Gdy ambicja przerasta możliwości

Gdy ambicja przerasta możliwości

Przyszedł w moim życiu taki moment, że coraz częściej komuś współczuję. Ostatnio dotknęło mnie to wobec polityków PiS, senator Lidii Staroń i Roberta Lewandowskiego. Zacznijmy od rządu Zjednoczonej (to takie słowo żarcik) Prawicy. I spróbujmy się postawić w jego sytuacji. Wiadomo, że trzeba się komunikować. Telefonicznie lub mejlowo. Proste, prawda? Tak, ale nie w Polsce. U nas premier Morawiecki i jego najbliżsi współpracownicy nie mogą mieć, z oczywistych powodów, zaufania do ministra Kamińskiego, któremu podlegają służby. Wiadomo, kto jest najważniejszym adresatem wiedzy, jaką mają służby kontrolujące tzw. bezpieczną korespondencję. Ci, którzy chcą ominąć prezesa, ale też przeciwników politycznych z własnego obozu, korzystają z poczty prywatnej. Ta z kolei jest stosunkowo łatwa do przechwycenia przez hakerów. Bardzo to marne położenie.

Mówimy o stronie technicznej. I o tym, co każdy urzędnik państwowy musi wiedzieć przed szkodą. Ataki cybernetyczne od lat są przecież smutną normą.

Najważniejszy jest więc nie lament po szkodzie, ale ocena tego, co wyciekło. W przypadku polityków PiS już ta skromna część ujawnionych informacji jest mocno kompromitująca. Prezes Kaczyński chce, jak kobra, zahipnotyzować opozycję i media, by nie mówiły o tym, co najważniejsze, czyli o treści korespondencji. A tych, którzy się wyłamują, straszy, że uderzają w polskie społeczeństwo i destabilizują nasz kraj. Jest dokładnie odwrotne. Zadufani w sobie amatorzy w poufnych mejlach rozważali kretyńskie pomysły i bardzo niebezpieczne scenariusze działań. Cóż do tego dodać? Nasze społeczeństwo, mimo wielu wad, niczym sobie nie zasłużyło na aż tak marną władzę.

Żal mi się zrobiło także senator Staroń. Tej, która po wykreowaniu się na Matkę Boską zwykłych ludzi zapragnęła zostać rzecznikiem praw obywatelskich. Jak duży był to błąd, mogli się przekonać wszyscy, którzy widzieli przesłuchanie kandydatki w Senacie. Oglądałem. Z każdym pytaniem pani Staroń coraz bardziej się pogrążała. Na większość pytań nie potrafiła odpowiedzieć, bo albo niewiele rozumiała, albo bała się ujawnić, co naprawdę myśli. Nie potrafiła za to ukryć nienawiści do wszystkich, z którymi przegrała po długich procesach. Pani Staroń uznaje tylko te wyroki sądowe, które są dla niej korzystne.

I na koniec Robert Lewandowski. Znamy wszyscy jego osiągnięcia. Ale na kapitana reprezentacji się nie nadaje. Nie ten charakter, nie ta osobowość, skromna charyzma. Ale kapitanem jest. Bo bardzo chce! Żal więc trenera, reprezentacji też.

Wydanie: 2021, 26/2021

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy