Rewolta w TVP! I co dalej?

Rewolta w TVP! I co dalej?

Kto zrobi interes, gdy telewizja publiczna padnie

W wojnie, jaką politycy toczą o przejęcie telewizji publicznej, nie mówi się tylko o jednym. O interesie tych, którzy płacą abonament. Telewidzowie i ryby głosu nie mają. Korespondencji wojenni, którzy tę wojnę opisują skupiają się na personaliach. Kto od kogo, kto kogo i kto z kim. Będą czyścić czy już czyszczą. O kondycji telewizji publicznej po Bronisławie Wildsteinie i Andrzeju Urbańskim obrońcy tych ostatnich wolą milczeć.

Najważniejszy pierwszy krok

Pełniący od 29 grudnia obowiązki prezesa TVP Piotr Farfał w wywiadzie dla \”Dziennika\” (\”\”Wiadomości\” nie tylko dla PiS i PO\” 08.01.09) powiedział coś, co różni go od dotychczasowych reformatorów Jana Dworaka, Wildsteina i Urbańskiego i co warto zacytować.
„Dwie rzeczy są istotne. Stworzenie pluralistycznej telewizji i wzmocnienie pasma publicystycznego. Mam nadzieję, że to się uda i namówimy do pracy przy tych programach osoby z ogromnym potencjałem, które wcześniej zostały z jakichś powodów zmarginalizowane. Są to osoby, które udowodniły swoim warsztatem i doświadczeniem, że znakomicie nadają się do pracy w TVP. Z drugiej strony, chcemy powrócić do tego, co powinno różnić telewizję publiczną od stacji komercyjnych, czyli np. dobrego pasma edukacyjnego i młodzieżowego\”.
Zanosi się na to, że telewizji publicznej warto będzie bronić, bo ktoś przypomniał sobie o celu, jaki powinna realizować.

Polegli w sprawie

Batalia rozegrała się tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Zamiast w pokoju przełamać się opłatkiem, Rada Nadzorcza TVP zawiesiła PiS-owskich żołnierzy wystawionych do działania w zarządzie. Dwóch toczących ze sobą rodzinny spór o wpływy delegatów PiS, Urbański i Sławomir Siwek, poległo w bratobójczej walce. Media donosiły, że prezes Urbański stracił zaufanie braci K., że Siwek ma być prezesem TVP, już ustawiano kadry z Krzysztofem Czabańskim, Jerzy Targalskim i Jackiem Sobalą jako przyszłymi rozgrywającym, a zapomniano o mądrym przysłowiu, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.
19 grudnia 2008 r. – data ta przejdzie do historii wojen o TVP – trzej żołnierze PiS w zarządzie TVP – bo do wymienionej dwójki doszedł Marcin Bochenek, zostali zawieszeni przez Radę Nadzorczą, w której jak na ironię, PiS miało przewagę. Zaprawione w boju o TVP PiS, które za czasów swoich rządów potrafiło w błyskawicznym tempie zmienić ustawę o RTV, podbić KRRiTV, oczyścić Radę Nadzorczą TVP z opozycji i kierownicze stanowiska obsadzić swoim wojskiem, zostało 19 grudnia ograne jak dziecię.
Rada Nadzorcza TVP odwiesiła zawieszonego do tej pory członka zarządu Piotra Farfała i oddelegowała do zarządu ze swego składu Tomasza Rudominę. Szybko, sprawnie i bezboleśnie. Szok dla PiS i szok dla prawicowych mediów.

Komunikaty wojenne

Odwołani wydali 22 grudnia komunikat, że się nie poddadzą. Że uchwała rady nadzorczej jest nieważna i że oni są jedyną, legalną władzą TVP. \”Spór co do zmian w Zarządzie TVP rozstrzygnie zatem kompetentny polski sąd. Zarząd Telewizji Polskiej – pisały trzy ofiary batalii – w pełni przestrzega prawa i ze spokojem będzie oczekiwał na orzeczenie polskiego sądu powszechnego w tej sprawie (…). Do czasu rozstrzygnięcia sporu przez sąd zgodnie z polskim prawem spółkę reprezentuje zarząd prawomocnie wpisany w Krajowym Rejestrze Sądowym, w tym między innymi Andrzej Urbański, Sławomir Siwek oraz Marcin Bochenek (…). Zarząd będzie bronił interesu Telewizji Polskiej SA przed niezgodnym ze stanem prawnym nawoływaniem do nierespektowania woli władz spółki wpisanych w Krajowym Rejestrze Sądowym\”.
Tego samego dnia Piotr Farfał, pełniący obowiązki prezesa Telewizji Polskiej złożył wniosek do Krajowego Rejestru Sądowego o rejestrację zmian w zarządzie spółki.
29 grudnia, a więc w rekordowym tempie zważywszy na dni świąteczne, Krajowy Rejestr Sądowy generalnie potwierdził zmiany w Zarządzie TVP, na mocy których p.o. prezesem TVP został Piotr Farfał. Sąd nie uwzględnił zastrzeżeń, jakie do tego wyboru złożyli w KRS Siwek i Urbański. Było po bitwie.
Jeszcze w starym roku, 30 grudnia podczas posiedzenia, Zarząd w składzie Piotr Farfał – p.o. prezes i Tomasz Rudomino – delegowany decyzją rady nadzorczej na okres trzech miesięcy do wykonywania czynności członka zarządu, omówił projekt budżetu na 2009 r. oraz podjął uchwałę w sprawie tymczasowego podziału nadzoru nad jednostkami organizacyjnymi spółki.
Ponadto, co ważne z punktu widzenia opinii publicznej, Zarząd TVP postanowił wystąpić do przewodniczącego rady nadzorczej o odtajnienie audytu z kontroli w spółce zleconej przez Walne Zgromadzenie TVP SA. Jednocześnie zarząd postanowił wystąpić do rady nadzorczej spółki z wnioskiem o zlecenie audytu kontrolującego dotychczasowe i przyszłe wykorzystanie środków pochodzących z abonamentu.

Wykrakał, oj wykrakał

Z początkiem Nowego Roku zaczęła się w telewizji publicznej nowa era. Że tak będzie, miał nosa red. Olaf Szewczyk, autor listu otwartego do Sławomira Siwka, opublikowanego 5.12.2008 r. na łamach \”Dziennika\”. W liście opublikowanym po wypowiedziach Siwka na temat transmisji Gali \”Viva najpiękniejsi\”, Olaf Szewczyk napisał m.in.:
\”Panie wiceprezesie zarządu TVP Sławomirze Siwku, życzę panu gorąco, aby wyleciał pan z tej fuchy w trybie pilnym i możliwie bolesnym, ku przestrodze następców. Aby zniknął pan na zawsze z życia publicznego, bo lepiej nie robić nic, niż szkodzić. (…) Na pewno nie jest przecież według pana misją TVP pokazywanie pary, która żyje zgodnie od kilkunastu lat. Pan bowiem raczył zajrzeć jej do alkowy. Mniejsza o to, że nikt tam pana nie zapraszał. Uznał pan, że to zgorszenie, na jakie Polaków narażać się nie godzi. Zaproponowałbym panu wyczyszczenie ramówki z wszelkich wzmianek o Platonie, da Vincim, Prouście, Whitmanie, Rilkem itp., bo to przecież też podobna bezbożność – no, ale przecież pan już trwa w tym chwalebnym dziele. Kultury w TVP jest coraz mniej. Coraz więcej jest za to śmieci. Tak pan widać pojmuje swą pracę. (…) To dzięki takim jak pan, pożal się Boże ekspertom z partyjnego nadania telewizja publiczna coraz bardziej przypomina rynsztok\”.
I choćby dlatego warto po Siwku i po zawieszonych członkach zarządu posprzątać, bo gorzej jak było, być nie może. TVP trzeba odbudować. Trzeba odbudować jej pozycję i bronić jej przed wpływami chorych polityków i chorych reformatorów.

Dlaczego warto bronić

Bo jest dobrem narodowym. Bo jest telewizją, która dociera do najmniejszych wsi, bo ma wiernych widzów i najliczniejszą widownię. Jest największym polskim nadawcą. Bo była i jest największym producentem polskiej twórczości telewizyjnej. Bez względu na wszystkie zawirowania polityczne jest nadal największą w Polsce telewizją edukacyjną, kulturalną i informacyjną. Bo nie tylko daje widzom to, co chcą oglądać, ale to czego potrzebują.
Bo jest telewizją, w której jest miejsce i czas na programy, które nie są programami komercyjnym. Nie przynoszą dochodu reklamowego ale służą ludziom. Bo w ofercie programowej telewizji publicznej jest miejsce na programy dla widzów pomijanych często przez telewizje komercyjne. Telewizja publiczna, TVP w swoich programach uwzględnia potrzeby mniejszości narodowych, grup etnicznych, sprzyja społecznej integracji osób niepełnosprawnych. Jest w niej miejsce na programy dla rolników, ogromna oferta programów dla dzieci i młodzieży, jest miejsce na transmisje uroczystości religijnych różnych Kościołów i wyznań.
Telewizja publiczna współfinansuje polską twórczość filmową, oferuje swoim widzom spektakle teatralne, transmisje z koncertów muzyki poważnej i to ona daje swoją antenę na wielkie akcje niosące pomoc ludziom, takie jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy czy Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom. To wreszcie telewizja publiczna poprzez TV Polonia adresuje swoją ofertę programową do Polaków za granicą i nie jest to działalność komercyjna. To TVP finansuje Kanał Kultura, który dla polskiej kultury robi więcej niż wszystkie stacje komercyjne razem wzięte.
Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego na telewizję publiczną powinno się chuchać, a nie grozić zniesieniem abonamentu i ograniczeniem wpływów reklamowych. Sens istnienia i utrzymywania telewizji publicznej nabiera tym większego znaczenia im bardziej rozwija się rynek prywatnych stacji telewizyjnych nastawionych na zysk. Samą sieczką żyć się nie da.

Zarobić na publicznej

Komercyjne stacje telewizyjne przyjęłyby taki komunikat z radością. Do zagospodarowania są ogromne pieniądze z rynku reklamowego, którymi można się podzielić. Taki komunikat z radością przyjęłyby również koncerny prasowe, którym do szczęścia brakuje tylko telewizji.
Słabością telewizji publicznej wbrew pozorom zainteresowani mogą być tzw. niezależni producenci.
W studiach TVP nagrywają programy producenci zewnętrzni, od których telewizja programy kupuje. Dopóki robi to z własnej woli, jej sprawa i jej rachunek, ale kiedy ustawowo próbuje się zmusi telewizję do zaprzestania własnej produkcji i wspierania producentów prywatnych, to już nie jest naprawianie telewizji, tylko krok do zwolnienia twórców, pozbawienie ludzi motywacji do pracy w tej firmie i powolnego przekształcenia jej w stację nadawczą. Taka niby próba ratowania publicznej. Kiedy słyszę, jak zasłużony w wojnie o przejęcie KRRiTV, a także TVP przez PiS Jarosław Sellin, do niedawna wiceminister kultury w rządzie PiS i polityk tej partii mówi, że trzeba poważnie pochylić się nad obywatelskim projektem ustawy o radiofonii i telewizji, bo pod nim podpisują się znakomite nazwiska telewizyjnych twórców, to wiem, że życzy telewizji publicznej jak najgorzej.
Obywatelski projekt zakłada bowiem, że każdy, kto żyw ma płacić na telewizję, a nie jak do tej pory jeden w gospodarstwie domowym. Tę gigantyczną kasę powinni potem dostać producenci niezależni, by móc produkować dla telewizji. Telewizyjna Dwójka mogłaby emitować tylko programy zakupione u niezależnych producentów. Sama nie miałaby prawa produkować nic. Niezależni mogliby też oczywiście produkować dla całej telewizji publicznej, ale tylko Dwójka miałaby ustawowy przymus kupowania. Czy to nie wspaniałe rozwiązanie? Koledzy producenci żyliby jeszcze lepiej, czego im zawsze życzę, ale co to ma wspólnego z troską o telewizję publiczną?
Czy to w trosce o telewizję publiczną autorzy innego projektu ustawy odrzuconej przez Sejm uzależniali media publiczne od aktualnie panującej ekipy rządzącej? Czy niezależność telewizji miał zapewniać zapis, że władze mediów publicznych i członków rad nadzorczych mógłby w każdym momencie odwoływać minister skarbu? Czy dla dobra TVP autorzy innego projektu proponują, by archiwa mediów publicznych zostały odebrane dotychczasowym właścicielom? Czy w trosce o stabilność finansów telewizji publicznej proponuje się zniesienie abonamentu?
Czy wreszcie w trosce o telewizję publiczną proponuje się powołanie Rady Powierniczej, która by zarządzała Funduszem Zadań Publicznych, czyli środkami przeznaczonymi na realizację misji? Kolejnego ciała do dzielenia pieniędzy nie tylko dla telewizji publicznej, ale i dla mediów komercyjnych? Czy zapis o powołaniu 30-osobowej Rady Programowej, złożonej z przedstawicieli środowisk twórczych, dziennikarskich, organizacji pozarządowych, pracodawców, związków zawodowych, stowarzyszeń naukowych, organizacji konsumenckich, partii politycznych i Bóg wie kogo jeszcze, która będzie udzielała absolutorium zarządowi telewizji publicznej nie brzmi jak ponury żart? Pod tym projektem podpisują się ludzie z tytułami profesorskimi!
Pytań jest wiele. Dokładna analiza tego, ile z tych pomysłów zapisano w trosce o silną telewizję publiczną pozwoli odpowiedzieć na pytanie o intencje autorów projektów. Czy chodzi o wzmocnienie telewizji publicznej, czy o jej osłabienie i doprowadzenie do prywatyzacji? Za kilka miesięcy, kiedy strony dogadają się w sprawie nowej ustawy medialnej, wszystko będzie jasne. Na razie przed telewizją publiczną trzy miesiące pracy pod nowym zarządem.

Legalnie czy nie

Na dziś stan faktyczny jest taki. Zarząd TVP SA liczy od jednej do pięciu osób. Liczbę członków zarządu ustala rada nadzorcza. Kadencja członków zarządu trwa cztery lata. Trzech członków zarządu, Bochenka, Siwka i Urbańskiego, zgodnie ze swoimi uprawnieniami rada zawiesiła na trzy miesiące.
Ustawa o RTV i statut spółki określają liczbę członków rady nadzorczej. Ma być ich od pięciu do dziewięciu. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji powołuje ośmiu członków, a minister skarbu deleguje do rady swojego przedstawiciela. W ten sposób mamy dziewięciu.
Po rezygnacji jednego z nich, reprezentanta PiS Janusza Niedzieli, pozostało ośmiu. Tylu, ilu wymaga ustawa i statut spółki. Uchwała o zawieszeniu zarządu Urbańskiego została podjęta w obecności pięciu członków, a więc wbrew temu, co twierdzi przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Witold Kołodziejski, została podjęta legalnie i nie ma co straszyć zaskarżeniem jej do Trybunału Konstytucyjnego. Prof. Stanisław Sołtysiński zwraca uwagę, że art. 388 par. 1 kodeksu spółek handlowych, a TVP jest spółką prawa handlowego, stanowi, że rada podejmuje uchwały w obecności połowy jej członków. Uchwałę o zawieszeniu podjęto w obecności pięciu członków, a zatem panowie zostali zawieszeni legalnie.
Przewodniczący Kołodziejski udaje, że nie wie, iż uchwały ciała, na czele którego stoi, czyli KRRiTV, nie stoją ponad ustawą, statutem spółki, a zwłaszcza nad kodeksem spółek handlowych. Mówienie o tym, że TVP jest spółką nadzwyczajną, nie trzyma się kupy. Jej nadzwyczajność Kołodziejski dostrzegł, gdy jego faworyci polegli. Nie dostrzegł wtedy, gdy z rady nadzorczej zrezygnował swego czasu kandydat PiS na prezesa Narodowego Banku Polskiego Sławomir Skrzypek i gdy rada działała w ograniczonym składzie. Nie była to wtedy, tak jak dla Kołodziejskiego dziś, \”rada kadłubowa\”.

Co za trzy miesiące

Przeciwnicy nagłej zmiany w kierownictwie TVP spekulują, co będzie po trzech miesiącach, bo przecież Bochenek, Siwek i Urbański zostali zawieszeni na okres do 19 marca. Ja też zabawię się w proroka.
Za trzy miesiące telewizja publiczna będzie inna. To pewne. Za trzy miesiące zawieszeni, moim zdaniem, odwieszeni nie będą. Kto powiedział, że mogą być zawieszeni tylko raz? Mogą być zawieszeni na trzy miesiące, ale potem, jeśli przyczyna zawieszenia nie ustała, czy nie mogą być uchwałą rady nadzorczej zawieszeni na kolejne trzy? Kto podważy uchwałę rady nadzorczej? Jeśli kodeks spółek handlowych stoi ponad uchwałą KRRiTV, ustawą o RTV i statutem spółki, a nie określa, ile razy mogą być zawieszeni, czy to nie furtka, by zawiesić ich raz jeszcze, oczywiście na trzy miesiące.
Czy w okresie trzech miesięcy może zmienić się układ sił w radzie nadzorczej? Wątpię. Komu by na tym zależało? Tej piątce, która panów zawiesiła? Mało prawdopodobne, tym bardziej że teraz rada jest siedmioosobowa, bo Rudomino został oddelegowany do zarządu. Jest więc układ czterech na trzech.
Czy warto ten skład uzupełniać? A po co? Przecież ma być ich od pięciu do dziewięciu. Jest więc tylu, ilu potrzeba, by rada nadzorcza mogła pracować i podejmować uchwały. Ci, którzy dokonali zmian w zarządzie telewizji, są w przewadze. Krajowa Rada nie ma na szczęście wpływu na ich decyzje.
Tak czy inaczej, tak źle, jak było do tej pory, już nie będzie. I to jest optymistyczne. Niech politycy dogadują się w sprawie nowej ustawy o RTV, a my będziemy obserwowali zmiany w TVP.

Wydanie: 02/2009, 2009

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy