Pobuchać w Czechach

Pobuchać w Czechach

Na tropach trawki, czyli hledam trávku

Kamrate, hledam trávku – to często słyszane w Czechach zdanie. Polacy, którzy szukają marihuany, trawki, gandzi, konopy za południową granicą, mają je opanowane do perfekcji. Wiedzą już, że polskie „szukam” jest ryzykowne, oznacza po czesku wszechstronne polskie „pier…”. Policja i straż graniczna uważają, że nie ma eskalacji narkoturystyki. Jest za to błąd w rozumieniu zmian w prawodawstwie czeskim: nie legalizuje ono posiadania narkotyków.

Gdzieś dzwonią

„Wybieram się w styczniu na miesięczny kurs do Kłodzka, stamtąd do „pepiczków” niedaleko. Czy są jakieś coffeeshopy czy coś w tym rodzaju np. w Pradze? Chcę „na legalu” wbić do sklepiku”, pyta małolat na jednym z wielu forów poświęconych konopiom indyjskim i innym narkotykom. Nie on jeden słyszał, że coś się po 1 stycznia tego roku w czeskim prawodawstwie zmieniło w kwestii posiadania narkotyków, ale nie do końca wie, o co chodzi. On i inni weekendowi imprezowicze cieszą się na wyprawy po łatwe zakupy marihuany i grzybków halucynogennych. Doświadczony forumowicz pisze: „W Pradze są lokale, nawet pytać nie trzeba, tylko idziesz do baru, mówisz: tyle i tyle trávku, dostajesz, co chcesz. Nie ma znaczenia, czy jesteś z Czech, Polski czy Kongo”. Narkoturyści zachwycają się praską atmosferą: zapaszek czuć na mieście, Praga pachnie ziołem. Nie ma problemów z paleniem w parkach, na ławkach, w letnich ogródkach, i to dawno przed 1 stycznia 2010. Ostrzegają przed „jaraniem” na głównych ulicach, lepiej nie drażnić tamtejszej policji, która ponoć nie umie odróżnić jointa od tytoniu, ale kto wie. „Generalnie – jarasz, gdzie chcesz. Jakościowo sort pierwszej klasy”, chwalą czeskie produkty. Ufając doświadczonym palaczom konopi, bez problemu można znaleźć „kofiki”, czyli coffeeshopy, nie tylko w Pradze, w kilkutysięcznych mieścinach też. „Wchodzisz i czujesz. Jeśli za barem sprzedają długie bletki, to znak, że możesz się rozłożyć z ćpuńskim kramikiem bez konieczności zakupów na miejscu. Lepiej niż w wielu kofikach w Holandii. Wyjmujesz, co masz, i palisz, możesz sobie jeszcze zamówić coś alkoholowego”, entuzjastycznie piszą polscy narkopodróżnicy. Jest i powód do narzekania: by coś kupić, trzeba się natrudzić, bo „są kofiszopy, gdzie sprzedają tylko znajomym, są takie, gdzie trzeba znaleźć dilera i są, gdzie stuff jest sprzedawany każdemu za barem”. – My z kolegami kupujemy narkotyki w Czeskim Cieszynie już kilka lat. Spokojnie chodzimy do pewnej knajpy na stacji czeskiej PKS. O tym nikt nie pisze, dlaczego? Policja po obu stronach o tym wie i nic. Cieszyński diler pytany, jak to możliwe, tylko się uśmiechnął – mówi pewien nastolatek z podcieszyńskiej wsi po polskiej stronie. Palacze czescy raczej załatwiają „towarek” w knajpie, klubie albo „na blokowisku”. W Ostrawie na słynnej Stodolni ulice, która nigdy nie śpi, w cof-feeshopie bletki są za darmo, młynek można pożyczyć… Nic, tylko pozazdrościć sąsiadom zza południowej granicy, podsumowują amatorzy wypraw w odmienne stany świadomości.

Grzywna zamiast więzienia

Piwo od kilku lat nie jest jedyną atrakcją konsumpcyjną w Czechach. Minął miesiąc, odkąd obowiązuje tam łagodniejsze prawo wobec posiadających narkotyki „na własny użytek”. W razie wątpliwości – posiadanie narkotyków na własne potrzeby i handel narkotykami są w Czechach niezmiennie nielegalne i karalne. Określono jedynie ilości, które zdepenalizowano, czyli z kar przewidywanych kodeksem karnym objęto karą grzywny według kodeksu wykroczeń. Nie zalegalizowano ich posiadania, jak błędnie zwykło się mówić. Ilości, które nie podlegają już kodeksowi karnemu, a ich posiadanie karane jest grzywną do wysokości 15 tys. czeskich koron (2250 zł), to: 15 g marihuany, 1,5 g heroiny, 1 g kokainy, 2 g amfetaminy, 4 tabletki extasy, 5 tabletek LSD, 40 sztuk grzybków halucynogennych. Czesi mogą też w domach uprawiać konopie indyjskie na własny użytek (trzy sztuki). Posiadanie czy uprawa narkotyków ponad te ilości jest przestępstwem karanym według kodeksu karnego.
Co się dzieje na przygranicznych terenach czy w weekendy, czy widać polskie wycieczki narkotykowe na moście Pokoju w Cieszynie albo tłumy Polaków przed „odlotem”, kłębiące się na Stodolni ulice w Ostrawie?
– Nie ma tematu na razie – uważa krótko Wojciech Trzcionka, redaktor naczelny „Głosu Ludu – Gazety Polaków w Republice Czeskiej”. – Nie ma sygnałów o wzmożonym ruchu, który by wskazywał na szczególne zainteresowanie narkotykami w Czechach, takie mamy informacje z komend powiatowych – potwierdza rzecznik prasowy opolskiego komendanta wojewódzkiego policji, nadinsp. Maciej Milewski. Na Śląsku zawsze był mocno rozwinięty ruch przygraniczny, związany z wyjazdami na narty, na zakupy, na czeskie piwo. „Wędrówki” miejscowej młodzieży nie są niczym nowym, od lat w strefach przygranicznych Polacy mogą się porozumiewać w języku polskim i dobrze się w Czechach czują. Rzecznik policji dodaje, że nie odnotowano eskalacji zdarzeń, wykroczeń czy przestępstw wynikających z nadużywania środków odurzających, zresztą zgodnie z przewidywaniami policji pod koniec 2009 r. Na pełną knajpek Stodolną do Ostrawy od kilku lat jeździ się na imprezy, nie tylko do kofiszopów. Bez wątpienia teraz odważniej zapala się skręta, który jest dla turystów droższy. Ważne są realia Schengen, na granicach nie ma kontroli granicznych, paszportowych, kontroli bagażu, które mogłyby coś powiedzieć o ilościach wwożonych narkotyków z Czech. – W związku z naszą obecnością w strefie Schengen nie ma granicy państwowej między Polską a Czechami, to granica wewnętrzna Unii Europejskiej. Straż graniczna nie może prowadzić tradycyjnej kontroli granicznej – wyjaśnia rzecznik komendanta Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu, ppłk SG Cezary Zaborski. Działania związane z zapobieganiem wwozowi na teren Polski środków odurzających i substancji psychotropowych funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej prowadzą w głębi kraju, w województwach opolskim i śląskim. Kontrole prowadzone są na drogach i na kolei. – Na terenach przygranicznych prowadzimy wspólne, polsko-czeskie patrole naszej straży granicznej z czeską policją, ponieważ tam nie ma odpowiednika straży. Podkreślę, że i w Polsce, i w Czechach posiadanie każdej ilości narkotyków jest nielegalne. W Czechach tylko inaczej jest to kwalifikowane prawnie, ale nie zalegalizowane – mówi ppłk SG Cezary Zaborski.

Prawa rynku

Polscy turyści chwalą czeską policję. – Nie zwracają uwagi na zapach zioła, jak widzą, że jarasz, odwracają się. Chyba że wyczają, że prowadzisz auto ujarany. Dlatego teoria co do ilości jest mało ważna – mówi student z Wrocławia, który czasem jedzie na weekend do Czech, ma tam w kilku miastach rozpoznane kluby. Wie, że w praktyce może mieć więcej narkotyków niż ilości objęte grzywną. Może jarać, gdzie popadnie. – Jak nie będziesz robił syfu, nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, by cię przeszukiwać czy podchodzić, jak sobie jarasz na ławeczce – tłumaczy 23-latek. Kolega z politechniki wspomina swoje narkowyprawy: – Czeska policja jeszcze nigdy mnie nie przetrzepała, nawet jak trochę jaj sobie porobiliśmy i policja interweniowała. Skończyło się na sprawdzeniu dokumentów. Można trafić na policjantów, którzy specjalnie od Polaków ciągną łapówki, takie akcje też były: mandat na 1000 zł albo 200 zł do łapy. Ale nie za palenie, spokojnie!
– Złagodzenie kar za posiadanie narkotyków w Czechach może wpłynąć na zwiększenie ilości prób przemytu do Polski środków odurzających i substancji psychotropowych. Jak w każdym biznesie, popyt decyduje o podaży. Gdyby narkotyki były w Czechach dużo tańsze, pewnie pojawiałyby się nielegalnie wwożone. Taka podróż z Krakowa, Warszawy czy Gdańska do Czech wiąże się z kosztami, a w Polsce narkotyki można kupić za grosze. U nas produkuje się ogromne ilości marihuany, amfetaminy, ciągle likwiduje się wytwórnie i powstają nowe, bo to opłacalny biznes – mówi nadkom. Maciej Milewski z KWP w Opolu.
O dalszym rozwoju sytuacji zdecyduje prawdopodobnie rynek i ewentualna różnica w cenach poszczególnych środków odurzających po obu stronach granicy. Nie zmieni to faktu, że weekendowa i wakacyjna narkoturystyka do Czech będzie mieć się dobrze. Komfort korzystania z narkotyków w ramach prawa, nawet jeśli za cenę grzywny, kusi. Przynajmniej raz rozsiąść się z ziołem w coffeeshopie albo knajpce chwalonej przez innych, w poczuciu, że się nie podpada pod ten sam paragraf kk, co diler narkotyków. Nie tylko przepisy prawa, ale poczta pantoflowa, może lepiej – forowa, kształtuje apetyty na zioło i jemu podobne. Rząd Czech dał sobie dwa lata na ocenę tego swoistego eksperymentu, porównywanego z sytuacją w liberalnej Holandii. Ciekawe, że limit posiadania trávy lub marijánki na własny użytek jest trzykrotnie wyższy w Czechach niż w Holandii, gdzie jednorazowo można kupić do 5 g marihuany.
Dojrzały muzyk ze Śląska, który nie ukrywa wspomagania się gandzią, uważa, że marihuana nie powinna być dostępna jak bułki i mleko, raczej jak alkohol. – Nie wszędzie, tylko w specjalnych sklepikach, knajpkach. Moi czescy kamraci, też grający bluesa, choć dawno nie palą marihuany i wolą znowu piwo, cieszą się z tych zmian w prawie. Ważne, by zlikwidować czarny rynek, dać zarobić budżetowi państwa. Nie ułatwiać dostępu do narkotyków nieletnim, ale też nie karać srogo za próby. A roślina, dawny symbol wolności w Czechosłowacji w latach 80.? Można z niej robić papier, nawet ocieplać nią budynki i mieć te swoje trzy krzaczki na parapecie. Czemu nie pozwolić rosnąć roślinie? – uśmiecha się spod wąsa 50-latek. Sam do Czech nie jeździ. Radzi sobie z ziołem na miejscu, zagrożony karą według kodeksu karnego.

——————————–

Kodeksowi wykroczeń podlega posiadanie:

15 g marihuany,
1,5 g heroiny,
1 g kokainy,
2 g amfetaminy,
4 tabletek extasy,
5 tabletek LSD,
40 sztuk grzybków halucynogennych.
Grzywna wynosi do 15 tys. koron (2250 zł).

Wydanie: 05/2010, 2010

Kategorie: Świat
Tagi: Beata Dżon

Komentarze

  1. ########
    ######## 1 czerwca, 2016, 12:24

    W Polsce,gdyby zalegalizowano marihuane to by bylo jednoznaczne z ukruceniem przestepczosciom zorganizowanym kolosalnych w milionowym przeliczniku dochodow!Czyzby nie tylko przestepcy czerpali korzysci z tego,ze nie jest to jeszcze ukrucone w jakikolwiek badz sposob?Bo przeciez nie oszukujmy sie,ale wiadomym i oczywistym jest to,ze nie dla przestepcow tak naprawde zwyklych ten proceder prosperuje tylko dla osob na wysokich szczeblach!Zamiast zlikwidowac narkobiznes to rozkrecili nastepny tyle,ze legalny-jakim sa Dopalacze!Kiedys dodawano specyfiki rozne do dragow,spryskiwano chocby maryche muchozolami lub innymi owadobojczymi spreyami po to by byla ciezsza,bardziej spuchnieta i oczywiscie mocniejsza!Naprawde tak bylo,a dzis wymyslili sobie Dopalacze tzw dopki,ktore rowniez sa mozgojebami jednym slowem na wielka nieodwracalna skale!W Stanach Zjednoczonych maja takie madre i ładne powiedzenie-Boze poblogoslaw (chron) Ameryke i u nas w Polsce powinno to sie przyjac!BOŻE CHROŃ POLAKÓW i POLSKĘ JESLI WŁADZE NIE SĄ W STANIE!!!

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Killer
    Killer 31 sierpnia, 2019, 10:58

    Ci którzy nie chcą zalegalizować marihuany zapewne czerpią korzyści z tego że jest ona nielegalna. Tyle w temacie. Chyba każdy domyśli się o co chodzi

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy