Ani kolega, ani dyktator

Ani kolega, ani dyktator

Nie może być tak, żeby zawodnicy szli do prezesów i proponowali pieniądze za wyrzucenie trenera

Stefan Majewski, urodzony w 1956 r. w Bydgoszczy. Pomocnik, stoper – 40 występów w reprezentacji Polski. Kluby: Gwiazda, Chemik i Zawisza Bydgoszcz, Legia, 1. FC Kaiserslautern, Arminia Bielefeld, Apollon Limassol, FFC Freiburg. Absolwent Szkoły Trenerskiej w Kolonii. Szkoleniowiec: 1. FC Kaiserslautern (amatorzy), FFC Freiburg, Polonia Warszawa i Amica Wronki – dwukrotnie, Zagłębie Lubin, Świt Nowy Dwór, obecnie Widzew Łódź. Drugi trener reprezentacji Polski – druga połowa 2002 r.

Z racji niedawno rozgrywanych finałów piłkarskich mistrzostw Europy odżyły spory związane z fachowością polskich trenerów oraz jakością ich pracy. Postanowiłem więc porozmawiać – także na ten temat – ze Stefanem Majewskim. To doświadczony zawodnik i szkoleniowiec, wykształcony na bodaj najsłynniejszej trenerskiej uczelni, obyty w świecie, znający języki – jednym słowem, przedstawiciel generacji, która ukształtuje oblicze naszego futbolu w najbliższym dziesięcioleciu.

– Dlaczego zdecydował się pan na Widzew, który jako pracodawca ma jak najgorsza opinię. To przecież o tamtejszych prezesach mówiono, że nikt ci tyle nie da, ile oni obiecają.
– Wierzę w powstanie nowego Widzewa, dlatego podjąłem wyzwanie. Osobiście przekonał mnie do tego Zbyszek Boniek. Można przecież powiedzieć o długoletniej, starej, co pewien czas odświeżanej znajomości.
– Inny pański kolega po fachu, Adam Topolski, w jednym z wywiadów niedawno powiedział: „Teraz to jest busz, Dziki Zachód, i nie wiadomo, kto, kiedy i za ile kupuje, ale wiadomo, że uczestniczą w tym wszyscy – i działacze, i trenerzy, i piłkarze”.
– Chciałbym, żeby to w miarę szybko publicznie potwierdził. Nie wierzę, że on – były zawodnik i trener – mógł coś takiego powiedzieć.
– Jeszcze z Topolskiego: „Dziwię się trenerom, którzy chodzą i proszą o własną pensję. To jest, moim zdaniem, nienormalne!”.
– Też się dziwię i też tego nie rozumiem. Przecież każdy podpisuje kontrakt i dokładnie wie, co mu się należy. Oczywiście, twardo chodzę po ziemi i wiem, że niektóre kluby nie respektują ustaleń ani umów. Jednak ta kwestią znacznie energiczniej niż dotychczas powinien się zająć PZPN. Nie mówiąc już o tym, że należy – raz na zawsze – pozbywać się z piłki nieudolnych lub, co gorsza, działających w złej wierze prezesów. Po prostu nie powinniśmy tolerować takich ludzi w swoim towarzystwie.
– Wisła Kraków jest uważana za jeden z najbogatszych i najlepiej zorganizowanych klubów Polsce. A jednak jej były zawodnik, obecnie pomocnik 1. FC Kaiserslautern, Kamil Kosowski, twierdzi: „Poznałem zupełnie inny świat, obu klubów nie ma nawet najmniejszego sensu porównywać, bo dzieli je przepaść”.
– Znam bardzo dobrze Kaiserslautern, bo przecież tam pracowałem jako zawodnik i trener. Za granicą zdecydowana większość klubów jest doskonale zorganizowana. A co do tej przepaści – traktowałbym to jako wskazówkę, jak wiele nam brakuje. Co wcale nie oznacza, że mamy tylko ciągle narzekać i być wiecznymi malkontentami. Warto przecież zauważyć, że w ostatnich latach zrobiliśmy mimo wszystko spory postęp.
– W czwartym dniu kwietnia tego roku Amica przegrała w ostatniej chwili z Wisłą w Krakowie, a hasło do buntu załogi rzucił wówczas bramkarz Grzegorz Szamotulski. No i się zaczęło.
– Może nie tak dokładnie wtedy, bo przecież jeszcze nadeszła wygrana z Górnikiem. Proszę pana, proszę mnie nie ciągnąć za język. Rozdział pod tytułem Amica uważam za definitywnie zamknięty!
– Wtedy oświadczył pan, że podobne historie na Zachodzie byłyby nie do pomyślenia.
– Oczywiście. W głowie się nie mieści, żeby zawodnicy szli do prezesów i proponowali pieniądze za wyrzucenie trenera. Za granicą za coś takiego zostaliby dożywotnio zdyskwalifikowani! A jednak przedstawiciele klubu i PZPN milczeli. Zupełnie nie zareagowali, jakby nie było sprawy. Podobnie było wtedy, kiedy publicznie mnie obrażano, porównując do bin Ladena.
– Niby odniósł pan zwycięstwo w starciu z krnąbrnymi graczami, Szamotulskiego bowiem pozbyto się z klubu, ale rychło okazało się, że zarząd nie zamierza przedłużyć kontraktu również z panem.
– W klubie zdecydowano się na to, co uznano, że jest dla nich najlepsze. Inaczej – klub miał wybór, ja nie.
– Tacy zawodnicy jak Grzegorz Mielcarski, który także jadł chleb z niejednego piłkarskiego pieca, nie zostawili suchej nitki na Amice, a i panu solidnie się dostało.
– Żale i pretensje są normalne, ale nie ma potrzeby ich wyolbrzymiania. Nie odczułem, żebym miał jakiś konflikt z Grzegorzem. Inna sprawa, że władze Amiki pozwalają na stanowczo za dużo niektórym piłkarzom. Odnoszę wrażenie, jakby w prasie zamieszczano artykuły na zamówienie. Ot, chociażby w „Przeglądzie Sportowym” Roman Kołtoń przeprowadził z Pawłem Kryszałowiczem wywiad, w którym się roiło od przeinaczeń i kłamstw.
– Pamiętam moment, w którym zarzucano panu, że wprowadza pan w drużynie wręcz drakoński regulamin. Coś takiego na niemiecką modłę, co w polskich realiach nie ma szansy na akceptację.
– Jeżeli zarabiający około 100 tys. zł miesięcznie zawodnik chce zapłacić za spóźnienie 2 zł, ja się pod tym nie podpisuję!
– U nas zawodnicy publicznie liczą pieniądze, krytykują, narzekają – można często odnieść wrażenie, że najmniej czasu poświęcają piłce.
– Te wszystkie opowieści, „bajery” należą do wielkiego show, ale… W Amice tylko raz, jedyny raz zawodnik zgłosił, że chce mieć trening indywidualny. Podczas mojej pracy z drugim zespołem Kaiserslautern coś takiego było na porządku dziennym. Z tym że piłkarze amatorzy, by uczestniczyć w dodatkowych, indywidualnych zajęciach brali z pracy urlopy.
– Czy trener powinien być bardziej kolegą i partnerem, czy raczej dyktatorem?
– Żadnym z tych dwóch. Trener jest przede wszystkim nauczycielem i wychowawcą. No i powinien prowadzić drużynę w pośredni sposób – między partnerem a szefem z twardą ręką. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz utrzymać określony porządek. Nie może być tak, że piłkarzom wszystko wolno. Prezesi nie korzystają ze swoich uprawnień. Czasami się zastanawiam, czy nie potrafią, czy się boją.
– Trener powinien liczyć się ze zdaniem zawodników czy nie?
– Może zasięgnąć opinii, ale to on decyduje i on ponosi odpowiedzialność.
– Często słyszymy narzekania zawodników na przemęczenie. Jednak pański kolega Henryk Kasperczak twierdzi, iż w Polsce gra się tak mało, że każdy mecz jest potrzebny i ważny.
– Zgadzam się całkowicie. U nas piłkarz rozgrywa rocznie maksymalnie jakieś 50 meczów, a na Zachodzie 70. A zatem różnica jest widoczna gołym okiem.
– 1 maja weszliśmy do Unii Europejskiej, ale do obowiązujących w niej futbolowych standardów jeszcze nam bardzo daleko.
– Już wspominałem, że idziemy w dobrym kierunku, jednak do pełni szczęścia jeszcze bardzo daleko. Musimy zmieniać nasze prawo, jeśli chodzi o stosunki pracy zawodników, trenerów, a także dotyczące chuligaństwa i bandytyzmu.
– Podczas niedawnych finałów mistrzostw Europy wielokrotnie podawano w wątpliwość fachowość polskich szkoleniowców. Nie brakowało nawet skrajnych opinii, że to niedouczone nieroby. Natomiast pod niebiosa wychwalano zagranicznych trenerów.
– Na pewno nie brakuje u nas utalentowanych szkoleniowców. Doprawdy nie wiem, skąd się wzięła moda na zagranicznych trenerów. Również niektóre media robią z polskich trenerów osłów.
– Znów odezwały się głosy, by na stanowisku selekcjonera reprezentacji zatrudnić obcokrajowca.
– Jeżeli stać nas na zapłacenie rocznej pensji w granicach między 2 a 3 mln euro, to ten pomysł jest dobry. Jeżeli natomiast mielibyśmy zatrudnić kogoś z niższej półki, średniaka, to dajmy sobie spokój.
– Można mówić o zauważalnej różnicy w kształceniu i wykształceniu trenerów polskich i zagranicznych?
– Nie ma jakiejś znaczącej różnicy. Nie możemy narzekać na poziom nauczania, coraz więcej naszych szkoleniowców zna języki obce, co umożliwia systematyczne dokształcanie.
– Czy można czerpać satysfakcję z pracy w lidze zaliczanej do grupy najsłabszych w Europie?
– Powiedziałbym tak – jesteśmy Polakami, więc jesteśmy zatrudniani w polskich ligach. Trener nie powinien się wstydzić pracować. Przecież sukces odniesiony nawet w trzeciej lidze też jest sukcesem.
– Nie wydaje się panu, że pańscy koledzy – zapatrzeni w piłkarzy – przesadzają z żądaniami finansowymi?
– Uważam, że zarówno zawodnicy, jak i trenerzy powinni dobrze zarabiać, ale muszą ponosić – większą niż dotychczas – współodpowiedzialność za klub. Natomiast jeżeli ktoś ma pieniądze i chce je wydawać, niech je wydaje.
– Trenerzy zbyt często ulegają naciskom działaczy i prezesów za cenę pozostawania na posadzie. To mało honorowe, ale jakże życiowe.
– W ogóle nie rozumiem, jak można ulegać jakimkolwiek naciskom. Przecież prezes jest pracodawcą i może zrobić wszystko. Jeżeli usiłuje wpływać na trenera, to oznacza, że nie szanuje człowieka, którego zatrudnia.
– W Polsce da się wyżyć z trenerki?
– Jeżeli ktoś pracuje, może żyć bardzo dobrze.
– Lata płyną, a pan ma niezmienną opinię wciąż niespełnionego fachowca.
– Myślę że trener powinien do końca życia uważać się za niespełnionego. Pracy powinien przyświecać promyk nadziei dokonania czegoś nowego, a nie poczucie odcinania kuponów.
– W sondzie internautów oceniono, że największy wpływ na grę drużyny mają piłkarze, następnie organizacja klubu, a dopiero na trzecim miejscu trenerzy.
– Wydaje mi się, że to prawidłowa kolejność. Rzeczywiście podczas gry trener jest uzależniony od piłkarzy, ma mniejszy niż oni wpływ na przebieg wydarzeń na boisku. Taka sytuacja uczy życiowej pokory. Chociaż tak naprawdę los trenera zależy od zarządu i prezesa.
– Jaką średnią notę, w szkolnej skali, wystawiłby pan polskim trenerom?
– Nie podejmuję się tego, bo to bardzo trudne. Natomiast jedno wiem na pewno – zdecydowana większość zachodnich trenerów nie dałaby sobie rady z warunkami, w jakich nasi pracują. Bo tamci są przyzwyczajeni do realiów w pełni zawodowych.
– Chwali się panu, że tak dzielnie broni pan kolegów po fachu, ale czy naprawdę są tacy świetni i niczego nie można im zarzucić?
– Bronię, gdyż zdecydowana większość na to zasługuje. Jak w każdym zawodzie mamy też miernoty, jednak to mniejszość, która prędzej czy później odpadnie.
– Nie słychać jednak o atrakcyjnych, wartościowych ofertach dla Polaków.
– Wiąże się to z brakiem sukcesów klubów oraz reprezentacji. Świat jest przecież uzależniony od wyniku i nastawiony wyłącznie na niego.

Wydanie: 2004, 33/2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy