Szefowie przedsiębiorstw i spółek państwowych dostają co miesiąc prawdziwe góry pieniędzy
Okazuje się, że bulwersujące nas przez wiele miesięcy zarobki działaczy samorządowych bledną w świetle tego, czego dowiadujemy się o gigantycznych dochodach szefów przedsiębiorstw państwowych czy spółek z dominującym udziałem skarbu państwa. Działacze samorządowi: mieli pecha, działali przy otwartej kurtynie, ich, w istocie wysokich poborów nie dało się ukryć. Tymczasem w warunkach pełnej dyskrecji, w setkach firm, przepływają w prywatne ręce wciąż rosnące góry publicznych pieniędzy. Jakakolwiek próba ujawnienia inkasowanych sum uważana jest za złamanie tajemnicy handlowej i brutalny zamach na dobra osobiste. Coraz powszechniejsze są takie zarobki, jakie podajemy w tabelce (i znacznie od nich wyższe), coraz częściej pojawiają się sygnały O niebotycznych odprawach.
Janusz Wojciechowski, prezes NIK, mówi: – Świeżo dostałem wyniki z kontroli w jednej z dużych spółek ze stuprocentowym kapitałem skarbu państwa: prezes zarządu 90 tys. złotych miesięcznie, członek zarządu 68 tys. zł. Wzrost w stosunku do ub. roku o 129% bez żadnego uzasadnienia, że ma to jakikolwiek związek z efektami pracy, z jakimś gwałtownym polepszeniem się sytuacji tej spółki, czy z jakimiś zdarzeniami, które by obiektywnie taką zmianę płac uzasadniały.
Ciszej nad tą kasą
Zarobki kierownictwa są zapisywane w kontraktach, menedżerskich. To w każdym przedsiębiorstwie najdokładniej negocjowane umowy. Muszą zawierać odprawę i odszkodowanie (z reguły zarobki za okres pozostały do zakończenia kontraktu). Odprawa może być równa nawet i zarobkom za dwa lata trwania kontraktu. Do tego dochodzi premia za niepodejmowanie pracy u konkurencji, także równa nawet dwuletniemu wynagrodzeniu kontraktowemu.
Podobno odchodzący z Petrochemii Konrad Jaskóła miał otrzymać ponad 2 min zł odprawy i odszkodowania, Stanisław Siewierski z Polskiej Miedzi – ok. 2,5 min, Grzegorz Tuderek ż Budimeksu – prawie 3 mln. Na tym tle skromnie wygląda odprawa dla odwołanego prezesa Kopeksu, Eugeniusza Kuczki, który otrzymał ok. 200 tys. zł odprawy – i na otarcie łez powierzono mu doradztwo w jego firmie.
To, oczywiście nie wszystko. Pakiety akcji, opłacanie ubezpieczenia, darmowe urlopy, wynajem willi, przeloty na wakacje dla całej rodziny, luksusowe samochody do użytku przez całą dobę – te wszystkie elementy wynagradzania menedżerów najwyższej klasy na Zachodzie stały się już codziennością dla wielu szefów naszych państwowych spółek. Do tego dochodzą bardziej finezyjne sposoby zarabiania pieniędzy, takie jak sięgające często setek tysięcy złotych honoraria za wnioski racjonalizatorskie, mające usprawnić działanie firmy. Składają je z reguły członkowie kierownictwa przedsiębiorstw – i oni też oceniają ich przydatność, oczywiście bardzo wysoko. Mają o tyle ułatwione zadanie, że, zgodnie z przepisami, wniosek racjonalizatorski nie musi być rozwiązaniem w pełni nowatorskim, lecz „dostosowaniem znanego już rozwiązania”. Jak twierdzi NIK, udział wyższej kadry kierowniczej w zgłaszaniu wniosków jest powszechny. Np. w Polskiej Miedzi w 1998 r. szefom-racjonalizatorom wypłacono 24 min zł.
Odprawa i odszkodowanie dla byłego prezesa Polskiego Radia (które rada nadzorcza obniżyła mu z 450 do 270 tys. zł) to zatem tylko wierzchołek góry lodowej. Zresztą i o tym byśmy się nie dowiedzieli, gdyby nie konflikt ministra skarbu, Emila Wąsacza, z mediami publicznymi – i próba Wzmocnienia pozycji szefa resortu skarbu przed głosowaniem w Sejmie. Gdy pojawiły się doniesienia o odprawach dla członków zarządu radia, minister postanowił odebrać radom nadzorczym spółek skarbu państwa prawo zawierania kontraktów z członkami zarządu i ustalania ich wynagrodzeń. Teraz mają to robić walne zgromadzenia akcjonariuszy – a więc w praktyce sam resort skarbu. Resort skarbu stwierdza, iż decyzja ta została podjęta ze względu na „publikacje prasowe na temat wysokich zarobków i odpraw członków zarządów spółek skarbu państwa, w tym Polskiego Radia i TVP S.A.”. Bolesław Sulik, były szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, uważa, że minister zamierza używać tego narzędzia do „odwetu politycznego”, gdyż jest skonfliktowany z mediami. Pragnący zachować anonimowość pracownik resortu skarbu dodaje, że w istocie sprawa ma podłoże polityczne. Spowodowano kontrolowany przeciek o odprawach dla szefów radia, by upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – pokazano pazerność opozycji, czyli PSL-u, zaś na tym tle minister z AWS wystąpił jako strażnik publicznego grosza i sprawiedliwości społecznej.
Jest to jednak działanie o tyle pozorne, że takiej zmiany nie da się zaprowadzić jednym zarządzeniem. Walne zgromadzenie każdej spółki powinno zmienić jej statut – to zaś potrwa. Minister Wąsacz, który zainteresował się losem publicznych pieniędzy w spółkach dopiero w roku przedwyborczym, wcześniej nie przywiązywał do tego wagi – i nawet blokował inicjatywy parlamentarne, zmierzające do ograniczenia zarobków władz spółek skarbu państwa.
– Rząd nagle zmienił postawę wobec naszej komisji zaczął popierać ustawę i mówić o ingerencjach w ustalanie wynagrodzeń w spółkach skarbu państwa, choć wcześniej bojkotował wszelkie projekty – mówi Jan Rulewski (nie zrzeszony), szef nadzwyczajnej komisji do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących wynagrodzeń osób pełniących niektóre funkcje publiczne i zatrudnionych w niektórych zakładach pracy.
– Mieliśmy w komisji ogromny problem, żeby od ministra skarbu dowiedzieć się czegokolwiek o dochodach kadry kierowniczej w firmach państwowych. I tych informacji nie dostaliśmy. Ze strony ministra skarbu była praktycznie wyraźna niechęć do współpracy, do ujawniania najbardziej błahych informacji, których do końca komisja zresztą nie otrzymała – dodaje członek komisji, pos. Witold Gintowt-Dziewałtowski (SLD).
– Niejasne w trakcie prac komisji było stanowisko przedstawicieli rządu. W zasadzie należałoby powiedzieć, iż było ono nieprzychylne – uważa pos. Roman Rutkowski (AWS).
Tam, gdzie konfitury
Nie można się dziwić takiemu stanowisku resortu skarbu. Obfite konfitury w państwowych przedsiębiorstwach są tylko dla zaufanych – i kwalifikacje nie mają tu największego znaczenia.
Przykładowo, prezes Ursusa, Stanisław Bortkiewicz, jest lekarzem. Stanowisko otrzymał, bo kiedyś doradzał ursuskiej „Solidarności” i spełniał oczekiwania tamtejszego przywódcy związkowego, Zygmunta Wrzodaka. Na naradzie u ministra skarbu, Emila Wąsacza, wszyscy uczestnicy byli przeciwni jego nominacji – z wyjątkiem Wąsacza i Wrzodaka. To wystarczyło, by lekarz zabrał się za uzdrawianie fabryki traktorów. Jeszcze lepiej powiodło się szefowi PFRON, Waldemarowi Flueglowi (ZChN), który został szefem Funduszu, mimo iż Rada Nadzorcza tegoż PFRON była przeciw. Lekarzem jest też prezes PZU S.A., Władysław Jamroży. Dzięki temu, że w ostatnich dniach rządów koalicji SLD-PSL odwołano go ze stanowiska prezesa PZU Życie, mógł wystąpić jako ofiara lewicy, co wraz z deklaracją lojalności wobec nowych decydentów, umożliwiło mu objęcie fotela szefa PZU S.A. Lekarzem nie był natomiast 29-letni absolwent wydziału rybactwa morskiego, który został pełnomocnikiem Zachodniopomorskiej Kasy Chorych. Kierowanie jednym z przedsiębiorstw połowowych W Szczecińskiej powierzono zaś bynajmniej nie absolwentowi rybactwa, lecz klarneciście z Filharmonii Szczecińskiej…
Władza w ręce rad
Mianowanie na intratne stanowiska w firmach i spółkach z udziałem skarbu państwa jest też synekurą dla mniej lub bardziej zasłużonych. Mimo iż Tomasz Tywonek nie wyróżnił się jako rzecznik prasowy Jerzego Buzka, wprowadzono go do pięcioosobowego zarządu Telekomunikacji Polskiej S.A. Wielu wysokich urzędników „rzucono” na Narodowe Fundusze Inwestycyjne. Wprawdzie żyją one niemal wyłącznie z wyprzedaży firm państwowych, którymi miały efektywnie i z sukcesami zarządzać ale nie przeszkadza to, by szefowie NFI zarabiali do 20 tys. miesięcznie. Były szef URM, Andrzej Żabiński, został prezesem II NFI. Dyrektor biura w URM, Andrzej Dąbrowski – prezesem NFI Progress (którym kierował też Emil Wąsacz). Wiceminister przekształceń własnościowych, Jerzy Drygalski – prezesem NFI Victoria. Inny wiceminister tegoż resortu, Ireneusz Sitarski – prezesem NFI Foksal. Wiceminister finansów, Ryszard Michalski – prezesem VII NFI.
Umieszczanie ludzi na intratnych posadach w spółkach należy do najistotniejszych aspektów strategii działania każdej partii, powierzane jest szczególnie odpowiedzialnym działaczom – i im ciszej na ten temat, tym lepiej dla interesów rządzącej koalicji. Zarząd każdą spółki liczy z reguły od 3 do 5 osób. Rada nadzorcza – od 5 do 11 osób. Telekomunikacja Polska – ogromne przedsiębiorstwo – ma w swej strukturze, w Warszawie i województwach, dziesiątki jednostek zajmujących się marketingiem, szkoleniem kadr, handlem, usługami technicznymi, badaniami i rozwojem, itp. Polskie Sieci Elektroenergetyczne, Nafta Polska, Polska Miedź, Polskie Górnictwo i Gazownictwo – największe i najbogatsze firmy państwowe – powołują setki spółek. Własne spółki mają też koleje, poczta, samorządy, przedsiębiorstwa komunalne w województwach. W sumie – są to dobrze płatne posady dla dziesiątków tysięcy ludzi, którzy swój interes osobisty wiążą z trwaniem obecnej koalicji.
Oczywiście, nie to jest jednak najważniejsze. Chodzi przede wszystkim o ogromne możliwości finansowe – a zatem i polityczne – jakie stwarza władza nad przedsiębiorstwami państwowymi i spółkami z udziałem skarbu państwa, sprawowana dzięki oddanym ludziom w radach nadzorczych i zarządach, Zyski stu największych firm z kapitałem państwowym wynoszą przecież ponad 4 mld zł rocznie.
Koalicja AWS-UW zdołała już wymienić rady nadzorcze i zarządy w niemal wszystkich, znaczących firmach (idąc zresztą śladem koalicji SLD- PSL). O tym, kto obejmuje te stanowiska, decydują długotrwałe- negocjacje pomiędzy rządzącymi ugrupowaniami. Rozmowy na temat realizacji tego „systemu łupów”, prowadzone z udziałem liderów partii, rozpoczęły się jeszcze przed wyborami i trwają praktycznie przez cały czas.
Wielkie przedsiębiorstwa państwowe mogą wspierać swoimi środkami najrozmaitsze, ważne dla decydentów inicjatywy. Nie bez powodu rada nadzorcza i zarząd Polskiej Miedzi zainteresowały się tym, by sumą 26 min zł wesprzeć Telewizję Familijną organizowaną przez ojców franciszkanów i „pampersów”. W nadchodzącym, przedwyborczym czasie taka telewizja może stać się znaczącym instrumentem oddziaływania na postawy elektoratu.
Bariera przyzwoitości
Tegoroczne i przyszłoroczne wybory będą najpoważniejszą próbą sprawności i determinacji tych zarządów i rad nadzorczych, którym drogi jest sukces koalicji AWS-UW. Przepisy utrudniają bezpośrednie wspieranie komitetów wyborczych przez firmy z udziałem skarbu państwa. Ale przecież każde przedsiębiorstwo państwowe współpracuje z dziesiątkami mniejszych i większych firm całkowicie prywatnych.
Przykładowo, Prokom zawarł w ub.r. intratny kontrakt na usługi informatyczne z Telekomunikacją Polską, o wartości 132 mln zł. Czy – jeśli np. poprosi o to Tomasz Tywonek – Prokom nie wesprze darowizną fundacji pomagającej AWS-owi w organizowaniu kampanii wyborczej? I czy nie zatrudni jakiejś poleconej osoby na niezbyt eksponowanym, ale spokojnym i dobrze płatnym stanowisku? NIKOM, firma Henryki Bochniarz, dobrze prosperuje między innymi dzięki kontraktom ministerialnym. Czy nie pomoże wskazanemu komitetowi wyborczemu? Z kolei Polskie Sieci Energetyczne (prezes Krzysztof Żmijewski, powołany po zwycięstwie obecnej koalicji, uchodzi za człowieka AWS) zawarły 20-letni kontrakt na kupno prądu (nie ujawniono, po jakiej cenie) ze zbudowanej niedawno prywatnej elektrowni w Nowej Sarzynie, należącej do firm amerykańskich. Prezes sąsiedniej elektrowni Stalowa Wola twierdzi, że choć jego zakład ma jedne z najniższych w Polsce koszty wytwarzania energii, PSE nie chcą jej kupować i nakazały Stalowej Woli ograniczenie produkcji. W tym wypadku chodzi zapewne głównie o promowanie działań amerykańskiego biznesu w Polsce. Ale zagraniczne firmy potrafią się za to odwdzięczać – nie tylko atrakcyjnymi stypendiami, lecz i zasilaniem fundacji, współpracujących z komitetami wyborczymi.
Decyzje o objęciu stanowisk w radach i zarządach są więc podejmowane „na najwyższych szczeblach partyjno-politycznych”. – Niestety, do rad nadzorczych i zarządów nie wybieramy ludzi odpowiedzialnych. Interesy partyjne przeważają nad interesem państwa – mówi pos. Jan Rulewski. Dosadniej określił to pos. Wojciech Włodarczyk (ROP): – Rady nadzorcze to ciała polityczne – intratne synekury, które się daje i za które pobiera się ogromne pieniądze. To przekroczyło barierę przyzwoitości.
Gdy już przyjęte zostaną ustalenia polityczne, ich realizacją zajmuje się formalny właściciel przedsiębiorstw i spółek skarbu państwa – czyli Ministerstwo Skarbu. W praktyce decyzje wykonuje dyrektor gabinetu politycznego ministra, Jarosław Pawlik, oczywiście, po konsultacjach z samym ministrem, Gabinet polityczny szefa resortu skarbu uchodzi za swoiste „biuro pośrednictwa pracy”.
Wprowadzona przez premiera, na wniosek min. Wąsacza, nowa struktura Ministerstwa Skarbu (uczyniono to w pośpiechu, zanim na temat tych zmian wypowiedziała się sejmowa Komisja Skarbu Państwa) uprościła procedurę obsadzania stanowisk w spółkach według klucza politycznego. Dotychczas firmą szykowaną do prywatyzacji zajmowały się różne departamenty funkcjonalne i konkurencyjne oczekiwania kadrowe mogły płynąć z kilku stron. Teraz zaś zastosowano podział branżowy – przedsiębiorstwem opiekuje się jeden departament będący też przekaźnikiem „w dół” ustaleń w sprawach posad.
Jak przed komuną
Z formalnego punktu widzenia kompetencje członków; rad nadzorczych określa ustawa o prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych.
– Osoby powoływane do rad nadzorczych muszą zdać egzamin przed komisją Ministerstwa Skarbu – mówi Janusz Śniadek, dyrektor Centrum Prywatyzacji. – Kurs przygotowujący do egzaminu kosztuje 1550 zł, a egzamin 530 zł. Kurs to 82 godz. zajęć, w programie są zagadnienia prawne i ekonomiczne, prawo gospodarcze, elementy prawa pracy, kodeks cywilny, problemy restrukturyzacji i zarządzania, analiza finansowa, tworzenie biznesplanów. Ci, co zgłaszają się sami i sami płacą, stanowią niewielką część. Wielu jest typowanych przez firmy, które pokrywają koszty. Rekrutacja nie ma żadnej konotacji politycznej. Kurs może odbyć każdy, kto zapłaci, ma 5-letni staż pracy i wyższe wykształcenie.
Egzamin składa się ze 150 pytań – Była to niezwykle trudna próbą, test zawierał bardzo wiele podstępnych pytań, często po parę odpowiedzi było prawidłowych – mówi dr nauk ekonomicznych, specjalista zarządzania pracujący w Ministerstwie Skarbu, który złożył taki egzamin. – Jednocześnie widziałem, jak śpiewająco zdawali go ludzie nie mający żadnego przygotowania teoretycznego. Na sali w której pisaliśmy, już nie to, że ściągali, ale wręcz przynoszono im gotowce.
– Egzamin jest trudny dla obcych – dodaje profesor Szkoły Głównej Handlowej, zajmujący się tą dziedziną – dla swoich jest jak egzamin przed pierwsza komunią. Są przypadki, gdy „zdają” osoby, które w ogóle do egzaminu nie podchodziły.
Pos. Jerzy Czepułkowski (SLD) uważa zaś, że w powoływaniu członków rad nadzorczych panuje wielka nerwowość: – Najpierw powołuje się członków rad, a dopiero potem wysyła ich na kurs przygotowawczy, płacąc, oczywiście, z, pieniędzy spółki skarbu państwa – mówi.
Zasiadanie w radach nadzorczych to także sposób na osiąganie niemałych dochodów. Specjaliści najwybitniejsi, uznani za szczególnie ważnych dla danej spółki, z tytułu pracy w radzie mogą otrzymać wynagrodzenie równe nawet pięciu przeciętnym płacom (kryteria są uznaniowe). Rada zbiera się na kilka godzin, raz-trzy razy na kwartał. Niekiedy członkowie rady otrzymują wynagrodzenie od posiedzenia – wtedy naturalnie chcą. pracować jak najczęściej, Jeśli ktoś ma możliwości, starą się zasiadać w jak największej liczbie rad. Rekordziści z zaufanego kręgu obecnej ekipy zajmują miejsca i w 8-10 radach – choć, oczywiście, nikt się nie przyznaje do aż takiej aktywności. W resorcie skarbu nieoficjalnie mówi się, że najwyższe łączne Zarobki z tytułu pracy w radach: nadzorczych sięgają 80 tys. zł miesięcznie.
Pracownicy administracji publicznej mają gorzej – mogą zasiadać tylko w dwóch radach. Nikt już jednak nie ma pretensji, że z tytułu uczestnictwa w radach nadzorczych spółek skarbu państwa dostają pieniądze (w ramach akcji „czyste ręce” zainicjowanej przez ministra sprawiedliwości, Włodzimierza Cimoszewicza, zarzut taki postawiono Andrzejowi Olechowskiemu, ministrowi spraw zagranicznych, za to, że pobierał wynagrodzenie z tytułu zasiadania w radzie nadzorczej Banku Handlowego. Olechowski podał się do dymisji). Zgodnie z przepisami, zarobki wahają się ód 0,9 do 1,3 wielokrotności przeciętnej płacy. Urzędnik ministerialny może więc dorobić do pensji ok. 4-5 tys. zł miesięcznie. „Rozdzielanie wśród urzędników miejsc w radach nadzorczych jest sposobem na to, by dostawali oni drugą pensję. Korzyści z tego są wielorakie – w ministerstwach można utrzymywać stosunkowo niskie płace, poszerzać krąg ludzi lojalnych, nagradzać zaufanych” – usłyszeliśmy w Ministerstwie Skarbu.
Piłsudski nie pomógł
– Tylko minister skarbu jest odpowiedzialny za niewytłumaczalnie zawyżone wynagrodzenia dyrektorów przedsiębiorstw państwowych, spółek skarbu państwa, agencji i fundacji. Często przynoszących deficyt, nie płacących podatków i składek ZUS. On sam określał wysokość tych wynagrodzeń albo wyznaczał członków rad nadzorczych, którzy je ustalali. Oczywiście, zadbał o to, by wśród nominatów nie znaleźli się ludzie z lewicy – mówi pos. Gintowt-Dziewałtowski.
Obsadzanie intratnych stanowisk w zarządach i radach przez działaczy i zauszników różnych partii jest jednak stałym problemem, niezależnie od tego, czy rządzi lewica, czy prawica – i niezależnie od tego, kiedy sprawuje się rządy. Już w II RP budziło to wiele emocji i stało się wygodnym pretekstem dla Józefa Piłsudskiego do ograniczania kompetencji Sejmu, oskarżanego o „partyjniactwo”. Ale i po zamachu majowym nie dało się temu zaradzić. Rozporządzenie prezydenta z 1932 r. (podobne do obecnej ustawy z racji uzależniania najwyższych płac od średniej w danej firmie) było mało precyzyjne, niekonkretne i z góry skazane na nieskuteczność.
Czy teraz skutek będzie lepszy? Wielu specjalistów krytycznie ocenia uchwaloną w ostatnią sobotę ustawę. Paweł Dziechciarz z firmy doradczej Neumann mówi: – Odgórne ograniczanie płac na stanowiskach menedżerskich doprowadzi, do niekorzystnych tendencji na rynku pracy. Najlepsi menedżerowie z państwowych przedsiębiorstw odejdą do sektora prywatnego, w obrębie którego stawki płacowe kadry dyrektorskiej przekraczające 6- krotność średniego uposażenia w firmie są czymś oczywistym. Będziemy świadkami selekcji negatywnej, co może źle wpłynąć na kondycję firm państwowych. Nasilą się tendencje do sztucznego podnoszenia płac w przedsiębiorstwach lub zwalniania najmniej zarabiających, by nie obniżali średniej.
Pos. Jan Rulewski jest jednak dobrej myśli: – Wielkie zakłady, np. ROMET padły mimo -.dwukrotnej pomocy państwa, ale tam rady starały się tylko o wynagrodzenie dla siebie, a gdy nie starczyło pieniędzy, to brali jeszcze rowery. System wynagrodzeń w spółkach jest chory w przyszłości te rady, które ustaliły wysokie uposażenia, a wyniki spółek były złe, ulegną rozwiązaniu. Uporządkujemy kontrakty. Minister skarbu będzie ponosił odpowiedzialność polityczną za niewykonanie ustawy. Dajemy mu instrument naprawy sytuacji – twierdzi.
Czas pokaże, czy spełni się równie optymistyczny scenariusz. W każdym razie coś trzeba było zrobić, bo 95% obywateli uważa, że zarobki w przedsiębiorstwach i spółkach państwowych trzeba ograniczyć. – Nasze przekonanie, że ludzie będą mieli poczucie miary w ustalaniu wynagrodzeń, przejmowaniu odpraw i zawieraniu kontraktów, okazało się złudne – mówi pos. Irena Lipowicz (UW).
Sejm w sobotę przyjął ustawę ogromna większością głosów, 427 do 3, bardzo – jak widać – wierząc w jej skuteczność. Być może uda się skrócić kominy płacowe. Znacznie trudniej będzie natomiast ograniczyć wielkie możliwości działania, jakie dają stanowiska w radach nadzorczych i zarządach wielkich przedsiębiorstw. Tak naprawdę żadna koalicja nie jest tym zainteresowana.
70 lat wcześniej
Rozporządzenie Prezydenta RP z 21 czerwca 1932 r.
O ograniczeniu nadmiernych wynagrodzeń w przedsiębiorstwach.
Art. 1) Wynagrodzenia członków zarządów, rad nadzorczych, komisji rewizyjnych oraz pracowników umysłowych w spółkach akcyjnych, spółkach z o.o., spółdzielniach, towarzystwach ubezpieczeń wzajemnych, przedsiębiorstwach, i zakładach państwowych i samorządowych oraz w instytucjach ubezpieczeń społecznych, winny być przystosowane do zdolności zarobkowej, płatniczej i podatkowej, zadłużenia, stanu zatrudnienia, wysokości płać ogółu zatrudnionych w danym przedsiębiorstwie. Art. 3) 0graniczenie wynagrodzenia następuje na podstawie decyzji organu zarządzającego tego przedsiębiorstwa, bądź z inicjatywy własnej tego organu, bądź też na wniosek zgłoszony do zarządu lub rady nadzorczej choćby jednego członka zarządu, rady nadzorczej lub komisji rewizyjnej. Prawo wniosku o ograniczenia wynagrodzeń przysługuje nadto izbom skarbowym w przypadku, gdy przedsiębiorstwo zalega od jednego roku z zapłatą poszczególnych podatków, danin i opłat publicznych.
Mamy w kraju 493 jednoosobowe – spółki skarbu, państwa oraz 1359 spółek z większościowym udziałem państwa. Istnieje ponadto kilka tysięcy spółek znajdujących się w gestii wojewodów, Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, Lasów Państwowych i innych podmiotów państwowych. Wszystkie Spółki podlegają ustawie o prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych oraz kodeksowi prawa handlowego. Przepisy te precyzują zasady powoływania zarządów i rad nadzorczych oraz sposób zarządzania i gospodarowania w spółkach.
Jakie zarobki maksymalne przewiduje obecna ustawa
Dyrektorzy i członkowie zarządów kas chorych – 4 przeciętne wynagrodzenia miesięczne w gospodarce – ok. 7 tys. zł.
Szefowie państwowych agencji i funduszy – 6 wynagrodzeń miesięcznych w sektorze przedsiębiorstw – ok 12 tys. zł.
Dyrektorzy, prezesi, członkowie zarządów państwowych przedsiębiorstw i spółek – sześciokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w danej firmie.
Premier może w wyjątkowych wypadkach podnieść te zarobki o 50%.
Prezes Polskiej Miedzi | 80 |
Członek zarządu Polskiej Miedzi | 33 |
Prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych | 35 |
Prezes Telekomunikacji Polskiej S.A. | 40 |
Szef Kasy Chorych | 10-18 |
Dyrektor szpitala w większym mieście | 8-20 |
Dyrektor kopalni węgla kamiennego | 12-30 |
Prezes spółki węglowej | 18-32 |
Prezes Agencji Restrukturyzacji Górnictwa | 35 |
Prezes Polskiego Radia | 11 |
Członek zarządu Polskiego Radia | 9 |
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy