Piotrków Trybunalski – nad brzegiem jeziora Bugaj

 

Wydanie: 2003, 32/2003

Kategorie: Obserwacje
Tagi: Edyta Gietka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy