Jakże słodkie są konfitury władzy. Dla wybrańców PiS nie ma limitów. Mogą, jak Zbigniew Jagiełło, prezes PKO Banku Polskiego wzbogacić się o 798 tys. zł ekwiwalentu za 70 dni niewykorzystanego urlopu. Wychodzi na to, że jeden dzień urlopu wielce czcigodnego pana prezesa banku państwowego wart jest ponad 10 tys. zł. Mógł sobie leżeć na plaży, a harował za te marne 800 tys. zł. Albo Małgorzata Sadurska, była szefowa kancelarii prezydenta Dudy, mogła do emerytury robić w PiS za polityka, ale nie. Poszła do pracy w biznesie. Pierwsza praca w życiu. Wiceprezes PZU. I za pół roku „pracy” 421 tys. zł. To na pewno „dobra zmiana”.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy