PiS ma problem

PiS ma problem

Nikt nie może się zasłaniać, że jest nietykalny, bo wprowadza dobrą zmianę, a krytykowanie wypływa tylko z zazdrości, że tak dobrze sobie radzimy

Dr Jarosław Flis – socjolog polityki, adiunkt w Instytucie Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego

„Do partii rządzącej starają się nieuchronnie wkręcić karierowicze i aferzyści, którzy zasługują tylko na rozstrzelanie”. Czy to brzmi znajomo?
– Nie znam autora tych słów.
Był nim wódz rosyjskiej rewolucji… Jego opinia przypomniała mi się, gdy usłyszałem, że Jarosław Kaczyński zapowiada „wypalanie gorącym żelazem” patologii w spółkach skarbu państwa, a Joachim Brudziński „cięcia do kości” kierujących się prywatą osób, które ubrały się „w gacie z napisem PiS”. Co się stało?
– Prawo i Sprawiedliwość uległo złudnemu przekonaniu, że jest odporne na pokusy władzy, bo ma przewagę etyczną i niezwykle silne spoiwo wewnętrzne: poczucie wspólnoty środowiskowej odrzuconych przez liberalne elity. Jednak ludzie zmieniają się wraz z okolicznościami. Tak się dzieje na całym świecie – w Brazylii niegdysiejsi rewolucjoniści i obrońcy ludu po przejęciu władzy czerpali z niej pełnymi garściami. Ani najbardziej chwalebna przeszłość, ani najsilniejsza więź środowiskowa nie uodparniają na pokusy, które rodzi przejęcie steru rządów. Nie da się zapobiec temu, że część osób decydujących się na działalność w partii, która ma szansę rządzić, kieruje się troską o własną karierę i korzyści osobiste. Przecież słynne hasło TKM nie wzięło się z powietrza. Przez pół roku PiS udawało, że nie ma żadnego problemu po prostu przejmujemy władzę i obsadzamy stanowiska uczciwymi, kompetentnymi ludźmi. W końcu Jarosław Kaczyński przyznał, że problem jest.

Rewanż patriotów

W czasie Forum Ekonomicznego w Krynicy Viktor Orbán i Jarosław Kaczyński mówili, że mogą razem konie kraść w Unii Europejskiej, równocześnie jednak prezes PiS dostrzegł u siebie stajnię Augiasza. Forum stało się – co z przerażeniem odnotowali m.in. aktywiści Klubów Gazety Polskiej – demonstracją beneficjentów dobrej zmiany, którzy dokonali skoku na stanowiska. Ostre słowa prezesa PiS padły po tej imprezie. Czy to przypadek?
– Tego nie wiem, ale wiem, że bycie partią władzy niesie wiele zagrożeń. Zresztą w każdej partii wygląda to podobnie: po skoku na stanowiska przychodzi moment mniej lub bardziej bolesnego przebudzenia moralnego. Platforma Obywatelska dokonała czystki w swoich szeregach po wybuchu afery hazardowej. Później jej wrażliwość osłabła – długie sprawowanie władzy naraża partię na oderwanie się od rzeczywistości.
Wyborcy PO nie byli wobec niej zbyt rygorystyczni, inaczej wygląda sprawa z partią „antysystemową”, ogłaszającą budowę nowego państwa: uczciwego, sprawiedliwego, doskonałego. Jakiej rewolucji moralnej mogą dokonać osoby, które weszły w buty poprzedników i rozkoszują się ich gabinetami? Dla nich dobra zmiana już nastąpiła.
– Od miesięcy powtarzam, że w PiS można wyodrębnić trzy nurty: republika, rebelia, rewanż. Pierwszy uznaje państwo za dobro wspólne i skupia się na doskonaleniu istniejących instytucji. Drugi obciąża odpowiedzialnością za wszelkie krzywdy i niegodziwości dotychczasowy układ instytucjonalno-personalny, twierdząc, że jak go rozbije, to wszystko pójdzie świetnie. Trzeci zaś uważa, że instytucje mogą zostać, pod warunkiem że obsadzi je swoimi ludźmi.
Ten trzeci nurt doszedł do głosu w spółkach skarbu państwa.
– Rewanż bez wątpienia jest najłatwiejszy do wykonania i – na nieszczęście PiS – rzuca się w oczy na zasadzie kontrastu. Partia Jarosława Kaczyńskiego odniosła sukces m.in. dlatego, że wytykała PO kumoterstwo, nepotyzm, budowanie republiki kolesiów. Powielając te same błędy, sama się wystawia na strzał. Platforma mogła wysyłać do wyborców taki sygnał: co prawda kradniemy, ale w miarę, poza tym jesteśmy sprawniejsi. PiS po objęciu władzy kierowało inny przekaz: może nie jesteśmy doświadczeni i sprawni, za to kryształowo uczciwi. Gdy się okazało, że z uczciwością jest problem, PiS zaczęło tracić jedną z kluczowych przewag konkurencyjnych.
Inne zachowało?
– Tak, choćby politykę społeczną. Na korzyść PiS działa także to, że w społeczeństwie akurat bierze górę postawa „patriotyczna”, a nie „cywilizowana”.
Można jaśniej?
– W Polsce mamy podział na dwie zasadnicze grupy. Jedna uważa się za bardziej cywilizowaną i chce szerzyć cywilizację, piętnując tych, których traktuje jako mniej cywilizowanych. Ci z kolei szerzą patriotyzm, piętnując tych, których uważają za zbyt mało patriotycznych.

Pycha i pochlebstwa

Czy ten patriotyzm czasem nie okazał się dla PiS pułapką? Przyznając sobie punkty za pochodzenie, mówiąc o genach i sortach, wytworzono przekonanie: jesteśmy lepsi, nam wolno więcej, bo stanowimy emanację patriotycznej Polski.
– Warto zauważyć, że ta postawa jest lustrzanym odbiciem zachowania Platformy Obywatelskiej, która przedstawiała się jako partia światła: nam wolno więcej, bo jesteśmy bardziej kulturalni i aspirujemy do lepszego świata. Obie partie cierpią na pychę, a Mądrość Syracha głosi: „Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa”. Choć minęło kilka tysięcy lat, żadnego medykamentu na tę dolegliwość nie wynaleziono.
Zapomina pan o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, które ma prześwietlić spółki skarbu państwa.
– Nie bardzo wierzę, że naganne praktyki może ukrócić sam strach przed CBA, groźba odpowiedzialności karnej. Potrzebne są bardziej wyrafinowane, subtelniesze metody: rozwiązania organizacyjne, wewnętrzny brak tolerancji dla nagannych moralnie zachowań kolegów itd. To złożony problem, a nie zero-jedynkowy. Jedni są bardziej odporni na pokusy władzy, drudzy mniej, wielu jest na nie podatnych, jeśli trafia na sprzyjające okoliczności i klimat.
PiS się oczyści czy pogrąży w konflikcie wewnętrznym, bo hasło oczyszczenia jest dogodnym pretekstem do walk frakcyjnych?
– Sądzę, że będą zarówno elementy oczyszczenia, jak i walki. Problemem PiS jest brak wiary w wewnętrzną demokrację, w to, że ludzi dobrej woli jest więcej niż złych i że da się stworzyć mechanizm oddolnego oczyszczania partii, usuwania osób zdemoralizowanych. Panuje przekonanie, że można to zrobić jedynie odgórnie, dlatego dominuje hierarchiczna kontrola, która ma potężne ograniczenia i często opiera się na donosach. To uruchamia walkę na donosy, a w niej wygrywają ci, którzy piszą lepsze, a nie ci, którzy naprawdę niczego złego nie zrobili. Dlatego taka praktyka wcale nie prowadzi do oczyszczenia. Brak demokracji wewnętrznej w partii ma skutki uboczne – kapciowych, stojących „na bramce” przed gabinetem prezesa, instytucję pochlebstw. Wyczytałem w „Dziejach pochlebstwa” Richarda Stengela, że szczególnie podatne na schlebianie są osoby mające wysokie mniemanie o sobie – każdą korzystną opinię uznają za stwierdzenie oczywistego faktu.
CBA prowadzi zmasowaną kontrolę w opanowanych przez obecną opozycję urzędach marszałkowskich, teraz zapowiada nie mniej zmasowaną kontrolę spółek zarządzanych przez „swoich”. Oni też mają podlegać zarządzaniu poprzez strach?
– Ta metoda działania też ma ograniczoną skuteczność, bo wiele osób przeczekuje, przyczaja się, patrzy, obserwuje. Mamy do czynienia z mechanizmem, jaki przyswoił sobie żołnierz Iwan Czonkin z powieści Włodzimierza Wojnowicza – trzeba szybko powiedzieć: „Tak jest!”, a potem się zobaczy. Od szumnie zapowiedzianych zmasowanych akcji cenniejsze są uderzenia punktowe, których nikt się nie spodziewa. To bardziej przemawia do wyobraźni, skłania do opierania się pokusom nie tylko w czasie kontroli.

Przekaz szwankuje

PiS od roku zapowiada surowe rozliczenie ośmioletnich rządów PO i winnych katastrofy prezydenckiego samolotu, a teraz celuje we własne szeregi. Stara zasada głosi, że jeśli wyciąga się broń, to należy jej użyć.
– Łatwiej coś powiedzieć, niż zrobić. Dobitnym przykładem są wieloletnie bezskuteczne próby rozliczenia Pawła Piskorskiego, doprowadzenia do jakiegoś rozstrzygnięcia sądowego. Skoro nie udało się z Piskorskim, to co dopiero mówić o osobach, których sytuacja jest mniej jednoznaczna i które mają wpływowych przyjaciół? PiS gra na moralnym oburzeniu, ale ono jest jak burza – szybko przechodzi. Do rozliczenia potrzebne są sposoby mniej spektakularne niż kontrola CBA, za to działające non stop.
PiS przeciwstawiło imposybilizm Platformy triumfowi woli, przekonując, że wszystko można, Beata Szydło powtarzała: „Damy radę!”. A tu się okazuje, że nie wychodzi.
– Nie podzielam ocen części polityków i mediów, że wszystko, co robi PiS, jest złe. Pewne rzeczy się poprawiają, część ciągle jakoś rokuje. Oczywiście z pozycji obserwatora nie sposób nie dostrzec błędów, nietrafionych decyzji mimo właściwie postawionej diagnozy. Każdego dnia maleje sens zwalania winy za wszystko na Platformę. Trudno też, żeby kogoś poważnego przekonało uzasadnienie dymisji ministra Dawida Jackiewicza.
Zaraz po ogłoszeniu, że wypełnił on do końca powierzone zadanie, pani premier wezwała ministrów i szefa CBA na spotkanie w sprawie tego, co się dzieje w spółkach skarbu państwa.
– Ta sytuacja przypomniała mi opowieść o kobiecie oskarżonej o stłuczenie pożyczonego garnka i tłumaczącej się, że – po pierwsze – żadnego garnka nie pożyczała, po drugie, jak pożyczyła, to był już stłuczony, a po trzecie, jak oddawała, to był jeszcze cały. Tego typu niespójny przekaz jest jedną ze słabości obecnej władzy.
Podejrzliwość PiS w stosunku do własnych kadr już w czasie pierwszych rządów tej partii paraliżowała działalność spółek skarbu państwa, bano się posądzeń o działanie na niekorzyść firmy, korupcję, nadużycie stanowiska itd. Powodzenie planu Morawieckiego nie jest możliwe bez aktywności, innowacyjności, a nawet ryzyka ze strony spółek skarbu państwa. Tymczasem nie ufamy tym, z którymi mamy dokonać wielkiego skoku modernizacyjnego…
– Tu jest więcej sprzeczności. PiS powinno potraktować tę sprawę jako bolesną lekcję i wyciągnąć z niej wnioski.

Jeszcze lepsza zmiana

Czy decyzje podjęte wobec Bartłomieja Misiewicza nie są czasem wynikiem walk w PiS lub potwierdzeniem przez Jarosława Kaczyńskiego przywództwa – drugą osobę w partii też można skarcić?
– Pozbawiając prawej ręki… Tego nie wiem, ale takie działanie byłoby zgodne z wcześniejszą logiką postępowania prezesa PiS, który po wyborach spostponował Andrzeja Dudę i Beatę Szydło – autorów spektakularnych sukcesów partii. Nie wykluczam jednak, że sprawa Bartłomieja Misiewicza długo dojrzewała i znalazła rozwiązanie, gdy przybrała już żałosny wymiar. Bez względu na to, co przeważyło, już nic nie jest takie samo jak dwa miesiące temu. Nikt nie może się zasłaniać immunitetem, że jest nietykalny, bo wprowadza dobrą zmianę, a ten, kto ją krytykuje, robi to z zazdrości, że tak dobrze sobie radzimy. Ta strategia okazała się nie do utrzymania.
Mimo to słychać głosy, że Jarosław Kaczyński mógł pójść w zaparte i załatwiać kwestie personalne po cichu, bo potwierdzając zarzuty opozycji, wykazał słabość.
– Nie mógł ich zignorować. Z historii wojen znamy setki przypadków, gdy mówiono: nie wolno się cofnąć ani o krok, a potem się okazywało, że trzeba się cofnąć o tysiąc kilometrów.
Prezes PiS kojarzy się nie z cofaniem, lecz z walką do upadłego.
– Donald Tusk długo nie kojarzył się z twardym graczem, a potem wszystko się zmieniło. Kto by powiedział, że polityk, który w czasie posiedzeń parlamentu oglądał Ligę Mistrzów, będzie premierem, a potem przewodniczącym Rady Europejskiej? Nie należy przywiązywać się do utrwalonych stereotypów. Zmieniają się okoliczności i ludzie.
Jarosław Kaczyński jest fanem pojęcia przyśpieszenie. Czy można tej jesieni spodziewać się jakiejś spektakularnej akcji, która przykryje straty wizerunkowe PiS?
– Co miałby zrobić prezes PiS? Powtórzyć manewr z Kazimierzem Marcinkiewiczem i zostać premierem? Przecież notowania Jarosława Kaczyńskiego jako szefa rządu były dużo gorsze niż poprzednika, teraz byłoby podobnie.
Jarosław Kaczyński ubolewał, że notowania jego partii po prawie rocznym sprawowaniu władzy są słabsze niż PO w tym samym czasie. Czy to znaczy, że PiS może przegrać kolejne wybory?
– Rafał Matyja słusznie zauważył, że w każdej kadencji wydarza się coś, czego nikt nie przewidział i co gwałtownie zmienia sytuację. Mieliśmy aferę Rywina, katastrofę smoleńską, wojnę na Ukrainie, kryzys związany z uchodźcami, polityków nagranych przez dziennikarzy czy kelnerów. Z pewnością w obecnej kadencji wydarzy się także coś, co w istotny sposób wpłynie na opinię publiczną. Na to nakłada się sytuacja w świecie – co się stanie, jeśli Donald Trump wygra wybory w USA i zmieni podejście do NATO, jeśli Marine Le Pen wygra we Francji i wyprowadzi ją z UE, a w Niemczech wygra lewica i zacznie się bratać z Putinem?
Mimo to zapytam: kto wygra następne wybory?
– To pytanie zadano mi parę miesięcy temu na spotkaniu Klubu Obywatelskiego w Krakowie. Odpowiedź jest ciągle ta sama: ten, kto wykaże się większą empatią wobec wyborców przeciwnika, wyciągnie wnioski z popełnionych przez niego błędów. Ale nie wiem, jak będzie wyglądała przyszła, jeszcze lepsza zmiana ani kto ją będzie wprowadzał.

Wydanie: 2016, 39/2016

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Przeciwnik pisuaru
    Przeciwnik pisuaru 1 października, 2016, 14:27

    Po każdej zmianie, nawet faszystowskiej przychodzi odwilż.
    W Polsce, nie rozliczono komuchów, nie wsadzono do więzień czerwonych złodziei, bandytów aferzystów..
    Nie wsadzono choć kolejne partie obiecywały i… Zaprosili tychże do swoich szeregów.
    Jak wspomniałem, każdy rząd kiedyś kończy, najczęściej marnie,a czasem za kratami.
    Wina PO było duże lenistwo wobec faszystów, narodowców, kleru i przestępców z poprzedniej pisuarowej władzy.
    Niestety, lenistwo, zostało ukarane…
    Dokonali tego wyborcy, albo jak chce kaczyński, oszustwem wyborczym….
    Jak twierdzi wspomniany, wybory fałszowano tylko wtedy, kiedy przegrywał pis….
    Teraz parszywa władza, objęła wszystko,a pokorna milicja, bo już nie policja, pokorni gienierały, bo już nie generałowie i oficerowie, ze spokojem dają się omamić podwyżkami..
    A gdzie przysięga obrony Konstytucji?
    Obrony Narodu Polskiego?
    Gdzie obowiązek wobec Ojczyzny?
    To za srebrniki można sprzedać?
    Nawet najsilniejsi wojskiem, milicją, zbrojnymi organizacjami przegrywają z czasem, przegrywają, a silna, następna władza rozliczy sprzedawczyków…..

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 27 marca, 2020, 15:11

    PIS. Nareszcie świeże powietrze to kocham.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy