Absolwent potrzebny od zaraz

Absolwent potrzebny od zaraz

Pracodawcy nie mogą już przebierać w pracownikach. Stawiają dziś na ludzi, którzy właśnie skończyli studia

Czasy, gdy pracodawcy mogli przebierać w pracownikach, odeszły w niepamięć. Dziś, głównie ze względu na emigrację, dostają dużo mniej odpowiedzi na ogłoszenia „dam pracę”. Również wejście zachodnich korporacji nauczyło Polaków doceniać absolwentów uczelni wyższych – w zagranicznych firmach od dawna wiedzą, jak wielki tkwi w nich potencjał.
Rynek interesuje się dwiema grupami absolwentów. Pierwsza to pracownicy bardzo wyspecjalizowani po studiach technicznych. Drugą stanowią młodzi ludzie po kierunkach bardziej ogólnych, takich jak dziennikarstwo, marketing czy socjologia, ale tylko pod warunkiem że są elastyczni i chcą się dalej rozwijać pod okiem firmy.

Popularne od lat

W tym roku, podobnie jak w poprzednich latach, największym zainteresowaniem wśród zdających egzaminy wstępne na studia cieszyły się: filologie, prawo, psychologia, socjologia, dziennikarstwo, ekonomia i stosunki międzynarodowe. Znacznie mniej maturzystów zdecydowało się na studia techniczne. A szkoda, bo rynek potrzebuje specjalistów – głównie inżynierów produkcji i budownictwa oraz programistów. Na wydziałach pustki, tymczasem wielu fachowców wyjechało za granicę. Politechniki nie mają powodzenia, bo to trudne studia. Tego, że maturzyści rzadko decydują się na politechnikę, żałuje również Anita Wojtaś-Jakubowska z portalu Pracuj.pl, bo jak mówi, wydziały techniczne dają gwarancję pracy nie tylko dzisiaj, ale też za pięć czy 10 lat. Brakuje zarówno specjalistów z doświadczeniem, jak i absolwentów tuż po studiach, dlatego rynek nie nasyci się nimi jeszcze przynajmniej przez dwie dekady.

Interdyscyplinarność w cenie

Studenci boją się, że studia techniczne są pracochłonne i zajmują dużo czasu. Wybierają kierunki humanistyczne, bo pozornie są łatwiejsze. W praktyce okazuje się, że konkurencja po marketingu czy socjologii jest dużo większa, dlatego chcąc dostać dobrą pracę, studenci już od początku nauki muszą zdobywać doświadczenia, kończyć dodatkowe kursy. A to oznacza, że chociaż mają mniej niż „techniczni” zajęć na wydziale, muszą dużo pracować na własną rękę. Jeżeli dobrze wykorzystają czas nauki, nie będą mieli problemu ze znalezieniem pracy.
Aneta Lebieżyńska pochodzi z Białegostoku. Sześć lat temu przyjechała do Warszawy, żeby studiować stosowane nauki społeczne na UW. Już wtedy miała za sobą miesięczną praktykę jako opiekunka w świetlicy socjoterapeutycznej. Podczas studiów pracowała w Sejmie, przy obsłudze posiedzeń izby i komisji śledczych. – Musiałam samodzielnie utrzymać się w Warszawie, dlatego szukałam pracy, którą da się pogodzić z dziennymi studiami, a jednocześnie będzie to cenne doświadczenie do mojego CV – opowiada absolwentka i przyznaje, że realizacja tak ambitnego założenia kosztowała ją wiele nieprzespanych nocy.
Aneta bardzo dobrze zna języki angielski i niemiecki oraz podstawy… japońskiego. Rok temu skończyła studia, a pracowała już jako dziennikarka tygodnika „Extra Podlasie” i jednego z białostockich portali. Od stycznia była reasercherem w firmie executive search IIC Partners Polska. Właśnie awansowała na stanowisko młodszej konsultantki. Chce się kształcić dalej. Już w listopadzie czeka ją egzamin na studia doktoranckie na macierzystym wydziale. Dodatkowo od lutego zaczyna studia podyplomowe z public relations w warszawskiej Wyższej Szkole Handlowej. – Pracodawcy najbardziej doceniali moją konsekwencję. Zwracali uwagę na to, że wszystkie zajęcia, które podejmowałam, były związane z kierunkiem studiów – mówi Aneta.

Prostą drogą do celu

Praca czeka również na prawników i lekarzy. Tutaj na szczęście nie brakuje chętnych. Na jedno miejsce na Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego w tym roku było ponad 10 kandydatów.
W ubiegłym roku właśnie te studia skończył Lech Dobrogoszcz. Dziś pracuje w kancelarii komorniczej i myśli o zrobieniu aplikacji w tym kierunku. Doświadczenie zaczął zdobywać już podczas studiów. Po miesiącu praktyk w kancelarii prawniczej jeszcze ponad rok pracował tam na umowę-zlecenie jako asystent radcy prawnego.
– Studia to czysta teoria – mówi Leszek.
– Dopiero praktyka uczy zawodu prawnika. Ale w tej branży trzeba ją rozpocząć od zera i zwykle za darmo – dodaje.
Tylko duże zagraniczne kancelarie płacą praktykantom. Studenci często uczą się zawodu jako asystenci radców, adwokatów, notariuszy albo sędziów – to duży plus, bo każdy ma własnego opiekuna. Na początku wykonują prace biurowe, biegają po mieście z papierami jako kurierzy, odpowiadają na prostsze pisma. – Najważniejsze, żeby cały czas być w kancelarii. Mieć dostęp do pozwów, czytać je, uczestniczyć w ich tworzeniu i zadawać pytania – Leszek Dobrogoszcz opowiada o plusach studenckich praktyk.
Skończone prawo daje mu pewność, że zawsze znajdzie zajęcie w swoim zawodzie. Wie jednak, że same przepisy to nie wszystko. Prawnik nie może mieć zamkniętej głowy i myśleć tylko paragrafami. Wszystko trzeba przekładać na życie. Dlatego Leszek nie stroni od pracy z ludźmi. Już piąty rok działa w zarządzie swojej wspólnoty mieszkaniowej. Chętnie i za darmo udziela pomocy prawnej rodzinie oraz bliższym i dalszym znajomym – tak zdobywa nowe doświadczenia.
Są jednak wydziały, które nie tylko kształcą, ale też programują cały przebieg stażów i praktyk. Na własną inwencję praktycznie nie ma miejsca. Agnieszka Ostrowska w marcu tego roku skończyła farmację na warszawskiej akademii medycznej. Studia te nie należą do najłatwiejszych, w dodatku trudno się na nie dostać. Za to potem plan jest prosty – uczelnia sama narzuca praktyki, najpierw w tzw. aptece otwartej, czyli dostępnej dla klientów, później w aptece zamkniętej, czyli szpitalnej. Po dyplomie obowiązuje jeszcze półroczny staż, dlatego studia trwają w sumie pięć i pół roku. – Apteki zabiegają o stażystów, bo nie muszą im płacić – mówi Agnieszka Ostrowska.
O absolwentów farmacji starają się też firmy farmaceutyczne, które organizują spotkania rekrutacyjne dla studentów ostatniego roku. Najczęściej absolwenci kończą farmację i od razu zaczynają pracę w takiej firmie. Na początku są przeważnie przedstawicielami medycznymi.
Ze znalezieniem pracy w aptece Agnieszka również nie miała najmniejszych problemów. Po kilku latach ciężkiej nauki farmaceutów czeka nagroda w postaci prawie że gwarantowanego zatrudnienia bez błądzenia po rynku. – Pracy w aptece szukałam jeden dzień, podobnie jak większość moich koleżanek. Wystarczyło kilka telefonów – mówi z satysfakcją.

Szkoła to nie wszystko

Dużym powodzeniem na rynku cieszą się również ekonomiści, szczególnie po uniwersytetach. Nawet oni muszą jednak zainteresować pracodawcę dodatkowymi umiejętnościami. Język angielski, znajomość pakietu Office i internetu to już standard. Atutem jest znajomość innych języków obcych, szczególnie rosyjskiego. – Do CV warto wpisać wszystko, czym możemy się pochwalić: staże, praktyki, wyjazdy za granicę, nawet jeśli pojechaliśmy tam zbierać truskawki – radzi Anita Wojtaś-Jakubowska. – Pracodawcę może zainteresować każde doświadczenie, a ciekawe hobby zwróci jego uwagę i pozwoli łatwiej zapamiętać absolwenta.
Paweł Zaboklicki ma 25 lat. W ubiegłym roku skończył Wydział Nauk Ekonomicznych na Uniwersytecie Warszawskim. W jego CV można przeczytać o tym, że wieczorami komponuje muzykę i gra na gitarze w zespole metalowym Let Them Bleed, a języka angielskiego uczy się od piątego roku życia. Już w klasie maturalnej dorabiał, udzielając korepetycji. Mimo że studiował dziennie, na trzecim roku zaczął pracować. Na początku były to praktyki w banku i Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Potem umowa-zlecenie w PAIiIZ, bo agencja doceniła Pawła jako praktykanta. Szybko jednak zaczął się rozglądać za czymś lepiej płatnym. Odpowiadał na ogłoszenia w prasie i internecie. – Ciągle wydawało mi się, że mam niewielkie doświadczenie. Nie do końca czułem, na jakie stanowiska mogę aplikować – opowiada Paweł.
O pracy w firmie konsultingowej Mercer, gdzie pracuje do dzisiaj, powiedział mu kolega. Wysłał CV, oddzwonili prawie od razu. Dzisiaj nie boi się już bezrobocia. – Skończyłem dobrą uczelnię, przez ostatni rok pracowałem w porządnej firmie, gram w dobrym zespole – śmieje się Paweł. – Naprawdę dużo umiem.

Kariera na emigracji

Absolwenci chętnie wyjeżdżają za granicę. Skończyli pewien etap – studia – i zanim zaczną tzw. poważne życie, chcą jeszcze coś zobaczyć, podszkolić język i zarobić na lepszy start. Zwykle zaczynają od pracy w barach albo prostych zajęć komputerowych. Tylko nielicznym udaje się dostać pracę w swoim zawodzie, wśród nich jest Grzegorz Perekitko.
Dwa lata temu Grzegorz skończył zaocznie finanse i bankowość w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Żeby zarobić na czesne, już od pierwszego roku pracował w Banku Gospodarki Żywnościowej, ale broniąc pracę magisterską, wiedział, że musi poszukać innego zajęcia. – Chciałem dalej się rozwijać i jednocześnie do końca usamodzielnić – mówi. – W banku nie miałem takich możliwości. O awansie ani podwyżce nie było mowy. Kończąc studia, zarabiałem tyle samo, co pięć lat wcześniej jako absolwent liceum.
Przez kilka miesięcy szukał innej pracy. Wysyłał aplikacje do firm i chodził na rozmowy, ale nic lepszego niż dotychczasowa nie udało mu się znaleźć. Wtedy postanowił wyjechać do Anglii.
W listopadzie 2005 r. pojechał do Manchesteru. Przez pierwszy rok mieszkał tam ze znajomymi z Polski, którzy wyjechali kilka miesięcy wcześniej. Pracę – wprowadzanie danych teleadresowych – dostał już po trzech tygodniach. Wieczorami uczył się języka angielskiego w college’u.
Po roku dostał pracę w banku ABN Amro w Manchesterze. Niedługo wybiera się na kurs projektowania wnętrz, o którym zawsze marzył, a teraz może to marzenie zrealizować. – Anglia to kraj wielkich możliwości. Szczególnie dla absolwentów studiów wyższych – mówi Grzegorz. – Planuję powrót do Polski, ale jeszcze nie wiem kiedy. Na pewno nie będzie mi łatwo, bo mam teraz większe wymagania co do warunków pracy i wynagrodzenia. Praca za granicą nauczyła mnie cenić siebie.

Minimum dwa tysiące

Ile absolwent może zażądać na rozmowie kwalifikacyjnej? Na pewno składa się na to cała masa czynników. – Absolutne minimum, jakiego najczęściej oczekują młodzi ludzie prosto po studiach, to 2 tys. zł netto – odpowiada nam Anita Wojtaś-Jakubowska. – Ale zdarzają się i tacy, którzy bez żadnego doświadczenia zawodowego chcą od razu dostawać 4-5 tys. zł netto. Nie rozumieją, że na początku drogi zawodowej ich wartość dla pracodawcy jest znacznie niższa.
Absolwentów najchętniej zatrudniają duże firmy i korporacje, bo stać je na przyuczanie pracowników. Według Anity Wojtaś-Jakubowskiej, stażysta w korporacji może zarabiać miesięcznie nawet 5 tys. zł netto. Wiąże się to oczywiście z koniecznością pełnego zaangażowania w pracę, ale też z możliwością zrobienia dodatkowych kursów i wyjazdów służbowych.

Kompromis dla sukcesu

Rynek się rozwija. Świadomość pracodawców rośnie, stali się bardziej otwarci i zaczynają cenić tzw. miękkie umiejętności. Skąd w takim razie biorą się studenci, którzy po obronie dyplomu nie znajdują pracy albo jak Grzegorz Perekitko są zmuszeni do wyjazdu za granicę? – Młodzi ludzie często są zbyt mało elastyczni. Niektórzy dokładnie zaplanowali sobie drogę kariery i kurczowo się tego trzymają – mówi Anita Wojtaś-Jakubowska. – Tymczasem na początku lepiej zrezygnować z pracy na wymarzonym stanowisku i mimo wszystko coś robić, niż być bezrobotnym. Oczywiście są pewne granice tego kompromisu, bo nie warto zmuszać się do pracy w kiepskiej firmie, gdzie jesteśmy wykorzystywani i niczego nie możemy się nauczyć.
Jeżeli więc psycholog upiera się, żeby pracować wyłącznie w zawodzie, to po studiach czeka go przykra niespodzianka. Absolwentów jest klika razy więcej niż miejsc pracy, dlatego szukanie zajęcia może trwać naprawdę długo. Jeżeli jednak jest elastyczny, szybko zostanie zatrudniony np. w dziale sprzedaży czy w agencji reklamowej. Filolog może pracować w marketingu, PR albo wydawnictwie prasowym. Podobnie absolwent filozofii, socjologii, teologii itd.
Zawsze można też zmienić zawód. Okazuje się bowiem, że absolwenci szkół wyższych mają większą zdolność do zmiany profesji niż inne osoby, bo dobre studia uczą przede wszystkim, jak myśleć i jak się dalej rozwijać.

______________________________________

Warto inwestować w absolwentów

Iwona Jacaszek, dyrektor ds. korporacyjnych, Coca-Cola HBC Polska

W naszej firmie cenimy absolwentów i chętnie ich zatrudniamy. Zwykle rozpoczynają pracę na najniższych stanowiskach. Przechodzą kolejne etapy, awansują i wtedy też rośnie ich wynagrodzenie. Oczywiście najpierw muszą nam udowodnić, że są ludźmi, w których warto zainwestować.
Wybierając absolwentów, zwracamy uwagę na kierunek studiów, ale też na to, co robili oprócz nauki – czy starali się o stypendia, praktyki, rozwijali swoje zainteresowania w różnych organizacjach. Szukamy osób z pasją, energicznych, otwartych na nowości i zmiany, którzy chętnie się uczą.
Szukamy absolwentów różnych kierunków – technicznych, inżynierskich (dział operacyjny), zarządzania i marketingu (dział sprzedaży) oraz ekonomi i finansów (finanse, dział sprzedaży). Na każdym stanowisku obowiązuje inny program szkoleń, który dobieramy do pracownika. Jeśli zauważymy, że ktoś ma duży potencjał i kwalifikacje, zapewniamy mu indywidualny program rozwoju – m.in. szkolenia wyjazdowe w kraju i za granicą. Nasi pracownicy mogą ubiegać się również o refundację studiów, studiów podyplomowych czy kursów specjalistycznych.
Dużą uwagę przywiązujemy również do znajomości języków obcych. Około 200 osób rocznie uczy się intensywnie języka angielskiego na opłacanych przez nas kursach. Jest to szczególnie ważne – nasza firma ma międzynarodowy charakter, więc najlepsi pracownicy mają szansę na dalszy rozwój i przeniesienie do placówek Coca-Coli na świecie.

 

Wydanie: 2007, 42/2007

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy