Flaszka piwka w łapie i żłopanie browara z gwinta na plaży. Tak pokazał się bywalcom Sopotu Adam Andruszkiewicz. Trudno uwierzyć, że ten gość robi u Morawieckiego za ministra. Choć Grajewo ciągle przeprasza za tak kompromitujący dar, to PiS wierzy, że za Andruszkiewiczem stoi młodzież narodowa.
Ale żeby Andruszkiewicz miał na koncie tylko publiczne chlanie? Wiceminister w KPRM zarabia krocie i na etacie, i na dodatkowych fuchach. Na bogato urządził też rodzinę. Za to pracowników traktuje z buta i zatrudnia na śmieciówkach. Od początku kadencji wydał na te umowy ponad 120 tys. zł. Na takich zasadach pracują dla rządu ludzie o kompetencjach wielokrotnie wyższych od ledwo dukającego Andruszkiewicza. Dla nich dojna zmiana nie ma etatów.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy