Niedorzeczności prokuratora

Niedorzeczności prokuratora

List otwarty gen. Kiszczaka do prezesa Instytutu Pamięci narodowej w sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki

Z zażenowaniem i oburzeniem obserwuję doniesienia prasowo-telewizyjne o podjętych przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego próbach podważenia kolejnych wyroków sądów w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki.
W ostatnich dniach apogeum wrzawy propagandowej zostało osiągnięte, kiedy nagłośniono – wbrew bezspornym faktom i ustaleniom prokuratury, Sądów Okręgowych (Wojewódzkich) w Toruniu i Warszawie oraz Sądu Najwyższego – że ks. Jerzy Popiełuszko nie został pozbawiony życia 19.10.1984 r., lecz 6-7 dni później, tj. 25 lub 26.10.1984 r. Przy tym nie w rejonie Torunia i Włocławka, lecz w Kazuniu k. Modlina, i że sprawcami nie są Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala, Waldemar Chmielewski oraz Adam Pietruszka, który ich inspirował i osłaniał. W aluzyjnej, ale czytelnej medialnie formie prokurator Witkowski sugeruje, że inspiratorzy byli usytuowani znacznie wyżej.
Dzień i godzinę śmierci człowieka można ustalić z dużą dokładnością i trudno podejrzewać, że zespół z Akademii Medycznej w Białymstoku pod kierownictwem prof. Marii Byrdy, dokonujący sekcji zwłok, pomylił się o 6-7 dni. Jak rozumieć fakt, że Piotrowski, Pękala i Chmielewski, mimo iż – zdaniem prokuratora Witkowskiego – nie zabili księdza, odsiedzieli pokornie w więzieniu po kilka, a Piotrowski 15 lat. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien uwierzyć, że nawet po transformacji ustrojowej osłaniali oni swoich byłych przełożonych z MSW czy z Biura Politycznego KC PZPR. Piotrowski, Pietruszka, Pękala i Chmielewski odwoływali się do Sądu Najwyższego, składali skargi do Ministra Sprawiedliwości i Rady Państwa, przytaczali na swoją obronę różne argumenty – prawdziwe i nieprawdziwe – usiłowali wplątać w tę sprawę niektórych przełożonych, ale nie mieli takiej wyobraźni i fantazji jak Andrzej Witkowski. Przy tym nigdy nie wypierali się swojego bezpośredniego udziału w zabójstwie.
Prokurator Witkowski od samego początku wszczętego ponownie w 1990 r. śledztwa stosował niedozwolone i „niekonwencjonalne” metody, o których w Warszawie – i nie tylko – było głośno. Jak mnie informowano, miał namawiać świadków do fałszywych zeznań, fałszować protokoły przesłuchań, umożliwiał zabójcom kontakty z prasą i telewizją, której udzielali wywiadów, brali udział w produkowaniu filmów i pisaniu książek. Należy dodać, że wystawiał im pozytywne opinie na piśmie, konieczne przy ubieganiu się o wcześniejsze zwolnienie z więzienia, udzielał przepustek. Aresztowanemu gen. Płatkowi proponował zwolnienie i wyłączenie ze sprawy, jeżeli obciąży zeznaniami mnie – b. ministra spraw wewnętrznych. Przez dwa dni przesłuchiwał sekretarkę na okoliczność rzekomych tajnych przejść do mego gabinetu.
Zażyłość Witkowskiego ze sprawcami zbrodni oraz okazywana im wręcz demonstracyjnie pomoc budziła u wielu osób sprzeciw. Wyraziła to m.in. prof. Krystyna Daszkiewicz (była obserwatorem procesu toruńskiego) w książce „Kulisy zbrodni”: „Na kategoryczny sprzeciw zasługują działania osób trzecich, udzielających pomocy w wybielaniu sprawców zbrodni w oparciu o fałszywe twierdzenia, zakłamywanie okoliczności zbrodni”.
Niedorzeczne pomysły i praktyki Witkowskiego zostały dostrzeżone przez ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego, prof. Wiesława Chrzanowskiego, więźnia stalinizmu, który pod koniec 1991 r. odsunął go od tej sprawy i skierował do Lublina. W sposób bardzo krytyczny, publicznie ocenił „działalność” Witkowskiego prokurator Jacek Szafnicki z łódzkiej prokuratury, który przejął sprawę.
Pozwalam sobie przytoczyć fragment jednej z jego wypowiedzi dotyczącej sprawy generałów Ciastonia i Płatka, opublikowanej w czasopiśmie „Prawo i Życie” nr 38 z dnia 17.09.1994 r.: „Okazało się, że będąc prokuratorem, można postawić ludziom zarzut popełnienia najpoważniejszej zbrodni, pozbawić ich w związku z tym na długo wolności i nie poczuwać się do żadnej odpowiedzialności za ukoronowanie tych działań wyrokiem uniewinniającym Do tej pory niesłusznie byłem przekonany, że „powodzenie w sądzie” gwarantują zgromadzone dowody (i to odnoszące się do każdego zarzutu z osobna, jeżeli postawiono ich wiele). Teraz już wiem, że to nie dowody, lecz wyłącznie „koncepcja”, i to jedynie ta, której autorem miał być pan Witkowski – mogła je zapewnić, a to, że była ona nic nie warta – nie ma znaczenia. Po raz pierwszy dowiedziałem się, że istniały dowody pozwalające na przedstawienie równie ciężkich zarzutów także innym osobom. Nie mogę się tylko nadziwić, że ani mnie, ani memu następcy dowodów tych nie udało się odnaleźć w pracowicie zgromadzonych przez pana Witkowskiego licznych tomach akt. Nie śmiem podejrzewać, że dowody te istniały wyłącznie w jego wyobraźni. …Andrzej Witkowski własne wyobrażenia bierze za rzeczywistość i postępuje w myśl zasady, jeżeli fakty przeczą ich prawdziwości – to tym gorzej dla faktów”. Z aktywności, jaką Witkowski przejawia w ostatnim czasie, wynika, że znowu ma „koncepcję” swojego autorstwa.
Trafność przytoczonych ocen i decyzji w sprawie Witkowskiego potwierdzają dwa wyroki uniewinniające gen. Władysława Ciastonia i jeden gen. Zenona Płatka, którzy jednak bez winy po dwa lata spędzili w więzieniu.
Jak wiadomo, ks. Popiełuszkę uprowadzono i pozbawiono życia wieczorem 19.10.1984 r. Sprawców ustaliła Służba Bezpieczeństwa kierowana przez gen. Władysława Ciastonia. Organizator zabójstwa, Grzegorz Piotrowski, został zatrzymany w moim gabinecie już 23.10.1984 r. ok. godziny 8.15, jego pomocnicy następnego dnia, zaś Pietruszka 1.XI 1984 r.
Śledztwo trwało wyjątkowo krótko, bo 51 dni. Prowadziły je Prokuratura Generalna oraz Biuro Śledcze MSW przy dużym nakładzie sił i środków. Sprawa została skierowana do sądu z aktem oskarżenia 11.12. 1984 r. Proces w Toruniu rozpoczął się 27.12 1984 r., a zakończył 27.02.1985 r. Piotrowski i Pietruszka otrzymali wyroki po 25 lat, Pękala 15, a Chmielewski 14 lat więzienia. Sąd Najwyższy utrzymał te wyroki w mocy po dwudniowej rozprawie w dniu 22.04.1985 r. W czasie procesu toruńskiego zobowiązaliśmy oskarżonych do zachowania tajemnicy służbowej i państwowej (jeżeli coś nie dotyczy sprawy zabójstwa i nie przeszkodzi w ich obronie, to nie mają prawa tego ujawniać). Chodziło zwłaszcza o to, żeby nie ujawniać agentury pośród księży oraz faktów kompromitujących niektórych duchownych. Wiedzieli o tym obrońcy, osobiście lojalnie poinformowałem także sekretarza Episkopatu Polski, abp. Bronisława Dąbrowskiego.
Prasa inspirowana przez Witkowskiego pisze przeróżne brednie. Nie chcę odnosić się do wszystkich, ale dla przykładu powiem o jednej. Tygodnik „Wprost” z 22-29.12.2002 r. pisze, że „W dwóch operacjach – o kryptonimie „Teresa” i „Robot” – kilkudziesięciu funkcjonariuszy SB zacierało ślady, niszczyło dokumenty, zastraszało świadków”. Brzmi to groźnie, przemawia do wyobraźni czytelników. A prawda jest taka, że na moje osobiste polecenie Zarząd Ochrony Funkcjonariuszy („policja w policji”) prowadził operacyjne rozpracowanie, z udziałem agentury, podsłuchu, podglądu, obserwacji, kontroli korespondencji itp., grupy osób m.in. posiadających różne kontakty zewnętrzne, które mogły nas doprowadzić do ew. inspiratorów zabójstwa ks. Popiełuszki. Sprawie tej nadano kryptonim „Teresa” i prowadzono ją od 1984 do 1990 r., tj. mojego odejścia z resortu. Jak w znanym dowcipie, okazuje się, że nie zacierano śladów, lecz ustalano ślady, nie niszczono dokumentów, lecz gromadzono dokumenty, nie zastraszano świadków, lecz szukano świadków. Natomiast bardzo pożądana byłaby odpowiedź na pytanie, jakie były dalsze losy rozpracowania „Teresa” po 1990 r., bo sygnały i ślady prowadzące do ew. inspiratorów zbrodni były godne uwagi. Osoby, które przejęły władzę (w szczególności resort spraw wewnętrznych) – oddaną w sposób pokojowy, co było zresztą wzorcem i impulsem do przemian w całym regionie – niestety nie pogłębiły tego śladu. Natomiast prok. Witkowski uruchomił – w warunkach trudności budżetowych IPN – szeroko zakrojone poszukiwania na zupełnie ślepym torze.

Gen. Czesław Kiszczak
Generał broni w st. spocz.

Wydanie: 03/2003, 2003

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. m
    m 1 marca, 2016, 17:10

    Niezłe kity, no ale przecież autor miał dostęp do wiedzy z pierwszej ręki i wiedział, jak manipulować faktami, aby obrócić je na swoją korzyść. Nawet teraz po swojej śmierci mąci tropy poprzez pozostawienie w dokumentach, jakie pozostawił do dyspozycji żony bzdurnych listów, w których też próbował mylić ślady.
    Osobna kwestia, jakim obrzydliwym, postkomunistycznym periodykiem jest „Przegląd”: wystarczy wziąć do ręki kilka numerów, aby to zrozumieć.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • xyz44
      xyz44 1 marca, 2016, 18:58

      A co tak konkretnie w tym liście jest kitem? Masz jakieś źródła na zbicie tego co generał Kiszczak napisał? Czy tak tylko ,,wpadłeś” aby wylać swoją frustrację?
      Jeśli rzekomo tygodnik ,,Przegląd” jest ,,obrzydliwym, postkomunistycznym periodykiem” to po co go czytasz i komentujesz? Przecież tacy ,,patryjoci” jak ty spod znaku ipn-u nie powinni czytać takich herezji. A tak na poważnie, każdą gazetę z którą się nie zgadasz nazywasz ,,obrzydliwym, postkomunistycznym periodykiem”? Mylisz się, ,,Przegląd” nie jest żadnym ,,obrzydliwym, postkomunistycznym periodykiem”, w tym czasopiśmie udzielają się niejednokrotnie ludzie, którym daleko do ,,komunizmu”, choćby Andrzej Celiński czy Profesor Andrzej Walicki. Także daruj sobie nazywanie ,,Przeglądu” ,,obrzydliwym, postkomunistycznym periodykiem”. To że się nie zgadasz z tym co ,,Przegląd” pisze, nie znaczy że masz pisać bajki o ,,obrzydliwym, postkomunistycznym periodyku”,

      Odpowiedz na ten komentarz
  2. mop@interia.eu
    mop@interia.eu 6 listopada, 2017, 15:55

    Widzę, że redakcja nie wytrzymała i postanowiła odpowiedzieć, ciekawe tylko czemu nie wprost ? Treści zamieszczane w tej gazecie i osoby w niej piszące nie pozostawiają wątpliwości, po jakiej stronie ona staje w politycznym sporze. Czytanie niektórych z tych wypocin wynika z faktu zainteresowania określonymi tematami, które wy usiłujecie gmatwać w imię wciskania ludziom wizji historii postkomunistów. Nie nazwano gazetą postkomunistyczną jakiejkolwiek tylko konkretnie waszą i są ku temu powody. Żeby zrozumieć przewrotność wypowiedzi Kiszczaka, trzeba poznać sprawę śmierci ks. Popiełuszki, w tym i korelację spraw Teresa, Trawa i Robot z ustaleniami procesu toruńskiego i zacieraniem śladów na polecenie Kiszczaka (np. sprawa różańca znalezionego w m-cu w którym Piotrowskiego miało rzekomo nie być i związanego z tym ukarania płk. Stefanowskiego).
    Gdyby zaś miała miejsce lustracja, to niektórzy rzekomi opozycjoniści, których tekstami się szczycicie zostaliby ukazani we właściwym świetle … Niestety, IPN to zaledwie namiastka tego, co byłoby, gdyby sprawiedliwość nastąpiła. Żeby to zrozumieć wystarczy zapoznać się z raportami płk. Wojciecha Garstki dla Jaruzelskiego z 1988r. A postkomunizm …. jeżeli redaktor jakieś gazety był zarejestrowanym TW, to jak należy potem rozumieć jego wrogą postawę do lustracji ? Przypadek ?

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy