Zażeranie lęku

Bulimiczki strzegą tajemnic swojej choroby. Byłam pierwszą dziennikarką, która uczestniczyła w ich mityngu

Karolina zaczęła się objadać po śmierci męża. Od razu uważała, że to coś nieprzyzwoitego, bo porządna wdowa powinna mieć ściśnięte gardło, a ona opychała się kremówkami.
Długi stół. Rząd kobiet. Mówią ostrożnie.
– Mam z nim wyjechać na urlop. Czuję, że tam wszystko ostatecznie spieprzę. On zobaczy, jak bardzo nie lubię życia, siebie i jego – Anna ma czerwone paznokcie, czerwone usta. Im bardziej eksponuje tę purpurę, tym bardziej widać, jak się boi.
– To po co z nim jesteś? – pyta Ola, nieumalowana blondynka. Z jej opowieści poznam higieniczną żonę, która wstawała o świcie przerażona, że mąż odkryje niedokładnie wyszorowaną wannę, a ten drobiazg pozwoli mu zrozumieć, jak beznadziejną ma żonę. Kiedy wreszcie strach bladej Oli okazał się nie do zniesienia, zaczęła go łagodzić jedzeniem. Pomogło. W rodzinie nikt nie zauważył, bo podjadająca coś w kuchni kobieta jest widokiem normalnym.
Anna maskuje lęk przed życiem makijażem i wielkim żarciem. Obcesowo odpowiada, że nie pamięta, ilu miała facetów. Ale wie, dlaczego z nimi była. Samotność jest niestosowna, a po trzydziestce staje się klęską.
Maria pomimo bulimii zarabia naprawdę duże pieniądze. Ale kiedy pomyśli o pewnym przekręcie, który zrobiła, zaraz otwiera lodówkę. Grupa jej nie akceptuje. Nie może znieść, że jej problemem jest 50 tys. zł, no i że objada się kawiorem, a nie zapiekankami.
Karolina jest najstarsza. Z resztek trwałej ułożyła dziwną bułę. W końcu jest sobota, powinny miło spędzać czas. Tymczasem siedzą w klubowej sali, na mityngu Anonimowych Żarłoków.
Dziś przyszło kilka nowych osób. Wreszcie pojawili się mężczyźni. – U nas powinno się badać nastroje społeczne – komentuje Karolina. – Im gorsze, tym nas więcej. Ostatnio jest tłok.
Leczą się metodą 12 kroków zapożyczoną od Anonimowych Alkoholików. Na wspólnych mityngach, gdzie są pokornymi, pokonanymi przez chorobę ludźmi, wyznają swoje słabości. 12 kroków to powolne wychodzenie z nałogu. Najważniejszy jest pierwszy krok – przyznanie się do porażki, do zwycięstwa nałogu. Uczestnik mityngu musi uświadomić sobie, że alkoholizm będzie z nim zawsze, problem tylko w tym, by nim nie rządził.
Podobną filozofię próbują stosować bulimiczki.
Elbląg, Olsztyn, Warszawa, Płock, Wrocław. Miejsce znajdują w domach kultury i kościołach, których proboszczowie rozumieją niemoc woli.
Jednak niektórzy terapeuci uważają, że polskie mityngi bulimiczek są niedojrzałe i przegadane. Nie udaje się uniknąć prób dominacji jednej osoby, która chce być liderem grupy. Wyznania są mroczne, pokrętne i autodestrukcyjne. One są nieufne.
Przed każdym mityngiem powtarza się ta sama celebracja mojego uczestnictwa.
Bardzo długo siedzę pod drzwiami, oglądając albo zmartwionego Chrystusa (jeśli jest to kościół), albo wyblakłe plakaty (to w domu kultury). Wreszcie, po głosowaniu, pozwalają mi wejść.

Wszystko się sypie

Pierwszy kęs jest jak pierwszy kieliszek alkoholu.
– Kiedy wyciągam w sklepie pieniądze, ręce drżą mi jak pijakowi, który zaraz dotknie butelki – mówi Anna z czerwonymi paznokciami. – Trzeba zmienić myślenie alkoholika, żeby nie używał wódki jako podpórki życia. Trzeba zmienić myślenie bulimiczki, żeby nie uciekała w jedzenie. Żeby nie było dla niej sposobem na życie, lekiem – komentuje dr Edward Krzemiński, psychiatra, specjalista w dziedzinie uzależnień. I tłumaczy: – Bulimia, czyli dosłownie wilczy apetyt, spotykana jest 10 razy częściej niż anoreksja, choć odkryto ją później. Polega na napadowym objadaniu się z jednoczesną obsesyjną chęcią utrzymania figury. Kobieta po sesji żarcia, nękana poczuciem winy i strachem, że utyje, prowokuje wymioty. Po pewnym czasie powtórzy się ten sam scenariusz. Bulimia przeważnie nie wiąże się z otyłością, cierpiące na nią osoby zwracają większość pokarmu. Zdeterminowane bulimiczki wymiotują po kilkanaście razy dziennie, ranią przewód pokarmowy ostrymi przedmiotami. Mają często uszkodzoną tylną ścianę gardła i przełyku aż do jego przerwania.
Karolina wymiotowała trzy razy dziennie i doszła w tym do sporej wprawy. Wystarczyły trzy minuty. Anna miała patent z kawałkiem szorstkiego zmywaka. Tylko on wywoływał wymioty.
– Są inteligentne, z wyobraźnią, utalentowane i wrażliwe – wylicza dr Edward Krzemiński. – Przeważnie świetnie się uczą, są perfekcyjne w pracy, a to odsuwa od nich podejrzenie, że mają jakieś problemy.
Ale terapeuci także uspokajają. Nocne buszowanie w lodówce czy nerwowe pogryzanie paluszków zdarza się prawie każdemu. Nie oznacza to uzależnienia. Jest źle, dopiero gdy odczuwa się przymus jedzenia.
Ola urodziła dwie córki, poszła na studia zaoczne i sama pomalowała mieszkanie. Anna uczy się arabskiego, czym imponuje koleżankom. Karolina ukończyła kurs dla księgowych. Wydawało im się, że poza poczuciem nieprzyzwoitości, gdy wymiotują, tak naprawdę nic im nie grozi. I właśnie wtedy życie zaczęło się sypać.
Anna jest zmęczona kolejnym facetem, on też szybko się nią rozczarowuje. Olę denerwują córki, zabierają czas, mówią, piszczą, są chaotyczne, a ona chce być perfekcyjna. Karolina straciła pracę, bo zbyt często szła na zwolnienia. A musiała poleżeć, jej 50-letni żołądek źle znosił nagłe napychanie i ekspresowe opróżnianie.

Bankructwo w spożywczym

Wina i wstyd – to dręczy bulimiczki. Najbardziej chore jest ich poczucie wartości. A na nie największy wpływ mają inni. Oni je niszczą, ale też potrafią naprawić. I dlatego tak ważna jest terapia grupowa.
Przerwa na herbatę. Karolina tłumaczy nowicjuszom: – Na bulimię cierpiała księżna Diana. Stres związany z nieudanym małżeństwem tłumiła jedzeniem. Chorowała również Marilyn Monroe, której waga osiągała nawet 20-kilogramową różnicę. Do bulimii przyznała się także Janet Jackson, a przed kilkoma miesiącami Geri Halliwell. W domysłach pojawia się przypuszczenie, że na bulimię zmarł Elvis Presley. Jadł o każdej porze dnia i nocy, w garderobie miał monstrualną lodówkę. Zdawał sobie sprawę ze swojego niekontrolowanego obżarstwa i czasem wypełniał tę lodówkę tylko jogurtami.
Pierwszą gwiazdą, która przyznała się do bulimii, była Jane Fonda. Zachorowała, gdy miała 12 lat. Jej matka popełniła samobójstwo, a dziewczynka zabijała rozpacz 20 posiłkami dziennie. Zdrowa poczuła się dopiero 23 lata później, gdy urodziła syna.
To specyficzne obżarstwo często jest nazywane lunatyzmem jedzeniowym. – Rzeczywiście, kiedy jestem w ciągu jedzeniowym, wszystko, co się wokół mnie dzieje, jest poza mną – opowiada Ola. – Mam wrażenie, jakby ktoś inny otwierał lodówkę i wszystko wpychał mi garściami do ust. Nieważne są smak, wygląd ani zapach.
– Zwałami jedzenia jak murem odgradzałam się od reszty świata. Początkowo myślałam: tyle mojego, że kupię sobie jakieś pocieszenie. Potem chciałam zajeść strach. Wydawało mi się, że problemy znikną tak samo jak jedzenie – tłumaczy Anna.
Myjemy szklanki. Kobiety dziwią się, że ich żołądki tak łatwo przyzwyczaiły się do gwałtownego opróżniania. – Organizm bardzo szybko dostosowuje się do tego, czego od niego oczekujemy – tłumaczy dr Edward Krzemiński. – Emocje mają wpływ na fizjologię i kierują nią. Bóle żołądka przed egzaminem pozwalają go uniknąć, a jajeczkowanie może się pojawić na skutek zakochania.
Rzecz nie tylko w ilości, ale i w sposobie jedzenia. Ich jedzenie to łapczywe, pospieszne i bezmyślne nażeranie się. W domu musi być zapas. I tu pojawia się problem pieniędzy. Każde uzależnienie rujnuje finansowo. Chory na bulimię nie zastanawia się, czy to, co je, jest tanie. Pochłania bochenki chleba, ale także grube plastry francuskiego sera.

Wytrwać przez tydzień

Dr Edward Krzemiński uważa, że ciemną stroną bulimiczki są jej kontakty z mężczyzną. Na przykład on ją zdradza, ona uważa, że z tej sytuacji nie ma wyjścia, więc obżarstwo jest manifestacją bólu i rozładowaniem napięcia. Inny specjalista mówi, że „jedzenie jest okienkiem cierpienia”.
Rozwód rodziców, zaborcza i apodyktyczna matka, obojętny ojciec, wykorzystywanie seksualne – to mroczne praprzyczyny bulimii.
Zdaniem specjalistów, w bulimię wpychają nas też reklamy. Pochłanianiu batonika w telewizyjnej reklamie towarzyszy jęk rozkoszy. A więc zlizywanie czekolady może zastąpić orgazm. Satysfakcja w pracy? Miłość dorosłego syna? Nie masz tego, zjedz ciastko, też będzie przyjemnie.
Winne są także media walczące z nałogami. Jedna z moich rozmówczyń o bulimii usłyszała w radiu. – Byłam załamana, że wcześniej na to nie wpadłam – wspomina. – Jeść i nie tyć. Nawet perspektywa ciągłego kontaktu z sedesem nie była straszna.
Anna, Ola, Karolina. Zapewniają, że mityngi pozwalają im utrzymać równowagę psychiczną, a to oznacza nieobjadanie się. Celebrują trzy posiłki dziennie i chcą osiągnąć podobne zrównoważenie w kontaktach z otoczeniem. Karolina dostała jakieś zastępstwo po księgowej na macierzyńskim, wzięła psa ze schroniska i coraz rzadziej ma napady żarłoczności. Anna nie wyjedzie z kimś, kogo chce zranić. Ola postara się skupić na córkach. Ale chyba wystąpi o rozwód. Maria przestanie oszukiwać w biznesie. Przyrzeczenia.
Wymarły dom kultury. Skończyła się próba teatru, wyszedł „początkujący angielski”. Kończy się czas Anonimowych Żarłoków. Kobiety umawiają się na następną sobotę. Przed nimi tydzień, który niesie niepewność i zdenerwowanie. Co wieczór modlą się, żeby wytrwać i nie sięgnąć po jedzenie.

Wydanie: 14/2003, 2003

Kategorie: Społeczeństwo

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy