Serbowie, Romowie, Chorwaci uciekają przed terrorem. Siły pokojowe KFOR nie potrafią ich ochronć
W Kosowie dobiega końca kolejna czystka etniczna. Tym razem to Albańczycy porywają i mordują Serbów. Dziesiątki prawosławnych świątyń zostało zniszczonych. Dzieje się to w 6 miesięcy po wkroczeniu wojsk NATO, które miały „zapewnić bezpieczeństwo i porządek publiczny” zgodnie z mandatem ONZ.
28 listopada w stolicy Kosowa – Prisztinie – tysiące Albańczyków wyszły na ulice, by święcić Dzień (ogłoszonej jednostronnie) Niepodległości. Wielu manifestantów strzelało na wiwat. Obchody uświetniały sztuczne ognie. Około północy doszło jednak do ponurego dramatu. W pobliżu tłumu przypadkowo znalazł się samochód serbskiego profesora, 62-letniego Dragoslava Basicia, który jechał wraz z żoną i teściową do centrum Prisztiny. Motłoch natychmiast zorientował się, że
oto pojawił się ”obcy”.
Albańczycy zablokowali pojazd, wywlekli profesora i obie kobiety. Wszystkich troje ciężko pobito, w końcu- ktoś strzelił Basiciowi w głowę. Śmiertelnie ranny mężczyzna zmarł w drodze do szpitala. Jego samochód przewrócono i podpalono.
„Jestem wstrząśnięty tym, co się stało. Nikt nie ośmielił się pomóc napadniętym, chociaż atak obserwowały setki ludzi”, oświadczył dowódca sił NATO w Kosowie, generał Klaus Reinhardt.
Nie był to wszakże odosobniony incydent. Serbowie, słowiańscy muzułmanie, etniczni Turcy a także Romowie i Albańczycy uznani za „kolaborantów” nie są w Kosowie pewni dnia ani godziny. Nawet mówienie po serbsku grozi w Prisztinie śmiertelnym niebezpieczeństwem.
13 października wyszedł na przechadzkę 38-letni Valentin Krumov, Amerykanin bułgarskiego pochodzenia i pracownik ONZ, który przybył z Nowego Jorku zaledwie przed kilkoma godzinami. Krumov opuścił Grand Hotel w Prisztinie, by pójść do restauracji. Ledwo wyszedł na reprezentacyjną ulicę miasta, gdy otoczyła go banda młodych osiłków, pytając pozornie niewinnie: „Która godzina?”. Ale etniczni Albańczycy,. nawet dzieci, często pytają przechodniów o godzinę, aby w ten sposób zdemaskować znienawidzonych Serbów. Krumov o tym nie wiedział i odpowiedział po serbsku. Napastnicy zaciągnęli nieszczęśnika w boczną uliczkę, poturbowali go, w końcu zastrzelili. Bernard: Kouchner, stojący na czele administracji ONZ w Kosowie, był zaszokowany: „Oto niewinny człowiek, który przybył, by pomóc w zorganizowaniu demokratycznego społeczeństwa, został zatrzymany przez zgraję bandytów i zastrzelony”. Podobny los spotyka często zwykłych Serbów, którzy jeszcze zostali w Kosowie.
Zdominowane przez NATO siły pokojowe KFOR, liczące 42 tysiące żołnierzy z 29 krajów, mimo wysiłków, nie potrafią zapewnić spokoju w prowincji: „Nasi ludzie starają się. Kiedy byłem dowódcą, kazałem wojsku pilnować pojedynczych serbskich domów w odludnych okolicach. Żołnierze eskortowali staruszki, wychodzące z domu po chleb, ale nie mogliśmy być wszędzie”, powiedział brytyjski generał Mikę Jackson, do połowy października stojący na czele sił pokojowych w Kosowie. Wykorzystują to albańscy bandyci. W Kosowie zapanowały chaos, korupcja i terror. Kraina ta, zgodnie z koncepcjami zachodnich polityków, powinna stać się oazą demokracji i wielokulturowości, tymczasem w ciągu kilku ostatnich miesięcy Kosowo opuściło 230 tysięcy Serbów i przedstawicieli innych mniej szóści, czyli • ponad połowa ludności niealbańskiej. Czystka etniczna, przeprowadzana przez albańskich bojówkarzy, zbliża się ku końcowi. Z serbskiej społeczności Prisztiny, liczącej prawie 40 tysięcy ludzi, pozostało zaledwie 400 osób. Według danych serbskiego Kościoła prawosławnego, od czasu wkroczenia do Kosowa wojsk NATO w czerwcu br. ofiarą mordów padło 316 Serbów, a 455 zostało uprowadzonych. Los tych ostatnich pozostaje nieznany i można oczekiwać najgorszego. Jeśli są to prawdziwe informacje, oznacza to, że pod osłoną sił KFOR zginęło tyle samo Serbów, ilu kosowskich Albańczyków padło ofiarą serbskiego terroru w ciągu 5 miesięcy przed wkroczeniem wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego. Według statystyk KFOR, od połowy czerwca-zginęło ”tylko” 125 Serbów, jednak prawosławna diecezja Prizrenu dysponuje listą nazwisk 184 osób, zamordowanych do końca sierpnia br.
29 października
nieznani sprawcy
zgładzili w miejscowości Obilic Radovana Kukalija, serbskiego kucharza zatrudnionego, jak na ironię, przez Międzynarodowy Trybunał ONZ w Prisztinie. Trybunał nie może jednak podjąć śledztwa w sprawie śmierci swego pracownika, bowiem mandat tej instytucji obejmuje jedynie zbrodnie popełnione ”w czasie trwania konfliktu; zbrojnego w Kosowie”, Ani NATO, ani KFOR nie chcą jednak przyznać, że pod ich patrona-; tern w . prowincji trwa jeszcze konflikt zbrojny. W konsekwencji Trybunał i wojska KFOR nie mają uprawnień; by sądzić zbrodnie popełnione, na mniejszościach etnicznych w Kosowie. Tak więc ochrona ludności jest zadaniem słabej i bezsilnej policji ONZ. ”Mam tylko 1700 funkcjonariuszy. Potrzebnych jest jednak co najmniej 6 tysięcy”, mówi Bernard Kouchner. Nic dziwnego, że w tej sytuacji członkowie zagrożonych narodowości pospiesznie uciekają z Kosowa.
300-osobowa chorwacka społeczność w Lecnice przygotowywała obchody 700. rocznicy swego istnienia. Do jubileuszu nie doszło – w październiku wszyscy Chorwaci wyjechali do Dubrownika, zastraszeni przez albańskich sąsiadów. W końcu listopada rabin niewielkiej społeczności żydowskiej w Prisztinie, Cedra Prlincevic, zbiegł do Belgradu. „Dochodzi tu do pogromów przeciw ludności niealbańskiej. Opuściłem Kosowo, unosząc jedynie Talmud”, skarży się rabin,. Najbardziej zagrożeni są Serbowie samotni i starzy, którzy nie mają dokąd pójść. „Przyszli nocą do mojego domu i walili w drzwi, krzycząc: Ty k…! Wracaj do Serbii! ”, opowiadała 64-letnia Milunka Josić reporterowi brytyjskiego dziennika ”The Independent”.
Pani Josić miała szczęście, gdyż napastnicy odeszli. W Kamenicy 82-letnia Serbka, która nie chciała opuścić rodzinnych stron, została spalona żywcem we własnym domu. 90-letnią Ljubicę Vujovic bandyci utopili w wannie. Albańczycy, których gospodarstwa zostały spalone przez Serbów, często zresztą zdobywają dach nad głową, wypędzając z domów także sędziwych, a więc bezbronnych rodaków.
Furia terrorystów zwraca się przeciw świątyniom prawosławnym, symbolom serbskiej obecności w Kosowie.- Według danych serbskiego duchowieństwa, od 13 czerwca do 20 października spalono, zburzono lub zbezczeszczono.74 kościoły. XV-wieczny
monastyr Świętej Trójcy
pod Musutiste został wysadzony w powietrze. Klasztor świętego Archanioła koło Vitiny złupiono i puszczono z dymem- Kościół świętego Mikołaj a w Prekoruplj e zrównano z ziemią, a jego dziewięć bezcennych XVI-wiecznych ikon zaginęło.
Chaos w Kosowie jest wodą na młyn prezydenta Serbii,.; Slobodana Miloszevicia, umacnia bowiem jego władzę. Miloszević oskarża NATO, że „wspólnie z albańskimi terrorystami prowadzi w Kosowie politykę
nazistowską”. Tymczasem to właśnie Miloszević, który odebrał kosowskim Albańczykom autonomię i obudził demony , nacjonalizmów, ponosi największą odpowiedzialność za czystki etniczne i ludzkie cierpienia na Bałkanach.
Było rzeczą oczywistą, że po odejściu wojsk Miloszevicia Albańczycy będą się mścić za’ okrucieństwa serbskich bojówek. Okrucieństwa te miały zresztą mniejsze rozmiary, niż początkowo przypuszczano. Podczas wojny NATO z Jugosławią zachodnie media informowały o kilkudziesięciu tysiącach zabitych Albańczyków, obecnie mowa jest o jedenastu tysiącach ofiar. Do tej pory międzynarodowi eksperci medycyny sądowej odnaleźli 2108 ciał. Z pewnością wielu grobów jeszcze nie odkryto, wątpliwe jednak aby liczba ofiar serbskich czystek etnicznych sięgnęła 10 tysięcy.
Międzynarodowi komentatorzy przypuszczają, że obecne napady na kosowskich Serbów nie są już spontanicznymi aktami odwetu, lecz stanowią czystkę etniczną zorganizowaną odgórnie. Kto ponosi za nią odpowiedzialność, nie wiadomo. Może Wyzwoleńcza Armia Kosowa, która bynajmniej nie rozwiązała swych komórek lecz tylko je zakonspirowała, a może jacyś mocodawcy z Albanii. W tym terrorze jest metoda.
Status Kosowa wciąż pozostaje niejasny. Oficjalnie kraina ta, będąca praktycznie protektoratem administrowanym przez ONZ, wchodzi w skład Jugosławii. Wątpliwe jednak, aby Belgrad kiedykolwiek odzyskał władzę nad Kosowem. Bez ciężkiej i krwawej wojny z nienawidzącymi Serbów kosowskimi Albańczykami nie będzie to możliwe. NATO zresztą nie po to wypędziło z Prisztiny armię Miloszevicia, by wpuścić ją z powrotem. Miłoszević nie może nawet przysłać do Kosowa kilkuset policjantów i żołnierzy, którzy chroniliby serbskie instytucje i miejsca kultu, chociaż gwarantuje to Jugosławii układ, który zakończył wojnę z NATO.
Według dziennika „Washington Post”, za niepodległością Kosowa opowiadają się zwłaszcza politycy amerykańscy, co bardzo irytuje europejskich sprzymierzeńców.
Przywódcy kosowskich Albańczyków liczą więc na uzyskanie pełnej niepodległości. Poprzez czystki etniczne chcą stworzyć fakty dokonane i pozbyć się „obcych”. Takie praktyki budzą jednak coraz większy sprzeciw albańskich intelektualistów. Publicysta Veton Suroi stwierdził na łamach gazety ”Koha Ditore”, że represje wobec serbskich cywilów w Kosowie mają charakter faszystowski i są zapewne sterowane centralnie. W odpowiedzi agencja kosowskich Albańczyków Kosova Press uznała, że Suroi jest szpiegiem Belgradu i nikt nie powinien się dziwić, jeśli dojdzie przeciw niemu do aktów przemocy. Odtąd także dziennikarze „Koha Ditore” żyją w strachu.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy