Wiele wskazuje, że Unia Wolności prowadzona przez Balcerowicza zrobi, co tylko zdoła, by pomóc Krzaklewskiemu w pacyfikacji jego partii
Po tym, jak minister Wąsacz mimo mikrej postury ledwo, ledwo przeczołgał się pod sejmową gilotyną, w mediach ogłoszono “Alarm dla AWS” i koalicyjnego rządu – 68 posłów AWS, którzy siedzieli na sali sejmowej i nie poparli swego ministra, uznano za „posłańców z ostatnim ostrzeżeniem”. Posypały się opinie i komentarze. I co za zdumiewająca zgodność! Wszyscy zinterpretowali owe ostatnie ostrzeżenie jako kryzys systemu kierowania w AWS (i rządzie) i związany z nim kryzys zaufania do kierowniczych postaci tej formacji. Na ogół do wymiany odsyła się premiera, ale nie brak też głosów, że czas wymiany zderzaków (Wałęsa dixit w 1990 r.) już się skończył i że największy zawód sprawił swym zwolennikom sam Marian Krzaklewski. To jego więc trzeba wymienić, ale nie ma na kogo, a terminy naglą. Może więc wystawić pod ogień elektoratu samego szefa, przynajmniej zyska się na czasie. A zatem: Krzaklewski na prezydenta, Płażyński na premiera, Buzek w ambasadory?
W tym duchu można długo, lecz nie warto. Koncentrowanie uwagi na awariach systemu kierowania i mankamentach kadrowych w ekipie AWS jest sposobem na omijanie oczywistego – zdawałoby się – faktu, że kryzys ujawniony przez dezercje poselskie w bitwie o Wąsacza jest kryzysem politycznym i że chodzi w istocie o
wotum nieufności dla polityki AWS i koalicji.
Nikt przecież nie zaprzeczy, że 68 zbuntowanych posłów działało pod naciskiem swoich środowiskowych (bardzo rozmaitych!) elektoratów i że z kolei to niezadowolenie wyborców było dla parlamentarzystów dobitnym. dowodem, co konkretnie znaczą suche liczby sondaży. Na pewno nie to, jak powinny się toczyć obrady klubu parlamentarnego AWS i nie to, że gdyby Krzysztof Luft był roześmianą piękną dziewczyną zamiast łysiejącym, smutnym facetem, to Jerzy Buzek rozbłysnąłby w swej roli jak szeryf Gary Cooper w samo południe.
Wydaje się ze wszech miar znamienne, że politycy Unii Wolności wypowiadali się na temat kryzysu najbardziej powściągliwie, nawet jeśli starali się nie pchać na pierwszy plan z gorącą obroną ministra Wąsacza, jak to uczynił Leszek Balcerowicz; myślę zresztą że jego zapał rozjuszył dodatkowo wrogów Wąsacza w AWS. Powściągliwość unijnych polityków była tak daleko posunięta, że dyskretnie nie podejmowali nawet tematów, o których od dawna mają gotowy i chętnie używany repertuar kpin i prześmiechów. Nie rozwodzili się o powszechnym uwłaszczeniu, polskim koncernie cukrowym, obronie krajowej własności strategicznej banków, zbrojeniówki itd. – innymi słowy, o uzasadnieniu wniosku o wotum nieufności. Reprezentatywne dla tego wątku było zresztą wystąpienie posła Wende, który w debacie nad wnioskiem reprezentował Unię Wolności. Specjalista od patetycznych przemówień sądowych, poseł Wende, przeszedł sam siebie, kiedy dramatycznie apelował do Macieja Jankowskiego (Maćku!), żeby nie dezerterował z pola walki o Wąsacza – i tak się rozgadał, że prowadzący obrady dwukrotnie go upominał. Mimo jednak, że miał tyle czasu, wytrawny obrońca nic nie powiedział na temat, politycznych różnic pomiędzy motywacją wniosku a praktyką rządu Buzka – Balcerowicza. I o to zapewne chodziło klubowi UW, gdy właśnie Wendego posyłał na mównicę zamiast któregoś z unijnych specjalistów.
Wiele wskazuje, że Unia Wolności prowadzona przez Balcerowicza zrobi, co tylko zdoła, by pomóc Krzaklewskiemu w pacyfikacji AWS. Unijni stratedzy już teraz starają się dyskretnie perswadować zaprzyjaźnionym rozmówcom ze Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego (SKL- AWS) i z ZChN, żeby nie “szaleli” i nie pogłębiali kryzysu. Politycy z UW zdają sobie przecież sprawę, że Emil Wąsacz realizuje w Ministerstwie Skarbu politykę wytyczoną przez wicepremiera Balcerowicza i że
obrona ministra jest z ich strony polityczną samoobroną.
Można nawet zadać pytanie, ile Unia gotowa jest dopłacić kierownictwu AWS za utrzymanie kursu. Dziennik “Życie”, skąd red. Wołek czujnie śledzi wiatry, zauważył na przykład, że Unia, która nie tak dawno dała po łapach Pawłowi Piskorskiemu za projekt wspólnych list wyborczych z AWS, teraz proponuje wystawienie wspólnej kandydatury na prezydenta… W tymże “Życiu” przedrukowano obszerne fragmenty artykułu Aleksandra Smolara ż “Gazety Wyborczej” (24 stycznia), który wziął w obronę lustrację po polsku, mimo że “zdarzają się błędy”. “Nikt o zdrowych zmysłach – napisał Aleksander Smolar – nie będzie żądał zniesienia konstytucji dlatego, że nieraz gwałcono jej ducha, jeżeli nie literę”. Porównanie w piśmie Adama Michnika szczególnie smakowite… Aleksander Smolar nie jest wprawdzie, wbrew popularnym na prawicy poglądom, głównym politrukiem i płatnikiem G. Sorosa w Polsce, ale jego wpływy w Unii Wolności są znaczące. Nie ma zresztą nic nielogicznego w mniemaniu, że aby zachęcić zbuntowane „doły” AWS do umocnienia koalicji, Unia Wolności gotowa jest wyskrobać z karmana, co jej tam jeszcze zostało z „etosu”. Inaczej niż przed kilku laty nie jest to już tak kosztowna ofiara. Elektorat Unii Wolności również ewoluował (zresztą się skurczył) i też patrzy – najpierw na dochody. Nie będzie swoim politykom za złe trzeźwej kalkulacji, wymiernych zysków z rządzenia w zamian za ulotne “ideały”.
Życzliwa postawa i ustępliwość sojusznika będą cenne dla Krzaklewskiego, który sam dał sobie mniej więcej półtora miesiąca na sanację w AWS. Tak jednak, jak Unia Wolności niewątpliwie ułatwi patronowi AWS porządki domowe, np. roszady kadrowe w rządzie, tak również sprawi, że
politycznego wyklarowania spoi nie będzie można się spodziewać.
Nie licząc deklaracji werbalnych, doły AWS nie będą po posiedzeniu, w Mierkach ani o krok bliżej reakcji “swoich” punktów programu przed złożeniem wniosku o wotum nieufności.
Nie jestem wyborcą AWS, nie zachwyca mnie jej program i nie zamierzam go opłakiwać. Ale trudno nie zauważyć, że za takimi punktami, jak powszechne uwłaszczenie opowiedziało się z entuzjazmem wiele milionów wyborców. Kiedy jakaś wielka formacja polityczna coś obiecuje swoim zwolennikom, nie dotrzymuje, nie umie dotrzymać i nawet nie potrafi się do tego przyznać – demokracja się kurczy, wyborcy przerabiają kolejną lekcję rozczarowania i cynizmu. I nawet jeśli, ta właśnie formacja przegra następną konfrontację wyborczą nie ma się z czego cieszyć, za osłabienie demokracji zapłacą wszyscy. Tym bardziej, że AWS nie jest i nie będzie jedynym stronnictwem, które nie dotrzymuje słowa.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy