Zapomnijmy o gaziku i wodzie utlenionej – rozmowa z prof. Arkadiuszem Jawieniem

Ryzyko utraty nogi przez chorego na cukrzycę jest cztery razy większe niż u pacjenta, który ma zwykłe niedokrwienie

Panie profesorze, czym powinniśmy leczyć jątrzącą się ranę na nodze, żeby przestała wreszcie boleć?
– Jeśli jest to rana u osoby cierpiącej na przewlekłe niedokrwienie kończyn dolnych, na pewno nie wodą utlenioną, rywanolem ani tak popularnymi maściami z antybiotykami. Nie powinno się również stosować leków zawierających sterydy lub hormony. Wielu osobom wydaje się, że najlepsze jest to, co najtańsze, np. gazik czy kompres. Nic z tego. W leczeniu przewlekłych ran, które pojawiają się na niedokrwionej stopie, absolutnie nie jest to wskazane. Proszę mi wierzyć, że efekt leczniczy tych produktów jest prawie zerowy, z czego wielu lekarzy w ogóle nie zdaje sobie sprawy.

To co nam zostaje?
– Jeśli chcemy leczyć chorych nowocześnie, a paradoksalnie w ogólnym rozrachunku jest to leczenie tańsze i do tego skuteczne, powinniśmy się kierować zasadą toe and flow (z ang. palec i przepływ), czyli w pierwszej kolejności przywrócić choremu odpowiedni dopływ krwi do stopy, a następnie leczyć owrzodzenie. Wymaga to jednak współpracy wielu specjalistów: chirurga naczyniowego, diabetologa, pielęgniarki naczyniowej, chirurga plastycznego, ortopedy, lekarza specjalizującego się w profilaktyce i leczeniu schorzeń stóp oraz… szewca, którego rola jest nieoceniona, zwłaszcza w przypadku chorych ze stopą cukrzycową. Gdybyśmy zbudowali taką strukturę w naszym systemie ochrony zdrowia, leczenie ran przewlekłych, takich jak stopa cukrzycowa, owrzodzenie żylne goleni czy też zmiany zgorzelinowe stopy w wyniku krytycznego niedokrwienia kończyny dolnej, byłoby bardzo proste.

200 tys. zagrożonych

O jakich kosztach mówimy? Zapewne nie są one niskie, skoro w Polsce nie opracowano nawet procedury leczenia trudno gojących się ran?
– Procedury leczenia ran mamy. Opracowaliśmy je w ostatnich latach w Polskim Towarzystwie Leczenia Ran. Trudno je wdrożyć, bo brakuje wielu elementów, od struktury organizacyjnej poczynając, a na odpowiednich procedurach NFZ kończąc. Trzy lata zajęło uzyskanie, niepełnej zresztą, refundacji niektórych nowoczesnych opatrunków. To za mało! I za wolno! A koszty leczenia? No cóż, nie jest to tanie, ale na pewno tańsze niż amputacja i późniejsza rehabilitacja oraz proteza dla chorego, nie mówiąc już o kosztach społecznych wynikających z utraty przez niego pracy itp. Niestety, w naszym kraju nadal łatwiej i taniej jest wykonać amputację i okaleczyć chorego. Za granicą mają zupełnie inne podejście, np. koszt leczenia owrzodzenia żylnego to ok. 6650 euro na osobę, a owrzodzenia lub zgorzeli stopy w przypadku krytycznego niedokrwienia – 10 tys. euro. W Wielkiej Brytanii przeznacza się na ten cel łącznie ok. 2-4% całego budżetu służby zdrowia. To są ogromne sumy.

A w Polsce?
– Nie wiem, nie ma takich danych. Według naszych wyliczeń, koszt wizyty chorego w poradni leczenia ran przewlekłych, w której miałby on do dyspozycji wielu specjalistów, mógłby się zamknąć w kwocie ok. 130-180 zł. Przy czym uwzględniliśmy konsultację lekarską zawierającą szczegółowe zebranie wywiadu i badanie kliniczne, badanie układu naczyniowego oraz wykonanie badań dodatkowych. Trudno sobie wyobrazić, aby w tej wizycie nie uczestniczyła wyspecjalizowana pielęgniarka, która musi ranę ocenić, opracować, oczyścić, założyć odpowiedni opatrunek, a jeśli będzie to konieczne – zastosować kompresjoterapię.

Ilu z nas może dotyczyć ten problem?
– W krajach rozwiniętych 1-1,5% obywateli prędzej czy później będzie miało przewlekłą, trudno gojącą się ranę. Biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców naszego kraju, łatwo wyliczyć, że problem ten dotyczy od 380 tys. do 570 tys. osób. A jeśli założymy, że w 60% są to zmiany pochodzenia naczyniowego, mamy ogromną populację 150-200 tys. osób. To tak, jakby Olsztyn czy Toruń były zamieszkane tylko przez osoby z przewlekłymi ranami kończyn dolnych. Czy to nie jest przerażające?

Brak ludzi i procedur

Gdzie ci ludzie mogą znaleźć pomoc? Ile jest poradni, w których leczy się rany przewlekłe zgodnie ze standardami obowiązującymi w Europie?
– W zasadzie trzeba je dopiero tworzyć. Istnieją już co prawda w niektórych miastach poradnie leczenia stopy cukrzycowej, ale nie wszystkie są dobrze wyposażone i nie wszędzie jest dostęp do opieki interdyscyplinarnej. Brakuje nam właściwej organizacji, zunifikowanych procedur leczenia ran w NFZ oraz odpowiedniej liczby właściwie wykształconych lekarzy i pielęgniarek.

Czy jeśli pacjent, który od wielu lat leczy się na cukrzycę, ma bardzo zniszczoną piętę i w ogóle nie czuje bólu, to znaczy, że ma niedokrwioną stopę?
– Przed postawieniem jakiejkolwiek diagnozy oczywiście trzeba chorego najpierw bardzo dokładnie zbadać. Jeśli się okaże, że od lat choruje na cukrzycę i ma obecne tętno na stopie, należy wówczas podejrzewać raczej stopę cukrzycową neuropatyczną, a nie tzw. angiopatię cukrzycową. To fundamentalna różnica, gdyż sposób leczenia znacznie się różni. W pierwszym przypadku chory nie będzie wymagał leczenia operacyjnego ani wewnątrznaczyniowego, takiego jak balonowanie tętnic czy ich stentowanie. Wystarczą odpowiednia profilaktyka i rehabilitacja oraz leki poprawiające przewodnictwo nerwowe. Najgorsze postacie stopy cukrzycowej to forma mieszana, gdzie zmiany neuropatyczne współistnieją z angiopatią cukrzycową i jeszcze do tego może się dołączyć miażdżyca tętnic. Takich chorych leczy się bardzo trudno, a i efekty nie są najlepsze.

To znaczy, że informacja o cukrzycy powinna wzbudzić niepokój lekarzy pierwszego kontaktu, bo przecież do nich trafiamy w pierwszej kolejności?
– Ma pani rację. Każdy lekarz rodzinny musi pamiętać, że jeśli ma do czynienia z chorym na cukrzycę, to ryzyko utraty przez niego nogi wzrasta czterokrotnie w porównaniu z chorym, który ma „proste” niedokrwienie nogi. Cukrzyca jest znaczącym czynnikiem ryzyka, który powinien być dla lekarza alarmem, że musi choremu poświęcić więcej czasu i być może powinien go skierować na wizytę specjalistyczną.

Pięć miesięcy w kolejce

Z danych Polskiego Towarzystwa Chirurgii Naczyniowej wynika, że w Polsce łatwiej stracić nogę, niż ją wyleczyć. Co przeszkadza w ograniczeniu liczby amputacji do minimum?
– Nie ma jednej przyczyny. Po pierwsze, chorzy mają ograniczony dostęp do lekarza. Muszą czekać w kolejce, bo droga od lekarza rodzinnego do specjalisty jest bardzo długa. Lekarz rodzinny nie musi mieć szczegółowej wiedzy na temat leczenia każdego schorzenia, ale podejrzewając je u pacjenta, powinien go skierować do specjalisty. To prawda, że niektórzy chorzy mogą czekać w kolejce od trzech do pięciu miesięcy, ale są tacy, którzy czekać nie powinni. Niestety, nasz system ich nie rozróżnia, więc wszyscy trafiają do jednego strumienia, co w wielu sytuacjach ma bezpośrednie przełożenie na możliwości leczenia. Zdarza się, że lekarzowi specjaliście pozostaje już tylko wykonanie amputacji.

A inne przyczyny? Nie uważa pan, że zbyt rzadko mówi się na temat chorób naczyniowych? Skąd my, pacjenci, mamy wiedzieć, co powinno nas zaniepokoić? O chorobach serca i mózgu na pewno wiemy znacznie więcej.
– To prawda, ale na chorobę niedokrwienną kończyn choruje zupełnie inna grupa społeczna niż np. na choroby serca.

To znaczy?
– Głównie są to ludzie starsi, niezbyt majętni. Nie budzą społecznej atencji. O człowieku z chorą nogą nie myśli się zbyt poważnie, z góry zakładając, że w razie czego utnie mu się palec, goleń, a w ostateczności całą nogę. A po zawale serca albo po udarze mózgu można umrzeć, być porażonym, nie mówić. Choroba niedokrwienna kończyny dolnej traktowana jest jako mniejsze zło. Również z finansowego punktu widzenia osoba, która miała zawał, nie jest tak kosztochłonna jak chory po amputacji nogi, którego należy rehabilitować i któremu trzeba dać protezę.

Ponoć mamy 69 ośrodków kompleksowego leczenia chorób naczyń. To za mało, żeby zapewnić właściwą opiekę potrzebującym jej pacjentom?
– Myślę, że nazywanie tych wszystkich ośrodków pełnoprofilowymi jest zbyt optymistyczne. Skłaniałbym się raczej do stwierdzenia, że jest ich nie więcej niż 16, po jednym w każdym województwie. Oczywiście są ośrodki, które wykonują różne operacje przywracające właściwy przepływ krwi w obwodzie, jednak nie mogą one wyleczyć przewlekłych ran. W odpowiedzi na pytanie, dokąd ma się udać, chory słyszy zazwyczaj, że powinien znaleźć jakąś poradnię. No właśnie – jakąś. Ale gdzie? Z tym musi sobie poradzić sam, bo lekarz rodzinny mu nie pomoże. Mówimy tu o opiece ambulatoryjnej, która nie jest u nas prawidłowo zorganizowana.

Ale to wymaga pieniędzy, których w ochronie zdrowia ciągle brakuje. Może faktycznie lepiej amputować nogę? Taki zabieg jest o wiele tańszy od operacji wewnątrznaczyniowej i założenia stentów. Poza tym unika się wydatków na leczenie przewlekłej rany.
– Jesteśmy lekarzami. Obowiązuje nas właściwa postawa etyczno-moralna. A to oznacza, że powinniśmy za wszelką cenę ratować choremu nogę. Życie bez niej jest bardzo trudne, zwłaszcza w polskich warunkach. W medycynie koszty zawsze powinny być na drugim miejscu. Obawiam się, że jeżeli będziemy warunkowali leczenie tylko kosztami, to cywilizacja śmierci, o której tak dużo się ostatnio mówi, szybko nas dosięgnie. Nie chciałbym, aby pani lub mnie ktoś powiedział, że na nas już czas, bo mamy 75 lat i szkoda pieniędzy na nasze leczenie.

Prof. Arkadiusz Jawień– kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii Naczyniowej i Angiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy

Wydanie: 2013, 29/2013

Kategorie: Zdrowie

Komentarze

  1. Zofia Górska
    Zofia Górska 10 lutego, 2016, 14:44

    Mój mąż sam zlikwidował stopę cukrzycową. Żaden z Łódzkich lekarzy nie chce się podjąć tematu, gdyby Profesor był jednak zainteresowany metodą, która skutecznie zlikwidowała mu objawy w obu nogach, proszę o kontakt e-meilowy. Mąż jest gotów udzielić wszelkich informacji i poddać się badaniu.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Lida
      Lida 14 lutego, 2016, 19:33

      Jestem bardzo ciekawa Pani Zofio czy pan profesor ze swoją ”właściwą postawą etyczno-moralną” zainteresował się Pani wypowiedzią?
      Pozdrawiam………………………………………………………..Lida

      Odpowiedz na ten komentarz
    • Beata
      Beata 27 czerwca, 2016, 17:07

      Witam. Jak maz zlikwidował chorobę? Może macie Państwo jakaś skuteczna metode

      Odpowiedz na ten komentarz
    • dania
      dania 5 maja, 2017, 12:29

      Witam
      Bardzo proszę o ten sposób dla mej mamy.
      dania04@wp.pl
      Będę niezmiernie wdzięczna. Danuta

      Odpowiedz na ten komentarz
    • Hania
      Hania 23 października, 2020, 11:05

      Bardzo proszę o wskazówki leczenia rany, mój syn ma bardzo ciężko gojącą się ranę, żaden lekarz nie jest w stanie Nam pomóc, wszystkie możliwe środki farmaceutyczne już przetestowaliśmy, z marnym skutkiem.
      Proszę o kontakt hanusipora@wp.pl

      Odpowiedz na ten komentarz
  2. żabka
    żabka 28 października, 2016, 11:53

    Dużo czytałam w internecie o przychodnia w Polsce i jest taka w Siedlcach – Fonte di Vitae, gdzie mają bardzo dobry sprzęt do wykonywania ozonoterapii. Ozon właśnie pomaga leczyć cukrzycę, ale nie tylko. Warto sobie poczytać o tej metodzie

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Znafca
    Znafca 1 maja, 2017, 15:34

    „– Jesteśmy lekarzami. Obowiązuje nas właściwa postawa etyczno-moralna. A to oznacza, że powinniśmy za wszelką cenę ratować choremu nogę. ”
    A co za nie stosowanie się do tego grozi?Czyżby kara śmierci?Jeżeli nie to nie da rady takim wierzyć!
    I dlaczego płaci konowałom się za wizyty a nie utrzymywanie ludzi zdrowymi?????
    A co do cukrzycy znalazłem taki film: https://www.youtube.com/watch?v=t46FhQTYpxM .Podobno też pomagają związki chromu-oczywiście nie należy przesadzać z tym-5 mg CrCl3 dziennie starczy.Głowy nie dam że pomoże ale o ile się mocno nie przesadzi to nie zaszkodzi.W odróżnieniu od wielu piguł w dawkach”leczniczych”.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy