Tamiflu i zgony dzieci

Tamiflu i zgony dzieci

Czy „cudowny” lek przeciwko grypie jest bezpieczny?

Tamiflu szwajcarskiej firmy Roche uchodzi za najlepsze lekarstwo przeciwko grypie. Rządy 50 krajów gorączkowo gromadzą jego zapasy. Jeśli bowiem „ptasi” wirus H5N1 wywoła epidemię, tamiflu może się okazać najbardziej skuteczną linią obrony.
Ale antygrypowa wunderwaffe wzbudza także kontrowersje. Od lutego 2004 do lutego 2005 r. w Japonii zmarło bowiem 12 dzieci w wieku od roku do 13 lat leczonych tym specyfikiem. W Japonii zarejestrowano także 64 przypadki zaburzeń psychicznych, być może spowodowanych przez tamiflu. Unia Europejska zwróciła się do firmy Roche o dodatkowe informacje na ten temat. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Lekarstw (FDA) uznała, że nie ma związków między lekarstwem a zgonami, niemniej jednak wątpliwości pozostały. Japońscy małoletni pacjenci umierali po tamiflu na zapalenie płuc lub atak serca. Zanotowano także cztery nagłe zagadkowe śmierci. Dwóch nastolatków bezpośrednio po przyjęciu tamiflu popełniło samobójstwo. 17-latek, który został sam w domu, wybiegł nagle na ulicę i rzucił się pod koła nadjeżdżającej ciężarówki. 14-letni chłopiec wyskoczył z okna na ósmym piętrze. Przed śmiercią obaj zachowywali się dziwnie.
Firma Roche uspokaja, że nie ma powodów do obaw. Na świecie leczono tamiflu 11,6 mln dzieci, z czego tylko 12 zmarło. Jak podkreśliła rzeczniczka firmy, Martina Rupp, tamiflu przyjmowały ponad 32 mln ludzi na cały świecie i doszło do zaledwie 89 zgonów oraz 130 przypadków zaburzeń neuropsychicznych.
Tamiflu z pewnością

ma efekty uboczne.

Na amerykańskich ulotkach dołączonych do lekarstwa jako najpoważniejsze wymienione są biegunka i wymioty. Ale ulotki japońskie wyliczają całą serię potencjalnych niebezpieczeństw, jak zaburzenia świadomości, nienormalne zachowanie czy halucynacje. Bardzo trudno stwierdzić, czy rzeczywiście powoduje je tamiflu. Wysoka gorączka podczas grypy zakłóca funkcje organizmu, ponadto chorzy zazwyczaj przyjmują jednocześnie kilka innych lekarstw. Ale przedstawiciele firmy Roche doszli do wniosku, że na ulotkach można także zamieścić ostrzeżenie przed poważnymi chorobami skóry (niekiedy stanowiącymi zagrożenie dla życia).
Tamiflu, zwane inaczej oseltamivir, jest właściwie produktem amerykańskiej firmy biotechnologicznej Gilead (znaczny pakiet jej akcji posiada sekretarz obrony USA, Donald Rumsfeld). Firma Roche produkuje i sprzedaje specyfik na podstawie zawartego w 1996 r. układu licencyjnego. Kiedy cztery lata później lekarstwo trafiło do aptek, nie przynosiło wielkich zysków. Tylko w Japonii tamiflu stało się „narodowym lekiem” przeciwko grypie. Leczyły się nim aż 24 mln pacjentów, dlatego właśnie z tego kraju pochodzi większość danych o skuteczności i efektach ubocznych lekarstwa. Sytuacja zmieniła się radykalnie, kiedy nadszedł lęk przed ptasią grypą. W Azji wirus H5N1 zabił 64 osoby i dotarł do granic Europy. Istnieje obawa, że jeśli ten drobnoustrój przejdzie mutację, umożliwiającą mu szybkie zarażanie ludzi, dojdzie do pandemii z wieloma tysiącami zgonów. Władze Japonii przewidują, że jeśli wystąpi „czarny scenariusz”, wirus H5N1 może doprowadzić w tym kraju do śmierci 640 tys. osób. Popyt na „cudowne lekarstwo” zwiększył się błyskawicznie. Od stycznia do września br. obroty firmy Roche ze sprzedaży tamiflu wzrosły ponadtrzykrotnie.
W październiku firma Roche wstrzymała dostawy tamiflu dla prywatnych handlarzy i wielkich hurtowników. Koncern zamierza zrealizować przede wszystkim zamówienia złożone przez rządy, których ogólna wartość opiewa aż na 1,3 mld dol. Tylko władze Wielkiej Brytanii postanowiły nabyć za 200 mln funtów 14,6 mln sztuk tamiflu, tak aby lekarstw wystarczyło dla jednej czwartej populacji. Ale także rządy będą musiały czekać na realizację swych zamówień mniej więcej rok.
Wielu krytykuje firmę Roche, że

powodowana żądzą zysku,

nie chce zrezygnować z prawa do patentu, aczkolwiek zagrożenie pandemią ptasiej grypy jest realne. Rząd Tajwanu zapowiedział, że podejmie próbę zmuszenia koncernu do udzielenia zgody na podjęcie produkcji. Indyjska firma Cipla poinformowała o rozpoczęciu wytwarzania tańszej wersji leku dla krajów rozwijających się. Wpływowy senator Stanów Zjednoczonych, Charles Schumer, oskarżył koncern Roche o to, że stawia własne zyski ponad bezpieczeństwo światowe. Ostrzegł też, iż Kongres USA może przyjąć ustawę, która zmusi szwajcarski koncern do rezygnacji z części praw patentowych. Dyrektorzy firmy bronią się, wskazując, że produkcja specyfiku, wytwarzanego m.in. ze strączków rosnącego w Chinach anyżku gwiazdkowego, jest skomplikowana. Nie można po prostu nastawić maszyny, aby wyrzucała więcej pigułek. Roche obiecuje podwojenie produkcji do końca bieżącego roku i kolejne podwojenie do połowy 2006 r. Jeśli jednak lęk przed ptasią grypą będzie narastać, może to nie wystarczyć.
Tamiflu coraz powszechniej stosowany jest także do walki ze zwykłą grypą. Łagodzi to wprawdzie cierpienia pacjentów, ale ma także następstwa negatywne – wirus coraz częściej nie reaguje na „cudowne lekarstwo”. W Japonii szwajcarski specyfik okazał się nieskuteczny u 16% leczonych dzieci.
„Być może podawano chorym tamiflu za krótko albo w zbyt małych ilościach. Dlatego zarazek się uodpornił”, przypuszcza Yoshihiro Kawaoka z Uniwersytetu Tokijskiego. Znany jest przypadek 14-letniej dziewczynki z Wietnamu, która w lutym br. zaraziła się ptasią grypą, pielęgnując brata. Podano jej tamiflu, lecz H5N1 nie reagował. Drobnoustrój został pokonany dopiero przez inny preparat antywirusowy pod nazwą relenza, produkt brytyjskiego koncernu GlaxoSmithKline. Wynika z tego, że rządy, przygotowujące się do walki z inwazją wirusa H5N1, powinny zgromadzić zapasy obu lekarstw.

 

Wydanie: 2005, 48/2005

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy