Aniołki Leppera

Z gadziej perspektywy

Znajomy warszawski radny SLD przeszedł właśnie do Samoobrony. Koledzy, stare polityczne lisy, wyśmieli wpierw decyzję młodszego wróbelka. Po chwili namysłu jęli dochodzić do wniosku, że taka decyzja „Głupiego Jasia” ma ukryte jądro racjonalności. Paru ze złością stwierdziło, iż ów „Głupi Jaś” może mieć w najbliższych wyborach mandat radnego, a wielu z nich, polityków dojrzałych, nie.
Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje, że najbliższe wybory samorządowe będą wyjątkowo burzliwe i wyczerpujące dla kandydatów. Bój toczyć się będzie nie tylko pomiędzy konkurencyjnymi ugrupowaniami, lecz też, a może przede wszystkim, wewnątrz nich.
W Warszawie było ponad 700 radnych. Po reformie systemu zarządzania w tym mieście do obsadzenia pozostaje ponad 400 mandatów. Większość radnych pragnie być radnymi, co jest zrozumiałe. Ale wielu już wie, że powtórka mandatu może okazać się piekielnie trudna. Bo jeśli np. SLD brało w okręgu trzy mandaty, to po reformie na tym samym terenie może wziąć najwyżej dwa.
Pierwszy mandat dostanie na pewno pierwszy z listy, czyli lokalny przywódca. O drugi bój będzie już śmiertelny. Zwykle brała go „kobieta” albo „młody(a) zdolny(a)”. Teraz któreś z tej dwójki będzie zablokowane. Może zresztą być przyblokowane już na wstępie, bo stare partyjne wygi cwanie rozpuszczają plotki o przewidywanych kosztach kampanii wyborczej. O „opłacie” za miejsce na liście wyborczej. W efekcie odpadną na starcie ludzie rokujący nadzieje polityczne, niezwiązani z lokalnym biznesem, kompetentni, lecz niestety niezamożni. System zamknie się. Nastąpi powielenie lokalnych elit politycznych. No bo lokalni przywódcy być muszą, zasłużeni też. Zatem niech inni jeszcze poczekają, popracują. Najlepiej w sztabach wyborczych zasłużonych.
Samorządy były nierzadko krytykowane za niekompetencję, partykularyzm interesów. Układy lokalne, ponadpartyjne. Najbliższe wybory nadal owiewa mgiełka tajemnicy. Nadal nie wiemy, wedle jakiej metody liczone będą głosy. Sprzyjającej dużym partiom czy zapewniającej mandaty małym, czyli rozdrobnienie w radach. Zdaje się, że żadna z metod nie zapewni trwałych, poważnych koalicji. Jeśli dodamy do tego wójtów, burmistrzów i prezydentów wybranych w powszechnych wyborach, chociaż pewnie często w drugiej turze, to przyszły system samorządowy już może się jawić koszmarnie. Z jednej strony, skłócona, podzielona partyjno-towarzysko rada, a z drugiej, pozostający poza kontrolą rady, silny bezpośrednim wyborem wójt czy prezydent.
W paru miastach wybory prezydenckie będą miały medialne wzmocnienie. W Warszawie może dojść do „prawyborów” prezydenckich. Boju pomiędzy Andrzejem Olechowskim a Lechem Kaczyńskim. W Krakowie już czuć czarci pazur Jana Marii Rokity. We Wrocławiu zmierzy się „salon odrzuconych” w wyborach parlamentarnych. Jeśli Sejm nie zdąży uchwalić barier antykorupcyjnych, to znów okaże się, że stare układy samorządowe będą górą. Bo tylko oni będą mieli promocję na festynach, spartakiadach, parafiadach i mszach polowych. A gdzie młodzi? Nowi, zdolni?
Dla nich jedyną szansą jest Samoobrona. Partia jeszcze budująca struktury, poszukująca kadr, zwierząt politycznych. Nie dziwmy się zatem, że do Samoobrony lgną ładne studentki nauk politycznych i żądni karier okularnicy. Nie dziwmy się transferowi politycznemu Rafała Kubackiego, obecnej przemianie radnych z wielu ugrupowań w kostium Samoobrony. Tylko tam są jeszcze „wolne ziemie” do zagospodarowania. Możliwości szybkich karier, przyszłych awansów. Samoobrona wzmacnia się nie tylko biedą kraju, ale też swoją świeżością. Tam drzwi są otwarte. Nie trzeba całować klamek jak w pozostałych partiach establishmentowych.

 

 

Wydanie: 2002, 26/2002

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy