Świat zamrożonych plemników i miłości do nie istniejącego syna i córki
Najpiękniejsze listy to te od szczęśliwych rodziców. Tylko nieliczni zrywają z kliniką. – Chcą zatrzeć ślady – komentuje doc. Waldemar Kuczyński, szef najnowocześniejszej kliniki leczącej bezpłodność – a my nie możemy do nich napisać, bo obowiązuje nas tajemnica lekarska. Jednak większość pacjentek nie ucieka, przysyłają zdjęcia z porodu, potem uśmiechnięte niemowlaki, niektórzy objawiają talent poetycki, piszą o “wigilijnych śnieżynkach, które zagnieździły się we mnie”, o lekarzu, który jest “prawą ręką Pana Boga”. Te ostatnie słowa pochodzą od 44-letniej kobiety, która bezskutecznie leczyła się przez 20 lat. Czasem list zaczyna się bezradnie: “Kochani, tylko taki nagłówek przychodzi mi do głowy” lub oficjalnie: “Do wszystkich małżeństw oczekujących i pragnących maleństwa”.
Poczekalnia. Zderzenie chłodnej medycyny, precyzyjnych urządzeń, obojętnych wydruków komputerowych. Zderzenie laboratorium i uczuć, dojmującego pragnienia, nadziei i ciszy czekania.
Zawsze trzymają się za ręce – jedni ze strachu, drudzy z radości. Ci, którzy próbują któryś raz, zaprzyjaźniają się z sobą – dzwonią, mobilizują, gdy nadchodzi kryzys, dzielą się radością, gdy jest ciąża.
Brak dziecka jest najpierw sympatycznym faktem w ich życiu, który zmienią, gdy przestaną się dorabiać, albo w ogóle znajdą jakiś kąt dla siebie. Potem ten brak staje się tajemnicą sypialni – pierwsze pytania, obwiniania się, aluzje rodziny. Mijają lata. Brak dziecka staje się rozpaczliwą dziurą w życiorysie. – Im bardziej w towarzystwie nadrabiają minami, tym bardziej cierpią w czterech ścianach – ocenia doc. Waldemar Kuczyński, szef “Kriobanku”.
Lidka i Wiktor przyjechali z Kalisza. On w ogóle nie produkuje nasienia. To nietypowa sytuacja, bo już przed ślubem wiedzieli, że dziecko nie zostanie poczęte klasycznie. Jednak najpierw zbierali na kawalerkę, potem ona straciła pracę, potem pojawiły się u niej kłopoty z sercem, potem… – Przestraszyliśmy się, że będzie za późno, że za parę lat nie będziemy mieć siły na leczone – komentuje Lidka. – Przestraszyliśmy się pustki w naszym życiu. Może inni potrafią żyć bez dziecka. My nie.
Odrzucili adopcję, zdecydowali się na inseminację nasieniem dawcy, która, jeśli kobieta nie ma żadnych problemów, jest skuteczną i dość tanią – 250 zł za zabieg – metodą. Po pierwszej próbne wrócili pełni nadziei, test ciążowy wypadł pozytywnie. Ale badanie usg przedłuża się. – Czy coś nie w porządku? – pyta wreszcie Lidka. – Próbuję znaleźć jajo – tłumaczy lekarz. Pochyla się nad monitorem. – W tym rogu nie ma, w tym też nie. To jest bardzo wczesna ciąża, więc pęcherzyk jest niewielki. Cisza. Wreszcie jest coś, co zostaje określone jako ślad, miejsce, gdzie może być ciąża, gdzie umiejscowił się dwumilimetrowy dziś zarodek.
Lidka musi przyjechać za parę tygodni. Wtedy będzie pewność, czy nie jest to ciąża pozamaciczna. Emocje i presja. Żeby powiedzieli, że wszystko będzie dobrze.
PRAWA RĘKA PANA BOGA
Z drugiej strony “Kriobanku” jest oddzielne wejście dla dawców. Za nasienie mężczyzna może dostać od 70 do200 zł. Na początku lat 90., przy białostockim bezrobociu, wielu mężczyzn tak utrzymywało swoje rodziny.
Najpierw pytanie o sprzedaż nasienia zadano w ankietach dla dawców krwi, potem szukano wśród studentów medycyny, jeszcze później ukazało się ogłoszenie, że “poszukuje się zdrowych, płodnych mężczyzn”.
Przyszło trzystu, nastąpił prawdziwy nalot na firmę. Początkowo płacono wszystkim, żeby się nie zniechęcali. Ci najlepsi, którzy znaleźli się w banku, znają reguły gry – parodniowa abstynencja – i seksualna i alkoholowa. Każdy może obejrzeć wynik analizy komputerowej, na jej podstawie następuje wycena.
Dawca zastępuje mężczyznę, gdy ten jest nieodwracalnie bezpłodny lub ma defekt genetyczny zagrażający dziecku. W ankiecie znajdują się informacje o 1500 dawcach – grupa krwi, kolor włosów, oczu, wzrost, wykształcenie, skręt włosa i zawód. To wszystko, co pozwoli upodobnić dziecko do męża kobiety. W banku jest także nasienie Cyganów i czarnoskórych. Już parę razy było wykorzystywane.
Pary podają o co im chodzi, co u dawcy jest najważniejsze i zdają się na wybór lekarza. Dane dawcy należą do najlepiej strzeżonych. W Polsce nie ma przepisów odpowiadających na pytanie, ile ciąż może dać dawca. W “Kriobanku” kierują się francuską zasadą, że sześć. Wyselekcjonowane, odwirowane, doprowadzone do superkonsystencji nasienie jest bardzo skuteczne. Wszystkie dane pochodzą z jedynego w Polsce urządzenia do cyfrowej analizy.
“Kriobank” otrzymuje stosy listów proszących o nadzieję, ale są też rady mężczyzn najlepiej wiedzących, '“jak zrobić dziecko”. Pewien list zaczynał się od słów „ja, górnik przodowy”, a następnie była wyłożona dość naturalistyczna teoria, że gdy kobieta ma pierwsza orgazm, to będzie córeczka.
Niektóre historie zaczynają się smutnym: “Mamy za sobą wiele bezpowrotnie straconych lat. Przesiadywaliśmy w poczekalniach lekarzy, często sławnych, którym tylko wydawało się, że wiedzą jak leczyć niepłodność”.
Wszystkie listy wklejono do kroniki, którą przyniosła jedna z pacjentek. W torbie miała też półkę, gwoździe i młotek. Przybiła i poszła, bo dziecko czeka.
W “Kriobanku” zjawiła się w wieku 37 lat, czyli, jak mówią lekarze, “ostatnim rzutem na taśmę”. Druga wizyta była już z mężem – wyniszczonym nowotworem, nie wstającym z wózka. – Musiał nam podpisać zgodę że będzie, prawnym opiekunem – wyjaśniają lekarze. – Nie możemy zrobić dziecka, nie będąc pewnym, kto się nim zajmie.
Rozpoczęło się leczenie. Jest ciąża. W czwartym miesiącu – poronienie. Nie ma co ukrywać, szanse na następną gwałtownie maleją. Kobieta z uporem decyduje się na dalsze próby. Po siedmiu miesiącach rezygnuje, jeszcze tylko pożegnanie z lekarzami, którzy chcieli jej pomóc. Wraca do domu i nagle entuzjastyczny telefon – jest, jest, jest. Urodził się chłopiec, ale nie jego zdjęcie najbardziej zaskoczyło docenta Kuczyńskiego. Malec siedzi na kolanach ojca, którego dni były policzone. Teraz triumfalnie uśmiecha się w obiektyw, a z listu wynika, że jego zdrowie poprawiło się. W końcu musi opiekować się dzieckiem, gdy żona pracuje.
Inna historia. Krystyna mą przyjaciółkę. Zaniepokoiła się gdy tamta urodziła dziecko. Z jej klasy tylko ona została bezdzietna. Więc Krystyna zadzwoniła do “Kriobanku” i powiedziała, że nie ma mowy o żadnym dawcy. Lekarze starają się wyselekcjonować nieliczne plemniki z nasienia jej męża i dokonać pomyślnej mikroiniekcji. Było już pięć prób, wszystkie nieudane. – Mówią że jestem trudną pacjentką – śmieje się Krystyna. Próby zajścia w ciążę stały się jej pomysłem na życie. Mieszka u koleżanki, też pacjentki, zapas bardzo drogich leków zgromadziła rok temu. Nawet nowa szefowa musiała zgodzić się na jej wyjazdy. Tylko rodzina nic nie wie. Nigdy rodzina nic nie wie. – Po każdej nieudanej próbie przeżywam stres – Krystyna pije kawę, siedzi pod plakatem z niemowlakiem. – Popłaczę, sobie, a potem dzwonię i pytam, kiedy możemy znowu spróbować. Dobrze, że mam oparcie w mężu, nie zawsze tak jest. Faceci są słabi, szybko się zniechęcają.
Mikroiniekcje to wróg dawców. Dziś udaje się coraz precyzyjniej wyselekcjonować plemniki. – Nawet jeśli mężczyzna ma jednego, może zostać ojcem – ocenia dr Grzegorz Mrugacz.
POKORA WOBĘC NIESZCZĘŚĆ
Kolejne znakomite urządzenie, analizujące żywotność plemników. Na ekranie migają żółte i zielone ślady. – Plemnik na początku powinien być szybki, potem dobrze byłoby, żeby zwolnił – tłumaczy doc. Kuczyński. – Przecież musi odnaleźć komórką jajową. Te na ekranie pochodzą od dawcy. Śmigają ochoczo.
Metalowe, ciężkie kotły wypełnione azotem. Pielęgniarka wyciąga patykowate fiolki. Unosi się lodowata para. Tu przechowuje się nie tylko nasienie dawców, ale i mężów, dla których depozyt jest jedyną szansą ojcostwa. Dziś jest to 20 tys. porcji nasienia i tyle samo historii. Jest nasienie mężczyzny, który musi poddać się chemioterapii. A przecież leczenie raka nie musi oznaczać bezpłodności. Jest nasienie mężczyzny po ciężkim wypadku, który nigdy nie będzie mógł współżyć. Jest nasienie mężczyzny zapracowanego. Nie może przyjeżdżać z żoną, No to niech lekarze zapładniają, on na to zarobi. Czasem pacjent woli oddać nasienie do depozytu ze względów lirycznych – żeby w czasie zabiegu trzymać żonę za rękę, a nie zbierać się po wymuszonym oddawaniu. W najtrudniejszych wypadkach, gdy nie ma mowy ani o wzwodzie, ani o wytrysku, specjalna sonda, wprowadzona przez odbyt, doprowadza do ejakulacji. Brzmi to okropnie, ale jest bezpieczne i skuteczne. Po takim zabiegu urodziło się dziecko, mężczyzny z urazem kręgosłupa.
Anka i Sławek przyjechali z Gdańska. Jej jajowody są zmurszałe jak u 60-latki, jego plemniki pojawiają się sporadycznie. – Spodziewamy się dziecka – mówią dziś z największym triumfem. Ta para 30-latków od razu przyjechała do Białegostoku. Nie tracili czasu na eksperymenty innych lekarzy. – Coraz mniej jest podejrzanych gabinetów – komentuje doc. Kuczyński – ale kontroli też nie ma. Zdarzają się jeszcze relacje o chałupniczych kuracjach, przeprowadzanych w skandalicznych warunkach.
Jolanta musi zdecydować się na in-vitro w pobliskiej klinice, na oddziale prowadzonym przez znakomitego specjalistę, prof. Mariana Szamatowicza. Zapłodnienie zostanie przeprowadzone poza jej organizmem. W niej znajdzie się dopiero zarodek, może kilka. To najdroższa metoda. Sam program in vitro, czyli cały zabieg kosztuje 2.250 zł, ale bardzo drogie są także leki wspomagające. – W sumie para musi wydać 6 tys., w najtrudniejszej sytuacji nawet 10 tys. zł – ocenia dr Mrugacz.
Każda ciąża jest inna. Są perełki, czyli dziecko 43-letniej kobiety, są zaskoczenia, czyli ciąża po rekordowej, jedenastej próbie in vitro. Jednak poza wiarą w dziecko kobiety muszą mieć pieniądze. Biedni, próbujący raz do roku, gdy wreszcie uskładają odpowiednią kwotę, mają mniejsze szanse.
Z pragnieniem dziecka łączą się czasem nadzwyczaj poplątane losy, które uczą pokory. Klinika ma w nazwie leczenie niepłodności małżeńskiej, ale właściwie nigdy nie szukano u pacjentów obrączek. Przed paroma łaty nie przyjmowano samotnych kobiet. Dziś są pacjentkami. – Nie chcą mieć dziecka z przypadkowym partnerem. Dlaczego nie miałbym im pomóc? – pyta doc. Kuczyński. Kiedyś nie przyjmowano kobiet powyżej czterdziestki. Teraz informuje się je o małych szansach. Niektóre piszą potem o cudzie macierzyństwa.
“Kriobank” pomoże dziś małżeństwu, w którym jedno z partnerów zmieniało płeć. To też nowość, pochylenie się nad skomplikowanymi losami. – Jednak uparcie odmawiam parom lesbijek – wyznaje doc. Kuczyński. – Po prostu nie mam odwagi, by wziąć odpowiedzialność za dziecko, które będzie rozwijać się w tak nietypowych warunkach.
Ostatnio doc. Kuczyński odmówił 40-letniej kobiecie, która chciała nosić i urodzić dziecko swojej córki. Dziewczyna przeszła dramatyczną operację – nie ma mowy o dziewięciu miesiącach ciąży. Docent odmówił, bo Polskie Towarzystwo Ginekologiczne zabrania takich praktyki – Dlaczego? – zastanawia się lekarz – Przecież wszyscy w tej sprawie mają szlachetne intencje. Nie chodzi o to, by młoda kobieta zachowała figurę nie ma tu krzty egoizmu. Jej matka doskonale nadaje się na matkę zastępczą. Więc dlaczego nie?
Docent Kuczyński mą nadzieję, że już niedługo będzie mógł pomagać w tak rozpaczliwych sytuacjach.
Imiona pacjentów zostały zmienione.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy