Antyrakiety Putina i Busha

Antyrakiety Putina i Busha

USA walczą o prymat w świecie, Rosja – o pozycję specjalnego partnera Ameryki

Wielkie zwycięstwo George’a Busha czy dowód pragmatyzmu i politycznej mądrości Władimira Putina? Przez miniony tydzień dziennikarze i eksperci spierali się, jak zinterpretować i ocenić zaskakujące dla światowej opinii publicznej efekty rozmów prezydentów Rosji i USA podczas szczytu G8 w Genui. „W kakafonii burd urządzanych przez antyglobalistów utonęła najważniejsza wiadomość z genueńskiego spotkania – Waszyngton i Moskwa zgodziły się, że tylko wspólnie mogą budować stabilny pokój na Ziemi”, określił jednak zgodę Putina na rozmowy na temat tzw. systemu obrony przeciwrakietowej (NMD) prof. Richard Pipes, były doradca prezydenta Ronalda Reagana ds. Europy Wschodniej, i nie sposób nie zgodzić się z tą uwagą.
Co wydarzyło się zatem w Genui? Po raz pierwszy od miesięcy, a w praktyce od ogłoszenia przez USA zamiaru budowy NMD (co miało jeszcze miejsce w czasie prezydentury Billa Clintona), Rosja

zaakceptowała amerykańską tezę,

że trzeba rozmawiać na temat zmian w dotychczasowych porozumieniach strategicznych, dotyczących ograniczenia zbrojeń jądrowych. Dotyczy to zwłaszcza tzw. układu ABM z 1972 roku, który zakazywał obu krajom budowy systemów antyrakietowych w skali całego państwa lub ponadnarodowej. Rosja do niedawna zdecydowanie oponowała przeciwko jakimkolwiek zmianom ABM, gdyż obawiano się w Moskwie, że realizacja amerykańskich planów oznaczałaby utratę (czy znaczne osłabienie) ostatniego elementu mocarstwowości odziedziczonego po ZSRR – możliwości odstraszania jądrowego.
Nie wszystkim się to, oczywiście, podoba. „Rosja poddała się”, tak zatytułował rosyjski dziennik „Kommiersant” artykuł na temat ustaleń zawartych w czasie spotkania w Genui. Z drugiej strony, specjalista ds. Rosji z waszyngtońskiej fundacji Carnegie, Michael McFaul, atakuje administrację Busha, że na drugi plan w rozmowach amerykańsko-rosyjskich zeszła kwestia (rzekomego) ograniczania demokracji w Rosji pod rządami Putina. „Tarcza antyrakietowa nie powstrzyma autokratycznej Rosji przed szkodzeniem pokojowi na świecie”, twierdzi McFaul.

Podejrzliwie traktuje

rosyjską gotowość do rozmów ekspert z waszyngtońskiego Brooking Institution, Ivo H. Daalder, który w wywiadzie dla „Washington Post” podkreślił, że „to, iż Putin chce rozmawiać, nie znaczy jeszcze, że jest gotów się zgodzić (na NMD)”.
W ślad za spotkaniem Bush-Putin przy okazji szczytu G8 w Moskwie pojawiła się już jednak Condolezza Rice, kierująca Radą Bezpieczeństwa Narodowego w Waszyngtonie. Rosyjscy politycy zastrzegają się, co prawda, że wszystko podlegać ma jeszcze analizom ekspertów tak, by „nie naruszyć bezpieczeństwa strategicznego Rosji”, ale wydaje się niemal przesądzone, że wcześniej czy później Rosjanie włączą się do systemu NMD.
Co zyskuje Rosja? Co zyskują Amerykanie? Dla Kremla oznacza to przede wszystkim utrzymanie pozycji uprzywilejowanego partnera w dialogu ze Stanami Zjednoczonymi. Bez sprzeciwu własnego społeczeństwa – tylko 5% Rosjan uważa dziś, że Rosja powinna stanąć na czele bloku państw przeciwstawiających się globalnym aspiracjom USA. George W. Bush zdołał zaś wykazać w ostatnich miesiącach, że dla jego ekipy budowa NMD jest sprawą absolutnie priorytetową. Chodzi i o względy bezpieczeństwa, i o prymat USA w świecie, i o słabnącą gospodarkę – wydatki na NMD mają być kołem zamachowym nowej ekonomicznej prosperity w Ameryce.
Waszyngton – po pierwszym okresie ignorowania Moskwy – od miesięcy zresztą

zabiegał o udział Rosji

w projekcie. USA wolą mieć Rosję neutralną lub po swojej stronie w ewentualnej konfrontacji z nieobliczalnymi reżimami np. w Iraku czy Iranie, a nawet w walce o prymat globalny z Chinami (Rosja w tej grze już raczej się nie liczy). Na dodatek sprzeciw rosyjski utrudniał akceptację dla NMD ze strony Europy Zachodniej. Kreml groził, że zbuduje własną obronę antyrakietową, skierowaną przeciw państwom NATO (ze względu na koszty, min. 100 miliardów dolarów, jest to jednak raczej nierealne).
Aby skłonić Moskwę – której brak pieniędzy na utrzymywanie obecnej liczby kilku tysięcy rakiet jądrowych – do ustępstw, administracja George’a W. Busha obiecała możliwość radykalnej redukcji swej broni nuklearnej do poziomu 1500 głowic atomowych. Zapowiada także stałe konsultacje (m.in. jesienią w Teksasie spotkanie Bush-Putin) i udział w odbudowie gospodarczej Rosji. Już jadą do Moskwy politycy USA, którzy będą dyskutować o pomocy finansowej dla Rosji, która dramatycznie potrzebuje zastrzyku nowych technologii.
I Bush, i Putin zrobią dobry interes.


Proponowany przez USA system obrony przeciwrakietowej (National Missile Defense – NMD) zakłada doprowadzenie do sytuacji, w której praktycznie niemożliwa stałaby się groźba ataku jądrowego na znajdujące się pod parasolem NMD kraje. Projekt ma integrować systemy naziemne, morskie, powietrzne i kosmiczne, które pozwalałyby „strącać” nieprzyjacielskie ładunki nuklearne, zanim dotrą nad terytoria krajów chronionych przez NMD. Pierwsza faza programu ma być ukończona w 2006 roku. W razie niespodziewanego kryzysu Pentagon ma alternatywny plan rozlokowania rakiet przechwytujących już w 2004 roku.
Ważne zadanie w systemie będą mieć gęsto rozmieszczone krążowniki i niszczyciele z unowocześnioną wersją systemu obronnego AEGIS, dającego możliwość wykrywania, śledzenia i niszczenia ponad atmosferą (do wysokości 100 km) taktycznych rakiet balistycznych średniego i krótkiego zasięgu. System AEGIS (zastosowany m.in. na Morzu Śródziemnym jako „tarcza” dla Europy przed atakiem ze strony „nieprzewidywalnych” państw Bliskiego Wschodu) wzmacniany będzie przez naziemny, mobilny system ostrzegania THAAD.
Najważniejszym elementem NMD w przyszłości (najwcześniej ok. 2015 r.) będzie laser chemiczny, operujący z przestrzeni kosmicznej (SBL), który ma być zdolny do przechwytywania i niszczenia wrogich rakiet balistycznych w tzw. pierwszej fazie wznoszenia, zaraz po opuszczeniu przez nie wyrzutni. Oznaczałoby to, że szczątki pocisku, wraz ze śmiercionośnymi głowicami jądrowymi, spadałyby jeszcze na terytorium wroga.

Wydanie: 2001, 31/2001

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy