TEMAT Z OKŁADKI Listy z Wołynia Pisanie o ludobójstwie, jakiego doświadczyli Polacy na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, jest jak bicie głową w mur. Mur wypełniony niewiedzą, obojętnością i świadomie fałszowaną historią. Ale też, co jeszcze gorsze, hipokryzją, obłudą i głupotą polityków. Dziś mordercy z OUN i UPA, z Banderą i Szuchewyczem na czele, stali się na Ukrainie narodowymi bohaterami. A o Polakach, którzy przeżyli tam piekło, zapomina się. Jak o młodym małżeństwie polsko-ukraińskim, w którym żona nie chciała zabić męża. Kiedy nadeszła czarna godzina dla wsi Franka i Ołeny, wystraszeni ludzie biegali jedni do drugich, naradzając się, co robić. Domy ukraińskie nagle odgrodziły się od polskich zamkniętymi furtkami i głuchym milczeniem, jakby jakaś zaraza zapanowała. Franek i Ołena wykopali w ziemi kryjówkę. Oprawcy z ukraińskiej sotni znaleźli ich i tam. Ołena patrzyła, jak z Franka pasami zdzierali skórę, by ostatecznie odebrać mu życie, wbijając gwóźdź w czaszkę. Strzał w głowę był wybawieniem. WYWIAD Nie będzie baz, będzie rotacja – Najważniejsze decyzje szczytu w Warszawie, wynegocjowane zresztą dużo wcześniej, to sprawy już powszechnie znane, jak ustalenie tzw. stałej rotacyjnej obecności sił NATO na wschodniej flance – podkreśla dr hab. Jerzy Maria Nowak, były ambasador przy NATO. Oznacza to obecność Sojuszu na flance wschodniej bez irytowania Rosji. – Będzie to jedna brygada, podzielona na cztery części. Stałych baz, o które walczył obecny rząd, nie będzie. Dodatkowe siły na wschodniej flance nie naruszają porozumień z Rosją z 1997 r. i 2002 r. A jakie znaczenie ma ich stacjonowanie? Pół symboliczne, pół rzeczywiste – to sygnał, że tu jest NATO, nasze terytorium. To oznacza, że trochę modyfikuje się w praktyce podejście do stosowania art. 5 traktatu. Ten artykuł denerwuje państwa takie jak Polska jednym zapisem – że w razie ataku każdy sojusznik podejmuje działania, „które uzna za konieczne”. Teoretycznie może więc ograniczyć się do deklaracji. Teraz będzie gwarancja nie tylko słowna, ale i siły, jeszcze na początkowym etapie. Równolegle będzie prowadzony dialog z Rosją. Nie zależy nam na wygranej wojnie z Rosją, bo zanim byśmy ją wygrali, z Polski niewiele by się ostało – podkreśla ambasador. Lewica jako większe dobro W Polsce od lat brakowało autentycznej, socjalnej lewicy. Dlatego powstało Razem – podkreśla Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, członkini zarządu krajowego partii Razem. – Chodziło o wypełnienie tej luki, o stworzenie partii, która nie tylko nie wstydzi się ludzi, ale przede wszystkim reprezentuje tych, których prawa są notorycznie łamane lub którzy przez lata byli pozbawieni bezpieczeństwa socjalnego, wspiera ich i pomaga im się samoorganizować. Lewica ma dziś trudne zadanie: przekonać ludzi, których realne potrzeby i prawa latami były marginalizowane, a teraz zostały dostrzeżone, że wybór między bezpieczeństwem socjalnym a prawami obywatelskimi i wolnością jest z gruntu fałszywy. Można mieć i jedno, i drugie. Na tym właśnie polega prawdziwa, godna tego miana demokracja. KRAJ Kto będzie się przejmował Redzikowem Mieszkańcy podsłupskiego Redzikowa nie są zadowoleni z umieszczenia w ich miejscowości amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Są przekonani, że tarcza ma służyć obronie Amerykanów, a na nich może ściągnąć niebezpieczeństwo. Były protesty mieszkańców, występują w tej sprawie samorządowcy, ale nikt nie słucha głosów niezadowolenia. A wojskowa inwestycja jest dla regionu wyraźnie niekorzystna. Po pierwsze, ogranicza plany zagospodarowania przestrzennego. Po drugie, biznes z takich miejsc ucieka, bo baza jest jak elektrownia jądrowa w pobliżu. Tyle że elektrownie przynoszą wpływy z podatków czy pracę dla ludzi, a tarcza nic. Ma to być baza zamknięta, amerykańscy żołnierze nawet zakupów nie będą robić na miejscu. Region słupski z powodu umieszczenia w Redzikowie tarczy straci prawie 3 mld zł w ciągu 25 lat. Amerykańska instalacja ma zaś przynieść w tym okresie 900 mln zł korzyści. Z pańskiej woli W pobliżu mazurskiego jeziora Orzysz, we wsi Pańska Wola, ma powstać ferma świń. Mieszkańcy są przeciw, a wójt uważa, że to dobre miejsce na taką inwestycję. Chlewnię zaplanowano na ponad 15 tys. zwierząt. Hodowla tylu świń w czteromiesięcznych cyklach spowoduje zasmrodzenie całej okolicy, zwłaszcza wylewana na pola gnojowica. Mieszanina zwierzęcych odchodów i wody spłynie z pagórkowatych pól do rowów melioracyjnych, stamtąd do jeziora Orzysz,