Akceptacja inności

Akceptacja inności

Mamy przed sobą długą perspektywę dorastania do tego pontyfikatu

Bp Tadeusz Pieronek

– Tuż po wyborze na papieża Karol Wojtyła powiedział: „Jeżeli Pan Bóg chciał, żebym został papieżem, to widocznie miał dla mnie jakieś zadanie, wobec Kościoła, wobec świata”. A jakie zadanie miał wobec Polski?
– To zostało bardzo jasno określone przez niego samego już w pierwszym dniu, podczas inauguracji pontyfikatu, kiedy mówił, że musiał opuścić Polskę, musiał opuścić Kraków, i że z tej ziemi wyniósł bardzo wiele. Co miał dla Polski do zrobienia – tego w kategoriach politycznych na pewno nie wyrażał. A w kategoriach religijnych – zawsze był to postulat, żeby ewangelia była coraz lepiej rozumiana i wcielana w życie. Ale tak się układała wówczas sytuacja, że nie mógł odejść od spraw, które miały wpływ na politykę, choć przecież nie były same z siebie polityką. Mówię o prawach człowieka, o wolności, o prawdzie.
– Czy Jan Paweł II spodziewał się skutków, jakie przyniosła jego pierwsza pielgrzymka do kraju, w roku 1979?
– Papież znał kraj, jeszcze jako kardynał jeździł po Polsce, spotykał się z ludźmi. Widział, że był podskórny ferment, pierwsze formy protestu. Na pewno chciał, by jego wizyty prowadziły do tego, by ludzie uświadomili sobie, że to oni są gospodarzami tego kraju. Jednakże nikt nie mógł przewidzieć, że pielgrzymka tak szybko wpłynie na zorganizowanie się społeczeństwa.
– A już w III Rzeczypospolitej, podczas pielgrzymki w r. 1991, gorzko wyrzucał rodakom, że źle korzystają z odzyskanej wolności, zwłaszcza w sprawach obyczajowych, że nie tak miało być.
– Mógłby te słowa powtórzyć i dzisiaj, bo one są zawsze aktualne… Po 1989 r. przyszły do nas wszystkie biedy, ze Wschodu i z Zachodu. Z Zachodu przyszła wolność. Ale czy przyszła umiejętność korzystania z niej? Czy przyszła refleksja, że gdy człowiek zaczyna używać wolności bez żadnych ograniczeń, nie liczyć się z zasadami, sam tej wolności się wyzbywa? Obowiązkiem Papieża było przestrzec przed tym i to czynił.
– Podczas pielgrzymek do Ameryki Łacińskiej Papież krytykował tamtejszą oligarchię, bogaczy, za egoizm, poniżanie biednych…
– W Polsce takich kapitalistów nie było. Do kogo miałby więc mówić…
– Innym elementem wizji Polski, które prezentował Jan Paweł II, było jednoznaczne stanowisko, że Polska powinna być w Europie, powinna być w Unii Europejskiej.
– Jeżeli dzisiaj Barroso…
– …czyli przewodniczący Parlamentu Europejskiego, hiszpański socjalista…
– …upomina się o to, żeby Jana Pawła II obdarzyć tytułem Ojca Europy, to co to znaczy? Że nawet ten współczesny, europejski szeroki świat uważa Go za współtwórcę obecnej Europy. I ma rację. Dlatego że stworzyło ją dopiero wejście do Unii państw Europy Środkowo-Wschodniej. O co się upominał Papież jeszcze wtedy, kiedy o takiej możliwości nikt nie myślał.
– Mówił wówczas o dwóch płucach Europy.
– To było w roku 1979. Ale zaczął wcześniej, w swoich artykułach, które publikował jako kardynał krakowski.
– Pozostając przy wizji Polski – Papież w sprawie konkordatu był niezłomny…
– Bo pacta sunt servanda!
– A z drugiej strony, jednoznacznie zdystansował się od ks. Rydzyka i ks. Jankowskiego.
– Dajmy spokój. Nie warto mówić o zupełnie marnych, mało znaczących epizodach.
-A jak ocenić moment, w którym Papież zabrał prezydenta Kwaśniewskiego z małżonką do swojego papamobilu? Jedni twierdzą, że to był przypadek, drudzy, że wyrozumowany gest, nie tylko wobec prezydenta, ale także tej „drugiej strony”.
– Sądzę, że było jedno i drugie. Przypadek sprawił, że powstała sytuacja, w której prezydent nie miał czym jechać. Ale przecież nie byłoby gestu Papieża, gdyby z tamtej strony było mocne nastawienie negatywne.
– Nie sądzi ksiądz biskup, że nastąpi teraz w Polsce wyścig o tytuł najważniejszego interpretatora Jana Pawła II? Że nagle Radio Maryja nie tylko przestanie się bać niełaski Jana Pawła II, lecz także ogłosi, że najlepiej tłumaczy to, co miał na myśli?
– Nie sądzę. Przecież ludzie nie są głupi, tego nie kupią. Dajmy spokój. Nie ma się czym przejmować.
– Ale każdy – a przynajmniej większość sił politycznych – będzie chciał się „podłączyć pod Papieża”.
– Tego podłączenia zrobić się nie da. Widzę to inaczej: mamy przed sobą długą perspektywę dorastania do tego pontyfikatu. Porównywania słów i czynów. Gdyby Papież nie pokazał sobą, jak sam wciela w życie swoje nauki, to nadawałyby się one na półkę.
– Spójrzmy na atmosferę – mówi się już o Papieżu, że to Jan Paweł Wielki, patron Polski, porównywany ze św. Wojciechem.
– Ja unikam takich sądów. Niech to się trochę odleży. Jest to wielka postać i bardzo, w swej nauce i swym postępowaniu, spójna. Prowadziła Go wizja na wskroś chrześcijańska, której towarzyszyła ogromna otwartość, nie tolerancja, ale akceptacja inności. Życzliwość. Ta wizja była także próbą odnowienia polskiego społeczeństwa, polskiego Kościoła. Przed nami stoi więc potężne zadanie, żeby dorosnąć do papieskiej wizji. Najpierw mentalnie, świadomościowo, a potem w czynie. Dotyczy to wszystkich, całego społeczeństwa, także przedszkolaków. Od maleńkiego trzeba dawać dobre wzorce – być skromnym, pracowitym i nie wywyższać się.

 

Bp Tadeusz Pieronek (ur. w 1934 r.), profesor kanonicznego prawa procesowego. Sakrę biskupią otrzymał w 1992 r. w Rzymie z rąk Jana Pawła II. W latach 1992-1993 był zastępcą sekretarza generalnego, a w latach 1993-1998 sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski. Od 1998 r. jest przewodniczącym Kościelnej Komisji Konkordatowej. Przez ponad 50 lat należał do najbliższego otoczenia Papieża.

 

Wydanie: 15/2005, 2005

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy