Aktor tysiąclecia

Aktor tysiąclecia

Amitabh Bachchan uosabia i zarazem podważa rozmaite archetypy w indyjskiej kulturze

Choć w Polsce dopiero od niedawna znany niszom bollymaniaków, jest prawdopodobnie najsłynniejszym (pod względem liczby ludzi znających jego i jego filmy) i najpopularniejszym aktorem na naszej planecie. W niedawnym plebiscycie BBC „Actor of the Millenium” zajął I miejsce, prześcigając wszystkich najpopularniejszych aktorów amerykańskich i europejskich. Amitabh Bachchan. 10 sierpnia w warszawskim kinie Muranów rozpoczął się przegląd Bilet do Bollywood, na którym pokazano trzy filmy z Bachchanem. Po Warszawie przegląd objedzie inne miasta w Polsce.

Śmierć bohatera

Lipiec 1982 r. Subkontynent indyjski pogrążony jest w smutku i niepokoju. Świątynie w całym kraju odwiedzają setki milionów ludzi modlących się o życie swego największego herosa. Amitabh Bachchan w stanie krytycznym znajduje się pod opieką lekarzy najpierw szpitala św. Filomeny w Bangalore, następnie Breach Candy Hospital w Bombaju, który wydaje codzienny biuletyn o stanie jego zdrowia. Pod gmachy obydwu szpitali docierają tłumy pielgrzymów. 2 sierpnia lekarze ogłaszają stan śmierci klinicznej. Nagłówki gazet krzyczą: „Śmierć bohatera naszych czasów”. Jakieś dziecko deklaruje, że gotowe jest oddać życie za jego powrót do grona żywych. Według słów samego Bachchana w wywiadzie udzielonym pismu „Movie”, miesiąc później, jego żona, Jaya, również słynna aktorka, po modłach w świątyni Siddhi Vinayak, udaje się na oddział intensywnej terapii, gdzie kotłuje się panika wokół umierającego. Jaya Badhuri Bachchan wydaje z siebie rozdzierający krzyk: widziała, że jej mąż właśnie się poruszył, „nie ustawajcie w wysiłkach!”. Lekarze zaczynają z zapałem masować jego stopy, a potem inne części ciała. And I came back to life – jak powiedział potem dziennikarzom sam Bachchan. Który żyje do dzisiaj i wciąż jest w Bollywood kimś w rodzaju papieża aktorów.
Było to największe takie społeczne poruszenie związane z osobą aktora w XX-wiecznych Indiach. Ale niejedyne. Podobne wywołała już nie kliniczna, lecz faktyczna śmierć w 1987 r. jednego z największych twórców w dziejach Bollywoodu, jakim był aktor i reżyser Raj Kapoor (niezwykle popularny np. w Rosji twórca pokazywanego w Polsce filmu „Shree 420”). Niedawno światowe serwisy informacyjne obiegły zdjęcia z zamieszek, do jakich doszło w Bangalore wskutek pogrzebu Raj Kumara. Tysiące ludzi pragnęły dotknąć jego zwłok. Aktor i za życia wywołuje na subkontynencie niespotykane nigdzie indziej emocje. Gdy pojawiła się plotka, że największy z młodych gwiazdorów współczesnego Bollywood, Hrithik Roshan, wypowiedział się obraźliwie o Nepalu, w tym himalajskim kraju tłumy rzuciły się z wściekłością na kina (jak w całej Azji Południowej, na nepalskich ekranach królują filmy indyjskie). Plotka została potem zdementowana, nie znaleziono żadnego jej potwierdzenia, więc nastroje w Himalajach opadły.
Indyjskie kino popularne jest kinem gwiazd. Nie było nim jednak aż do tego stopnia od samego początku. W latach 40. ubiegłego wieku narodził się bombajski star system, w punkcie wyjścia wzorowany na amerykańskim (aktorzy zatrudniani przez studia na etacie, powiązani z poszczególnymi wytwórniami kontraktami). Wiele ówczesnych gwiazd nawet genezę swojego wizerunku wywodziło wtedy i w latach 50. od gwiazd Hollywood (np. wspominany Raj Kapoor od Charliego Chaplina). Dopiero około połowy lat 50. następuje w Indiach eskalacja znaczenia gwiazd filmowych. Wiąże się to z procesem odbierania ich wielkim studiom filmowym, w których aktorzy byli zatrudniani na etacie, przez niezależnych producentów, którzy obsadą postanowili rywalizować z potężnymi studiami. Wtedy okazało się, że osobowość aktora filmowego ma w Indiach nieprawdopodobne znaczenie.
Tak więc choć indyjski star system ma w pewnym stopniu zewnętrzne źródła w hollywoodzkim systemie produkcyjnym, to sposób i intensywność, z jaką się rozwinął, jest fenomenem indyjskim. Ma on źródła w oralnym (ustnym) – w ogromnym stopniu – charakterze indyjskiej kultury, w indyjskiej kulturze ludowej i w wyjątkowej od tysiącleci roli aktora w tej cywilizacji. Po spektaklu tradycyjnego teatru indyjskiego widzowie bardzo często pragną dotknąć aktora, który wcielał się w nim w któregoś z bogów hinduizmu, gdyż aktor nawet po spektaklu jest nosicielem sakralnego pierwiastka postaci, którą odgrywał. Dotknięcie go daje widzom fizyczny kontakt z sacrum.

Heroiczny antyheroizm

Vijay Mishra, jeden z największych znawców tego kina, twierdzi w książce „Bollywood Cinema: Temples of Desire”, że aktor wielkiego formatu staje się w indyjskiej kulturze tekstem. Tekstem kultury równoległym do filmów, w których grywa, i postaci, w które się w nich wciela. Tekstem, który kumuluje elementy składające się na te postacie, ale także składniki jego prawdziwego życia w wersji, w jakiej są one tematem prasy filmowej, informacji telewizyjnych i (ostatnio) serwisów internetowych. Tekstem, który następnie wpływa też na znaczenie kolejnych filmów z jego udziałem. Bachchan jako tekst jest swego rodzaju wcieleniem Karny, antybohatera z Mahabharaty, zbuntowanego, niepokornego i niepokonanego, który rzuca wyzwanie światu i bogom (w filmie „Deewar” całkiem dosłownie).
Gdy zaczynał karierę, indyjski system gwiazd-półbogów był już w pełni rozwinięty. Bachchan został wkrótce największym z nich. Filmem, który stworzył jego karierę i wizerunek, był „Zanjeer” z 1973 r. Kolejne milowe kroki to „Deewar” (1975), „Sholay” (1975) i „Amar Akbar Anthony” (1977). Ogromne znaczenie w powstawaniu „aktora jako tekstu” mają w Indiach piosenki filmowe z jego udziałem. Związek między piosenkami a postacią jest tu nierozerwalny. Każde ludzkie doświadczenie uzyskuje w tej kulturze swój wyraz w formie pieśni lub piosenki. Bachchan jest pod tym względem wyjątkiem, gdyż ważniejszą rolę w ukształtowaniu jego wizerunku odegrały dialogi, pisane przez scenarzystów specjalnie pod niego. Dialogi wieloznaczne, możliwe do odczytania na różnych poziomach, dosłownie, intertekstualnie i ironicznie.
Bachchan uosabia i zarazem podważa rozmaite archetypiczne w indyjskiej kulturze i jej narracjach układy. Tradycyjnie to młodszy syn bywa zbuntowany, a starszy uosabia wobec niego społeczny ład, do którego usiłuje młodszego przywrócić. W filmie Yasha Chopry „Deewar” (1975) jest dokładnie na odwrót – to starszy syn (czyli Bachchan) odmawia posłuszeństwa porządkowi społecznemu.
Niektórzy indyjscy badacze twierdzą, że jego buntowniczy wizerunek uosabiał gniew klasy średniej, której był głównym idolem. Aż do lat 70. klasa średnia rozwijała się w Indiach bardzo dynamicznie dzięki sukcesom indyjskiej polityki. Indie wykonały zwrot w stronę ostro neoliberalną dopiero w 1991, ale już w drugiej połowie lat 70., kiedy w panteonie indyjskiego kina rozbłysła gwiazda Bachchana, dynamika rozwoju klasy średniej została ostro zahamowana, a nawet odwrócona wskutek zapanowania w światowym systemie kapitalistycznym Ronalda Reagana i Margareth Thatcher doktryny fundamentalizmu rynkowego. Antyheroiczny heroizm Big B i jego społeczny oddźwięk były, zdaniem tych badaczy, wyrazem frustracji tej klasy.

Kopniak stulecia

Do słynnego okresu choroby i śmierci klinicznej doszło wskutek pracy nad filmem „Coolie”. Gdy realizowano scenę walki, grający jego przeciwnika mistrz kung-fu, Puneet Issar, uderzył go zbyt mocno w brzuch. Początkowo to zbagatelizowano. Obrażenia wewnętrzne okazały się jednak tak poważne, że układ pokarmowy przestał działać normalnie i niestrawione pożywienie zaczęło w nim gnić. Tak Amitabh Bachchan trafił do szpitala św. Filomeny. Wizerunek niepokonanego herosa spowodował, że ludowa wyobraźnia Hindusów zaczęła natychmiast tworzyć legendy na temat tego, jak niesłychanie dramatyczna musiała być walka, która doprowadziła półboga do stanu śmierci klinicznej. Puneet Issar stał się w indyjskiej wyobraźni zbiorowej złym. Pogromcą herosów. W styczniu 1983 r., po całkowitym powrocie Bachchana do zdrowia, podjęto na nowo zdjęcia do filmu, który w końcu powstał. Hindusi pragnęli zobaczyć cios, który o mało nie zabił najbardziej czczonego aktora.
Na początku lat 90. kariera Bachchana się załamała. Powrócił jednak triumfalnie pod koniec dekady, zostając gospodarzem indyjskiej wersji teleturnieju „Milionerzy”, który do dzisiaj prowadzi i który jest dzięki niemu jednym z najpopularniejszych programów w dziejach indyjskiej telewizji. Znów bez przerwy gra w filmach, co prawda, już niekoniecznie buntownika, a często ojca rodziny, choć nie zawsze „statecznego”, co najlepiej pokazuje „Sarkar” Rama Gopala Varmy. Udziela też często swojego powszechnie rozpoznawalnego głosu jako narrator (np. w „Lagaan”). Miejsce syna słynnego poety języka hindi, Harivanshraia Bachchana, w historii indyjskiej kultury jest już na trwałe zapewnione. O swoje walczy teraz całkiem sprawnie jego syn, znany już u nas z paru filmów (ostatnio „Bluffmaster”) Abhishek, z którym wystąpił razem w filmach „Bunty i Babli”, „Sarkar” czy „Kabhi Alvida Naa Kehna”. Ten ostatni film będzie pokazany na Bilecie do Bollywood, ma też trafić do normalnej dystrybucji.

 

Wydanie: 2007, 33/2007

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy