Polski kierowca – zły kierowca?

Polski kierowca – zły kierowca?

Jeżeli nie zmienimy zasad szkolenia, nasi kierowcy staną się postrachem unijnych dróg i autostrad

Polscy kierowcy są sprawcami coraz większej liczby wypadków w kraju i za granicą. Prowadzący pojazdy są źle wyszkoleni i należą do grupy najgorzej wyszkolonych kierowców w Europie. Nagminnie łamią prawo, popisują się drogowym cwaniactwem, są chamscy i nieuprzejmi. Niestety, bardzo często prowadzi to do wypadków i co za tym idzie – zwiększa się liczba ofiar śmiertelnych na drogach.
Wysiłki, aby ten stan rzeczy zmienić na lepszy, są nieporadne i bardzo nieprofesjonalne. Zdumiewa fakt, że niemal wszyscy za istniejący stan winią kiepskie drogi, zapominając, że to

ludzie są głównymi winowajcami wypadków.

Posiadam polskie, brytyjskie i amerykańskie prawo jazdy. Bezpiecznie zjeździłem pół świata i od lat nie dostałem mandatu. Codziennie zaś jestem świadkiem szaleństwa na polskich drogach.
Poniżej przedstawiam moje spostrzeżenia dotyczące zachowania polskich kierowców i powodów, dlaczego tak się dzieje.
1. Kursy prawa jazdy są na niskim poziomie, a prowadzą je przypadkowi ludzie. Nie mają oni wystarczającego doświadczenia, autorytetu i umiejętności. Ich celem jest zarabianie pieniędzy, a nie wyrabianie właściwych nawyków u przyszłych kierowców. Tak jak w całym naszym życiu i tu panują znajomości oraz korupcja.
W innych krajach instruktorami czy wykładowcami na kursach mogą najczęściej zostać emerytowani policjanci i żołnierze zawodowi, kwalifikacje tych ludzi są sprawdzane i zwykle wysokie. Nie ma przekupstwa, bowiem wszyscy wiedzą, że złe umiejętności w prowadzeniu pojazdu bardzo szybko zostaną zdemaskowane.
W Wielkiej Brytanii nie trzeba chodzić na żadne kursy. Należy wykupić odpowiednią liczbę godzin jazdy oraz wyczytać, co trzeba z doskonałych, klarownych podręczników. Panuje przekonanie, że liczba godzin jazdy powinna odpowiadać liczbie lat przyszłego kierowcy. Opłaty nie są wygórowane. Wymagania tak. Instruktor prowadzący jazdy decyduje, czy jesteśmy gotowi do zdania egzaminu.
2. Egzaminy na prawo jazdy przeprowadzane są przez egzaminatorów, którzy również rekrutują się z byłych policjantów, rzadziej żołnierzy. Egzaminatorami są również odpowiednio wyszkoleni funkcjonariusze organizacji samorządowych i motoryzacyjnych. Bywa, że zdający powtarzają egzamin. Ale nie tyle razy, ile w Polsce. To wielokrotne zdawanie rodaków jest albo potwierdzeniem ich debilizmu, albo dowodem na jakąś formę nieuczciwego podejścia. Po prostu jest to tolerowana (dlaczego!) forma wyciągania od ludzi pieniędzy.
3. Źle wyszkolony kierowca dołącza do tysięcy podobnych. Są w ich gronie również ci, którzy kupili prawo jazdy bez posiadania jakichkolwiek umiejętności, są i tacy, którzy

załatwili sobie fałszywe prawo jazdy.

Stają się oni postrachem naszych dróg i powodują wypadki. Oczywiście, przybywa ludzi dobrze prowadzących, ale jest ich niestety niewielu. I nie oni nadają ton na naszych kiepskich drogach.
4. W Polsce panoszy się jazda po pijanemu, brawurowa, która nie uwzględnia warunków jazdy. Towarzyszy temu łamanie przepisów oraz okazywanie lekceważenia innym kierowcom.
5. Działalność organizacji i stowarzyszeń motoryzacyjnych pozostawia w Polsce wiele do życzenia. Nie upowszechniają one znaczenia dobrego szkolenia kierowców, znajomości przepisów, kulturalnej ani oczywiście bezpiecznej jazdy. Nie zachęcają do zdrowego snobizmu przynależności do stowarzyszeń motoryzacyjnych.
Przez ostatnie 10 lat ani ja, ani też członkowie mojej rodziny nie byli „niepokojeni” przez jakąkolwiek polską organizację motoryzacyjną. A były ku temu kilkakrotne okazje, chociażby w momencie kupowania samochodu.
Dla przykładu warto podać, że w Wielkiej Brytanii czy USA działają stowarzyszenia motoryzacyjne zrzeszające miliony członków. Sam należałem do jednego z nich. Stowarzyszenia te posiadają sieć swoich biur informacyjnych, system darmowej pomocy drogowej dla członków i prowadzą liczne akcje promocyjne oraz gospodarcze związane z masową motoryzacją. Publikują doskonałe atlasy drogowe, przewodniki i informatory. Zajmują się rezerwacją hoteli, biletów na promy itp. Na życzenie wykonują plany tras wycieczkowych, których główną cechą jest znakomity kosztorys, nie wydaje się ani jednego zbędnego centa! Mają też biura, które zatrudniają biegłych specjalistów wydających stosowne opinie dotyczące np. stanu samochodu kupionego od nieuczciwego dilera. O czymś podobnym w Polsce nie słyszałem.
6. To prawda, że drogi w Polsce są kiepskiej jakości – gładkie, nierówne, dodatkowo słabo oznakowane, często w niewidoczny sposób. Liczne reklamy niemal całkowicie eliminują wizualnie znaki drogowe.
Niedouczony i nonszalancki polski kierowca, często pijany, na takich nawierzchniach urządza pokazy drogowej fanfaronady. A przecież wystarczy zmniejszyć szybkość, zaprzestać popisywania się i wykazać się mądrością oraz wyobraźnią. Kiedy spadnie deszcz i drogi zamieniają się w błotniste rzeki i bajora, trzeba po prostu jechać wolniej i uważniej, a nawet odłożyć jazdę, o ile to możliwe.
Dobre wyszkolenie, rozsądek i

przestrzeganie przepisów może uchronić od katastrofy.

I to można uzyskać prędzej niż nowe drogi lub autostrady. Są to obecnie jedyne nasze rezerwy, aby poprawić stan rzeczy.
7. Policja w obecnych warunkach robi, jak się wydaje, co może. Uważam, że policja powinna surowo i sprawiedliwie karać. Nie powinno być wypadków łamania prawa drogowego, w których karanie jest zawieszone, ponieważ kierowca to znany aktor, poseł czy radny. Są takimi samymi obywatelami jak reszta kierowców i powinni być stosownie do wykroczenia karani.
W Wielkiej Brytanii nawet członkowie rodziny królewskiej płacą mandaty. Jest to stosowne z uwagi na społeczną wymowę. Każdy jest równy wobec prawa. W Polsce nieprzerwanie utrzymuje się „święte krowy” i tym samym umacnia wiarę w bezkarność drogowych bandytów.
Trzeba wymusić przestrzeganie przepisów, ale nade wszystko dobrze szkolić kierowców. Jeżeli się nie podwoi wysiłków w tym kierunku, to polska szkoła jazdy nadal będzie zbierać krwawe żniwo na drogach. Kiedy nas przyjmą do Unii Europejskiej, nasi kierowcy staną się na masową skalę postrachem unijnych dróg i autostrad, a unijne więzienia zapełnią się polskimi kierowcami.

 

 

 

Wydanie: 2002, 29/2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy