Andrzej Olechowski. Mała wnuczka, mały sukces

Andrzej Olechowski. Mała wnuczka, mały sukces

Na XXX piętrze Pałacu Kultury, symbolu socrealizmu, zebrali się ci, którzy nim najbardziej pogardzali – zwolennicy Andrzeja Olechowskiego.
Po godzinie 20, gdy ogłaszano wyniki, z największą rozpaczą przyjętą śladowy rezultat Piotra Ikonowicza. Oznaczało to, że niewiele urwał urzędującemu prezydentowi. Zresztą już w czasie wcześniejszego, godzinnego oczekiwania spędzonego nad kanapkami (pasty i wegetariańskie ozdoby) oraz pieczarkami w sosie (nie podano łyżek) zaczęły krążyć plotki, że “nawet drugiej tury nie będzie”. Może dlatego ogłoszeniu wyników towarzyszyła rezygnacja i zastanawianie się, jak elegancko klęskę zamienić w sukces. Największy entuzjazm wzbudziło trzecie miejsce Krzaklewskiego. Zażenowanie przy Wałęsie. – Społeczeństwo wyraźnie powiedziało Krzaklewskiemu, że jego metody walki mu nie odpowiadają – powie później Olechowski. – No i że nie jest dobrym przywódcą AWS. Za to Wałęsę postawiło na pomniku. Przy wyniku Olechowskiego było już tylko poprawne skandowanie, przy zwycięstwie Kwaśniewskiego cisza. – To za dużo – ktoś wreszcie mówi.
– Jeżeli Aleksander Kwaśniewski zostanie prezydentem, kultura polskiego społeczeństwa, jego jakość stanie pod znakiem zapytania – powiedział mi, jeszcze przed ogłoszeniem wyników, Maciej Jankowski.
Sam Olechowski, gdy wiedział już, że walka kończy się tego wieczoru, był o wiele bardziej ostrożny. Już nie dzielił społeczeństwa na to mądre, które go popiera, i to inne, głosujące na Kwaśniewskiego. Gratuluje “imponującego zwycięstwa”. W odczuciu sali trochę za długo. Już początek wróżył senny spektakl. Najpierw miało być 200 osób, później mówiło się o 600. Było około 300, z dumnie (i słusznie) przypominanych elit można było wypatrzyć tylko parę nazwisk. Alan Starski czuł się mniej pewnie niż na wręczeniu Oscarów. Ale był optymistą. – To dobra pozycja, żeby wygrać za pięć lat – zapewnił, gdy zobaczył 18 procent.
Pojawił się generał Petelicki i aktorka, Marta Klubowicz. Poza tym było dużo dam. Wyniki są już znane. Ciągle nie ma Olechowskiego. Tylko parę osób idzie po płaszcze. Reszta krąży trochę bezradnie, nie ma muzyki, wegetariańskie, twarde kanapki smakują jeszcze mniej.
Pierwsze dyskusje nad kawą: – Tych 18 procent nie da się przekuć na wybory parlamentarne. – Za pięć lat to on będzie za stary – szepce bardzo wiotka szatynka z młodzieżówki Olechowskiego. – Ujawniło się tyle wspaniałych osób, nie wolno tego stracić. – Trzeba przejąć Unię Wolności, oni nic nie mają poza Geremkiem. – Coś ty, z Unią to się trzeba dogadać. – Mamy dobry wizerunek, jesteśmy do przodu. – Świetny wynik. – Zaczyn. – Może sondaż się zmieni. – Najważniejsze, że jest przed Krzakiem. Może mu podskoczy.
Mężczyźni szybciej przechodzą do planów na przyszłość, wiele dam właściwie do końca ma łzy w oczach.
Przedstawiciele sztabu z Bydgoszczy są rozgoryczeni. Marek Pietrzak mówi, że telewizja pokazywała Olechowskiego tylko, jak wsiada i wysiada z samochodu. Większość przechadzająca się w lodowatym wietrze psy wiesza na mediach. Marek Pietrzak zaznacza, że oni nie mieli takiej kasy jak Kalinowski, a w ogóle dopiero się uczą, jak robić politykę.
Pojawia się synowa Olechowskiego z córeczką. Za nią sam Olechowski. Staje obok biało-czerwonych róż. – Mamy dobry wynik. Przekonamy resztę. Zrobimy to – zapewnia. Zapowiada konferencję prasową za pół godziny i znika z wnuczką na rękach. – Miała mu rosnąć popularność jak to niemowlę. No to ma zwycięstwo takie duże jak wnuczka – komentuje ktoś. Część osób wychodzi, jak z nagle urwanego przedstawienia. Reszta robi sobie pamiątkowe zdjęcia. Obowiązuje znak victorii.
Z XXX piętra trzeba zjechać na sam dół. Tam odbędzie się konferencja prasowa. – Ja nie wiem, kogo nie pytałem, mówił, że głosuje na Olechowskiego – rozmowa w windzie. – Pewnie ludzie uważali, że to dobrze brzmi. – No i zjeżdżamy z marzeniami na parter – dodał trzeci mężczyzna ze sztabu.
Panowie wnoszą kwiaty, które stały na XXX piętrze. Potem mównicę. Andrzej Olechowski mówi, że jeszcze nie wie, jaką podejmie decyzję. Za dwa tygodnie zwoła konferencję, ale już dziś chce wzbudzić niepokój, że w Polsce lewica całkowicie przejmie władzę. – Czy będzie kandydował? – A czy ja wiem, co będę robił za pięć lat? – odpowiada pytaniem.
– Tak nie powinien mówić – komentują ostatni wychodzący. – Trochę głosów zebrał w wyniku sprawy kaliskiej, choć się tego wypiera, trochę uległo elegancji kandydata, niektórzy uznali go za mniejsze zło. To bardzo kruchy elektorat. Trudno go będzie utrzymać.

 

Wydanie: 2000, 41/2000

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy