Wałęsa atakuje Walentynowicz

Twórcy \”Solidarności\” znów obrzucają się błotem, mówiąc, kto więcej zaszkodził związkowi

Wałęsa atakuje Walentynowicz

Oceniam ją bardzo źle, bardzo nisko. Nie zasługuje na żadne wspieranie, bo więcej złego zrobiła niż dobrego – w taki sposób Lech Wałęsa skomentował wyrok toruńskiego sądu, który przyznał Annie Walentynowicz 70 tys. zł odszkodowania za niesłuszne skazanie na karę więzienia w 1983 r. Zdaniem byłego prezydenta, Walentynowicz odegrała ważną rolę na początku strajku w 1980 r., ale \”później bardziej przeszkadzała, niż czemukolwiek służyła i czasami było z nią gorzej niż ze SB\”.
Po prawie 25 latach spór Wałęsa-Walentynowicz rozgorzał na nowo.
Po raz kolejny wyszły dawne animozje i pretensje wewnątrz środowiska pierwszej \”Solidarności\”. Geneza konfliktu bezpośrednio sięga wydarzeń z lat 80. I pytania o to, kto jest prawdziwym spadkobiercą sierpnia. Czy jednak tylko o to?
Przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz, zwolnionej na pięć miesięcy przed przejściem na emeryturę, wypisano na pierwszym plakacie strajkowym w sierpniu 1980 r. Gdy po kilku dniach dyrekcja stoczni spełniła ten postulat, a także zgodziła się na inne żądania strajkujących, Lech Wałęsa podpisał porozumienie i strajk się załamał. Walentynowicz, która domagała się wywalczenia prawa do organizowania wolnych związków zawodowych,

uznała to za zdradę.

To wówczas pojawiły się oskarżenia, że Wałęsa jest współpracownikiem tajnych służb. Jeszcze w grudniu 1980 r. Wałęsa tłumaczył swoim kolegom, że \”co prawda podpisał dokument o współpracy, natomiast absolutnie na nikogo nie donosił\”. W spotkaniu uczestniczyło siedem osób. Z tej grupy nie uwierzyła mu tylko Walentynowicz. Po tym jak w kwietniu 1981 r. wykluczono ją z kierownictwa \”Solidarności\”, zaczęła opowiadać historie, które, jej zdaniem, demaskowały Wałęsę i jego otoczenie. Tarcia nie osłabiły jednak przywódcy \”Solidarności\” w kraju.
– Spór nie wyszedł poza Gdańsk, chociaż był usilnie podsycany z zewnątrz. W tamtym okresie przywódcą \”Solidarności\” był Lech Wałęsa. W ocenie wydarzeń z lat 1980-1981 większość działaczy opowiada się za nim – twierdzi Andrzej Celiński, wówczas sekretarz Komisji Krajowej \”Solidarności\”, bliski współpracownik Wałęsy.
Na początku lat 90. Walentynowicz usunęła się na bok. Jeśli zaś pojawiała się publicznie, dawała upust swoim frustracjom. W 1995 r., w czasie kampanii prezydenckiej wystosowała do Wałęsy list otwarty. Zawierał 17 pytań-oskarżeń pod adresem ówczesnego prezydenta. Oskarżeń poważnego kalibru: współpraca z SB, złodziejstwo oraz ekscesy obyczajowe. \”Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971 r. na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu?\”, \”Dlaczego okłamałeś wszystkich, mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 14.08.1980 r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej z Gdyni?\”, \”Jak godziłeś swą katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła ci publiczne awantury w 1980 r.?\”, \”Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie zareagowałeś na jego poczynania?\”.
Trzy lata później Wałęsa mówił: – Mojej serdecznej przyjaciółce, która zaszkodziła mi tak jak żaden agent,

wybaczam.

Tymczasem w 2003 r., w czasie seminarium z okazji 25-lecia WZZ, Walentynowicz bezpardonowo zaatakowała Wałęsę. Po raz kolejny zarzuciła mu współpracę z SB, a Andrzej Gwiazda i Krzysztof Wyszkowski zdradę. – To nie bezpieka, lecz Okrągły Stół podzielił ludzi \”Solidarności\” – tłumaczył Wyszkowski.
Walentynowicz nie przebierała w słowach. – O Wałęsie mówi się jako o bohaterze, a on był na naszym utrzymaniu, brał pensję od księdza. Zamiast zorganizować strajk w stoczni, napisał ulotkę i poszedł spać. Gdy się obudził, strajk już trwał.
– To kłamstwo! Jak pani mogła – krzyczał Wałęsa.
Kilka dni temu w wywiadzie dla \”Gazety Wyborczej\” Wałęsa mówił: – Kiedyś chciałem nawet z nimi do sądu iść, ale adwokaci mi odradzili. Tłumaczą: przyjdzie na rozprawę tłum oszołomów, zrobią awanturę, cyrk, nie warto. Mam przecież prawomocny wyrok sądu lustracyjnego. (…) Jeszcze na szczęście wyroku sądu ci ludzie nie są w stanie podważyć. Na swojej sprawie lustracyjnej w 2000 r. przedstawiłem esbeka, co mnie wtedy śledził, i on potwierdził, że przeskoczyłem płot.
– Było tak, jak mówi Wałęsa – ucina Andrzej Celiński zapytany o symboliczny skok przez płot. Jego zdaniem, Walentynowicz została instrumentalnie wykorzystana przez osoby, którym we wzajemnym wyniszczaniu się \”Solidarności\” miały swój interes. – Swoje zrobiły też względy ambicjonalne. Wałęsa jest wielki, ale nieznośny jednocześnie. W tym wypadku trafił na kobietę, która ma taki typ osobowości, jaki ma – tłumaczy Celiński.
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Wielu osobom trudno będzie zrozumieć postępowanie bezinteresownej kiedyś działaczki, która teraz przelicza swoją działalność na pieniądze. – To, czy ktoś się upomina o odszkodowanie, jest sprawą jego sumienia. Natomiast dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby te osoby przestały wreszcie obrzucać się obelgami – puentuje prof. Jerzy Holzer, historyk.

Tomasz Sygut

Wydanie:

Kategorie: Bez kategorii

Komentarze

  1. wach
    wach 23 lutego, 2016, 21:35

    Chwała Annie Walentynowicz!!! prof. Jerzy Holzer – słaby z pana historyk….

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 6 marca, 2016, 11:30

    No i wszystko jasne

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy