Poligamia w Europie

Poligamia w Europie

Przeciwnicy poligamii widzą w niej coraz więcej zła. Dlaczego więc przybywa jej zwolenników?

Chcemy tego czy nie, poligamia na dobre wtopiła się w europejską kulturę. I jakiekolwiek wzbudzałaby kontrowersje, jakkolwiek by ją bagatelizowano, odsądzano od czci i wiary, stała się częstym tematem rozmów. Zarówno tych zupełnie zwyczajnych, jak i salonowo-politycznych. Dowody? Przyczyn ostatnich zamieszek we Francji część polityków upatrywała właśnie w poligamii. W Holandii i Szwecji coraz głośniej mówi się o wielożeństwie jako nowym, może lepszym sposobie na rozwiązywanie kryzysu rodziny. I jeszcze coś z polskiego podwórka: po ostatnich zamieszkach w Poznaniu wśród wielu wątków dotyczących tolerancji i akceptacji dla mniejszości pojawił się i ten o poligamii. Słowem, znów zrobiło się gorąco, a zwolennicy i przeciwnicy poligamii na całym świecie nie szczędzą ostrych argumentów.

Rodzina po francusku

Niektórzy politycy rządzący teraz Francją mówią wprost: to poligamia odpowiada za ostatnie zamieszki na przedmieściach Paryża i innych miast. I usiłują znaleźć dowody pasujące do ich tezy.
Na przykład minister Gerard Larcher mówił dziennikarzom, że poligamia odpowiada za dyskryminację rasową na rynku pracy. Jego zdaniem, skutkiem wielożeństwa jest antyspołeczna postawa nastolatków, wynikająca z braku wzorca postawy ojca. Pracodawcy natomiast nie kwapią się do zatrudniania tak nastawionych do życia osób. I to jeszcze wywodzących się z mniejszości.
Bernard Accoyer, przewodniczący parlamentarnej grupy Unii Ruchu Ludowego, w podobnym tonie wypowiedział się dla radia RTL. Mówił, że dotąd państwo traktowało zjawisko wielożeństwa z pobłażliwością. Bo choć jest ona oficjalnie we Francji zakazana, to i tak praktykuje ją nawet koło 30 tys. rodzin.
Francuskie błędy, zdaniem obecnych władz, sięgają lat 1997-2002 i realizacji postanowień o łączeniu rodzin, a winę za całą sytuację ponosi poprzedni rząd socjalistycznego premiera Lionela Jospina. Sekretarz Akademii Francuskiej, Helene Carrere d’Encausse, w rozmowie z dziennikiem „Libération” grzmiała, że wszyscy się dziwią, dlaczego afrykańskie dzieci są na ulicy, nie w szkole, dlaczego ich rodzice nie mogą kupić mieszkania. Jej zdaniem jest tak, ponieważ wielu z Afrykanów żyje w poligamii, a w jednym mieszkaniu są trzy, cztery żony i 25 dzieci.

Tradycyjnie – szczęśliwie?

Francuscy politycy, nie przebierając w słowach, stają więc na straży tradycyjnej rodziny. Tej samej, która w Holandii czy Szwecji nie jest już gwarancją szczęścia. W Szwecji rocznie zawieranych jest 38 tys. małżeństw, a jednocześnie 31 tys. par się rozwodzi. Do tego 60% dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich, a 20% jest wychowywanych przez samotnych rodziców. Elina Aberg ze szwedzkiej młodzieżówki Zielonych mówi wprost, że tradycyjna rodzina to przeżytek, a przyszłością jest poligamia. Już teraz zwykłe rodziny zastępowane są przez tzw. plastikowe. Dziwne twory, pozostałości po kilku małżeństwach i kilku rozwodach. Dziecko w takiej rodzinie ma na przykład cztery mamy, sześciu ojców i liczne rodzeństwo. I jakkolwiek by na to patrzeć, jedynie nazwą taka sytuacja różni się od poligamii.
Z kolei jesienią tego roku w Holandii oficjalnie (bo przed notariuszem) zarejestrowano związek 46-letniego Victora de Bruijna z dwoma kobietami. Jedna ma 31 lat, a druga 35. – Kocham obie – wyznał mężczyzna, a ponieważ w Holandii formalnie nie jest możliwe zawarcie małżeństwa pomiędzy trzema osobami, wszyscy zdecydowali się na potwierdzony notarialnie cywilny związek.

Polska właśnie
Zaraz po wydarzeniach w Poznaniu i po fali wieców, jaka przetoczyła się przez polskie miasta, rozgorzała dyskusja o tym, co jest naturalne i zdrowe dla człowieka, a co patologiczne i, jak chcą niektórzy, grzeszne. Na tapecie znalazła się też poligamia. „Pierwsze znaki legalizacji poligamii są deptaniem nauki Kościoła. Choć oczywiście poligamia, w przeciwieństwie do homoseksualizmu, nie jest grzechem wołającym o pomstę do nieba, a tylko śmiertelnym”, to jeden z komentarzy, jaki znalazł się pod relacjami z wieców. Zaraz jednak ktoś dopisał: „Widzisz koleżko, twój błąd polega na tym, że mylisz to, co naturalne, z tym co kulturowe. Dla homo sapiens naturalna jest poligamia i prokreacja (poczytaj antropologów, jeżeli nie wierzysz), a nie monogamia i celibat”.
Ktoś inny wyciągał jeszcze koronny argument walki większości z mniejszością: ” Skoro większość społeczeństwa jest heteroseksualna, to normę, czyli to, co zdrowe, ma ustanawiać większość? Zachowania seksualne i model rodziny też? Na mocy tej logiki, chory jest każdy człowiek, który jest w „mniejszości z urodzenia”. Chorzy są na przykład ludzie o grupie krwi A Rh-, ponieważ stanowią 5% populacji światowej. A także leworęczni, niewidomi czy kalecy”.
I chyba coś w tym jest. Bo gdyby większość miała swój patent na szczęście, po Ziemi nie chodziłoby tylu nieszczęśliwych ludzi.

 

Wydanie: 2005, 50/2005

Kategorie: Obserwacje

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 30 maja, 2016, 22:50

    Poligamia spowoduje ze co najmniej polowa mezczyzn nie bedzie miala kobiet. Zaczna sie zabinac z nudow. Przykladem sa kraje islamskie.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy