Polska w pamiętnikach Clintona

Polska w pamiętnikach Clintona

Na 957 stronach tylko dwa razy nasz kraj jest wymieniony samodzielnie

W Stanach Zjednoczonych wielkim powodzeniem cieszą się pamiętniki prezydenta Billa Clintona. W ciągu pierwszych tygodni rozprzedano cały nakład tej nietaniej przecież księgi, a autor zarobił na niej grube miliony. Na prawie tysiącu stronic (dokładnie 957 stron) Bill Clinton opisuje swoje życie od urodzenia, tzn. 19 sierpnia 1946 r. do 20 stycznia 2001 r., kiedy pożegnał się ze swym następcą w Białym Domu, George’em W. Bushem i po raz ostatni odleciał samolotem prezydenckim Air Force One, ale już jako prywatny obywatel. Końcowe zdanie epilogu pamiętników Clintona jest samopochwałą książki. Clinton zapewnia czytelnika, że jest to dobry tekst, a on osobiście miał wielką przyjemność, opowiadając czytelnikowi historię swojego życia. Książka jest zatytułowana „Moje życie”. Tytuł w języku angielskim brzmi „My Life”, co jego przeciwnicy natychmiast zmienili na „My Lie”, czyli „Moje kłamstwo”, w nawiązaniu do kłamstw, jakie mówił na temat swoich romansów. Doprowadziło to do oskarżenia Clintona o krzywoprzysięstwo i o mało nie pozbawiło go prezydentury.

Przejrzałem prawie tysiąc stron pamiętników Clintona, poszukując w nich poloników. Byłem ciekaw, co 42. prezydent Stanów Zjednoczonych ma do powiedzenia o Polsce, o stosunkach polsko-amerykańskich,

co zostało w jego pamięci

z wizyt złożonych w naszym kraju, z rozmów, które przeprowadził z politykami polskimi zarówno w Stanach Zjednoczonych, w Polsce, jak i na różnych spotkaniach międzynarodowych.
Niestety, po przewertowaniu tej opasłej książki ogarnęło mnie rozczarowanie. W sumie na 957 stronicach pamiętników znajduje się zaledwie dziewięć wzmianek o Polsce, z tego aż w siedmiu przypadkach Polska wymieniona jest w szeregu innych krajów. Po raz pierwszy Clinton wymienia Polskę na stronie 509., pisząc, że imigranci w USA z Polski, Węgier, Czechosłowacji, z republik bałtyckich „od dziesiątków lat” walczyli o demokratyzację krajów, z których pochodzili. Drugi raz, wspominając kanclerza Helmuta Kohla, Clinton pisze, że był on rzecznikiem przyjęcia Polski Węgier i Czech do NATO i do Unii Europejskiej. Kolejny raz Clinton wymienia Polskę, kiedy w grudniu 1994 r. wziął udział w konferencji OBWE w Budapeszcie. Pisze, że Borys Jelcyn podejrzewał wówczas, że „NATO w 1996 r. przyjmie Polskę, Węgry i Czechy”. Jak wiadomo, te trzy kraje zostały przyjęte do Sojuszu Północnoatlantyckiego dopiero 12 marca 1999 r.
W innym miejscu Clinton wymienia Polskę jednym tchem z Czechami, Węgrami i trzema republikami bałtyckimi, stwierdzając, że żołnierze NATO w Bośni współdziałali ze swoimi adwersarzami z okresu zimnej wojny. Na stronie 705. znajduje się kolejna wzmianka o Polsce. Clinton wspomina tragiczną śmierć sekretarza handlu, Rona Browna, który zginął w kwietniu 1996 r. w katastrofie lotniczej w Chorwacji w pobliżu Dubrownika. Brown zabiegał o wzrost eksportu amerykańskiego do wielu krajów, m.in. do Polski, Turcji, Brazylii, Argentyny, RPA oraz Indonezji.
W 1997 r. Clinton udał się do Helsinek wbrew radom lekarzy. Wcześniej prezydent w czasie wizyty u przyjaciół w Karolinie Północnej potknął się na schodach i doznał poważnej kontuzji nogi, zakończonej operacją. Na nogę założono mu gips i Clinton poruszał się o kulach. W tym stanie przybył na spotkanie z Jelcynem w Helsinkach. Głównym celem spotkania, jak wspomina Clinton, było przekonanie Jelcyna, że przyjęcie Polski, Czech i Węgier do NATO nie zagraża bezpieczeństwu Polski. „Jelcyn – pisze Clinton – obawiał się reakcji wewnętrznej w Rosji z powodu rozszerzenia NATO. W pewnej chwili, kiedy byliśmy sami, zapytałem go: „Borys, czy rzeczywiście uważasz, że pozwoliłbym na to, by NATO zaatakowało Rosję z baz z Polski?”. „Nie – odpowiedział on. – Ja tak nie uważam, ale wielu starszych ludzi, którzy mieszkają w zachodniej części Rosji, słuchają Ziuganowa i zgadzają się z nim”, powiedział Jelcyn.
Ostatnia wreszcie wzmianka sprowadza się również do jednego zdania, mianowicie Clinton pisze, że 30 kwietnia 1998 r. Senat USA głosami 80:19 zatwierdził „jeden z moich głównych priorytetów, przyjmując Polskę, Węgry i Republikę Czech do NATO”.
Są to wszystko wzmianki o Polsce, w których nasz kraj znajduje się zwykle

w jednym szeregu z innymi krajami.

Ale innym państwom naszego regionu zaangażowanym w ambitny proces transformacji ustrojowej, w zmianę ustroju społeczno-ekonomiczno-politycznego Clinton nie poświęca więcej uwagi. Na temat Czech i Węgier jest po osiem wzmianek, na temat Bułgarii – trzy. Jedynie Ukraina zasłużyła sobie w pamiętnikach Clintona na dziesięć wzmianek.
W dwóch miejscach w swoich pamiętnikach Clinton poświęca więcej miejsca Polsce. 6 lipca 1994 r. prezydent Clinton przybył z oficjalną wizytą do Polski. Tej wizycie w pamiętnikach poświęcił pół strony. Pisze, że przyjechał do Polski po to, aby spotkać się z Lechem Wałęsą i potwierdzić swoje poparcie dla członkostwa Polski w NATO. Pisze, że Wałęsa „był bardzo nieufny wobec Rosji i chciał, aby Polska została członkiem NATO jak najszybciej”. Clinton pamięta, że Wałęsa zabiegał o więcej inwestycji amerykańskich w Polsce, i cytuje jego powiedzenie, że Polska potrzebuje więcej generałów amerykańskich, np. „General Motors i General Electric”.
Z pobytu w Polsce Clintonowi najbardziej utkwiła w pamięci kolacja, jaką polski prezydent wydał na cześć gości amerykańskich, a ściślej rzecz biorąc, jedna scena z tej kolacji. I tej scenie Clinton poświęca najwięcej tekstu. Mianowicie stwierdza, że „przysłuchiwał się z fascynacją gorącej polemice między panią Wałęsową, waleczną matką ośmiorga dzieci, a przywódcą parlamentarnym, który był właścicielem gospodarstwa ziemniaczanego”. Clinton nie podaje jego nazwiska, natomiast pisze, że Danuta Wałęsowa krytykowała komunizm, podczas gdy ów polityk twierdził, że w czasach komunistycznych rolnikom wiodło się lepiej niż obecnie. „Wydawało mi się – pisze Clinton – że oboje eksplodują. Starałem się pomóc, informując rolnika, że nawet za czasów komunistycznych gospodarstwa w Polsce były w prywatnych rękach. To, co polscy komuniści jedynie zrobili, to skupywali produkty, by sprzedać je na Ukrainie i w Rosji. Przyznał mi rację, mówiąc, że zawsze miał on rynek i dobre ceny na swoje produkty. Powiedziałem mu również, że on nigdy nie żył w całkowicie komunistycznym systemie, jak np. w Rosji, gdzie gospodarstwa były całkowicie skolektywizowane. Następnie wyjaśniłem, jak funkcjonuje system amerykański i jak świetny jest system gospodarki wolnorynkowej, gdzie jest miejsce na pewną formę spółdzielczości i na subsydiowanie. Rolnik pozostał sceptyczny, a pani Wałęsowa pozostała przy swoim zdaniu”.
I to jest wszystko, co pozostało w pamięci Clintona z jego pierwszej prezydenckiej wizyty w Polsce. I to jest wszystko, co ma on do powiedzenia na temat przebiegu jego dwudniowego pobytu w naszym kraju. A przecież oprócz oficjalnych rozmów z prezydentem Wałęsą, premierem Pawlakiem, marszałkami Sejmu i Senatu wygłosił on 20-minutowe przemówienie w Sejmie, w którym podkreślił, że żadne państwo nie może mieć prawa do zagrażania polskiej demokracji. Polska i Stany Zjednoczone wymieniły dokumenty ratyfikacyjne traktatu o stosunkach gospodarczych. Clinton w Warszawie zapowiedział ustanowienie Polskiego Funduszu Partnerstwa i wyposażenie go przez Amerykańską Korporację Prywatnych Inwestycji Zagranicznych w kapitał o wysokości 65 mln dol. Obydwa rządy, amerykański i polski, zaakceptowały ponadto kilka projektów pilotażowych o współpracy w różnych dziedzinach. Środki na rozwój tych przedsięwzięć miały wyłożyć Stany Zjednoczone.
O tych sprawach ani o innych wynikach wizyty prezydenta Clintona w Warszawie w jego pamiętnikach nie ma ani słowa.
Drugi raz prezydent Clinton przebywał w Warszawie 10 lipca 1997 r. Przybył z Madrytu dwa dni po zaproszeniu Polski do NATO. Tej wizycie poświęca jedno zdanie, pisząc, że

w Warszawie były duże tłumy,

które „świętowały nowe członkostwo w NATO”. Pomijam tu pewną nieścisłość, bowiem członkiem NATO Polska została dopiero w marcu 1999 r. Ale przecież Clinton nie tylko przeprowadził rozmowy z prezydentem Kwaśniewskim, z premierem Cimoszewiczem, z Lechem Wałęsą, lecz także wygłosił na placu Zamkowym przemówienie do mieszkańców Warszawy. Prezydent Kwaśniewski, podsumowując wizytę Clintona w Polsce, określił ją jako „historyczną, bo i moment jest wyjątkowy. Zaproszono nas do NATO, terminy zostały określone, współpraca polsko-amerykańska ma teraz zupełnie nowy wymiar” i dodał, że „20 godzin Clintona w Polsce, to było tak jak może trzy, cztery dni innej wizyty”. A w tysiącstronicowych pamiętnikach znalazło się na temat tego wydarzenia jedno krótkie zdanie.
Gdyby ktoś chciał ocenić stosunki polsko-amerykańskie w okresie prezydentury Clintona na podstawie jego pamiętników, właściwie niewiele mógłby powiedzieć. Clinton nie wymienia ani razu prezydenta Kwaśniewskiego, z którym spotykał się wiele razy w Waszyngtonie, w Warszawie i na różnych konferencjach międzynarodowych i z którym prowadził wiele rozmów telefonicznych. Poza Wałęsą nie wymienia z nazwiska żadnego polskiego polityka, a przecież wielu z nich podejmował w Waszyngtonie lub spotykał się w różnych miejscach. W książce są też rozmaite potknięcia, m.in. w indeksie nazwisk Danuta Wałęsowa przedstawiona jest jako matka Lecha Wałęsy.
Na szczęście stosunki polsko-amerykańskie w okresie prezydentury Clintona (1993-2001) były znacznie aktywniejsze i bogatsze w wydarzenia, aniżeli można by sądzić na podstawie lektury pamiętników byłego prezydenta. Z drugiej jednak strony, owo ubóstwo poloników w pamiętnikach Clintona może potwierdzać tezę, że Stany Zjednoczone deklaratywnie nie szczędzą Polsce słów sympatii, natomiast w rzeczywistości traktują nasz kraj peryferyjnie.

Autor jest profesorem politologii, amerykanistą, marszałkiem Senatu RP

Wydanie: 2004, 35/2004

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy