Arabscy i żydowscy lekarze razem przeciw wirusowi

Arabscy i żydowscy lekarze razem przeciw wirusowi

Wszyscy są traktowani jednakowo, lekarze i pacjenci. To nie tak, że Żyd jest szefem, a Arab sprzątaczem

„Nie ma między nami żadnej różnicy”, mówi Rafi Walden, emerytowany zastępca dyrektora szpitala Szeba w pobliżu Tel Awiwu. Placówka jest uznawana za jedną z najlepszych na świecie – także dzięki świetnym relacjom i współpracy arabskich i żydowskich lekarzy. „Współpracujemy z arabskim zespołem medycznym, i to nie tylko w czasie obecnej pandemii – zaznacza Walden. – Bez arabskich lekarzy izraelski system opieki zdrowotnej by upadł”.

Ogromna liczba specjalistów, którzy pomagają Izraelczykom w walce z koronawirusem, to Palestyńczycy. Bardzo często w Tel Awiwie (w przeciwieństwie np. do Jerozolimy) „miejscowy Arab” nie jest pracownikiem sklepu czy warzywniaka, lecz farmaceutą. „17% lekarzy, 24% pielęgniarek i 47% farmaceutów w Izraelu to Arabowie”, wylicza Eli Kowaz z Israel Policy Forum. „Gdyby tysiące arabskich pracowników służby zdrowia – lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów – pozostało w domu, cały system by upadł”, potwierdza słowa Waldena były szef Mosadu Efraim Halevy.

Symbolem współpracy palestyńskich i izraelskich lekarzy jest od wielu lat Centrum Medyczne Hadassa w Jerozolimie. Od samego początku misją tej prestiżowej placówki jest „wyciągnięcie ręki do wszystkich, bez względu na rasę, religię lub pochodzenie etniczne”. Można powiedzieć, że reprezentuje ona nowoczesne państwo w obrębie państwa: ludzie z różnych środowisk etnicznych i kulturowych mieszkają i pracują razem, „związani wspólną sprawą”.

W 2005 r. Hadassa została nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla w uznaniu dla równego traktowania wszystkich pacjentów, niezależnie od różnic etnicznych i religijnych, oraz dla wysiłków na rzecz budowania pokoju. W szpitalach Hadassy żydowscy i arabscy lekarze oraz pielęgniarki pracują ramię w ramię. „Szpital Hadassa to miejsce, w którym można przekazać przesłanie pokoju”, mówi położny Victor Kukali, który pracuje tu od ponad 20 lat. Mieszka w Betlejem i ma paszport palestyński. „Jestem pierwszym Palestyńczykiem, który zaczął pracować w szpitalu Hadassa – opowiada z dumą Victor. – Przyjeżdżam codziennie z Betlejem i mam specjalne zezwolenie, które odnawiam co sześć miesięcy, a raz w roku muszę przedłużać w Ministerstwie Zdrowia pozwolenie na pracę”.

„Przyjęliśmy zasadę, że system jest wspólny, egalitarny, awans odbywa się na podstawie stażu pracy i doświadczenia. Wszyscy są traktowani jednakowo, lekarze i pacjenci. Tutaj nie ma barier. To nie tak, że Żyd jest szefem, a Arab sprzątaczem”, podkreśla dr Osnat Levtzion-Korach, dyrektorka szpitala. Hani Hindan, pielęgniarka onkologiczna na oddziale pediatrycznym, zgadza się ze słowami pani dyrektor, że poczucie równości buduje dobre relacje między Arabami a Żydami w szpitalu. „Pielęgniarki mają równe wynagrodzenie, warunki i wszystko inne. Niezależnie od pochodzenia”.

Zarówno w samym Izraelu, jak i na świecie duże zainteresowanie wzbudziło niedawne zdjęcie dwóch medyków modlących się przed karetką Magen David Adom, izraelskiego odpowiednika Czerwonego Krzyża. Jeden, żyd, zwracał się w kierunku Jerozolimy, drugi, muzułmanin, klęczał na macie modlitewnej, obrócony w kierunku Mekki. Wielu internautów zachwyconych fotografią nazywało ją „inspirującą”. To jedno zdjęcie obrazuje rzeczywistość współczesnego, wielokulturowego Izraela. Pojawienie się przedstawicieli mniejszości palestyńskiej, którzy są jednocześnie zintegrowani, wykwalifikowani i niezbędni do sprawnego funkcjonowania państwa, dowodzi konieczności współpracy izraelsko-palestyńskiej w czasach kryzysu.

Wielu Żydów i Arabów żyje i współpracuje w Izraelu każdego dnia. Są sąsiadami, pracodawcami, pracownikami, a czasem przyjaciółmi. Dla niektórych to okazja do rozmowy o nierównościach społecznych i traktowaniu członków społeczności arabskiej jak obywateli drugiej kategorii. Zwłaszcza że zaledwie parę dni po opublikowaniu fotografii izraelskie media poinformowały o fatalnym potraktowaniu Palestyńczyka pracującego w Izraelu bez pozwolenia. Mężczyzna wykazywał objawy zarażenia koronawirusem. Gdy jego pracodawca zawiózł go do szpitala w Tel Awiwie, tamtejszy personel przebadał go pod kątem COVID-19 i udzielił pierwszej pomocy, a następnie zgłosił sprawę na policję. Oficerowie zakuli gorączkującego Palestyńczyka w kajdanki i porzucili w punkcie kontrolnym na Zachodnim Brzegu, bez powiadomienia władz palestyńskich. Na nagraniu rozpowszechnianym w mediach społecznościowych widać, jak Palestyńczycy znajdują chorego leżącego na ziemi. Miał wysoką gorączkę, z trudem łapał oddech i był niezdolny do poruszania się.

O tym, że palestyńska społeczność odgrywa istotną rolę w izraelskiej służbie zdrowia, może świadczyć fakt, że w połowie marca premier Beniamin Netanjahu spotkał się z najlepszymi arabskimi lekarzami pracującymi w Izraelu, aby omówić działania zwiększające wiedzę o koronawirusie. „To epidemia, która dotyka wszystkich – powiedział premier. – Dlatego wszyscy obywatele tego kraju muszą być w pełni odpowiedzialni i wykazać się ścisłą dyscypliną”.

Netanjahu jest regularnie oskarżany przez izraelskich Arabów o rasizm, dyskryminację i podżeganie do nienawiści wobec członków partii arabskich. Nie bez powodu. Premier niejednokrotnie określał ich jako „piątą kolumnę”. Jeden z jego ministrów nazwał ich także „terrorystami w kostiumach” (chodzi o arabską partię Zjednoczona Lista, w skład której wchodzą socjaliści, komuniści, nacjonaliści i umiarkowani islamiści oraz partie świeckie; w ostatnich wyborach uzyskała prawie 13% i stała się trzecią siłą polityczną w kraju).

Zaledwie trzy tygodnie przed spotkaniem premiera z arabskimi lekarzami w Izraelu wisiały kontrowersyjne bilbordy wywieszone przez rządzącą partię Likud – przedstawiały Beniego Ganca, głównego rywala Netanjahu i lidera Niebiesko-Białych, wiodącej partii opozycyjnej, siedzącego z Ahmadem Tibim ze Zjednoczonej Listy. Całość wieńczył hebrajski napis: „Bez Ahmada Tibiego Ganc nie może utworzyć rządu”. Plakat miał sugerować, że jeżeli Ganc zwycięży, utworzy rząd z arabską Zjednoczoną Listą, co będzie oznaczało „katastrofę dla Izraela” i „anarchię”. Część społeczeństwa, w tym lekarze, jest oburzona takim stanowiskiem władz. „Każdy, kto dyskwalifikuje arabskich posłów, dyskwalifikuje swoich zwolenników, w tym lekarzy, którzy obecnie ratują życie Izraelczyków – zarówno Żydów, Arabów, jak i druzów. To hańba, a nawet więcej – rana, która ciągle na nowo się otwiera i nie może zagoić”, mówi Efraim Halevy w wywiadzie dla gazety „Ha-Arec”. „Nie możesz twierdzić, że tworzysz jedyną demokrację na Bliskim Wschodzie, jeśli uważasz, że głosy 20% obywateli się nie liczą”, dodaje Neri Zilber z Israel Policy Forum.

„Ha-Arec”, najstarszy izraelski dziennik, zwraca uwagę, że Arabowie stanowią 17% lekarzy w kraju i ratują życie Żydów 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, mimo to, jeśli chodzi o reprezentację w rządzie, nawet w czasach koronawirusa są w oczach Netanjahu zagrożeniem.

„Traktuję każdego jednakowo. Nigdy nie miało i nigdy nie będzie miało dla mnie znaczenia, czy moi pacjenci są Żydami, czy Arabami; każda osoba, bez względu na rasę i płeć, otrzyma ode mnie jak najlepszą opiekę”, mówi dr Suad Haj Yihye Yassin pracująca w szpitalu Szeba. „Kiedy wracam do domu po ciężkim dyżurze, po tym jak na izbie przyjęć dałam z siebie wszystko, i słyszę, jak premier mówi, że aby poradzić sobie z kryzysem, musimy stworzyć rząd jedności narodowej, ale bez Arabów, to boli. To tak, jakbyśmy byli obywatelami drugiej kategorii. Gdy pracuję na pierwszej linii frontu w szpitalach zajmujących się pacjentami z koronawirusem, to jest w porządku, ale nasza obecność w rządzie jest już nielegalna? – pyta lekarka, dodając: – Z przykrością słyszę, że premier nazywa mnie tykającym zagrożeniem, podczas gdy tak naprawdę to my neutralizujemy niebezpieczeństwo i ratujemy pacjentów. W szpitalach wspólna praca zespołów żydowsko-arabskich jest przykładem wzorowego współistnienia. Wszyscy pracujemy razem, ramię w ramię, bez żadnych uprzedzeń”.

Medycy zareagowali na akty dyskryminacji. Około 700 pracowników medycznych, w tym połowa Żydów, podpisało petycję wzywającą Netanjahu do zaprzestania nagonki na społeczność arabską w czasach kryzysu zdrowotnego. „Dla nas, Arabów i Żydów, najważniejszym celem jest ochrona ludzkości. Apelujemy o położenie kresu podżeganiu do nienawiści. Jedziemy na tym samym wózku, więc pracujemy razem, aby zakończyć epidemię koronawirusa”, mówi Shukri Awawda, jeden z inicjatorów petycji.

Wybuch pandemii nie tylko zwrócił uwagę na współpracę arabskich i izraelskich lekarzy. Ma też wpływ na różne aspekty życia politycznego. Pod koniec marca prezydent Izraela Re’uwen Riwlin podczas rozmowy z prezydentem Palestyny Mahmudem Abbasem stwierdził, że „świat boryka się z kryzysem, który nie rozróżnia ludzi ani miejsca, w którym żyją. Współpraca między nami jest niezbędna do zapewnienia zdrowia zarówno Izraelczykom, jak i Palestyńczykom”.

Husejn al-Szejch to minister spraw wewnętrznych w rządzie Mohammeda Sztajeha, a więc kluczowy palestyński urzędnik odpowiedzialny za współdziałanie z Izraelem. W rozmowie z portalem Al-Monitor stwierdził, że stosunki między Izraelem a Palestyną znacznie się poprawiły i że telefon Re’uwena Riwlina do Mahmuda Abbasa był ważnym tego znakiem. „Prezydent Riwlin zainicjował kontakt z prezydentem Abbasem, aby podziękować mu za wysoki poziom współpracy”, powiedział Szejch.

Izraelskie władze zezwoliły na pobyt w Izraelu dziesiątkom tysięcy palestyńskich robotników w ramach porozumienia zawartego między palestyńskim Ministerstwem Finansów a izraelskimi służbami bezpieczeństwa i Urzędem Koordynacji Działań Rządowych na Terytoriach (COGAT). Zgodnie z tym porozumieniem palestyńscy robotnicy, którzy pracują dla izraelskich firm, będą mogli tymczasowo pozostać w Izraelu. Wcześniej po skończeniu pracy musieli wracać na Zachodni Brzeg. To porozumienie ma zapobiegać przedostawaniu się wirusa z jednego regionu do drugiego i rozprzestrzenianiu się epidemii na przejściach granicznych. Jest to decyzja bezprecedensowa, a jednocześnie podkreśla powiązania gospodarki Izraela i Palestyny.

Między tymi krajami odbywa się ożywiona wymiana. Codziennie Izraelczycy i Palestyńczycy spotykają się i koordynują działania, które mają zapobiegać szerzeniu się wirusa. Izraelczycy wysyłają również niezbędne artykuły medyczne, takie jak zestawy testowe i wyposażenie ochronne, zarówno na Zachodni Brzeg, jak i do Strefy Gazy. Zapewniono transport karetek do palestyńskich obszarów, a palestyńskiemu personelowi szpitalnemu zaoferowano warsztaty medyczne na temat najlepszych praktyk podczas kwarantanny. Wszystko po to, aby utrzymać gospodarkę oraz zachować zdrowie i bezpieczeństwo publiczne.

„Może jestem trochę naiwny, ale chcę wierzyć, że w świecie medycyny istnieje szczególna solidarność”, mówi prof. Rafi Walden. „Jesteśmy razem, w tym samym obozie, ze wspólnym wrogiem, którym jest śmierć i choroba”.

 

Fot. Polaris/East News

Wydanie: 18/2020, 2020

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy