Egzekucja niewygodnego świadka?

Czy Timothy McVeigh był narzędziem w ręku prawicowych fanatyków?

Amerykanie zabili w majestacie prawa swego najgroźniejszego terrorystę. Timothy James McVeigh zmarł w milczeniu, patrząc twardym, zimnym wzrokiem na krewnych swych ofiar, siedzących w pomieszczeniu dla świadków egzekucji.
33-letni McVeigh do końca nie wyraził skruchy za to, że 19 kwietnia 1995 r. zdetonował umieszczony na ciężarówce ładunek wybuchowy przed budynkiem władz federalnych w stolicy stanu Oklahoma. Pod gruzami zginęło wówczas 168 osób, w tym dziewiętnaścioro dzieci. Skazaniec odmówił też ostatniej rozmowy z FBI, mówiąc, że „nie chce szkodzić ludziom, którzy są przeciw rządowi federalnemu”. Dało to jeszcze jeden argument tym, którzy sądzą, że McVeigh, weteran wojny w Zatoce Perskiej,

był tylko wykonawcą

zamachu, którego plan opracowany został w wyniku sprzysiężenia prawicowych fanatyków. „Wokół tragedii w Oklahoma City narosło więcej teorii spiskowych niż wokół śmierci prezydenta J.F. Kennedy’ego”, stwierdził brytyjski dziennik „The Times”. Znamienne, że amerykańskie media „głównego nurtu” pomijają ten temat niemal całkowitym milczeniem. Za to o ewentualnym spisku rozpisują się czasopisma europejskie, np. londyński „Sunday Telegraph”, „Independent” czy austriacki „Profil”. Coraz częściej stawiane są pytania, dlaczego władze USA tak spieszyły się z wyprawieniem McVeigha na tamten świat. Czyżby chciano zamknąć usta zabójcy, będącemu zarazem niewygodnym świadkiem? Magazyn „Profil” sugeruje, że republikańska administracja prezydenta Busha nie pragnie wyjaśnienia całego tła zamachu, ponieważ ma wielu przyjaciół wśród skrajnej prawicy, a zwłaszcza w tzw. Chrześcijańskiej Większości.
Początkowo McVeigh miał zostać stracony 16 maja, jednak egzekucję przełożono o dni 30, ponieważ okazało się, że FBI, (jakoby) przypadkowo zawieruszyło cztery tysiące stron dokumentów, których podczas procesu nie udostępniono obrońcom terrorysty. Nikt nie mógł się spodziewać, że adwokaci McVeigha przeanalizują taką masę papierów w czasie zaledwie miesiąca, a jednak egzekucji nie wstrzymano. Nadaremnie obrońcy napisali w petycji do Sądu Federalnego, że FBI zataiło dowody świadczące o rozległym spisku. Sędzia uznał, że niezależnie od ewentualnego udziału innych, McVeigh był „narzędziem zniszczenia” i zasługuje na śmierć. „Dziś w Indianie stracony został kozioł ofiarny”, napisał po egzekucji „bombiarza” konserwatywny publicysta, Joseph Farah.
Według najbardziej rozpowszechnionej teorii,

spisek zawiązał się w Elohim City,

czyli Mieście Boga, będącym tak naprawdę osiedlem wśród lasów i wzgórz na pograniczu Oklahomy i Arkansas, gdzie swoją trzódką kieruje brodaty pastor, Robert Millar. Wielebny Millar uważa Anglosasów za naród wybrany przez Boga, natomiast Żydzi byli dlań „pomiotem szatana”. W Mieście Boga urządził swą kwaterę także Dennis Mahon, „rządzący smok” Ku-Klux-Klanu w Oklahomie. Zięciem Millara był wojujący rasista, Richard Wayne Snell, który również planował wysadzić w powietrze ten sam budynek w Oklahoma City, zniszczony później przez McVeigha. Snell został jednak ujęty i skazany na śmierć za dwa morderstwa na tle rasistowskim.
Wielu uważa, że prawdziwym mózgiem sprzysiężenia był Andreas Strassmeir z RFN, którego amerykańscy towarzysze zwali Andym-Niemcem. Inni uważają go za agenta-prowokatora FBI. Strassmeir jest synem pewnego urzędnika w gabinecie Helmuta Kohla i wnukiem fanatycznego nazisty, jednego z pierwszych zwolenników Hitlera, mającego legitymację NSDAP z zaledwie dwucyfrowym numerem. Strassmeir poszedł w ślady dziadka – jest również skrajnie prawicowym aktywistą. Służył w Bundeswehrze, został jednak z armii wyrzucony. W poszukiwaniu „wolności” wyjechał do USA, gdzie związał się z ugrupowaniami rasistowskimi. W końcu w Elohim City zajął się zakupem broni. Na jednym z „kiermaszów zbrojeniowych” spotkał Timothy’ego McVeigha, od którego kupił bojowy uniform. Sprzedał za to przyszłemu terroryście

marynarski nóż.

Strassmeir twierdzi, że na tym znajomość się skończyła, jednak w przeddzień zamachu McVeigh dzwonił do Elohim City i chciał mówić z „Niemcem”. Czyżby szukał kryjówki? Carol Howe, dziewczyna mieszkająca jakiś czas w Elohim City, twierdzi, że McVeigh bywał w Mieście Boga, gdzie wspólnie z Andym-Niemcem i pastorem Millarem, planował zamachy na obiekty federalne. Podobno Strassmeir osobiście udał się do Oklahoma City, aby przeprowadzić rozpoznanie. Wnuk hitlerowca zaprzecza, jakoby był w tym mieście. Istnieje jednak (co prawda niewyraźna) taśma filmowa, nakręcona w barze ze stripteasem w Oklahoma City, na której widać McVeigha w towarzystwie osobnika podobnego do Niemca. Po zamachu FBI poszukiwała „Johna Doe II”, czyli podejrzanego numer dwa o ciemnych włosach i wojskowym wyglądzie. Mniej więcej tak wygląda „Andy the German”. Strassmeir zdążył wyjechać do RFN. Nie jest o nic oskarżony, nikt go nie poszukuje, a jednak ukrywa się od kilku lat. Reporterzy dziennika „The Times”, którzy wytropili Strassmeira w Berlinie, twierdzą, że jest blady jak wampir, „żyjący na pograniczu dwóch światów”. Po egzekucji McVeigha Andy-Niemiec odetchnął z ulgą. Sprawa zamachu w Oklahoma City została w USA uznana za zamkniętą.

Wydanie: 2001, 25/2001

Kategorie: Wydarzenia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy