PiS zakłada swoim knebel

PiS zakłada swoim knebel

Milczenie jest złotem. Od kilku dni szeregowi posłowie PiS unikają kontaktów z dziennikarzami. Najskuteczniejsza metoda: nie odbierać telefonu. Jak zawiedzie, zasłonić się brakiem czasu.
O co chodzi?
W ramach kontynuowania polityki „porządkowania” rynku medialnego władze PiS postanowiły tym razem uregulować kontakty swoich posłów z dziennikarzami. Podobno liderów PiS rozdrażniło kilka niefortunnych wypowiedzi parlamentarzystów. Partyjna cenzura ma ukrócić wpadki i bezsensowne kłapanie dziobem. „Nie będzie nam szeregowy poseł psuł marki”, uznali liderzy Prawa i Sprawiedliwości w imię partyjnego prawa i sprawiedliwości. W klubie pracują nad instrukcją, która określi, jak mają wyglądać kontakty z mediami. Przemysław Gosiewski, szef klubu, zapewnia, że uchwała nie będzie kneblowaniem ust. Ma natomiast porządkować i koordynować politykę informacyjną partii. Na czym ów porządek ma polegać?
W pierwszej wersji przewidywano, że każdy parlamentarzysta PiS, zanim udzieli wypowiedzi dziennikarzowi, będzie musiał uzyskać zgodę władz klubu.
Uznano jednak, że taki zapis może sparaliżować prace klubu.
Stanęło więc na tym, że koledzy posłowie w kontaktach z mediami mają być czujni, a w razie czego nie rozmawiać lub odsyłać do bardziej wprawionych kolegów. Szczególnie tyczy się to sejmowych debiutantów, niewyrobionych w relacjach z dziennikarzami. Wśród szeregowych posłów PiS zapanowała konsternacja. „Skoro mam podpaść, lepiej nic nie mówić”, uznano najwyraźniej.
To kolejna już odsłona informacyjnej polityki PiS. Najpierw za zbytnią medialną wylewność pogrożono palcem minister finansów Teresie Lubińskiej i zakneblowano usta (zakazano kontaktów z mediami) płk. Romanowi Polce (doradca ministra Ludwika Dorna ds. zwalczania terroryzmu).
Potem PiS-owscy ministrowie otwierali się jedynie w Radiu Maryja i Telewizji Trwam. Bo tylko tam czuli się bezpiecznie. By obszar bezpieczeństwa sobie poszerzyć, przygotowano ustawę medialną. Niebawem rzecznik rządu nie będzie już musiał upominać kierownictwa TVP, bo lojalni „fachowcy” zadbają, by w mediach publicznych prezentowana była jedynie słuszna, PiS-owska racja stanu. Mediom komercyjnym można zaś co jakiś czas przypominać, że kiedyś przyjdą przedłużyć koncesje. A wówczas może się okazać, że są na bakier z etyką (zapis o etyce znalazł się w ustawie medialnej) i zamiast rekoncesji dostaną figę z makiem. Pozostaje jeszcze prasa. Część gazet już przypomina rządowe organy. A co zrobić z nieżyczliwymi? Nie rozmawiać! Przecież milczenie jest złotem.

 

Wydanie: 02/2006, 2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Tomasz Sygut

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy