Akcja „Oderberg”

Akcja „Oderberg”

Do KL Auschwitz trafiło od 300 do 400 Polaków aresztowanych w sierpniu 1943 r. w czasie akcji „Oderberg”. Większość z nich zginęła

W nocy z 11 na 12 sierpnia 1943 r. w kilkunastu miejscowościach powiatów będzińskiego i sosnowieckiego (Zagłębie Dąbrowskie) oraz chrzanowskiego (Zagłębie Krakowskie) hitlerowcy aresztowali ok. 750 Polaków, także całe rodziny, razem z małymi dziećmi. Dorośli trafili do obozów koncentracyjnych – głównie KL Auschwitz (jako więźniowie obozu oraz więźniowie policyjni). Dzieci skierowano natomiast do tzw. Polenlagrów, skąd w sierpniu 1944 r. wysłano je do obozu karnego w Potulicach koło Bydgoszczy. Ofiarami akcji „Oderberg” byli członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej „Wolność-Równość-Niepodległość” (głównie na terenie Zagłębia Dąbrowskiego), Polskiej Partii Robotniczej (głównie na terenie powiatu chrzanowskiego) oraz Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewica (lokalna organizacja działająca na terenie powiatu chrzanowskiego, a złożona głównie z przedwojennych działaczy Komunistycznej Partii Polski). Aresztowania objęły także członków lokalnej podziemnej organizacji z Czeladzi o nazwie Związek Orła Białego, która nie była związana z lewicowym podziemiem, lecz należeli do niej przeważnie przedwojenni działacze harcerscy. Była to jedna z największych operacji represyjnych przeprowadzonych na terenie Prowincji Górnośląskiej przez niemieckiego okupanta podczas II wojny światowej.

Barbarzyńska pacyfikacja

Akcja „Oderberg” nie była niczym wyjątkowym w realiach okupowanej Polski. W tym samym czasie – latem 1943 r. – niemiecki okupant przeprowadził wiele różnych akcji represyjnych i odwetowych zarówno w Generalnym Gubernatorstwie, jak i na ziemiach wcielonych do Rzeszy Niemieckiej. Najbardziej znaną z nich była barbarzyńska pacyfikacja Michniowa na Kielecczyźnie (12-13 lipca 1943 r.), która urosła do rangi symbolu hitlerowskiego okrucieństwa. W tym samym czasie, kiedy przygotowywano uderzenie przeciwko podziemiu lewicowemu na terenie należącej do Rzeszy części przedwojennego powiatu chrzanowskiego, w tej jego części, która w 1939 r. została włączona do GG, przeprowadzono operację przeciw Armii Krajowej, Batalionom Chłopskim i Narodowej Organizacji Wojskowej. 20-21 lipca 1943 r. doszło do pacyfikacji Radwanowic koło Rudawy.
Podobną do akcji „Oderberg” operację policyjną wymierzoną w podziemie lewicowe przeprowadzono w Prowincji Górnośląskiej w nocy z 11 na 12 lutego 1943 r. Tak samo jak w sierpniu 1943 r. aresztowano wówczas całe rodziny socjalistów i komunistów z Będzina, Bielska, Dąbrowy Górniczej, Sosnowca, Żywca i innych miejscowości. Wśród aresztowanych przeważali górnicy z Zagłębia Dąbrowskiego. W Czeladzi aresztowania objęły członków Gwardii Ludowej, PPS i Związku Orła Białego. 12 lutego 1943 r. wszystkich aresztowanych przewieziono do obozu macierzystego KL Auschwitz i umieszczono na piętrze bloku 2a, który oddano do dyspozycji więzienia policyjnego w Mysłowicach i gestapo. Ogółem znalazło się tam ok. 200 kobiet i 600 mężczyzn. Codziennie grupy 30-40 aresztowanych były przesłuchiwane przez funkcjonariuszy gestapo. Po kilku tygodniach śledztwa część aresztowanych rozstrzelano, a część osadzono w KL Auschwitz.
Aresztowania w ramach akcji „Oder­berg” przeprowadzano niezwykle brutalnie. Towarzyszyły im bicie, także kobiet i dzieci, niszczenie sprzętów domowych, wiązanie ofiar drutem oraz rozstrzeliwanie osób, które z jakichkolwiek przyczyn zdenerwowały gestapowców lub próbowały stawiać opór. W samej Czeladzi aresztowano od 30 do nawet 76 rodzin. W powiecie chrzanowskim aresztowano 196 osób, a na miejscu rozstrzelano siedem. Wszystkich aresztowanych – po krótkiej koncentracji w lokalnych aresztach policyjnych – przewieziono do więzienia policyjnego w Mysłowicach. Tam w bardzo brutalny sposób rozdzielono matki od dzieci (wcześniej oddzielono już mężczyzn). Tylko niektóre kobiety poddano przesłuchaniom. Większość już 13 i 14 sierpnia 1943 r. deportowano do KL Auschwitz (obozu kobiecego w Birkenau). Trafiły tam w dwóch transportach, którymi deportowano 291 więźniarek, w tym również osoby aresztowane w innych częściach ziem wcielonych do Rzeszy.

Śledztwa i tortury

Wszyscy mężczyźni pozostali natomiast w więzieniu w Mysłowicach, gdzie poddano ich śledztwu połączonemu z okrutnymi torturami. Ci, którzy przeżyli, zostali wysłani do KL Auschwitz oraz do innych obozów koncentracyjnych: KL Gross-Rosen, KL Lublin (Majdanek), KL Mauthausen i KL Ravensbrück. W większości jednak trafili do KL Auschwitz jako tzw. więźniowie policyjni, których nie rejestrowano w obozie, ale mieli stanąć przed policyjnym sądem doraźnym gestapo dla rejencji katowickiej i opolskiej. Mężczyzn i część kobiet rozstrzelano pod Ścianą Śmierci 22 października i 29 listopada 1943 r. oraz zamordowano w krematorium IV w Birkenau 29 lutego 1944 r. Posiedzeniami sądu doraźnego, który wydał wyroki śmierci, kierował SS-Ober­sturmbannführer Johannes Thümmler (1906-2002) – szef katowickiej placówki gestapo, który mimo prób postawienia go przed sądem nigdy nie odpowiedział za popełnione zbrodnie.
Ogółem liczba Polaków skierowanych do KL Auschwitz w ramach akcji „Oderberg” (jako więźniów obozu lub więźniów policyjnych) mieści się prawdopodobnie w przedziale 300–400 osób. Większość z nich zginęła w obozie.

Trzymiesięczna więźniarka

Podczas akcji „Oderberg” aresztowano co najmniej 213 dzieci. Po odebraniu ich matkom w więzieniu w Mysłowicach umieszczono je w tzw. Polenlagrze nr 82 w Pogrzebieniu koło Raciborza. Pod koniec września 1943 r. większość z nich została skierowana do innych Polenlagrów w Prowincji Górnośląskiej. Były to obozy: nr 83 w Benešovie (Markt Beneschau) i nr 32 w Bohuminie (Oderberg) na Śląsku Czeskim, nr 92 w Kietrzu (Katscher) w powiecie głubczyckim, nr 168 w Gorzycach (Gross Gorschütz) i nr 169 w Gorzyczkach (Klein Gorschütz) w powiecie raciborskim oraz nr 56 w Lyskach koło Rybnika (Lissek), nr 97 w Rybniku (Rybnik) i nr 95 w Żorach (Sohrau). Niektóre z uwięzionych dzieci miały mniej niż dwa lata. Najmłodsza była trzymiesięczna Barbara Starczewska. Już w obozie w Pogrzebieniu urodziła się Ewa Wszędobyl. Część dzieci osadzonych w Polenlagrach zmarła, nieliczne zwolniono, inne zaginęły po wywiezieniu w głąb Niemiec.
Tzw. Polenlagry były obozami przeznaczonymi dla Polaków wysiedlanych z Prowincji Górnośląskiej. Funkcjonowały one w latach 1941-1945 na Górnym Śląsku, Opolszczyźnie i Śląsku Czeskim. Pomyślane były początkowo jako obozy przejściowe, w których wysiedleni Polacy mieli oczekiwać na deportację do Generalnego Gubernatorstwa. W rzeczywistości stały się miejscem przymusowego pobytu dla wysiedlonej ludności polskiej na czas nieokreślony. Obok wysiedlonych rodzin więziono tam również osoby, które odmówiły podpisania niemieckiej listy narodowościowej, aresztowane w czasie akcji odwetowych za udział ich krewnych w działalności konspiracyjnej, oraz dzieci, których rodzice zostali zatrzymani z tych samych powodów. Obozów tych utworzono co najmniej 22, a przeszło przez nie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Podlegały Dowództwu Operacyjnemu Niemieckonarodowego Urzędu Pośrednictwa (Volksdeutsche Mittelstelle – VoMi). Rozmieszczano je na terenie Prowincji Górnośląskiej w taki sposób, by otoczone były ludnością niemiecką lub uważaną za niemiecką albo czeską. Władze obozów starały się przekonywać okoliczną ludność oraz kierownictwa zakładów pracy, że uwięzieni Polacy to przestępcy i zbrodniarze. W Polenlagrach panował głód oraz tragiczne warunki higieniczno-sanitarne.

Zacieranie śladów

Wędrówka dzieci aresztowanych podczas akcji „Oderberg” po Polenlagrach trwała prawie rok. W połowie 1944 r. część dzieci zgromadzono w obozie w Żorach pod Rybnikiem, a stamtąd przewieziono je do obozu w Bohuminie (Oderbergu), skąd trafiły do Potulic. Jak zauważyli Wojciech Jastrzębski i Tadeusz Jaszowski: „Przesyłanie dzieci białoruskich z Oświęcimia do Potulic, a potem do Łodzi było takim zabiegiem zacierania śladów, jak przesyłanie dzieci Zagłębia z Mysłowic do Pogrzebienia, a potem przez Rybnik, Kietrz, Bogumin do Potulic” (Włodzimierz Jastrzębski, Tadeusz Jaszowski, Potulice oskarżają, Bydgoszcz 1968). Transporty polskich dzieci aresztowanych podczas akcji „Oderberg” przybyły do Potulic 8 i 11 sierpnia 1944 r. Pierwszy z nich, liczący 61 dzieci, wyekspediowano 4 sierpnia 1944 r. z – jak napisano w nagłówku listy transportowej – „obozu w Katowicach”, co w świetle relacji np. rodzeństwa Kaptaczów jest zapewne pomyłką. Drugi transport, którym przywieziono 78 dzieci, wyekspediowano 9 sierpnia 1944 r. z Polenlagru nr 95 w Żorach.
Dzieci powyżej 12. roku życia były kierowane do ciężkiej pracy fizycznej w niemieckich gospodarstwach rolnych. Młodsze, w wieku powyżej sześciu lat, musiały brać udział w pracach porządkowych wewnątrz obozu, ponadto zbierały gałęzie, chrust i pokrzywy do obozowej kuchni. Za najmniejsze przewinienia były karane pozbawieniem posiłku, biciem i pobytem w karcerze oraz różnorodnymi szykanami. W obozie w Potulicach najbardziej cierpiały z powodu dwóch często stosowanych kar – wtrącenia, nawet na kilka dni, do karceru (ciemnicy) oraz podtapiania w basenie przeciwpożarowym. Kary te przeważnie dotykały starszych chłopców. Bez względu na porę roku dzieci musiały uczestniczyć w uciążliwych apelach, stojąc po kilka godzin w bieliźnie, często bez butów.
Obóz w Potulicach został wyzwolony 21 stycznia 1945 r. przez wojska radzieckie i polskie. Po wyzwoleniu czterej mieszkańcy Czeladzi: Wiktor Parka, Jan Polak, Teofil Kowalik i Władysław Bazior uzyskali pełnomocnictwo od wicewojewody śląsko-dąbrowskiego Jerzego Ziętka oraz zezwolenie komendantury radzieckiej na wyjazd do Potulic. Początkowo zamierzali zabrać stamtąd tylko swoje dzieci. Jednak na skutek próśb pozostałych dzieci zorganizowali dwa transporty, którymi przywieźli z Potulic do Zagłębia Dąbrowskiego 157 polskich dzieci – nie tylko aresztowanych podczas akcji „Oderberg”. Zdecydowana większość z nich była sierotami. Pierwszy transport 54 dzieci przyjechał do Czeladzi 19 lutego 1945 r. Wydarzenie to jest co roku upamiętniane obchodami, w których uczestniczą najmłodsze ofiary akcji „Oderberg”, dzisiaj mające ponad 70 lat. Z każdym rokiem jest ich niestety coraz mniej.
Specyfiką akcji „Oderberg” było objęcie aresztowaniami całych rodzin, łącznie z dziećmi. Miała ona zatem wybitnie eksterminacyjny charakter. Pod pojęciem eksterminacji rozumiemy bowiem nie tylko zabójstwa bezpośrednie, ale także deportacje do obozów koncentracyjnych oraz rabunek dzieci w celu ich prawdopodobnej germanizacji. O takich zamiarach hitlerowców świadczyć mogą skoncentrowanie dzieci w Potulicach oraz przeprowadzane na nich badania rasowe.

Tablice bez retuszu

Z wyjątkiem obelisku w Czeladzi ku czci najmłodszych ofiar akcji „Oder­berg”, znajdującego się przed budynkiem obecnego Muzeum Saturn, gdzie w 1945 r. zorganizowano sierociniec dla wyzwolonych ofiar akcji „Oderberg”, do dzisiaj nie upamiętniono ich w żadnej innej miejscowości Zagłębia Dąbrowskiego ani powiatu chrzanowskiego.
Jakie mogą być tego przyczyny? Być może takie, że ofiary tej akcji były i są „niesłuszne”. W PRL być może niewygodne z tego względu, że byli wśród nich członkowie PPS-WRN, która nie była lubiana przez ówczesne władze ze względu na swój niepodległościowy charakter. Natomiast po 1989 r. ofiary tej akcji są „niesłuszne” najprawdopodobniej dlatego, że byli wśród nich także członkowie PPR, czyli komuniści.
A przecież nie wolno prowadzić wojny z umarłymi. Polska krew przelana podczas II wojny światowej była taka sama, bez względu na to, do kogo należała. Dlatego uważam, że oprócz obelisku w Czeladzi należałoby poświęcić dorosłym ofiarom akcji „Oderberg” chociaż tablice pamiątkowe w Sosnowcu czy Chrzanowie z podaniem, bez retuszu, do jakich organizacji należały. Tylko w ten sposób można w świadomości społecznej upamiętnić te ofiary. Moje opracowanie – wydane w nakładzie kilkuset egzemplarzy – takiej roli nie jest w stanie odegrać.
Jest jeszcze jeden problem związany z akcją „Oderberg”. Bardzo się cieszę, że najmłodsze ofiary co roku 19 lutego przypominają w Czeladzi o tragedii z sierpnia 1943 r. Dobrze, że uczestniczą w tym władze miasta (a w tym roku także samorządu wojewódzkiego). Trzeba tę tradycję koniecznie utrzymać także wtedy, gdy tych najmłodszych świadków już zabraknie. Te coroczne spotkania w Czeladzi mają bowiem ogromne znaczenie dla właściwego rozumienia skomplikowanej historii Górnego Śląska i Zagłębia. Przypominają, że wbrew temu, co głoszą dzisiaj pewni lokalni politycy i historycy z województwa śląskiego, tragedia górnośląska w 1945 r. się zakończyła, a nie rozpoczęła. Mimo ówczesnych dramatycznych wydarzeń na Górnym Śląsku związanych z wejściem Armii Czerwonej i zainstalowaniem nowej władzy nie można stawiać znaku równania pomiędzy dwoma totalitaryzmami. Okupacja niemiecka w Provinz Oberschlesien oznaczała bowiem w dłuższej perspektywie zagładę mieszkającej tam ludności polskiej, także tej, która dzisiaj nie identyfikuje się z polskością. Taka jest prawda, którą trzeba przyjąć z pokorą.


Autor jest historykiem, badaczem historii KL Auschwitz.

Wydanie: 2013, 34/2013

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. Anonimowy
    Anonimowy 19 sierpnia, 2013, 11:23

    „Akcja „Oderberg” została wymierzona w polskie podziemie lewicowe na terenie powiatów będzińskiego i sosnowieckiego oraz chrzanowskiego.”

    Chrzanów , Bedzin i Sosnowiec to nie jest Gorny Ślask wiec przestańcie klamac

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonimowy
    Anonimowy 17 lutego, 2014, 01:49

    lepiej jak by nim byl, bo Chrzanowowi zawsze blizej bylo do Slaska niz do Krakowa, w ktorym mysla, ze to Slask, nie rozumiem czemu wszyscy kochaja miasto centusiow co wszystkich i wszystko uwaza za wioche,

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Marcin z Lublina
    Marcin z Lublina 5 września, 2018, 23:58

    Niemcy to najgorszy narod w historii świata !

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Sofía Canales Chávez
    Sofía Canales Chávez 15 sierpnia, 2019, 19:38

    A pesar de la barbarie, no aprendemos. Seguimos con el corazón endurecido. Dios tenga piedad de nosotros.

    Odpowiedz na ten komentarz
  5. Klaudia
    Klaudia 29 stycznia, 2020, 12:18

    moja rodzina była aresztowana w Czeladzi podczas operacja Oderberg, Ojciec mojej Prababci ,który urodził się w Kijach w województwie Świętokrzyskim, został rozstrzelany w Auschwitz 29 listopada 1943 roku, jego żona zmarła w grudniu 1943 a moja prababcia zmarła w lutym 1944 w obozie dla kobiet w Auschwitz, moja babcia i jej nastoletni wujek zostali przeniesieni do Potulic, po wyzwoleniu obozu wujek wrócił do Czeladzi a babcią zajoł się czerwony krzyż, została adoptowana przez rodzinę w Kijach z którą była spokrewniona, nie wiedziałam za dużo czemu zostali Aresztowani, słyszałam że dziadek był w jakimś podziemiu i że został rozstrzelany ale nie wiedziałam czemu aresztowali całą rodzinę, dziękuje za artykuł.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy