Stereotypy cudzoziemców

Stereotypy cudzoziemców

Bohaterowie filmu „Poland: the update” o Polakach: uparci, nieodpowiedzialni, sympatyczni, bardzo przywiązani do religii

Rodacy pytają mieszkającego w Polsce Norwega, czy w naszych sklepach są kilometrowe kolejki i czy można bez kłopotu kupić mydło. Podobne pytania zadaje rodzina Holendra, który przyjechał kiedyś do Polski na wakacje i został, bo tak mu się u nas spodobało. Obaj tłumaczą ziomkom, że Polska to normalny europejski kraj, mający niewiele wspólnego z zapamiętanymi przez nich migawkami z dzienników telewizyjnych z początku lat 80., w których pokazywano tłumy przed pustymi sklepami i ludzi obwieszonych wieńcami papieru toaletowego.
W języku komputerowym aktualizację danych określa się mianem „updating” – stąd tytuł dokumentalnego filmu „Poland: the update” (7 lutego TVP 2, 21.35), w którym 18 młodych cudzoziemców zamieszkałych w naszym kraju dzieli się wrażeniami na temat Polski i Polaków.
– Jaki jest przeciętny Polak? Ma ok. 50 lat, mieszka pod Warszawą, jeździ polonezem kupionym na kredyt. Pracuje w firmie eksportowo-importowej, kantuje na podatkach, toteż biznes jakoś się kręci. Ma żonę nauczycielkę, która zarabia grosze, około 20-letniego syna notowanego na policji i córkę, która chodzi do kościoła – mówi jedna z bohaterek filmu. Inna podkreśla, że Polacy mają szarmanckie maniery wobec kobiet. Cudzoziemcy chwalą urodę i seksowny ubiór Polek. Kilku rozmówców wylicza: Polacy są uparci, leniwi, nieodpowiedzialni, niepunktualni. Fatalny jest poziom usług, urzędnicy są opieszali. Inni kontrują: sympatyczni, serdeczni, gościnni, przywiązani do swojej ojczyzny. Polska to ciekawy, szybko zmieniający się kraj, ludzie są coraz milsi. – Lubię bazar na stadionie w Warszawie, wszystko tam jest bardzo tanie, pewnie kradzione – śmieje się młody Norweg. Bary i restauracje podobno należą do mafii.
Wszyscy rozmówcy są zgodni co do jednego: Polacy są bardzo nietolerancyjni. Zauważyli to nie tylko Murzyn, Japonka i gej, którzy na sobie doświadczyli naszej nietolerancji, ale także „zwykli” biali z Zachodu. Nie podoba im się też wywyższanie katolicyzmu nad inne religie. – Wkurza mnie ta wyższość katolików, pogardliwy stosunek do innych wyznań – mówi Amerykanka. – Niesamowita jest ta potęga Kościoła w tym kraju – dodaje Holender.
Co pomyślał statystyczny Kowalski po obejrzeniu tego filmu? Zdaniem prof. Czapińskiego, poczuł się obrażony. Były wprawdzie wypowiedzi wychwalające Polaków, ale negatywne oceny zawsze bardziej zapadają w pamięć.


Polacy widziani zza szyby

Prof. Janusz Czapiński, socjolog:
Ten film pokazuje, że tak nas widzą, jak nas lubią. Wypowiadali się w nim zarówno polonofile, jak i antypolonusi, przy czym wszyscy oglądają Polskę jakby zza szyby, którą tworzy kultura, w jakiej wyrośli. Z jedną tezą trzeba się zgodzić, że – jak stwierdziła rozmówczyni niemająca pozytywnego doświadczenia z Polakami – w Polsce życie jest autentyczne, tzn. Polacy żyją prawdziwymi problemami, przeżywają prawdziwe emocje i prawdziwie je wyrażają. Czy się to komuś podoba, zależy od tego, w jakich warunkach wyrósł i czy akceptował to, w czym wyrósł. Ludzie z Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych nie są przyzwyczajeni do aż takiej autentyczności i tu się czują nieswojo, a nawet mają poczucie zagrożenia.
Masa stereotypowych obrazków jawiących się w oczach obcokrajowców na temat Polaków wynika z niezrozumienia. Np. jeden z bohaterów miał żal, że jego kolega z pracy, wysyłając faks do Korei, mówił, że wysyła go do „żółtków”. Otóż ja tak mówię na swoją rodzinę: mam teścia Japończyka, żonę pół-Japonkę – i też na nich „żółtki” mówię, a nie ma w tym żadnych uprzedzeń.
Nie chcę wybielać Polaków, ale uważam, że nie są ani lepsi, ani gorsi od Niemców czy Francuzów, są tylko gorzej zorganizowani. Każdy z osobna nie podlega pod żadną kwalifikację stereotypową, ma własne cechy, własne emocje itd. I takiego akcentu w filmie mi zabrakło: w takim duchu mówił tylko Murzyn, który mógłby mieć największe pretensje do ksenofobii Polaków.
Rozmówcy podkreślają naszą nietolerancję, ale ona także stanowi rys naszej kultury, nie zależy od pojedynczego Polaka. Można mieć pretensje do historii, do tego, że nas na 50 lat zamknięto, wobec tego Polacy nie mieli gdzie gubić swoich klaustrofobicznych, złych emocji wobec tych, którzy się wyróżniają swoją innością. Oczywiście, ktoś, kto przyjeżdża z kraju o wysokim poziomie tolerancji, gdzie niemal nie zauważa się koloru skóry człowieka, gdzie homoseksualizm jest po prostu inną orientacją seksualną, a nie zboczeniem, jak w dalszym ciągu myśli większość Polaków, może doznać szoku. Ale to jest szok kulturowy. Bohaterowie filmu przyjechali z innego świata, niemal z innej planety. Jeśli zdają sobie sprawę z tego, że zmienili kulturę, nie mogą mieć pretensji do Polaków, że są, jacy są.
Film mi się nie podobał, bo był pomyślany w duchu „jaki jest przeciętny Polak”. Nie ma przeciętnego Polaka. Mam pretensje do scenarzystów, że zadawano pytania ogólne, nie np. jacy są Polacy, z którymi wy się kontaktujecie – a ci ludzie kontaktują się z niewielką grupą, większość z nich mieszka w Polsce krótko. Pytania byłyby trafniejsze, gdyby dotyczyły Polaków, których bohaterowie znają: film byłby prawdziwszy, ale nie tak nośny. Nie utrwalałby w głowach odbiorców przekonania, że można tak bezkarnie, swobodnie opisywać jakąś dużą grupę społeczną, cały naród, na podstawie znajomości kilkunastu ludzi. Moim zdaniem, jest to antydydaktyczne.
Film niósł przesłanie, że pokazuje prawdę o nas samych. Ale nie pokazał prawdy o nas samych, tylko prawdę o stereotypach, jakie mają na nasz temat ludzie wychowani w innych społeczeństwach.

 

Wydanie: 06/2002, 2002

Kategorie: Media
Tagi: Ewa Likowska

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy