Ratowanie kresowego dziedzictwa

Ratowanie kresowego dziedzictwa

Polscy konserwatorzy odrestaurowali chorągiew Mazepy, pałac Radziwiłłów w Nieświeżu i kolegiatę w Żółkwi

We wstępie do albumu fotografii „Kresy. Zapomniana ojczyzna” Włodzimierz Odojewski, piewca bolesnych tematów kresowych, pisał: „(…) wcielenie resztek Kresów przez Stalina do Sowieckiej Republiki Ukrainy. Był to okres ogromnych zniszczeń tego, co świadczyło o polskości, jej kulturze i katolicyzmie. A w swej początkowej fazie (to znaczy okupacji niemieckiej) tego wszystkiego, co wiązało się z kulturą i religią żydowską”.
Proces degradacji postępował i trwał jeszcze ponad pół wieku. Sporadyczne podróże za wschodnią granicę budziły w Polakach uczucie żalu i smutku. Zwłaszcza jeśli ktoś pozostawił tam wspomnienia dzieciństwa, ślady młodzieńczych uniesień, groby rodziców. Kresowiacy spodziewali się jeżeli nie dbałości o wartościowe obiekty, to przynajmniej pozostawienia ich w spokoju, tymczasem widzieli wandalizm i celowe, nierzadko pełne pogardy, usuwanie wszelkich śladów żyjących tu kiedyś ludzi.
Dr Janusz Smaza z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie podaje przykładową listę decyzji, w wyniku których „z terenu Kresów zniknęło całkowicie wiele miejscowości o bogatej historii i wspaniałym dziedzictwie kulturowym, a z wielu zachowały się jedynie nieliczne ślady przeszłości. Świątynie najczęściej zamykano, wysadzano w powietrze lub przekazywano na inne cele: przerabiano je na fabryki, warsztaty naprawcze (Iwieniec, Zbaraż, Nadwórna), elektrownie (Skałat, Dederkały), więzienia (Sokal), piekarnie (Kamień Koszyrski), magazyny, w tym nawozów sztucznych, przechowywanych najczęściej luzem (Daniłowicze, Rudki, Sambor, Kołomyja, Ceniawa, Sławuta), młyny, stajnie (Rożyszcze), domy towarowe (Kołomyja), sale gimnastyczne (Łuck, Równe, Brzeżany, Ostróg), biblioteki i biura (Lwów, Milatyn Nowy, Aleksandria), planetaria (Truskawiec), mieszkania (Lwów), filharmonie, sale koncertowe (Lwów), domy kultury, sale kinowe (Czerniowce, Halicz, Cumań, Łanowce), szpitale, domy dla psychicznie chorych (Grodno, Podkamień, Dubno), muzea ateizmu i religii (Brześć, Drohobycz, Lwów, Łuck, Kamieniec Podolski)”. („Ochrona Zabytków” nr 1-4, 2010).
Chyba tylko Ostrej Bramie w Wilnie, uwiecznionej w inwokacji „Pana Tadeusza”, oszczędzono haniebnego losu.

Odrodzenie

Czy można było mieć nadzieję, że proces obejmujący życie co najmniej dwóch pokoleń uda się kiedyś powstrzymać, a nawet odwrócić? A jednak znaleźli się optymiści, którzy niemożliwe uczynili możliwym. Szansą był rozpad ZSRR i powstanie niepodległych państw na wschodnich rubieżach RP, do 1989 r. bowiem w strukturach władzy państwowej ani w służbach konserwatorskich nie było nawet najmniejszej komórki zajmującej się polskim dziedzictwem kulturowym poza naszymi granicami, a tym bardziej na Kresach. Dodatkowym bodźcem i kluczem do uruchomienia działań restauratorskich stało się wstąpienie Polski do Unii Europejskiej.
Bogdan Zdrojewski, minister kultury i dziedzictwa narodowego, cały ten proces ochrony i odnowy naszego dziedzictwa na Kresach określa jako szalenie żmudny, skomplikowany, wymagający cierpliwości i wielu dodatkowych zabiegów politycznych, dyplomatycznych, a także materialnych. Zanim naszym konserwatorom udało się wejść choćby na teren dwóch największych polskich cmentarzy – Łyczakowskiego we Lwowie i Na Rossie w Wilnie, należało przekonać partnerów na Wschodzie, że polscy konserwatorzy zabytków mogą być bardzo przydatni w ratowaniu i doprowadzaniu do dawnej świetności bezcennych skarbów kultury Ukrainy, Rosji i Białorusi. Tak doszło do renowacji Srebrnych Carskich Wrót ikonostasu katedry św. Zofii w Kijowie, co potraktowano jako wspólny projekt konserwatorów ukraińskich i polskich. Jednak ten gest strony polskiej początkowo wcale nie był witany z entuzjazmem. Ukraińscy eksperci, którzy wykorzystywali stare technologie i materiały jeszcze z czasów ZSRR, odnosili się do nas z pewną rezerwą, ale po zobaczeniu rezultatów tej pracy całkowicie zmienili nastawienie. Polscy konserwatorzy powoli rozwiewali uprzedzenia ukraińskich kolegów. Oddano nam np. do renowacji chorągiew Mazepy, jedną z trzech zachowanych na świecie chorągwi hetmańskich z tego okresu. Pozostałe znajdują się w muzeach w Moskwie i Sztokholmie. Podczas wspólnego spotkania ministrów padły słowa pełne wdzięczności: – To wielki skarb, świadek historii naszego narodu. Można śmiało powiedzieć, że ta chorągiew nie została odnowiona, ale odrodzona – powiedział wówczas ukraiński minister kultury Wasyl Wowkun.
W wyniku licznych kontaktów min. Zdrojewskiego z przedstawicielami strony ukraińskiej i rosyjskiej ustalano szczegóły rozmaitych akcji, konkretnych prac, długofalowych form współpracy w różnych miejscach. Tak doszło m.in. do intensywnych prac konserwatorskich w ukraińskiej Żółkwi, która jest wielką skarbnicą pamiątek polskiej historii i kultury. Tak również udało się w Nieświeżu na Białorusi utworzyć pod patronatem Polski ośrodek szkolenia i popularyzacji nowoczesnych metod konserwatorskich.
Obecnie próbuje się ratować przed zniszczeniem trzy wielkie obrazy batalistyczne („Bitwa pod Chocimiem”, „Bitwa pod Parkanami” i „Bitwa pod Wiedniem”), które przed wojną były w kolegiacie w Żółkwi, a później trafiły do jednego z ukraińskich muzeów. Ponieważ naszą intencją był powrót obrazów na pierwotne miejsce, strona polska zobowiązała się w zamian dokonać ich renowacji i przygotować miejsce do ekspozycji dzieł. Koszt tych przedsięwzięć wyniósł niemal 10 mln zł i dziś trzeba tylko czekać na wypełnienie zobowiązań przez stronę ukraińską.

Uczyć się od Polaków

– Międzynarodowa Podyplomowa Letnia Szkoła „Akademia Nieświeska” jest przedsięwzięciem polsko-białoruskim i szkoli ekipy zajmujące się konserwacją z byłych republik ZSRR – mówi Mariusz Czuba, wicedyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa. – Powstała w 1995 r. na mocy porozumienia między Instytutem Problemów Kultury Republiki Białorusi a poprzednikiem obecnego Narodowego Instytutu Dziedzictwa, czyli Krajowym Ośrodkiem Badań i Dokumentacji Zabytków. Jej głównym celem jest kształcenie w dziedzinie ochrony i konserwacji zabytków, konsultowanie zasad opieki na podstawie najnowszych technologii i technik konserwatorskich, również obejmujące ochronę krajobrazu, zabytkowych miast, parków, całości dziedzictwa kulturowego. Uczestnikami kursów są w większości Białorusini, Ukraińcy, Litwini, ale także obywatele Łotwy, Mołdawii czy Rosji. Polska strona opłaca wykładowców i pobyt uczestników kursów na terenie naszego kraju, kurs bowiem składa się z dwóch części: pierwsza odbywa się na terenie Białorusi, druga w Polsce. Zabytkowy zespół rezydencjalny Radziwiłłów w Nieświeżu jest zarówno przykładem prawidłowo realizowanej myśli konserwatorskiej, jak i miejscem pierwszego zjazdu uczestników kursu. Do tej pory w ramach „Akademii Nieświeskiej” przeszkolono ponad 200 osób, obecnie odbywają się już turnusy 17. i 18. Ważne jest to, iż Nieśwież jest miejscem wyjątkowym, istotnych dla historii Polski i Białorusi, elementem łączącym i wspólnym mianownikiem naszego dziedzictwa kulturowego. Cały zabytkowy zespół obejmujący dawną rezydencję Radziwiłłów i zespół staromiejski był w stanie ruiny, a dziś, po ogromnych pracach konserwatorskich z dużym zaangażowaniem strony polskiej, został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jako trzeci na Białorusi, obok zamku w Mirze i Puszczy Białowieskiej. Ten jeden z największych zespołów rezydencjalnych XVI w. w Europie jest nieustannym poligonem prac konserwatorskich.
– Na Ukrainie rolę podobną do Nieświeża odgrywa Żółkiew – mówi Mariusz Czuba. – Mieści się tam Międzynarodowe Centrum Ochrony Dziedzictwa Kulturowego jako polsko-ukraińska platforma wymiany myśli konserwatorskiej, miejsce spotkań specjalistów, szkoleń, seminariów i wspólnych publikacji. Jednym z efektów spotkań w ramach żółkiewskiego centrum jest przygotowanie i złożenie do UNESCO wniosku o wpisanie na listę światowego dziedzictwa zespołu drewnianych cerkwi, zachowanych jeszcze na obszarze polskich i ukraińskich Karpat. Poza tym wszystkim Żółkiew, założona przez wielkie rody magnackie, Żółkiewskich i Sobieskich, w XVI i XVII w., choć nie jest jeszcze na liście światowego dziedzictwa UNESCO, ma ogromne znaczenie dla polskiej tożsamości i kultury, stanowiąc jakby odpowiednik Zamościa. W prace związane z żółkiewską farą i innymi świątyniami, zamkiem, mauzoleum rodów magnackich, gdzie mieszczą się groby m.in. ojca Jana Sobieskiego i jego synów, strona polska zaangażowała się organizacyjnie i materialnie.

Nadzieja Kresów

O ile urzędnicy resortu kultury czy Narodowego Instytutu Dziedzictwa wykonują w zakresie opieki nad zabytkami swoje statutowe obowiązki, o tyle dr Janusz Smaza, artysta plastyk i konserwator dzieł sztuki z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, został po prostu opętany pasją pracy, tworzenia ekip badawczych i konserwatorskich na dawnych Kresach. A wszystkiemu początek dała zorganizowana przez Towarzystwo Karpackie, niemalże przypadkowa podróż w 1990 r. na ziemię lwowską, zahaczająca o Żółkiew.
– Gdy zobaczyłem kolegiatę – wspomina Janusz Smaza – od razu zdałem sobie sprawę, że trzeba natychmiast zająć się ratowaniem tej wspaniałej świątyni, sanktuarium polskiego rycerstwa. Postanowiłem, że muszę tu ściągnąć jak najwięcej ludzi, by ocalić miejsce, gdzie są pochowani hetman Żółkiewski, ojciec i synowie Jana Sobieskiego, jego pradziad. Jeszcze tego samego roku z kilkoma konserwatorami, absolwentami mojej macierzystej uczelni, opracowaliśmy plan ratowania kolegiaty.
Dr Smaza od 22 lat bywa w Żółkwi, kto wie, czy nie częściej niż w domu w Warszawie. Dzięki temu, że kolegiata została przekazana wspólnocie parafialnej, można było w porozumieniu z wiernymi zainicjować prace konserwatorskie. Wykonują je regularnie studenci i absolwenci polskich uczelni: Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i Krakowie oraz Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dzięki ogromnemu zapałowi inicjatora prac konserwatorskich roboty organizuje się w rozmaitych formach, są więc tu trwające miesiąc zawodowe studenckie praktyki wakacyjne, badania i konserwacje stanowiące przygotowania do prac magisterskich, działania służące rozwiązywaniu najtrudniejszych problemów konserwatorskich z udziałem międzynarodowych komisji specjalistów, prace wykonywane przez dyplomowanych konserwatorów sztuki na podstawie umowy o dzieło, a także działania w ramach wolontariatu. Ostatnio dzięki uruchomieniu środków z programu operacyjnego Dziedzictwo Kulturowe i funduszy Unii Europejskiej znacznie zwiększył się zakres prac wykonywanych przy polskim i nie tylko polskim dziedzictwie kulturowym na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej.
– A co dalej, co po Żółkwi? – pytamy dr. Smazę. – Przedwczoraj byłem na Białorusi, jutro jadę do Wilna. Moi studenci od 22 lat działają w Żółkwi, ale od 12 lat jeżdżą także do Kamieńca Podolskiego. Teraz jeszcze od kilku lat jesteśmy w Ołyce, która leży w połowie drogi między Łuckiem a Równem. To perełka polskiej architektury barokowej w samym środku dawnej ordynacji Radziwiłłowskiej. Są tam zamek i resztki paradnej bramy. Kościół, który ze swoimi studentami zamierzam podratować, to kilkanaście ołtarzy i epitafiów marmurowych i alabastrowych. Lista takich zadań jest długa, bo zabytków świadczących o polskim dziedzictwie na Kresach jest bardzo dużo, choć większość z nich jest w ruinie. Jeszcze gorszy los niż świątynie spotkał polskie dwory i pałace, jednak to, co zostało np. w Podhorcach i Złoczowie, a także zamek w Olesku, daje wyobrażenie, z jak wspaniałą architekturą, jak wielkim dziedzictwem mamy tu do czynienia.
Wróćmy jeszcze raz do Włodzimierza Odojewskiego, który pisze: „Wszystko to, co się tam zdarzyło, odsłania się przede mną, a przecież wiem, że nie należy tego rozpamiętywać, rozpamiętywanie bowiem prowadzi do rodzenia się chęci odwetu i do nienawiści, należy tylko pamiętać i jeszcze raz pamiętać, bo bez pamięci tworzy się pustka, powstaje nicość, i w tej pustce zatracamy swe plemienne korzenie. I, oczywiście, pamiętając, łatwiej nam strzec siebie i innych, aby tamto niszczące bestialstwo, które przetoczyło się przez te ziemie, nie powtórzyło się w naszym sąsiedztwie nigdy więcej”.

Wydanie: 2012, 35/2012

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy